Płakałem po Stadii i się tego nie wstydzę [FELIETON]
![Płakałem po Stadii i się tego nie wstydzę [FELIETON]](https://cdaction.pl/wp-content/uploads/2022/10/05/82911a0b-d221-472c-8375-efae2d61b10f.jpeg)
Bardzo długo nie potrafiłem przekonać się do streamingu. Od czasu pierwszych usług tego typu, takich jak OnLive, sądziłem, że to po prostu nie może dobrze działać. Z samej swojej natury internet zawsze wprowadza opóźnienia w transmisji danych, co w przypadku gier wideo musi być odczuwalne.
Moje zdanie zmieniła Stadia i Cyberpunk 2077.

Jak na konsoli
„Stadia jest być może najlepszą platformą do grania w Cyberpunka 2077”, przeczytałem gdzieś pod koniec 2020 roku. Niespecjalnie mnie to przekonało, ale nie mając mocnego peceta i grając wcześniej na Xboksie One (jak działała na nim produkcja CDPR, wszyscy wiemy), byłem już dość mocno zdesperowany. Usługę wypróbowałem, uruchamiając darmowe Destiny 2 (co i wam polecam nawet teraz). Nie mogłem uwierzyć w to, co zobaczyłem.
Nie chcę pisać, że laga nie było, z pewnością jakieś opóźnienie występowało, ale dla mojego oka – kompletnie niezauważalne. Coś, co wydawało mi się technicznie niemożliwe, okazało się rzeczywistością. Czułem się, jakbym zobaczył przyszłość – żadnego pobierania, instalowania, jedno kliknięcie w przeglądarce i gram w jakości równej wersjom konsolowym.

Po tym eksperymencie kupiłem Cyberpunka 2077 na Stadię i do dziś zrobiłem w nim 150 godzin. Na platformie Google’a przeszedłem również Judgment, pograłem też w kilka tytułów z biblioteki Stadia Plus. Wszystko zajęło mi łącznie pewnie z 250 godzin. I ani razu nie miałem najmniejszych problemów: lagów, opóźnień, nadmiernej kompresji obrazu. Rozumiem oczywiście, że wszystko to zależy od miejsca zamieszkania i szybkości internetu – ale testowałem również inne usługi (najwięcej Microsoftowy xCloud czy też aktualnie Xbox Cloud Gaming) i różnica w działaniu była ewidentnie na korzyść Google’a. Stadia jako jedyna zaoferowała mi jakość godną technologii przyszłości.
{„alt” => „”, „caption” => „”, „imageUrls” => [„/wp-content/uploads/2022/10/05/4303f248-4c57-4ed6-97e5-4039d39e4263.jpeg”, „/wp-content/uploads/2022/10/05/a11215cf-7c04-48f8-961c-70bf80a8e583.jpeg”, „/wp-content/uploads/2022/10/05/6ba74652-ae88-443a-8555-8e0bb8b29ccf.jpeg”], „isStretched” => false}
Jeszcze kilka screenów ze Stadii i garść statystyk ze strumieniowania danych.
Dlaczego więc nie odniosła sukcesu? Czego zabrakło?
Stadia be, Steam cacy
W rozmowach o Stadii jak bumerang wraca stwierdzenie, że usługę zabił proponowany przez Google’a „model biznesowy”. Początkowo – po zapowiedziach – gracze spodziewali się, że będzie to coś w rodzaju Netfliksa dla gier: stała miesięczna opłata, a w jej ramach dostęp do pełnego katalogu. Tak jak działa Game Pass i jego Cloud Gaming. Zamiast tego Google zdecydował, że Stadia funkcjonować będzie jak normalny sklep, czyli każdą grę trzeba będzie kupić osobno w pełnej cenie rynkowej. To okazało się dla większości osób nie do przyjęcia.
{„alt” => „”, „caption” => „”, „imageUrls” => [„/wp-content/uploads/2022/10/05/159cda83-4f5c-4178-881f-a078350d20c9.jpeg”, „/wp-content/uploads/2022/10/05/95c6ada7-e164-4c4d-853d-6148c2a8eea8.jpeg”, „/wp-content/uploads/2022/10/05/66a2287d-d544-4827-a608-96d4ae57b804.jpeg”, „/wp-content/uploads/2022/10/05/75ab3c0d-0f6e-4f02-aa0f-01bd53da808f.jpeg”, „/wp-content/uploads/2022/10/05/41fa34e4-c612-458d-a522-73021b065bdd.jpeg”], „isStretched” => false}
Judgment i Far Cry 6 na Google Stadii.
Jasne, lepiej byłoby, gdyby działało to jak Netflix, ale przecież kupowanie gier w formie cyfrowej trudno nazwać jakimś nowym, ekscentrycznym pomysłem. „Bo te gry nie będą moje”, pisali. A myślicie, że te na Steamie czy Epicu są? Valve lub Epic tak samo mogą cofnąć licencje i zamknąć swoje sklepy – wtedy też zostaniecie z niczym. Jedyną prawdziwą własność oferuje GOG, który umożliwia bezpośrednie ściągnięcie niezabezpieczonych plików gry. Jednak jakoś nic nie przeszkadza Steamowi nie tylko w istnieniu na rynku, ale też w byciu niemal obiektem kultu. Dlaczego?
Moim zdaniem to tylko i wyłącznie kwestia zaufania oraz czasu. Przecież w swoich początkach Steam też nie miał łatwo, przez długi czas traktowany był jedynie jako ten niepotrzebny launcher instalujący się z Half-Life’em 2. Dopiero wiele lat na rynku pozwoliło wywalczyć zaufanie graczy, którzy zaczęli wierzyć, że kupowanie gier na tej platformie nie jest obarczone ryzykiem. Ale poza tym zaufaniem Steam nie ma niczego w istocie tak bardzo odmiennego od modelu biznesowego Stadii.
Google nie bez winy
Jednocześnie Google, mając świetną technologię, kompletnie nie potrafił jej sprzedać i przekonać do niej graczy. Część decyzji trudno nawet nazwać inaczej niż idiotycznymi. Rzucanie użytkownikowi w twarz po założeniu konta informacji o miesięcznym abonamencie tylko wzmacniało wrażenie, że trzeba tu płacić nie tylko za gry, ale też regularnie za dostęp do nich – co nigdy nie było prawdą!

Nawet gdyby było, to przecież w GeForce Now nikomu nie przeszkadza, że trzeba płacić osobno za usługę, jeżeli chcemy grać więcej niż godzinę naraz, a osobno za gry (kupując je na Steamie). Bo znów – nie chodzi tu o cenę ani o abonament, ale o to wewnętrzne przekonanie, że te gry „są moje”. Usługa Nvidii co i rusz przywoływana jest jako przykład na to, jak „robić dobrze” streaming. A przecież w rezultacie jest od Stadii droższa i mniej wygodna.
Nie wierzę w to, że jestem w tych odczuciach osamotniony. Jasne, hardkorowemu pecetowcowi albo właścicielowi najnowszej konsoli Stadia nie oferowała niczego ciekawego. Ale dla kogoś takiego jak ja, niemającego najnowszego sprzętu, możliwość kupienia gry niejako jednocześnie z platformą do grania w nią, bez martwienia się, czy dany tytuł mi zadziała, była niesamowicie atrakcyjna.
Przyszłość jeszcze powróci
Bardzo żałuję, że Google’owi nie udało się przekonać większej liczby ludzi do tej perspektywy, bo właśnie przez ich brak usługa jest teraz zamykana. Może należało poczekać jeszcze trochę?

Oczywiście podobnie jak wszystkich innych taki obrót spraw w ogóle mnie nie dziwi. Google słynie z szybkiego zamykania swoich projektów i to również reputacja firmy w tym zakresie wywołała nieufność graczy. Może więc Stadia była skazana na porażkę od samego początku? Mimo wszystko szkoda mi jej – było w Stadii coś wyjątkowego. Zresztą wciąż uważam, że prędzej czy później właśnie taka będzie przyszłość grania.
Czytaj dalej
26 odpowiedzi do “Płakałem po Stadii i się tego nie wstydzę [FELIETON]”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Może i masz rację, ale dobrze się stało, bo im mniej gigakorpo posiada, tym lepiej
Beka ze Stadii od początku wydawała mi się grubo przesadzona. I, jak widać wyżej, usluga spełniała najważniejszą obietnicę, czyli pozwalała grać na szrocie w nowe gry AAA w przyzwoitej jakości.
Spełnia, o ile posiada się odpowiednie łącze, a tu gwarancji nie ma.
Dla przykładu, mieszkam na wsi i tu jedyną opcją jest Neostrada 10Mbit lub lokalna radiówka 50Mbit. Na radiówce opóźnienia są widoczne i nie grało się na Stadii przyjemnie.
Jednak gdy korzystałem z internetu w dużym mieście przeszedłem połowę Wiedźmaka 2 na laptopie biznesowym za pośrednictwem GeForce Now i to faktycznie było przyjemnym doświadczeniem.
no ale to już nie ich wina, że ktoś ma kiepskie łącze.
Oczywiście, jakość łącza czy usług dostawcy to podstawa, z którą możemy się społecznie jeszcze długo borykać. Netflix w 4K hula u mnie bez problemu, ale już przy streamowania Asasyna 2 z PS Plusa miewałem zwieszki i pikselozę.
A to dlatego, że, jak z pewnością wiesz, do grania najważniejsze są opóźnienia w transmisji i nie ma możliwości zbuforowania treści na zapas.
Pojawia się więc kwestia infrastruktury internetowej, a przecież już jakiś czas temu dostawcy usług narzekali na zwiększone obciążenie wywołane coraz popularniejszym streamingiem wideo. Teraz dojdzie im może nie tyle zwiększone zapotrzebowanie na przepustowość, co na obsługę transmisji z możliwie minimalnymi opóźnieniami i narzekania klientów, że nie da się grać.
Dodam tylko, że od dłuższego czasu spodziewam się, że kierunkiem rozwoju będzie taki właśnie globalny chmurowy dostęp do usług w stylu GeForce Now, a w kieszeniach i na biurkach będziemy mieli tylko cienkie klienty dla tej usługi. U usługodawcy wykupimy pakiet odpowiadający oczekiwanemu poziomowi wydajności (jak w GFNow), z której będziemy korzystać na dowolnym urządzeniu.
Ale jeszcze wiele lat upłynie, nim będzie to możliwe w skali globalnej.
@PawelM8
I też z powodu zwiększonego obciążenia sieci streamingiem pojawiały się (chyba we Francji) sugestie, że trzeba będzie wrócić do limitów miesięcznych. Jak wszyscy zaczną korzystać ze streamingu muzyki, filmów i przede wszystkim gier to infrastruktura padnie. Do tego coraz więcej aplikacji też jest w chmurze.
Ja nie płakałem i nie będę. Myśl o tym, że wszystko trafia „w chmurę” nie jest miła memu sercu. Gry, książki, filmy, muzyka, pieniądze… Wszystko zaczyna być zależne od „systemu”. Komuś podpadniesz – ktoś wciśnie przycisk i nie masz nic – odcięty od wszystkiego za co płaciłeś. To zbyt duża władza i pole do nadużyć, kontroli obywateli, konsumentów itd.
Ale przecież na steamie, czy epicu masz to samo. To gry też mogą być wyłączone gdy ktoś będzie miał taki kaprys. Różnica między Steam i Epic a Stadią jest taka, że to pierwsze potrzebują i peceta potrafiącego uciągnąć dane gry.
Jedynie przytoczony GOG sprzedaje gry na własność i można sobie samemu je archiwizować. Niestety w tych czasach to nie jest popularne bo pecet z napędem (czy to DVD, czy Blu-ray) jest przecież passe.
„A myślicie, że te na Steamie czy Epicu są? Valve lub Epic tak samo mogą cofnąć licencje i zamknąć swoje sklepy – wtedy też zostaniecie z niczym.”
Posiadanie gry na Steam=posiadanie gry na chmurze gdzie nawet nie masz tej gry zainstalowanej i korpo ma nieograniczoną kontrolę… Serio, autorze nie widzisz różnicy? Jakby ktoś miał wątpliwości – to jest pytanie retoryczne skoro autor nie widzi u Google’a kompresji obrazu
Autor spróbuje odpowiedzieć, o co mu chodzi, kwestie subiektywne pozostawiając subiektywnymi. 😉
Różnica jest bardzo teoretyczna i sprowadza się do słodkiej świadomości, że w przypadku Steama pliki leżą u Ciebie na dysku. W istocie jednak wciąż są zabezpieczone przez Valve i nie masz nad nimi żadnej kontroli poza aplikacją Steam, która jest jedyną, którą możesz używać do korzystania z nich. Valve wciąż może Ci tę aplikację wyłączyć.
Tyle, że różnicę między tymi dwoma platformami stanowi taki szczegół, iż steam jest finansowo kolosem stojącym na tytanowych nogach, zaś google wręcz ubóstwia zamykanie swoich nierentownych projektów, które w krótkim terminie nie podbiły rynku.
Tak, akurat to dokładnie piszę – różnica jest w zasadzie wyłącznie w zaufaniu, nie ma niczego fundamentalnie różnego w modelach biznesowych tych platform. A jednak utarło się, że Stadia miała jakiś niedorzeczny pomysł na sprzedawanie gier.
Różnica jest taka, że jak Steam zwinie biznes, to znajdzie się sposób na uruchomienie tych tysięcy gierek „zabezpieczonych przez valve”, za które zapłaciły miliony osób. Jak Stadia zwija interes to całuje się klamkę. Jakby streaming zdominował sprzedaż gier, to gry zostają zapomniane w momencie wyciągnięcia wtyczki.
Wiele osób spiera się „bo gry nie będą moje” i „bo chmura to je gunwo panie kurła”. Szczerze? Nigdy nie byłem celem tego typu usług, preferuje PC ale widzę jeden bardzo ważny problem który stanowi ogromną różnicę między jakąkolwiek technologią chmurową a jakimkolwiek doświadczeniem konsolowym/PC. Internet. Bo widzicie, granie w chmurze wymaga stabilnego raczej niezłego połączenia z internetem. To nie jest tak że se siadasz na czymkolwiek i grasz. Nie masz możliwości nawet bardzo ślamazarnego ściągnięcia gry trwajacego i kilka dni. Musisz mieć STAŁE połączenie z internetem. Ja wiem że zaraz zlecą się ludzie co powiedzą że „ło kurła mamy 2022 rok i tera to każdy ma ino intenety i te sprawy”. Nie, nie każdy. Nie każdy ma stabilne, pewne, szybkie łącze. I często nawet te osoby które wszystko co potrzebne mają to do chmury się mogą natychmiastowo zniechęcić jeżeli w jakimkolwiek momencie będzie jakaś awaria na łączu. To jest możliwe. Masz ciężki dzień, chcesz se w coś pograć dla relaksu a internet nie działa? No cóż. Nie zagrasz. Jak masz coś na konsoli/PC to owszem możesz. I myślę że spora część osób z góry jest nastawiona negatywnie do jakiegokolwiek modelu chmury właśnie przez internet. Bo co jak niewystarczający? Bo co jak się coś zepsuje? Kwestia gier to też dość ważna sprawa i wydaje mi się że wielu hejtuje jakiekolwiek inne sklepy bardziej z lenistwa niż „bo trzeba”. Ja też staram się wszystko między GOGa a STEAMa dzielić a i tak zdarzyło mi się już 3krotnie kupić tą samą grę na obu bo zapomniałem że w ogóle na drugiej platformie ją mam.
O samej Stadii nie mam zdania, ale bardzo doceniam prawidłową odmianę nazw własnych w artykule. 🙂
Różnica między kupnem gry na Stadii, na Steamie i w Epicu technicznie może jest niewielka (w każdym przypadku nie jesteśmy faktycznym właścicielem), ale kolosalna właśnie w kwestii zaufania. Jak już podkreślił kolega Taz w komentarzu wyżej Steam na swoje zaufanie pracował latami, Epic dopiero na nie pracuje, a Google firmą godną zaufania nie jest i przypadek Stadii jest tylko kolejnym na to dowodem.
Mógłbym powiedzieć, że zupełnie nie zdziwiłoby mnie, gdyby Google ogłosił jutro, że zamyka GMaila i skupia się np. na rozwoju AI, ale w sumie jednak by mnie to zdziwiło, bo przecież GMail to dla nich tak nieprzebrane źródło informacji o ludziach, które można spieniężyć. Czym Stadia, najwidoczniej, nie była.
GFNow ma tę przewagę, że można wypróbować za darmo i grać w już „posiadane” gry, więc jak coś nie pójdzie, to zasadniczo nic nie tracimy.
Pozytywnie oceniam za to kwestię refundacji ze strony Googla. Byłem przekonany, że gdy Stadia zostanie zamknięta („gdy”, nie „jeśli”), to gracze dostaną na pocieszenie jakieś kupony do sklepu Play, do wydania na gierki mobilne.
Bardzo dobrze, że to zdechło. Oczywiście, że jest to kwestia zaufania… Google jest znany z szybkiego ubijania swoich usług/aplikacji, nikt przy zdrowych zmysłach nie zakładał, że Stadia zaraz nie padnie.
kluczem jest tu ostatni akapit – Google majją zerowe zaufanie. Jak tylko z czymś wychodza to większośc zadaje sobie pytanie „kiedy to zamkną”.
Ja tam czekam aż Microsoft wejdzie w deala z Nvidią i zrobią razem streaming pełną gębą z dostępem do katalogu gier, jak to jest w Xboxach. Taki prawdziwy Netflix z grami.
Do czego Microsoftowi potrzebna jest Nvidia?
Zaplecze technologiczne, żeby te RTX-y śmigały. Poza tym – GFN jest w tym momencie – tak mi się przynajmniej wydaje – liderem streamingu wśród pecetowców. Mocna marka, innymi słowy. A Microsoft Nvidii byłby potrzebny, żeby gry były za darmo w ramach usługi. Sądzę, że takie coś miałoby sens.
W kwestii reklamy Steama – dość istotny był najpopularniejszy multiplayerowy shooter tamtego czasu, czyli CS 1.6. 🙂 Żeby w niego grać, potrzebny był Steam i siłą rzeczy był często używany do czatowania z innymi członkami klanu czy znajomych znalezionych na serwerach.
Kilka rzeczy rzuca mi się w oczy w tym artykule i warto sprostować. Generalizujesz pisząc, że najbardziej zniechęcała potrzeba kupowania gier. Z pewnością model biznesowy miał wpływ na upadek Stadii, szczególne, że dla wielu oznaczał on kupowanie gry drugi raz bo mogli ją już mieść na Steamie, Epicu czy GoGu – GeForce Now obsługuje wszystkie trzy platformy. Moim zdaniem, a przynajmniej dla mnie, największym problemem Stadii było 'cmentarzysko Googla’. Ogromna ilość uśmierconych projektów, które nie spełniły oczekiwań finansowych swego twórcy. Wielu uważało, że taki sam los czeka Stadię bazując na wcześniejszych dokonaniach giganta z doliny krzemowej.
Kolejna rzecz wymaga powrotu do modelu biznesowego. Odpalając GeForce Now mam już na start jakieś 1000 gier zgromadzonych w moich wirtualnych bibliotekach. Ilość wręcz przytłaczająca. Zostaje zapłacić abonament by móc grać dłużej niż 1h. Odpalając Xbox Cloud mam dostęp do biblioteki Game Passa, znowu kilkaset(?) gier. Sam musisz przyznać, że Stadia wypada w tym zestawieniu biednie.
Pamiętam, jak w 2004 (jeśli dobrze pamiętam to rok premiery H-L 2) za przeproszeniem, pałowałem się, z jakimś Steamem- cholera wie do czego potrzebnym. Nie działało to dobrze, miałem wtedy problemy z połączeniem, logowaniem się i ściągnięciem patcha do H-L 2. Wtedy Steam był dla mnie jakąś dziwną fanaberią i czymś czym później stał się Game For Windows Live. Z czasem jednak, zaczęło to wszystko jakoś działać, w sklepie zaczęły pojawiać się inne gry a z czasem, i to było dla mnie przełomowe, gry w pudełkach pozwalały przypisać klucz do Steama (o ile pamiętam Pray był jedną z pierwszych takich gier). Stopniowo okazało się, że bez Steama ani rusz. A później przyszły pierwsze promocje i zakupy, masa zakupów.
Teraz wygląda to troche inaczej, jest jakaś tam konkurencja, jest Game Pass… ale Steam był pierwszy. Był Rewolucją. A teraz mam Steam Deck który może dać mojemu kontu drugie życie. Zobaczymy.
Może zrobicie materiał o początkach Steama na YT? To by było nawet Ciekawe.
Streaming nie jest dobry jako główna „platforma” do gier. Jako dodatek do konsoli jak w przypadku MS czy Sony to jeszcze ok. W przypadku streamingu nie gram kiedy chcę, a kiedy ktoś mi pozwoli. Padnie net, akurat będzie jakaś przerwa techniczna usługi, ktoś zrobi DDoS i nie gram. Ja zdecyduję kiedy gram, a nie dostępność usługi.
Różnica między Stadią i Steamem jest taka, że pobierając grę ze Steama możemy na wszelki wypadek ściągnąć sobie cracka, użyjemy go gdy kiedyś Steam zostanie zamknięty. W przypadku Stadii nie mamy takiej alternatywy.