Hogwarts Legacy – recenzja. Sandboks pełen magii

Hogwarts Legacy – recenzja. Sandboks pełen magii
Zanim przystąpię do właściwej recenzji, przyznam się wam, że około roku temu wyrzuciłem książki J.K. Rowling do śmietnika.

Nie miałem niestety wyboru. Za wiele rzeczy jestem wdzięczny mojemu ojcu, m.in. za rodzinne czytanie „Harry’ego Pottera” na głos (od pierwszego do ostatniego tomu), ale miał on też w zwyczaju nadmiernie wyginać grzbiety, przez co męczone latami książki z biegiem czasu się porozpadały, poginęły kartki i cóż było robić – musiałem kupić nowsze wydania.

Nie mogłem po prostu nie mieć tego cyklu na półce, bo stanowi dla mnie niejako „mit założycielski”. Nikt nie zostaje muzykiem, nie usłyszawszy nigdy porywającego utworu. Nikt nie wstępuje do NASA, nie zobaczywszy wcześniej choć raz doskonałego filmu sci-fi. Nikt wreszcie nie para się zawodowo pisaniem, nie trafiwszy przed tym na jakąś rewelacyjną książkę, która go oczarowała. Do tego stopnia, że ojciec musi chować ją przed małym Krzysiem po pawlaczach czy pod biurkiem, bo gówniarz nie rozumie, że czytanie jej do przodu i przedwczesne zdradzanie innym słuchaczom, kto przeszedł koło Puszka albo jak nazywa się dziedzic Slytherina, nie jest zbyt eleganckie. Tato, dziękuję i za tę lekcję!

Hogwarts Legacy

Ważne i pierwsze

Później czytałem książki Prousta, Sołżenicyna czy Dumasa i wielu innych. Z perspektywy czasu wiem, że „Harry Potter” to nie była wielka literatura dostarczająca nam bezbłędnego komentarza o kształcie współczesnego świata czy metodach wprowadzania zmian społecznych. Była to dość niekonsekwentna bajka o sile przyjaźni i tym, że miłość i poświęcenie dla najbliższych to największa magia, a przy okazji też opowieść o czarodziejach, czekoladowych żabach i gadających czapkach. Ale kto wie, czy bez niej napisałbym choćby ten tekst i czy nie pozostałbym na zawsze mugolem. Później zaś nadeszły filmy, po których marzyłem o grze z prawdziwego zdarzenia – nie tyle dokładnie przedstawiającej losy Harry’ego, co po prostu pozwalającej pomieszać miksturki czy wsiąść na miotłę, wzlecieć nad sowiarnię i obserwować majestatyczny pejzaż obejmujący Hogwart, jezioro i stadion do quidditcha. Z radością spieszę donieść, że oto się doczekałem!

Wbrew pozorom wysoka ocena Hogwarts Legacy nie wynika jednak wyłącznie z tego, że gra pozwala zaspokoić dziecięce marzenia wszystkich, którzy nie dostali nigdy listu ze szkoły magii i czarodziejstwa. Siłą produkcji jest to, że nawet gdyby pozmieniać nieco nazwy i pozbawić świat charakterystycznych elementów, wciąż mielibyśmy do czynienia ze znakomitym action RPG. Grą, która trzeszczy w szwach od zawartości, a także imponuje zbudowaną na bazie blisko 30 (!) czarów mechaniką walki, uzupełnioną jeszcze o magiczne rośliny czy mikstury dające po ich zmieszaniu dodatkowe efekty. Pod pewnymi względami nawet trzeci Wiedźmin ze swoimi eliksirami i znakami się chowa…

Hogwarts Legacy

Hokus Absurdus

Żeby nie było za słodko, wspomnieć muszę, że pierwsze dwie godziny zwiastują… ogromną katastrofę. Wszystko za sprawą bardzo niezgrabnego fikołka logicznego mającego usprawiedliwić, dlaczego zaczynamy edukację na piątym roku. Otóż, moi drodzy, zdolności naszej młodej wiedźmy(*) zostały odkryte bardzo późno. Szanowny dyrektor zrobił jednak dla niej wyjątek, a nauczycielom polecił, by po normalnych zajęciach przygotowywali dla dziewczyny dodatkowe ćwiczenia mające pomóc jej w nadgonieniu czterech klas. Jednocześnie kierowana przez nas postać nie ma problemów z tym, żeby już po kwadransie stawać w szranki z potężnymi przeciwnikami i wyczuwać ślady starożytnej magii. Idealnie zatem nada się do odstrzelenia goblina Ragnoka (tak, nie ma tu literówki), czyli takiego trochę Voldemorta, tylko że terroryzującego świat jakieś 100 lat przed tym, jak zabrał się za to syn Toma Riddle’a Seniora.

(*) W tekście pozostanę przy formie żeńskiej, by pasowała do mojej postaci, ale jej płeć (a nawet zaimki) możemy oczywiście dobrać dowolnie w edytorze.

Hogwarts Legacy

O ile jeszcze goblina, wspieranego aktywnie przez przodka Augustusa Rookwooda (bohatera znanego z sagi), można jako tako w tej roli zaakceptować i nie czynić dramatu z mocno fanfikowego posmaku scenariusza, o tyle cała zabawa z przeskakiwaniem klas sprawia, że w wydarzenia na ekranie trudno po prostu uwierzyć. Rozumiem, że pewnie nieco absurdalnie wyglądałoby, gdyby nasza młoda wiedźma nie znała żadnych czarów po czterech latach nauki, ale i tak można było to ograć znacznie lepiej. Nie wiem, profesor przypominający dzieciakom na lekcji zaklęcia pokazywane przed wakacjami? Kto z nas nigdy nie miał zajęć powtórkowych… Czy też danie nam po prostu na start kilku czarów? Albo niewspominanie, że jesteśmy na piątym ro… a nie, to akurat odpada, bo inaczej trudno byłoby przecież wrzucić do gry SUM-y(**). No to dlaczego nie uznać, że to przecież tylko gra, i zwyczajnie przemilczeć, co działo się wcześniej?

(**) SUM-y, czyli Standardowe Umiejętności Magiczne – kończące piąty rok nauki w Hogwarcie egzaminy decydujące o wyborze zajęć szkolnych na kolejne lata.

Zasada „milczenie jest złotem” sprawdziłaby się też m.in. odnośnie do quidditcha – jak nie ma, to nie ma, po co drążyć temat. Ale nie, twórcy czują potrzebę usprawiedliwienia tego, dlaczego zabrakło w Hogwarts Legacy rozgrywek sportowych. Stąd już na początku pada informacja, że surowy dyrektor odwołał sezon przez kontuzję jednego z zawodników. Po czym nie ma nic przeciwko, żeby uczniowie latali na miotłach gdzie popadnie, i pozwala im organizować legalne wyścigi z trasą wykraczającą nawet poza teren szkoły. Yyy…

Hogwarts Legacy

Ponad podziałami

Skoro już narzekamy… Podczas zabawy przeszkadzały mi też bardzo ugrzecznione dialogi. Na początku gry bierzemy udział w przydziale do jednego z czterech domów, co prowadzi do drobnych różnic w fabule czy zmiany towarzyszących nam postaci. Sam z wrodzonej przekory zostałem oczywiście Ślizgonem, ale szybko okazało się, że nie prowadzi to do wielkich spięć nawet z Gryfonami. Postacie się tu ze sobą za bardzo nie ścierają, są dla siebie miłe, nie mają problemu, by pomimo reprezentowania konkurencyjnego domu prosić nas o pomoc w wycięciu dowcipu na lekcji. Trochę ognia by się jednak przydało…

Fabuła ma swoje problemy, to prawda, ale akurat w podejściu do świata Harry’ego Pottera tkwi wielka siła Hogwarts Legacy. Niektóre elementy nieco różnią się od tych znanych z filmów, ale to nic złego, bo przecież na równi stanowią interpretację innego dzieła kultury. Gra przypomina fasolki wszystkich smaków, bo znajdziecie tu jeszcze więcej elementów nawiązujących do uniwersum, niż można sobie w ogóle wyobrazić.

Hogwarts Legacy

Czasami motywów jest nawet aż za dużo, przez co mamy wrażenie, że twórcy najpierw wypisali sobie miliard skojarzeń z pierwowzorem, a później każde próbowali do gry wcisnąć. Prowadzi to do pewnych przekłamań względem książkowego świata, ale nie darłbym szat z tego powodu, bo przecież i w powieściach Rowling można wynaleźć całkiem sporo sprzeczności. Owe „zaokrąglenia”, mniej czy bardziej zgrabne, nie odbierają jednak produkcji Avalanche Software tego, że przede wszystkim już od pierwszych sekund czuć, gdzie właśnie się znajdujemy. Kapitalna robota!

Jest po co zrywać się z lekcji

Świat przedstawiony okazuje się całkiem spory. Nie ogranicza się do szkoły, Zakazanego Lasu i wioski Hogsmeade. To także cała masa pomniejszych osad, jaskiń czy nawet zamków. Miejsc do odwiedzenia jest tyle, że można długimi godzinami właściwie nie pokazywać się w szkole. Często w odległe rejony zaprowadzi nas też fabuła, głównie za sprawą pozalekcyjnej działalności, jaką nasza bohaterka uskutecznia w tajemnicy przed światem z pewnym dostrzegającym jej niezwykłe zdolności profesorem. Na nauce życie się nie kończy, ale z biegiem czasu i tak zauważymy, że większość zadań pobocznych czy znajdziek skoncentrowano jednak w pobliżu miejscówek znanych z książek.

Hogwarts Legacy

A jak wypada sam Hogwart? Doskonale! Zamek zaskakuje różnorodnością i rozległością, nawet po wielu godzinach wciąż znajdujemy w nim nowe pomieszczenia i skarby. Twórcy podołali bardzo trudnemu zadaniu, jakim z pewnością było zagospodarowanie całej tej przestrzeni. Nie wszystko w pełni odpowiada temu, jak przedstawiono to w filmach – choć na widok np. klas zaklęć, wróżbiarstwa czy obrony przed czarną magią serce bije dużo szybciej – ale drobne zmiany wynikają z tego, że trzeba jednak było jakoś rozplanować przestrzeń. Autorzy ekranizacji nie musieli przecież przejmować się takimi kwestiami jak połączenie korytarzami przykładowo wieży astronomicznej i dormitorium Ślizgonów.

Hogwarts Legacy

Sam zamek jest wystarczającym powodem, by się Hogwarts Legacy zachwycić. Nawet jeżeli symulacja życia jego mieszkańców okazuje się dość płytka. Nauczycielom zdarza się np. stać nieruchomo obok biurka całą dobę, a uczniom wejść do klasy na lekcję zaraz po tym, jak przybiegliśmy pod salę i widzieliśmy, jak te same postacie z niej właśnie wychodzą.

CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNEJ STRONIE

Nie ma czasu na nudę

Czy jednak poza przepięknymi lokacjami jest tu właściwie co robić? Jak najbardziej! Minie 20 godzin, nim gra w ogóle zdąży pokazać wam wszystkie atrakcje(***). Tyle zajmuje odblokowanie całej masy czarów, włącznie z Zaklęciami Niewybaczalnymi, i poznanie z grubsza rządzącej grą mechaniki. Oszałamiająca wręcz różnorodność sprawiła, że nawet nie cierpiałem specjalnie, zmuszony do pochłaniania całości w końskich dawkach, by zdążyć przynajmniej ukończyć scenariusz przed wyznaczoną mi „godziną zero”. Po oddaniu recenzji nie zamierzam natomiast składać różdżki przynajmniej do czasu, póki mój magiczny podręcznik z wyzwaniami nie wypełni się w 100%.

Hogwarts Legacy

Czego tu nie ma… Liczne minigry, zagadki blokujące dostęp do sejfów ze skarbami, masa zajęć lekcyjnych, wreszcie możliwość łapania magicznych stworzeń i hodowania ich celem zdobycia piór czy futra służącego do wzmacniania naszego ubioru. Mało? Jest fantastycznie zrealizowane latanie na miotle (także w ramach wyścigów!) i na grzbiecie pupila, a także interaktywny Pokój Życzeń, który możemy wypełnić meblami wedle własnego uznania. Co najważniejsze, nadarzy się też wiele okazji do machania różdżką i ciągłego ulepszania umiejętności naszej bohaterki, tak by poradziła sobie z misjami podanymi niejednokrotnie w formie pełnoprawnych dungeonów.

(***) Ukończenie scenariusza to około 30 godzin, a zobaczenie wszystkiego to co najmniej drugie tyle. Potem można jeszcze spróbować zabawy jako uczeń innego domu.

Z aksa nie, ale z ruszczki trzy razy „tak”

Hogwarts Legacy najbardziej zaskakuje chyba właśnie w momencie, gdy przychodzi nam skrzyżować różdżki z przeciwnikami. Większość zaklęć, nawet służących do unoszenia czy przyciągania przeciwników, ma jakieś właściwości bojowe. Podczas zabawy możemy przypisać do przycisków pada maksymalnie cztery zaklęcia, ale także zmieniać w locie ustalone wcześniej schematy. Czarów jest około 30, choć trudno je zliczyć, bo niektóre (takie jak wykorzystywane przy skradaniu się petrificus totalus) można wykorzystywać tylko w określonych okolicznościach.

Hogwarts Legacy

Oprócz zatrzęsienia uroków mamy wreszcie broń miotaną, taką jak pędy tentakuli czy gryzącą kapustę, możemy też obrzucać przeciwników beczkami, a część wrogów – jak inferiusy – cechuje się podatnością bądź odpornością na konkretne żywioły. Do tego trzeba doliczyć eliksiry, które cechują się ustalonym działaniem, ale spożyte w odpowiedniej kombinacji… dają jeszcze inny efekt, np. czasowe pokrycie skóry bohaterki warstwą kamienia.

A na dobrą sprawę to i tak nie koniec, bo przecież mamy też kolekcjonowanie coraz lepszego sprzętu. O dziwo na liście wzmacniającego nas ekwipunku wcale nie znalazły się różdżki. Są na niej jednak szaty, szaliki, nakrycia głowy czy okulary. Zdobywane z biegiem czasu klamoty mają ponadto swoje rangi oraz gniazda na wzmocnienia, które można dodawać np. za pomocą krosna w Pokoju Życzeń. Pod względem doboru wyposażenia i jego ulepszeń to coś na wzór Diablo w wersji light. Jakby tego było mało, dochodzi jeszcze kilka drzewek talentów. Te rozbudowują funkcje posiadanych zaklęć i z biegiem czasu np. incendio, pozwalające posłać w stronę przeciwnika kulę ognia, poszerza się o niewielką falę uderzeniową. Usprawnień jest tak dużo, że podczas jednej rozgrywki nie odblokujemy wszystkiego. Rzeczywiście da się „wyprodukować” dwie odmienne od siebie postacie.

Hogwarts Legacy

Nie będę nawet szukał dziury w całym – na sam widok tego wszystkiego kopara opadła mi aż do ziemi. Niejedno renomowane action RPG zwyczajnie blednie przy Hogwarts Legacy pod względem walk. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że mamy tu tak duże bogactwo, iż… osoby nieznające uniwersum będą potrzebowały sporo czasu, żeby się w tym wszystkim połapać. Warto znać przynajmniej nazwy najważniejszych czarów opisanych na kartach powieści, by nie zastanawiać się co chwila, czego można w danej zagadce spróbować czy jak spacyfikować konkretnego wroga. Większość uroków da się niby rozpoznać na bazie samego piktogramu, ale bywa to złudne. Na szczęście informacje o działaniu każdego zaklęcia zobaczymy od razu po najechaniu kursorem na znaczek.

Pełnia magii

W kwestii oprawy graficznej dużą rolę odgrywać będzie jednak nasz gust. Tytuł wygląda bardzo ładnie i rzeczywiście prezentuje poziom, jakiego poprzednia generacja nie byłaby już w stanie zapewnić. Warto przy tym dodać, że wcale nie celowano tutaj w fotorealizm. Gdy się przyjrzymy, na teksturach widać wręcz pociągnięcia pędzla, a gra przypomina bardziej malowidło. Mnie osobiście bardzo się to spodobało, ale jednak uwielbienie dla gier Nintendo wiąże się z bardziej rozwiniętą tolerancją na jaskrawe barwy. Wielu odbiorcom Legacy może wydać się nieco cukierkowe. Muszę też nadmienić, że dostarczona nam wersja recenzencka teoretycznie nie zaprezentowała jeszcze najwyższego możliwego poziomu – nie oferowała m.in. ray tracingu, który wprowadzony ma zostać dopiero premierowym patchem.

Hogwarts Legacy

Długo musieliśmy czekać na ostateczny efekt prac Avalanche Software, ale dziś mogę już tylko pokiwać z uznaniem głową i powiedzieć, że jak najbardziej było warto. Co prawda większa część pochwał za taki stan rzeczy należy się raczej projektantom rozgrywki i świata przedstawionego niż scenarzystom, ale nawet niedomagając fabularnie, Hogwarts Legacy po prostu spełnia z nawiązką dziecięce marzenia o zaczarowanym świecie i nie obraża przy tym duszy hardkorowego gracza. Wniosek jest więc taki – doczekaliśmy się!

W Hogwarts Legacy graliśmy na PS5.

[Block conversion error: rating]

89 odpowiedzi do “Hogwarts Legacy – recenzja. Sandboks pełen magii”

  1. Cholerka, czyli jednak zapowiada się zacny tytuł. Ciekaw jestem bardzo iloma sprzedanymi kopiami gry się pochwalą twórcy. Jakoś czuję 7mln to na bank a nawet 10 mln i pewnej grupie ludzi, która namawiała do bojkotu gry pęknie żyłka z napływu negatywnych emocji 🙂

  2. No pewnie, z jednej strony redakcja potrafi kręcić kałszkwał i publicystykę uwłaczającą dziennikarstwu, a z drugiej wychwalać grę pod niebiosa i wystawić dziewiątkę. Kto by się spodziewał.

    W każdym razie… Ani słowa o spolszczeniu, choć widać na zrzutach ekranu, że tytuł ogrywany był w rodzimym języku. Również ani słowa o udźwiękowieniu i muzyce. Typowa głucha recenzja.

    • Naszych artykułów nie pisze bezosobowa redakcja według linii narzuconej przez partię. Piszą je konkretni autorzy, którzy mają prawo podchodzić do wszystkiego indywidualnie.

    • Dokładnie tak, każdy ma swoje własne zdanie i niekoniecznie musi się zgadzać z treścią innego tekstu na ten sam temat. Dla mnie prywatnie cała sytuacja wokół Rowling, a już zwłaszcza odnoszenie jej do samej gry, jest bardzo wyolbrzymiona. Ale nie ma to znaczenia, bo ten tekst to recenzja oceniająca jak się w to gra i tylko to mnie interesowało podczas jego pisania.

    • AmberMozart 6 lutego 2023 o 13:43

      to teraz tekst o czymś czego nie lubisz automatycznie staje się kałszkwałem czy jesteś w stanie zarzucić tamtemu tekstowi jakieś bledy merytoryczne?

    • @CormaC osobiście nigdy nie wątpiłem w to, że nie narzucacie jednego z góry ustalonego toku myślenia i dajecie swobodę twórczą swoim redaktorom i współpracownikom- i to się chwali.

      Problem, który narósł na bazie ostatniego artykułu o JKR (a wg mnie zaczął powoli pyrkać spod przykrywki od czasu przejęcia Nadgodzin przez Patyka) polega na tym, że zagubiła się gdzieś rzetelność i poczucie dobrego smaku.

      Pan Burtan ma święte prawo mieć własną opinię na dowolny temat, może ją też wyrażać jak chce i gdzie chce, ale wydaje mi się, że skoro mianuje się Waszym współpracownikiem, to My, jako Wasi czytelnicy i użytkownicy Waszej strony (a niektórzy nawet Wasi akcjonariusze) możemy oczekiwać od Niego odpowiednio wyważonego podejścia, szczególnie gdy pisze na tematy drażliwe czy delikatne.

      A jeśli autor nie jest w stanie się powstrzymać, bo rzecz mu leży na sercu i musi bezceremonialnie pojechać po jednej ze stron, to może ktoś ze starszych i bardziej doświadczonych kolegów powinien zauważyć, że taki artykuł nie pasuje do Waszego stylu, wyrobionego wcześniej przez doświadczonych redaktorów? Stylu, który w ubiegłych latach pozwalał z wielkim wyczuciem zapoznać się z tematem dyskryminacji kobiet w grach, małym wsparciem dla niepełnosprawnych w zakresie dostępności gier, tematem homoseksualizmu i jego reprezentacji w naszym ulubionym medium, gamejamach itd?

      Może tamten artykuł i tamte antagonizujące i zwyczajnie irytujące memy pasują bardziej na, no nie wiem, Forum Actionum czy Discord?

      Myślę, że tym jednym artykułem, i kłótnią, która przez niego powstała, wywołaliście więcej złego niż dobrego – raczej nie wzrosła liczba tolerancyjnych dla trans osób ludzi. Wg mnie miało to taki sam efekt, jaki mają parady równości/ marsze dla rodzin / marsze niepodległości – na czele jak zwykle wyróżniają się skrajne osobniki, które tych nieprzekonanych nie przeciągną na swoją stronę, a przeciwników jeszcze bardziej wkurzą.

    • @CormaC, @Otton, zawsze wydawało mi się, że zarówno w przypadku czasopisma, jak i strony internetowej, każdy tekst przechodzi korektę i finalną akceptację przed ukazaniem się w druku/internecie. Taki naczelny czy coś, dbający o niejaką spójność i wizerunek marki. Poprawcie mnie, jeśli się mylę. No chyba że na stronie panuje wolna amerykanka i każdy może pisać co chce i w dowolnym tonie. Bardzo ładny komentarz napisał @Tito powyżej.

    • Przechodzi korektę i finalną akceptację, ale przecież nie po to, żeby reprezentować jakieś ustalone stanowisko i jedną linię. Przechodzi ją po to, żeby był jak najlepszy. Korekta i redakcja służy poprawieniu błędów i stylu tekstu, bo nie da się samemu wszystkiego zrobić doskonale. Przy okazji pozwala też wyłapać skróty myślowe – jak się pisze to czasami autor napisze coś w sposób, który wydaje mu się zrozumiały, ale osóby sprawdzające czytają i wywraca oczami, więc trzeba do tekstu wrócić i przepisać zdanie. Bo jak nie rozumie tego czytający redaktor to jest duże ryzyko, że również część czytelników nie będzie rozumieć, co autor miał na myśli. Albo przykład z tego konkretnego tekstu – parę osób zasugerowało, że nie pamięta co to były te SUM-y i może warto dodać gwiazdkę z wyjaśnieniem. Czyli krótko mówiąc wywalić błędy i zadbać o to, żeby treść była zrozumiała. Ale nic poza tym, nikt nie stoi nad autorem z batem i nie każe mu przekręcać wajhy bardziej w lewo czy w prawo.

    • W redakcji taka mnogość poglądów jak w naszej polityce, niby się różnią, ale czy to POPisy czy inne LSD, wszyscy dążą do tego samego. Manipulacji faktami i dzieleniem ludzi.

    • @PIMPEUSZ Pewnie, nie spałem dzisiaj od 4:30, bo myślałem, w jaki sposób zmanipulować fakty i podzielić ludzi. 🙂

    • I co wymyśliłeś? Kolejny artykuł o LGBT czy BLM, żeby nabić wyświetlenia i popatrzeć jak się ludzie żrą? Nie wiem co Cię tak bawi, że właśnie zaprzeczasz temu co robicie?

    • Cóż, część wyjaśnienia do mnie nie przemawia, ponieważ nikt nikomu nie chce gwałtem narzucać konkretnego stanowiska. Rozchodzi się o formę i ton przekazu oraz szafowanie oskarżeniami bez przytaczania konkretów i dowodów na ich poparcie (zwłaszcza tych dot. finansowania konkretnych organizacji, nawet nie wiadomo jakich dokładnie, ponieważ autor ich nie wymienia). Niemniej dziękuję za odpowiedź, @Otton. Ze swojej strony kończę ten temat.

      Czego mi brakuje w recenzji, już napisałem. Do tekstu innych zarzutów nie mam, może poza zdecydowanie za długim wstępem, który niewiele wnosi poza cisnącym się na usta kwaśnym stwierdzeniem „urzekła mnie Twoja historia”. 😉 Jest konkretnie, są zarzuty, są zachwyty, są rozmaite wyliczanki, co tytuł oferuje, a czyta się to świetnie. Dla mnie strona stoi głównie recenzjami, bo to ten dział zdecydowanie podnosi ogólną jakość strony.

  3. Nie wierzę, że to się udało, że tak niedoświadczone studio sprostało równie ambitnemu projektowi. Dla takich zaskoczeń warto być graczem.

  4. No, nie spodziewałem się tak wysokiej oceny od was. 7-8 to max.

  5. jestem hetro i chce sobie wrócić do realiów nastoletnich bo dorosłe rodzicielskie życie z polską żoną wymaga ultra talentu negocjacyjno-handlowego by nie iść na terapie a przy okazji i tak jestem skazany na gry w pracy.

    • AmberMozart 6 lutego 2023 o 13:40

      dziwne, bo mam zupełnie inne doświadczenia z polską żoną. chyba cos robisz źle

    • Kuzyn ze swoją żoną gra w gry coopowe, więc jak widać można inaczej 🙂

    • Moja żona nie lubi gier

    • MagickStalker 6 lutego 2023 o 18:01

      @Muidus to powiedz jej, że chcesz rozpocząć dorosły, poważny związek i zacząć się cieszyć życiem w taki sposób jaki właśnie Tobie odpowiada (oczywiście dopóty Twe życie nie zepsuje jej (po)życia =_0 )

    • najłagodniej mogę powiedzieć, że miałem wpadkę mimo, że mam do niej jakieś uczucia to i tak ponoszę tego poważną cenę. Jeżeli miał bym to określić trollersko to ona jest (pis)życiowa i a jej rodzice wychowali si ze wsi (dorosłe życie już w mieście). Rozwód nie wchodzi w grę, bo jeszcze nie mam tragedii w domu a dom i dziecko już zrobione.

    • U mnie to żona kupiła Hogwart i właśnie jej instaluje, bo po pracy chce sobie pograć. Więc ja będę grał w ESO ze znajomymi 🙂

    • Ubierz spodnie, to twoje problemy się skończą… 😀

  6. Cudowne wieści – spodziewałem się raczej 7/10, ale jeśli wszystko się udało to bardzo dobrze. Jedna rzecz mnie martwi – wszyscy recenzenci jakich czytałem testowali grę na PS5, a nikt nie wspomina o PC – Co z naszym kochanym blaszakiem? Jak wydajność?

    • Nie wspomina, bo recenzja jest na podstawie wersji konsolowej. Wersji PC na oczy nie widziałem. Tutaj do płynności nie można mieć specjalnie zastrzeżeń, acz tak jak pisałem, w wersji recenzenckiej nie było jeszcze najbardziej wymagającej rzeczy, czyli ray tracingu.

    • Ja to wiem, że ta recenzja jest na podstawie PS5 – nawet o tym napisałem w komentarzu. Zastanawia mnie jedynie to, czy istnieje gdzieś recenzja PC-towa? Jeśli nie, to mam pewne obawy związane z wydajnością i będzie trzeba poczekać do premiery.

    • Ulica plotkuje, że gra działa w ponad 100 klatkach w 4K, pełnych detalach i z włączonym ray tracingiem i DLSS 3… na RTX 4090, więc nie znaczy to nic.
      Z drugiej strony, ktoś na forum Steam pisał, że na RTX 3080 Hogwarts Legacy zalicza spadki poniżej 40 klatek. Może naprawi to premierowy patch, może sterowniki od Nvidii, ale generalnie super wydajności nie ma się co spodziewać.

    • Na Metacriticu pojawiły się już też recenzje pecetowe. Jest ich mniej niż konsolowych, ale jakieś są: https://www.metacritic.com/game/pc/hogwarts-legacy

    • MagickStalker 6 lutego 2023 o 17:59

      Denuvo pewnie zrobi swoje na wydajności

  7. Odnoszę wrażenie, że żeby z tego wyszedł w pełni żyjący świat i z fabułą na 7 lat nauki to musiałby się tym zająć Rockstar.

    • nikodemnikodem 6 lutego 2023 o 16:14

      Nie 7 lat nauki a prawdopodobnie jeden lub dwa semestry – ok 35 godzin wątku fabularnego.

    • Gdyby zajął się tym obecny R*, gra byłaby multiplayerem, w ramach którego, za nauke każdego potężniejszego czaru musiałbyś zapłacić HogwartBucksy przeliczane na rzeczywiste $ 😉

    • Ostatnią grą Rockstara jest RDR2, w którym jednak nacisk położono na singla i wyszło świetnie (a na multi nie powiem co położono). Także wierzę, że daliby radę. Tylko pewnie zajęłoby im to co najmniej z 10 lat, bo raczej nie lubią się spieszyć.

    • Ostatnią grą R* nie jest RDR2 tylko Gta trilogy HD (czy jak to się nazywa). I z tego co pamiętam, gra nie była nawet średnia, okazała się katastrofalnym skokiem na kasę pokroju warcrafta 3 refunded.

    • GTA The Trilogy zostało wyprodukowane przez Grove Street Games, a nie przez Rockstara. Rockstar jest wydawcą i „łataczem”.

    • Sam Rockstar na steamie wskazuje na coś innego.
      Producent: Rockstar Games
      Wydawca: Rockstar Games.
      Fani GTA to już naprawdę szczególny przypadek, będą opluwani przez lata, a i tak z uśmiechem na twarzy przyjdą po więcej. Rockstar zlecił remaster, rockstar wydał bez żadnego problemu remaster, rockstar z uśmiechem na twarzy inkasował za niskobudżetowy remaster, a próby przedstawiania ich jako ofiary „to nie ich wina, oni muszą teraz łatać” są dla mnie czymś niepojętym. Sygnowali i nadal sygnują to na steamie swoim nazwiskiem, więc jest to ich gra.

    • Nie mam zamiaru bronić R* za wydanie kaszalota (według opinii przeczytanych w necie, bo nie grałem w remaster i nie zamierzam grać) sygnowanego swoją nazwą. Podobnie jak nie podoba mi się polityka wydawania 20 razy GTA V, wspierania koszmarnego GTA Online i całkowitego olania RDR Online. Ale upieranie się, że gry, które stworzyli 20 lat temu to ich ostatnie gry i z tego powodu R* nie jest firmą, która tworzy genialne produkcje jest co najmniej śmieszne.

  8. Miałem też okazję już ograć trochę (10h), no no robi wrażenie, dla fanów must-have.

  9. czekamy na stanowisko forumowego płatka sniegu vel quetza. 😉

    a tak na serio to kurcze, zdziwiony jestem bo studio nie mialo zadnego doswiadczenia. ale hej, wyszlo na dobre, gra laduje na wishliscie na stimie i czekamy na promke

  10. Och noł, komentarze zostały skażone poprzednim artykułem. 🙁

  11. No proszę. Byłem bardzo ciekaw tej gry. Akurat najbliższy weekend szykuje się wolny, więc jeszcze poczekam do piątku na więcej recenzji (szczególnie tych dotyczących PC) i pewnie kupię.

  12. No, to po przeczytaniu recenzji cieszę się, że mi nigdy HP nie robił, bo pewnie bym odkładał kasę, a tak to mam święty spokój na resztę kupki wstydu. BTW props za Avalanche Software, bo już widziałem reckę, gdzie bez żenady gra okazywała się być piątym Just Cause xD.

    • Avalanche Studios i Avalanche software to dwie różne firmy, a just cause 5 bierzesz w preorderze

    • Tak, dlatego to jest śmieszne. I nie bierzemy preorderów, never ever.

  13. Jestem ciekawy jak takiego kolosa udźwignie Switch 🙂 oby nie w chmurze. Zobaczymy w lipcu

  14. Czyli najpierw publikujcie artykuł pod wojenki komentarzowe i teraz chwalicie grę? Trochę to niesmaczne.

    • Yyy… pod recenzją podpisuję się swoim nazwiskiem JA, nie jest to zdanie całej redakcji czy prawda objawiona tylko zwyczajnie moja własna opinia. Piszę w nim czy moim zdaniem jest to dobra gra i tak szczerze kompletnie nie interesuje mnie w tym momencie, co napisał ktoś inny na temat sytuacji wokół Rowling i przyczynach, dlaczego jakaś tam grupa społeczna chce bojkotować grę. Nie mówiąc nawet o tym, że nie był to tekst bezpośrednio o samej grze (która była wtedy jeszcze w produkcji) tylko atmosferze wokół niej, a ta recenzja to po prostu ocena jakości gry, napisana na bazie spędzonego z nią czasu.

    • Nie zmienia faktu że wojenka była. I to na serwisie o grach a nie polityce. CD-Action przez ostatnie dwa lata odcięło się od fanów.

    • No dobrze, była wojenka. I co z tego? Nie wolno napisać recenzji z tego powodu? Czy możemy napisać, ale wypada wystawić maksymalnie 6/10, bo był kiedyś jakiś artykuł, który nawet nie dotyczył bezpośrednio samej gry? Bo totalnie nie widzę związku.

    • AmberMozart 7 lutego 2023 o 11:08

      znaczy co, mieli grę ocenic nieuczciwie i obnizyć jej ocenę? Czy nie wolno było im pisac tekstu o kontrowersjach z nią związanych bo TY nie lubisz tego tematu?

    • Wypraszam sobie. Czytam CDA od 23 lat i nikt się odemnie nie odciął.

    • Inaczej: czemu w takim razie był ten artykuł o silnym politycznym tonie na stronie czasopisma o grach?

    • Pewnie dlatego, że CDA to nie wielka korporacja z jedną linią przekazu, lub umysł zbiorowy, tylko grupa redaktorów o różnych upodobaniach, deklaracjach politycznych itd. piszących teksty pod jednym wspólnym szyldem CDA.

    • PatrykPatryk 7 lutego 2023 o 12:35

      @NiccyWolf
      Bo to wolny kraj, a redakcja może mieć różne poglądy na różne sprawy? Bo na tym polega publicystyka?

    • A może po prostu dlatego, że był to głośny temat w mediach growych, ktoś w cda czuł potrzebę odniesienia się do sprawy (choćby dlatego, że CDA to medium growe) i dostał zielone światło na przedstawienie tego tematu. To był tekst, z którego można się było dowiedzieć, że taka sprawa istnieje i dlaczego w ogóle jest jakaś grupa mająca takie zdanie. Ale nikt z CDA sam nie stworzył takiego tematu. Na tym polega publicystyka na stronie o grach, że pisze się o tym, co się dzieje w growym światku. Jak cdp zapowiada nowego Wiedźmina to trzeba napisać o nowym wiedźminie, jak gracze trollują giełdę i wykupują akcje gamestopu to trzeba napisać tekst o giełdzie, a jak ktoś chce bojkotować Hogwarts Legacy to trzeba napisać dlaczego w ogóle ktoś chce to robić. A normalna recenzja na 14 tys znaków z normalną oceną to moim zdaniem dowód dla czytelników, że nie obowiązuje tu nikogo narzucona z góry narracja i każdy ma prawo do własnych opinii. I trochę szkoda, że zamiast pogadać o recenzji i samej grze, wciąż kręcimy się w kółko wokół czegoś, co jej nie dotyczy.

    • hahahahahahaha, że niby w cd action pracują ludzię o różnych poglądach? Błagam was, tam by nawet nie przyjęli do pracy nikogo kto jest tak prawy jak oni lewi. Uśmiałem się nieźle.

    • OTTON
      „To był tekst, z którego można się było dowiedzieć, że taka sprawa istnieje i dlaczego w ogóle jest jakaś grupa mająca takie zdanie.” Jasne, a kto z was z redakcji nie zgadza się z tą grupą i jej poglądami na temat trans? hmmm? Jakiś odważny się znajdzie? Czy nie ma w redakcji transfobów? 😉

    • Nie wiem czy są jacyś czy nie, bo w sumie przychodząc do redakcji nie trzeba wypełniać ankiety światopoglądowej tylko po prostu napisać tekst na jakimśtam poziomie i umieć poprawiać uwagi redaktorów. Nie wiem jak silny stopień niezgody „z tą grupą” Cię satysfakcjonuje, ale jak przeczytasz w końcu powoli i ze zrozumieniem recenzję którą komentujesz najpewniej w ciemno bazując tylko na tym, co Ci się wydaje to pewien komentarz do sprawy bojkotowania Hogwartu możesz z niej wyczytać. Ale jak nie jest dość wyraźny to polecam przejrzeć dokładnie poprzednie komentarze. Bardzo wyraźnie napisałem tam, że uważam całą akcję za grubo przesadzoną. Poza tym czy dałbym 9/10 grze, którą polecam ludziom bojkotować? Litości… Od zarzucania sprzeczności dwóch tekstów do zarzucania braku pluralizmu. Zdecydujcie się w końcu, jakie są zarzuty :D.

    • Czyli przyznajesz. ze nie ma w redakcji nikogo kto by miał prawicowe poglądy. To wszystko wyjaśnia 🙂 Mi to tam rybka, tylko mówię jak tu jest.

    • Koniec świata, nie ma nikogo o prawicowcyh poglądach. Kogo te poglądy obchodzą w ogóle? Czy w jakiejkolwiek pracy o poglądy ktoś cię pytał? Nie rób tu już smrodu tym polityczkarskim pieprzeniem

    • Podoba mi się to otwarte przyznanie, że prawicowe poglądy to nienawiść do ludzi innych niż ty xD

    • No właśnie tego nie przyznał. Rany, czemu ludzie mają takie problemy z czytaniem ze zrozumieniem?

    • Gdzie przyznaję, że w redakcji nie ma nikogo kto ma prawicowe poglądy? Piszę, że nie mam zielonego pojęcia jakie kto ma (pomijając kilka osób, z którymi utrzymuję bardziej regularny kontakt), bo jak mówiłem, nikt nie robi przy rekrutacji ankiety światopoglądowej tylko co najwyżej ocenia próbny tekst. I szczerze mówiąc mam ciekawsze rzeczy do roboty jak obstawiać kto na kogo głosuje. I też polecam znaleźć sobie jakieś bardziej produktywne zajęcie jak wymyślanie nieistniejących spisków :).

    • @otton podziwiam anielską cierpliwość, naprawdę

    • Tutaj nie chodzi o to że ktoś dostał „zielone światło” na odniesienie się do kontrowersyjnego tematu, tylko jaki sposób to zrobił. Sam fakt że ktoś u góry to „klepnął” i pozwolił wstawić, źle świadczy o całej redakcji. Do twojej recenzji nic nie mam, świetnie wszystko opisałeś, i dowiedziałem się co było mi potrzebne. Byłeś rzetelny i obiektywny na tyle ile się da, w przeciwieństwie do kolegi Butruna.

  15. AmberMozart 8 lutego 2023 o 05:00

    czytając komentarze mam wrażenie, ze pewna grupa ludzi tak się z góry nastawiła, że „CDAction obniża ocene za poglądy!!!ONEONE”, że kiedy to nie nastapiło nie potrafią sobie z tym poradzić

    • Zobaczymy czy bedą mieli jaja napisać, i potępić, nękanie ludzi śmiących streamować grę.

    • AmberMozart 9 lutego 2023 o 14:37

      zobaczymy czy będziesz taki aktywny jak ludzie zaczną obniżać oceny np. gta VI bo „baba w grze, no nie” (a przecież już internet o to płakał)

    • Amber uważaj, bo zaraz się okaże że jesteś czyimś multikontem xD.

    • Amber ale masz świadomość, że mamy 2023 rok i widok bohaterki płci żeńskiej nie robi na nikim wrażenia? Ba, dużo ludzi preferuje wybór damskiej protagonistki jeśli w grze występuje kreator postaci. Już widzę jak ludzie płaczą z powodu kobiety – kontrolowalnej postaci, w gta.

  16. Dobra i fajna gra? Super! Miałem nadzieję na średniaka a tu proszę! 9/10 i wszędzie sobie chwalą grę. Nie mogę się doczekać co oni wymyślą żeby słabiutki Switch udźwignął 😀
    Cała ta drama dookoła i strona polująca na streamerów? Meh, nie mam czasu na takie rzeczy…

  17. Gdyby ktoś był ciekawy jak tam PC to kupiłem wersję deluxe po pierwszych bardzo pozytywnych recenzjach. Efekt?
    Gra jest niesamowita – naprawdę czuć ten klimacik z danwych lat. Klimat magicznych miejsc, tajemnic do odkrycia, historii ludzi i całej fabuły. Bardzo przyjemne jest także to, że niejako odkrywamy te same etapy nauki co Harry, ale wszystko to jednak jest inne, gdyż historia dotyczy innego ucznia i innych czasów. Urocze są także wszelkiego rodzaju drobiazgi – twórcy postarali się o dodanie wielu animacji, w tym także takich które bardzo bawią. Absolutnie najlepsza gra z tego uniwersum.
    A jak wydajność?
    Gram na RTX 3070 i i7-10700k na ustawieniach wysokich w 1080p i jest… w większości bezproblemowo. Zdarzają się jednak miejsca lub sytuacje kiedy to klatki spadają drastycznie i wynoszą 15 (skrajnie) lub 25-40 (częściej) – na szczęście sytuacje takie są bardzo rzadkie i nie przeszkadzają w zabawie (np. zdarzają się one głównie przy wejściu do nowego otoczenia z dużą ilością interaktywnych przedmiotów). Generalnie gra ma stabilne 60 fps-ów (gram z blokadą fps, więc nie wiem jaki osiągnąłbym górny pułap) z okazjonalnymi spadkami, które na pewno muszą zostać wyeliminowane jakimś patchem – co zapewne niedługo będzie miało miejsce.

    Generalnie: Zdecydowanie polecam – jest super 🙂

    ps: Widać też że gra nie obciąża mocno sprzętu – karta pracuje na najniższych obrotach i osiąga minimalne temperatury wymagające do uruchomienia wiatraków. Nieco mocniej obciążony jest procesor, ale nadal w normie.

  18. Tak jak wielu liczyłem co najwyżej na średniaka, wyszła świetna gra. No to będzie kupowane 🙂

  19. „Zanim przystąpię do właściwej recenzji, przyznam się wam, że około roku temu wyrzuciłem książki J.K. Rowling do śmietnika.”
    Niezły clickbaitowy pseudo virtue signal, a zaraz potem normalne wyjaśnienie powodu.

    Cieszę się jednak że recenzja uniknęła babrania się w syfie wokół gry tak jak artykuł na temat „biednych uciskanych” aktywistów bojkotujących grę i aktualnie terroryzujących mniejszych i średnich streamerów którzy chcą po prostu pograć w grę wyzwiskami i spojlerami z gry. Japońska vtuberka Pikamee, która rzecz jasna nie miała pojęcia na temat całego zamieszania na przykład musiała odwołać stream z gry bo nagle banda szalonych aktywistów pojawiła się na jej Twitterze i przed streamowym czacie i zaczęła wyzywać od transfobów i innych takich…

    No ale do nieco weselszych tematów to sam kupiłem wersję Deluxe na PC, i jestem bardzo zadowolony. Naprawdę czuć ten klimat, a Hogwart wygląda świetnie. Niestety na PC jest pewien zgrzyt, bo na moim RTX 3070 i Ryzenie 3700X gra ma brzydki zwyczaj nagłego spadania poniżej 20 klatek bez wyraźnego powodu w losowych momentach. Dodam że gram bez Ray Tracingu, i w 1080P na mieszance ustawień Ultra i Wysokich, i większość czasu jest ponad 60FPS, mam więc nadzieję że zostanie to szybko spatchowane, bo z tego co wiem konsole nie mają takich problemów…

    • Och nie, streamerów prześladują!

      Wrzucając do czatu #transrights.

      Horror.

    • Gdyby aktywiści z prawej strony zaczęli prześladować streamerów transpłciowych to inaczej byś gadał, i zaraz pojawiło by się million artykułów jak to gracze są super transfobami, etc.

    • Przecież ich prześladują, do tego nie ograniczając się do internetu. Dysproporcja między szkodliwością działania transfobow a osob pro-trans jest ogromna. Jedni mierzą się nieprzyjemną atmosferą na streamie. Drudzy muszą np. uciekać z domu, który jakis troll swattuje.

    • Zupełnie jak z rzekomą „transfobią” JK Rowling, powtarzasz głupoty mówione przez aktywistów które nie mają żadnego pokrycia z rzeczywistością. Jeżeli naprawdę coś takiego by się zdarzało tak często jak sugerujesz(Nie mówię że się nigdy nie zdarza, prawicowi psychole aktywiści też istnieją), wszystkie media by zaraz trąbiły, bo to lotny temat który zaraz narobi clicków od głodnych dramy i bycia urażonym aktywistów.

      Jesteś albo trollem, albo uzależnionym od Twittera chorym psychicznie dzieckiem jeżeli uważasz że nie ma nic złego w prześladowaniu kogoś i wyzywanie od najgorszych za kupno gry i chęć cieszenia się nią ze swoimi widzami.

    • No ladnie, dwa komentarze i już jadą sugestie choroby psychicznej – spokojnie, płateczku, chciałem ci po prostu zwrócić grzecznie uwagę na dysproporcję, której albo nie widzisz, albo specjalnie ignorujesz.

      I będę jednak kontestował użycie slowa „prześladowanie” w kontekście postowania #transrights na czyimś kanale. A podobno to lewaki są nadwrażliwe.

    • Dobrze wiesz że to co robili ci aktywiści to wcale nie było postowanie „#transrights” a jeżeli w to wierzysz, to żal mi ciebie bo jesteś kimś naprawdę zaślepionym przez propagandę Twitterowych lewaków-ekstremistów uwielbiających robić z siebie wielkie ofiary, i używać tego do dręczenia ludzi za posiadanie innego zdania.

      A na tą rzekomą dysproporcję nie istnieją żadne dowody, w przeciwieństwie do wielu rzeczy wyczynianych przez chorych aktywistów żeby zwrócić na siebie uwagę, i utrudnić życie innym.

  20. Mam, gram na PC (optymalizacja do poprawy), bawimy się z żoną świetnie. I to nawet mimo wspomnianego stanu technicznego i mimo tego, że zdążył wybuchnąć między nami spór o to, do którego domu chcemy przynależeć, a niedługo potem, jaki rdzeń ma mieć nasza różdżka 🙂 Kapitalny powrót do dzieciństwa, bo w tamtym czasie każdą z książek czytaliśmy po kilkanaście razy. Filmów, prócz Więźnia Azkabanu, nie trawię. Poprzednie gry na licencji HP to dla mnie same rozczarowania. Więc Dziedzictwo Hogwartu to megapozytywne zaskoczenie, bo w grę (a raczej w twórców) nie wierzyłem przed premierą ani trochę i czekałem na recenzje.

    • to jak wy gracie? Dzielicie się po misji czy po ileś minut gracie? 😀 Jakby ta gra miała coopa, to byłaby tak 100 razy fajniejsza wg mnie 🙂

    • Może siedzą na kanapie i co jakiś czas zmieniają się padem a drugie obserwuje? Niekoniecznie muszą mieć timer ustawiony…

    • Otóż to, raz ja mam pada w łapie, a raz żona. Obserwowanie też jest fajne. Potem się zmieniamy, ale timera nie ma. W sumie sporo tytułów tak ogrywamy, np. Life is strange, LA Noire…

    • Ja już się napatrzyłem za dzieciaka jak ktoś gra, teraz z żoną mamy swoje pc, ona gra na swoim, ja na swoim, więc sporów nie ma o to kim mamy być :p Brak Coopa boli bardzo.

  21. Fajna ta gra. Dla fanów Harrego 150/10, a dla mnie? No 7/10 nie ma bata, żeby dać wyżej.

  22. Przecież ten goblin nazywa się Ranrok a nie Ragnok, a autor jeszcze uprzedza że nie zrobił literówki xD

Dodaj komentarz