rek

The Thing: Remastered – Nowa wersja zrealizuje „oryginalną wizję” twórców

The Thing: Remastered – Nowa wersja zrealizuje „oryginalną wizję” twórców
"Sam Goldman"
Wcale nie taka mała rzecz, a cieszy. Nowa wersja survival horroru pozwoli poznać The Thing od nieco innej strony.

Po wydaniu remake’u System Shocka (tutaj nasza recenzja), Nightdive mogłoby zrobić sobie przerwę, ale wzięło się do dalszej pracy. Odświeżona wersja Dark Forces, ostatnio także Killing Time i zapomniane PO’ed to klasyczne remastery podciągające to i owo tak, by dało się w nie grać na współczesnych sprzętach oraz w wyższych rozdzielczościach. Nieco więcej uwagi otrzyma The Thing: Remastered, zapowiedziany kilka tygodni temu.

Oryginał kontynuował wątki z filmu, a mechanicznie był drużynową strzelanką, w której jako kapitan Blake przedzieraliśmy się przez stację badawczą na ośnieżonej północy. Ten trzecioosobowy akcyjniak miał bardzo fajny system strachu – nie mogliśmy wiedzieć, czy napotkani ludzie są zarażeni, czy nie i dopiero kiedy pasożyt poczuł się zagrożony lub jego gospodarz zaczynał odczuwać nadmierny stres, mogła nas czekać nieprzyjemna niespodzianka, a niedawny kompan zamieniał się w obrzydliwego stwora.

Gra miała oczywiście elementy lepsze i gorsze, ale ogólnie została zapamiętana jako sukces. Niewielu już chyba pamięta, że niektóre aspekty zostały z produkcji wycięte, a ona sama pozbawiona sporej części funkcji, jakie pierwotnie planowano. Larry Kuperman z Nightdive Studios odniósł się do tego, komentując zawartość tworzonego właśnie remastera:

Computer Artworks było naprawdę szczęśliwe z powodu tego, co udało im się osiągnąć w The Thing. Z drugiej strony mieli świadomość ograniczeń silnika gry oraz technologii, która pewnych rzeczy jeszcze nie obsługiwała. Bez wchodzenia w szczegóły oraz bez spoilerów powiem, że udało nam się po części zrealizować pierwotną wizję twórców.

Od wydania oryginału minęły 22 lata i choć czasami do niego wracam, to obietnica dopieszczenia wszystkich Rzeczy brzmi intrygująco.

Na koniec muszę przypomnieć recenzję Czarnego Iwana z CD-Action 13/2002, który marudził na ograniczoną sprawność bohatera, niemożność zapisu w dowolnym momencie oraz przenikanie wrogów przez ściany, ale ostatecznie wystawił produkcji 9/10 i podkreślił to, co w grze jest najlepsze:

Największa zaleta The Thing to ciężki zawiesisty klimat, który przypomina mi mroczne dni dominacji Resident Evila albo przerażenie czające się w Dino Crisis 2. Nigdy nie wiem, czy za drzwiami nie kryje się Rzecz. Niekiedy jest to człowiek. Ale nawet wówczas podchodzę doń z obawą. Zaglądam w oczy. Nie mogę wiele dostrzec, pewności nie ma…

Pozostaje trzymać kciuki za to, że Nightdive Studios będzie w stanie odświeżyć grę tak, by przywrócić tamte odczucia. The Thing: Remastered nie ma jeszcze daty premiery.

3 odpowiedzi do “The Thing: Remastered – Nowa wersja zrealizuje „oryginalną wizję” twórców”

  1. Oj, czekam bardzo jak im to wyjdzie. Oryginał bardzo miło wspominam, klimat można było kroić nożem.

  2. „ośnieżonej północy”
    Hmmmm
    To była Antarktyda chopie.

  3. „Oryginał kontynuował wątki z filmu, a mechanicznie był drużynową strzelanką”

    Ledwo. Ledwo kontynuował i jeszcze mniej był drużynową strzelanką.

    „Niewielu już chyba pamięta, że niektóre aspekty zostały z produkcji wycięte, a ona sama pozbawiona sporej części funkcji, jakie pierwotnie „planowano

    Ciekawe czy będzie więcej niż 5 okazji do użycia systemu komend 😉 I mam nadzieję, że przynajmniej tym razem będzie można podskakiwać.

    BTW Z tego co pamiętam, to nie było żadnych „gameplayowych” czynników odpowiadających za ujawnianie się Rzeczy. Zwykłe skrypty, za co zresztą gra oberwała w przynajmniej jednej recenzji.

Dodaj komentarz