Dragon Age: The Veilguard z pozytywnym odbiorem dziennikarzy po 6 godzinach z grą

Jak już część z was wie, a reszta zaraz się dowie, b-side miał okazję zagrać w nowego Dragon Age’a i bardzo dokładnie opisał swoje wrażenia. Przy niektórych wnioskach trochę mną zatrzęsło (kooperacja w DA?! Absolutnie nie!), ale każdy ma swój punkt widzenia i inaczej patrzy na to samo. Z tego względu, chociaż nie spędziłem 6 godzin na łomotaniu w The Veilguard, to przejrzałem, co na temat gry piszą różne redakcje i zebrałem najciekawsze albo najistotniejsze z punktu widzenia, bądź co bądź, fana serii, informacje.
Zaczynamy od absolutnego początku, który napsuł mi mnóstwo krwi w Inkwizycji i bez modów pewnie dałbym sobie spokój z grą już na tamtym etapie… Chodzi oczywiście o kreator postaci. Michał Mańka z Gier-Online pisze:
Bardzo podoba mi się również kontekstualizacja naszej postaci. Tworząc bohatera, możemy zobaczyć go na różnych tłach i z różnym oświetleniem, by sprawdzić, czy jesteśmy zadowoleni z jego wyglądu w różnych sytuacjach (…). Jak nie przepadam za kreatorami postaci, tak tutaj swoją skończyłem tworzyć po pół godzinie tylko dlatego, że zasugerowano mi, iż jeśli zostanę tu za długo, to zabraknie mi czasu na przejście prologu.
BioWare zrozumiało błędy przeszłości i wreszcie je naprawiło? Wszystko wskazuje na to, że tak. Na potwierdzenie podrzucam materiał wideo IGN-u, poświęcony w dużej mierze właśnie temu aspektowi zabawy:
Powrót Inkwizytora
Nie wyłączajcie jeszcze wideo, bo w 04:37 zaczyna się bardzo ciekawy fragment, w którym możemy skonfigurować „swojego” Inkwizytora, czyli bohatera poprzedniej odsłony Dragon Age’a. Podobnie jak w przypadku Hawka, protagonisty z DA 2 pojawiającego się także w „trójce”, będziemy mogli ponownie dostosować wygląd Inkwizytora, jak również wybrać stan świata po akcji Inkwizycji, czyli zdecydować o tym, jak potoczyły się wydarzenia w przeszłości. Corrine Busche, reżyserka The Veilguard już potwierdziła, że chociaż Inkwizytor(-ka) się w grze pojawi, to będzie miał(-a) marginalny wpływ na rozwój historii, ale po 10 latach chyba nikt nie wierzył, że będzie inaczej.
Przypominam też, że Dragon Age Keep, czyli strona, na której mogliśmy przechowywać swoje zapisy i różne wariacje rozwoju historii na przestrzeni całej serii, nie będzie już wspierana przez The Veilguard. I po co ja tyle nad tym siedziałem…
Przede wszystkim akcja
Praktycznie każda z osób, które miały okazję sprawdzić nowego Dragon Age’a, zwróciła szczególną uwagę na walkę i nic dziwnego – lwia część „starych” fanów nie była zadowolona z kierunku obranego przez BioWare, w tym i ja. Choć podchodzę do tych opinii z dystansem, to sporo dziennikarzy po spędzeniu z grą kilku chwil zaczęło chwalić sobie te zmiany. Lauren Morton z PC Gamera pisze:
Byłam jedną z osób rozczarowanych przejściem do gry akcji. Teraz, kiedy się nad tym zastanawiam, to właściwie podjęto dobrą decyzję. Jestem zmęczona grami RPG z paskami umiejętności i chciałabym tytułu z bardziej dynamiczną walką. To ciągle nie jest kierunek, jaki wybrałabym jako fanka Dragon Age: Origins, ale to, co BioWare zamierzało osiągnąć z nowym systemem walki, udało się bardzo dobrze.
Jest też coś dla krytyków wszędobylskich wskaźników i podpowiedzi:
BioWare pozwala na dostosowywanie tego doświadczenia. Domyślnie The Veilguard prowadzi cię za rękę, co wydało mi się przytłaczające i odrywało od otoczenia. Gra pozwala całkowicie wyłączyć wszystkie podpowiedzi lub wyświetlać je tylko na chwilę po naciśnięciu jakiegoś przycisku.
Efekt masy smoka
Robert Purchese z Eurogamera wysnuł bardzo ryzykowną tezę, która mimo wszystko ukazuje w bardzo konkretny sposób kierunek, w jakim udaje się seria:
Tak jak Mass Effect 2 usprawnił erpegowe aspekty oryginału, przekształcając serię w spokojniejszą, widowiskową grę akcji, tak The Veilguard czyni to w przypadku Dragon Age’a (…). Cokolwiek robisz, masz poczucie celu. Misje prowadzą do spektakularnych walk z bossami, a starcia po drodze wydają się przemyślane i satysfakcjonujące. Sekwencje eksploracyjne urozmaicają zagadki, tyrolki oraz równoważnie, więc nigdy nie ma przestojów, zawsze jest dynamicznie.
A co z samą walką? Joshua Duckworth z GameRanta pisze:
Niektórzy porównywali walkę do God of War lub Mass Effecta, jednak ja tego nie widzę. The Veilguard nie jest hack’n’slashem, tylko kładzie nacisk tak na granie protagonistą, jak i całym zespołem, łącząc stal i magię dzięki współpracy mniejszego niż w poprzednich częściach serii zespołu. Trudno to opisać, ale mam wrażenie, że nowy Dragon Age dał mi więcej opcji niż jakakolwiek wcześniejsza gra z serii, a jednocześnie zachował typową dla marki tożsamość.
Towarzysze jednak na plus
Sporo osób podkreśla, że postacie, które w oficjalnych materiałach (szczególnie pierwszym zwiastunie) wydawały się dość nudne i przezroczyste, tak naprawdę są świetnie napisane. Alessandro Fillari z Gamedeveloper.com napisał:
Po zagraniu jestem pod wielkim wrażeniem towarzyszy, czyli tego, w czym BioWare się specjalizuje. Jedną z najbardziej wyróżniających się postaci był Lucanis, zabójca wytrenowany w polowaniu na magów, nawiedzany przez złego ducha, którego tylko on może zobaczyć. Interakcje z Lucanisem oraz to, w jaki sposób reaguje na decyzje gracza i jak rozwija się jego relacja z duchem, przypominają typowy dla BioWare, wieloaspektowy rozwój charakteru postaci, do tego z fantastycznym ciężarem emocjonalnym.
Nie wiem jak wam, ale mnie Lucanis kojarzy się z Blackwallem, za którym na początku Inkwizycji nie przepadałem, a po pewnym czasie stał się chyba jedną z moich ulubionych postaci w całej serii.
Trzeba to napisać… Dragon Age: The Veilguard ma wiatr w żaglach i prezentuje się coraz lepiej. Tylko czy dobry odbiór przedpremierowego pokazu wystarczy, by udobruchać niepewnych fanów? Raczej nie – sam też nie czuję się niczego pewny, a przykład Star Wars Outlaws pokazuje, że chociaż gra nie jest zła, to wersja premierowa nie była do końca tym, co widziałem w jej zapowiedziach. Pozostaje więc zdroworozsądkowo czekać i obserwować, chociaż serduszko chciałoby, by BioWare faktycznie wróciło do swoich najlepszych lat.
Czytaj dalej
15 odpowiedzi do “Dragon Age: The Veilguard z pozytywnym odbiorem dziennikarzy po 6 godzinach z grą”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Dziennikarze to jedno, a gracze to drugie.
Gier nie powinno się robić dla dziennikarzy a dla graczy, którzy przecież płacą niemałą kasę za te gry.
Gry i wszystko na tym swiecie sie robi dla inwestorow. Pozdrawiam, Jack Welch.
No to niech inwestorzy je sobie kupują.
Haha, ten kreator postaci w Inkwizycji do dziś wywołuje we mnie PTSD. 🙂 Pamiętam, że pierwszą przygodę z grą zacząłem dopiero za czwartym podejściem, bo choć pierwsze trzy stworzone postaci na poziomie menu kreatora wydawały się wyglądać całkiem OK (minus OKROPNE brody i zarost), to już po przejściu do właściwej rozgrywki po prostu straszyły szpetotą. Zresztą, ta czwarta też nie była super, ale przynajmniej nie powodowała chęci wyjścia z gry. Generalnie, Inkwizycja bardzo źle się zaczynała (pomijając FENOMENALNY przewodni motyw muzyczny) i pierwsze godziny raczej zniechęcały, niż powodowały chęć dalszego śledzenia historii. No, ale w przeciwieństwie do zapewnień Bolca z „Chłopaki nie płaczą”, tutaj akcja naprawdę się rozkręcała – byle tylko trzymać się wątku głównego i zadań towarzyszy. 😉
Jak zwykle, korzystając z okazji, chciałbym wszystkich zachęcić do ogrania dodatku „Intruz” (Trespasser) – to najlepsze kilka godzin Dragon Age’a od czasu Początku. Plus, fabuła rozszerzenia będzie mieć duże znaczenie dla historii opowiedzianej w Veilguard.
„minus OKROPNE brody i zarost”
To żart? Inkwizycja miała najlepsze zarosty ze wszystkich DA, nie wspominając o ME, gdzie takich opcji prawie wgl nie było.
Fakt, wyglądały różnie po wejściu do gry, ale teraz wystarczy wyskoczyć do Black Emporium i sobie poprawić za friko.
Plastikowo to wyglądało i dziwnie się świeciło.
Wtedy Czarnego Emporium jeszcze nie było. 🙂 Problematyczne okazały się akurat te typy bród, na których najbardziej mi zależało – wyglądały jak doklejone, plus tekstury prześwitywały w niektórych miejscach. W końcu zdecydowałem się na „trzydniowy zarost”, który co prawda sprawiał, że mój inkwizytor wyglądał jakby wpadł w ciąg alkoholowy, ale ostatecznie okazał się na tyle do przyjęcia, że wykorzystałem go jeszcze podczas dwóch kolejnych przejść gry. W każdym razie, cieszę się, że tym razem takich problemów nie będzie. No i ta nowa fizyka włosów to jakiś kosmos. 🙂
No rozumiem, ale wciąż – to był jeden z najlepszych wyborów zarostu w tamtym czasie 😀
Długa broda z wąsem wymiatała.
@Shaddon W moim przypadku zniechęcające było pierwsze kilkadziesiąt godzin 🙂
A do Trespassera też zachęcam, bo to chyba właśnie ten dodatek zmienił mi postrzeganie gry na finiszu całej Inkwizycji.
To preview IGNu jest „cudowne”.
Podoba mi się to nachalne podkreślenie „po 6h z grą”. Na wypadek scenariusza, w którym DA okaże się kiepski jak Outlaws, usłyszymy od recenzentów: nie wińcie nas za naszą fałszywą ocenę, graliśmy tylko 6h.
Znaczy… ktoś napisze recenzję na podstawie przedpremierowego, pociętego fragmentu I aktu, a potem przyzna się, że to zrobił? Okej.
Jeśli spadek formy byłby porównywalny do Outlawsa, to BW będzie w oczach wielu (być może także EA) skończone.
Tak tak, im już się ten upadek od 10 lat wróży, i jakoś nie nadchodzi.
Przyzna sie?
„U mnie wszystko bylo spoko, elo”.
@BenDover
Ja się cieszę, że nie nadszedł. Wolałbym BW takie, jak kiedyś, nie martwe.