2
10.06.2024, 20:00Lektura na 7 minut

Star Wars Outlaws wygląda na hit, który ciągle może zepsuć jedna zła decyzja [WRAŻENIA Z POKAZU]

Przełamanie formuły „ubigry”? Gameplay ze Star Wars Outlaws rozbudza nadzieje na wymarzoną produkcję dla fanów Gwiezdnych Wojen.


Samuel Goldman

Jak już doskonale wiecie, nadchodzące Star Wars Outlaws pozwala nam spojrzeć na wycinek uniwersum, w którym Imperium sprawuje rządy żelazną ręką, ale w społeczeństwie wahadło wychyla się też w drugą stronę, pozwalając na rozkwit nielegalnych interesów. Pokierujemy młodą łotrzycą Kay Vess, a w przemierzaniu odległej galaktyki towarzyszyć ma nam przesympatyczny Nix – ta dwójka zrobi wszystko, by zaznać trochę wolności oraz spokoju, i my im w tym pomożemy. Zgodnie z wcześniejszymi informacjami zobaczymy precyzyjnie wymodelowane lokacje i całe planety, poznamy m.in. Jabbę, całość zaś nie będzie drugą Valhallą.

Tej Ubisoft zdecydowanie nie potrzebuje. Zwiększanie skali kolejnych Asasynów z roku na rok przynosiło dobre rezultaty, ale firma chyba dotarła do ściany i Star Wars Outlaws wygląda trochę tak, jakby Francuzi w ramach wojaży w odległej galaktyce szarpnęli lejce, ograniczając swoje parcie do rozbudowy. Czy to się potwierdzi? Sprawdzimy już w samej grze, a na razie mam dla was wrażenia z prezentacji rozgrywki, które są… dobre.


Odkupienie Ubisoftu

W żadnym wypadku nie stałem się nagle fanem francuskiego producenta, bo różne grzeszki, na czele z rozwleczeniem Valhalli na 200 godzin, będę mu wypominał do grobowej deski. Ubisoft jest chyba najjaskrawszym przykładem firmy, która się „zepsuła”; twórcy wspaniałych produkcji, takich jak Beyond Good & Evil, trylogia Księcia Persji, egranizacja XIII czy Rayman, mniej więcej w poprzedniej dekadzie zostali maszynką do robienia reskinów. Jeśli graliście w jedną grę Ubisoftu z ostatniego dziesięciolecia, to tak, jakbyście grali we wszystkie. Star Wars Outlaws to zaś na pierwszy rzut oka gra, która może zdjąć tę klątwę z francuskiego developera.

Star Wars Outlaws
Star Wars Outlaws

Niemalże rok temu zobaczyliśmy pierwszy gameplay, a b-side wówczas słusznie określił Star Wars Outlaws mianem wymarzonej gry dla fanów Gwiezdnych Wojen. W najnowszym materiale widać, że premiera coraz bliżej i sporo się pozmieniało, ale niekoniecznie na gorsze – to już bardziej organiczny zapis rozgrywki, prezentujący główne mechanizmy. Oczywiście nie zobaczyłem wszystkiego, co tytuł oferuje (zabrakło chociażby otwartego świata), ale kilka segmentów gameplayu pozwoliło rzucić okiem na ogólne założenia produkcji i zobaczyć, jak się w nią właściwie gra. Najkrócej mówiąc: właśnie tak, jak w inne akcyjniaki Ubi, ale…


Indiana w odległej galaktyce

Początkowy segment rozgrywki to misja zniszczenia danych na stacji należącej do Imperium. Kay przemyka po lokacji ukradkiem, okazjonalnie odwracając uwagę strażników przy pomocy Niksa, co działa jak typowy mechanizm ściągania wrogów w pożądanym kierunku w skradankach. Pierwsza część zadania udaje się całkiem nieźle, jednak ostatecznie sprawy przybierają nieoczekiwany obrót i przechodzimy do wymiany ognia.

Star Wars Outlaws
Star Wars Outlaws

Walka wygląda mniej „drewnianie” niż w materiale z zeszłego roku. Bohaterka ma do dyspozycji blaster z trzema trybami strzału: plazmowym, jonowym oraz ogłuszającym. Każdy z nich jest skuteczny w innych sytuacjach, a chociaż ogłuszenie pozwala uśpić „zwykłych” szturmowców jednym strzałem, to ma czas odnowienia, co wymusza odrobinę kombinowania. Jeśli wolicie iść szerszym frontem, to nic nie stoi na przeszkodzie, by dobyć imperialnej pukawki i rozprawić się z wrogami w sposób bardziej bezpośredni. Zwróciłem też uwagę na przypominający mechanizm wprowadzony w Tom Clancy’s Splinter Cell Conviction system, dzięki któremu możemy oznaczyć kilku przeciwników i zlikwidować ich za jednym zamachem.

Podczas oglądania gameplayu pomyślałem o filmach z Indianą Jonesem, tylko w świecie Star Wars, bo gra wygląda, jakby została utrzymana właśnie w przygodowo-awanturniczym klimacie znanym z dużego ekranu. Jest szczypta kosmicznego jidai-geki, gwiezdnowojenny retrofuturyzm, lasery błyskają nad głowami, a szturmowcy wydają się głupsi niż kiedykolwiek. Czego chcieć więcej?

Star Wars Outlaws
Star Wars Outlaws

Po ucieczce ze stacji mamy rzut oka na walkę w przestrzeni kosmicznej, wyglądającą identycznie jak w innych tego typu produkcjach z No Man’s Sky na czele: jest szybko i zręcznościowo, czego w żadnym wypadku nie uważam za wadę. Gdy zostawimy za sobą dryfujące w przestrzeni resztki TIE fighterów, odwiedzimy lokalny odpowiednik Pay ’n’ Spray, czyli jedną z kosmicznych stacji przekaźnikowych, pozwalających Kay zgubić ogon, a następnie polecimy zakończyć zadanie. Już miałem narzekać na słabo zamaskowany loading podczas lądowania na planecie, ale chwilę później moją uwagę odwróciła potencjalna siła Star Wars Outlaws, o której także wspominał b-side: lokacja zwiedzana po dobiciu do kosmicznego portu wygląda autentycznie, idealnie wpisując się w styl tego uniwersum. Obskurny bar pełen szemranych typów to coś, co chcę odwiedzać w tej produkcji jak najczęściej, i nie przeszkadza mi typowa dla Ubisoftu konstrukcja świata, w której większość scenerii to tylko scenografia.


Princess of the Republic

Drugi fragment gameplayu to szukanie części we wraku statku Republiki – sporo tu „chodzonej” eksploracji połączonej z rozwiązywaniem nieskomplikowanych zagadek środowiskowych oraz wspinaczką. Nie jest to system rodem z AC, raczej z uproszczonego Prince of Persia, bo nie możemy łapać się dowolnych wystających powierzchni. Dla mnie to świetna wiadomość – Stars Wars Outlaws nie musi być i raczej nie będzie drugim Asasynem. Kay ma na podorędziu także linkę z hakiem, jednak jej również da się używać tylko w określonych miejscach.

Na zakończenie tego segmentu pojawia się „część awanturnicza”, w której bohaterka nieporadnie walczy, następnie cudem unika laserowego zabiegu stworzenia w twarzy dodatkowego otworu i czmycha z rozpadającego się statku, co przywodzi na myśl ucieczkowe sekwencje z ostatniej trylogii Tomb Raidera. Nie był to mój ulubiony element gier o Larze Croft, ale dodawał całości kolorytu i w Star Wars Outlaws może przynieść taki sam efekt.

Star Wars Outlaws
Star Wars Outlaws

Trzecia część pokazu to przykład reklamowanego przez Ubisoft systemu reputacji. Kay zostaje zamieszana w konflikt, w wyniku czego musi dokonać włamania i zdobyć pewną relikwię. Wypełnienie misji w teorii poprawi naszą renomę u jednej organizacji, ale jeśli nie będziemy uważać, możemy zepsuć swoje stosunki z drugą… Trudno zgadywać, na jakiej zasadzie ma to funkcjonować i czy różne decyzje faktycznie wywołają dalsze reperkusje, bo akurat tego gameplay nie ujawnił.


Na kłopoty Nix

Ostatni segment rozgrywki to połączenie prezentowanych wcześniej mechanizmów: minigier z włamywaniem się do terminali oraz otwieraniem drzwi, skradania się, nieporadnej (ale klimatycznej, bo utrzymanej w duchu typowych dla Gwiezdnych Wojen wymian ognia) strzelaniny i zwiedzania cieszących oczy miejscówek – tym razem w postaci miasta Kijimi na skalistej, pokrytej śniegiem planecie.

Podoba mi się korzystanie z pomocy Niksa, bo wygląda na bardzo organiczne i naturalne. Stworek może zarówno odwracać uwagę, jak i rzucać się na twarze wrogów niczym facehugger, walczyć czy przynosić Kay przedmioty. Podczas eksploracji plącze nam się ciągle pod nogami i służy jako lokalna wariacja na temat „wiedźmińskich zmysłów” podświetlających interaktywne elementy. Jeśli Ubi da radę nadać Niksowi odpowiednio dużo wyrazu i charakteru, możemy dostać niezwykle charyzmatyczny duet.

Star Wars Outlaws
Star Wars Outlaws

Zmierzch otwartych światów

Star Wars Outlaws ma być tytułem z otwartym światem, ale Ubisoft w ogóle go tak nie reklamuje. Najbardziej „otwartoświatową” częścią zabawy okazała się walka w przestrzeni kosmicznej. Nie widziałem nigdzie typowych dla tego rodzaju rozgrywki pytajników do odkrycia oraz innych ikonek zaśmiecających widok; lądowanie na planecie też nie wyglądało na całkowicie dowolne, bo wcześniej należało wybrać spośród dostępnych miejsc to, w którym chcemy się pojawić.

Z kolei pokazywane fragmenty, nawet jeśli zawierały jakieś większe lokacje, miały bardzo korytarzową konstrukcję. O ile po uwzględnieniu kilku zmiennych (jak wspomniany system reputacji) widać tu potencjał na odmienne podejście do rozwiązywania problemów, o tyle do poziomu immersive simów oczywiście daleko i pętla rozgrywki wygląda na dość typową dla tytułów ze stajni Ubisoftu. Nie musi to okazać się wadą, gdyż Star Wars Outlaws jawi się jako klasyczna produkcja singlowa dla fanów tego uniwersum, przygotowana w duchu starszych dzieł Francuzów, jednak wzbogacona o parę pomysłów obecnych w gierkowie od wielu lat.

Prezentacja zdradziła kilka nie do końca dopracowanych rzeczy, jak dość sztywne animacje, migające gdzieniegdzie tekstury oraz woda wyglądająca kiepsko w porównaniu z tą z cyklu Assassin’s Creed (w szczególności z Origins), aczkolwiek mowa o rzeczach, które do premiery mogą jeszcze ulec zmianie. Ostatecznie – jeśli tylko developerzy będą w stanie utrzymać spójność świata i nie rozcieńczą tego gameplayowego koncentratu zwiedzaniem pustawej mapy oraz pokrywającymi ją gęsto pytajnikami – Star Wars Outlaws ma szansę na przerwanie serii powtarzalnych i wtórnych gier Ubisoftu.


Czytaj dalej

Redaktor
Samuel Goldman

I have no mouse and I must click.

Profil
Wpisów1168

Obserwujących4

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze