Alone in the Dark. Reboot godny pierwowzoru? [JUŻ GRALIŚMY]
To było tylko krótkie zerknięcie za zasłonę, spojrzenie przez dziurkę od klucza. Ale wystarczyło, by rozbudzić wiarę w to, że w październiku dostaniemy dwa bardzo dobre horrory.
Pierwszym będzie Alan Wake 2 (jego fragmenty dopiero co pokazano na otwarciu Summer Game Fest), a drugim – mam nadzieję – Alone in the Dark, z którego prologiem niedawno się zapoznałem. Jak już wspomniałem na wstępie, nie poszliśmy nawet na pełnoprawną randkę, nazwałbym to raczej rundą speeddatingową, nie potrafię jednak przestać myśleć o tym pobieżnym spotkaniu ze złem zamieszkującym dwór Derceto. A to wróży całkiem nieźle pełnej wersji rebootu klasyka sprzed 30 lat.
Being afraid of the dark…
Nie zamierzam nikomu mydlić oczu, nie grałem w pierwowzór. Nic w tym jednak dziwnego – to mój rówieśnik. Gdy miałem wystarczająco dużo lat, by wejść w świat survival horroru, którego AitD był jednym z prekursorów, przygody Edwarda Carnby’ego straszyły mnie jedynie swoją nieprzystępnością i przestarzałą grafiką. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, jak ważna dla rozwoju gatunku pozostaje produkcja Infogrames. I cieszę się, widząc, że wiedzą to też developerzy odpowiedzialni za reboot, a słowa o liście miłosnym do oryginału nie są czczymi przechwałkami. Gdybym miał wyobrazić sobie, jak powinno wyglądać Alone in the Dark w 2023 roku, to wizja zaprezentowana w prologu okazałaby się temu bardzo bliska – to horror noir pełną gębą.
Odniosłem wrażenie, że mam do czynienia z mariażem gier Frogwares, a mianowicie The Sinking City (horror) i serii o Sherlocku Holmesie (noir). Inne skojarzenie związane z pierwszą z wymienionych produkcji to sztywność animacji ruchu, w tym przede wszystkim celowania/walki. I choć owa kwadratowość odznacza się pewnym urokiem, to może być uciążliwa. Tego jednak nie doświadczyłem w samym demie, bo jego cel stanowiło coś zgoła innego. Mieliśmy chłonąć atmosferę miejsca akcji, starego dworzyska Derceto, jego przytłaczającą duszność. Poczuć, parafrazując Iron Maiden, strach, że COŚ zawsze czai się w pobliżu. I twórcom udało się właśnie to wrażenie uchwycić.
Na kilkanaście minut wcieliłem się w nastoletnią Grace, która postanawia przerwać tworzenie maski z papier mâché, by sprawdzić źródło niepokojących dźwięków dochodzących z pokoju obok. Nie zdradzę szczegółów prologu, bo nie dość, że jest naprawdę krótki, to jeszcze można go przejść zupełnie za darmo zarówno na konsolach (PS5 i XSX), jak i Steamie. Warto dać mu szansę i sprawdzić na własnej skórze, czy wasze odczucia okażą się podobne do moich.
…is what keeps most of us alive
W pełną wersję będziecie zaś mogli zagrać 25 października tego roku. Pokierujecie krokami Edwarda Carnby’ego lub Emily Hartwood, w których wcielą się znani aktorzy – David Harbour oraz Jodie Comer. O ile jednak zatrudnienie hollywoodzkich gwiazd nie powinno mieć dla graczy znaczenia, o tyle już fakt, że w ekipie tworzącej AitD znalazło się miejsce dla scenarzysty Somy oraz Amnesii, napawa sporym optymizmem. Podobnie zresztą jak staroszkolne podejście do kwestii gameplayowych – choć historia dla obu postaci będzie zbliżona, to ma różnić się niuansami oraz reakcjami mieszkańców dworu na nasze poczynania.
Czy dzięki temu gra okaże się warta dwukrotnego ukończenia? Tego dowiemy się po premierze. O stronę audiowizualną możemy zaś być spokojni już teraz. Graficznie prolog określiłbym jako przyzwoity, co się natomiast tyczy udźwiękowienia… zostałem oczarowany, tym bardziej że w opublikowanych do tej pory materiałach twórcy udostępniają fragmenty soundtracku i choć do wczoraj nie zdawałem sobie sprawy z istnienia doom jazzu, to dzisiaj jestem jego wielkim fanem.
Biorąc to wszystko pod uwagę, można nieśmiało założyć, że o ile niedoświadczonemu zespołowi Pieces Interactive (do tej pory tworzył głównie dodatki do Titan Questa, jest także odpowiedzialny za co najwyżej przyzwoitą Magickę 2) nie powinie się noga, to na jesieni z przyjemnością (i gęsią skórką) spędzimy kilkanaście godzin sami w ciemności.
Cieszy
- klimat horroru noir
- czuć ducha pierwowzoru
- świetne audio, niezłe wizualia
- klasyczny survival horror w nowym wydaniu
- scenarzysta Somy na pokładzie
Niepokoi
- niedoświadczone studio
- toporność celowania/walki
Czytaj dalej
W CD-Action jestem od 2016 roku, wcześniej publikowałem m.in. w Przeglądzie Sportowym. W redakcji robiłem chyba wszystko – byłem sprzętowcem, prowadziłem działy info i zapowiedzi, szefowałem newsroomowi, jak i całej stronie. Następnie bezpieczną przystań znalazłem w social mediach, którymi zajmowałem się do końca 2022 roku, gdy odszedłem z CDA. Nie przestałem jednak pisać – wciąż możecie mnie więc czytać: zarówno na stronie www, jak i w piśmie.