World of Warcraft Classic: Blizzard musiał postawić nowe serwery w pół godziny od premiery
Niektórzy i tak czekali w kolejce do gry nawet sześć godzin.
Lata oczekiwania, miesiące przygotowań, dni odliczania – i jest! Dzisiaj o północy naszego czasu zadebiutował stary-nowy WoW i... ach, co to było za przeżycie. Na tę chwilę czekały miliony ludzi na całym świecie, a Blizzard już od jakiegoś czasu ostrzegał przed przeludnionymi serwerami oraz zachęcał do przeprowadzki na inne realmy. Zresztą na 4 godziny przed premierą w samej Europie developerzy uruchomili piątkę nowych, które miały przyjąć spodziewane zastępy graczy. Trzeba przyznać, że udało się to... połowicznie.
Pierwsi ludzi zaczęli się logować na kilka dobrych godzin przed otwarciem świata, dlatego ci, którzy przyszli po 22, nie mogli liczyć na rozpoczęcie zabawy w pierwszym rzucie. Ba, niekoniecznie nawet w drugim, ponieważ niektórzy nie mogli grać jeszcze o 2. Jeżeli jesteście lekkoduchami jak ja i tematem zainteresowaliście się dopiero o 23:30... Cóż:
Tak to wyglądało na Firemaw, serwerze powstałym w zeszłym tygodniu. Na szczęście na takim Shazzrah czas oczekiwania był o 100 minut krótszy – tam musieliście pić herbatę tylko przez jakieś 4 godziny. Rzecz jasna kolejka zachowywała się różnie („przewidywana” minuta potrafiła się rozciągnąć i dwudziestokrotnie).
Z drugiej strony na dodane wczoraj serwery można było wejść ot tak, z marszu. Postanowiłem więc zdradzić swoje ideały i dołączyć do redaktora Bastiana na jednym z nich do Alluchów. W końcu krasnoludzki kapłan był moją pierwszą w ogóle (jeszcze na trialu) postacią w WoWie, żal było do tego nie nawiązać. Wkroczenie do Dun Morogh było równie ekscytujące jak przed laty z tą różnicą, że wtedy nie przywitał mnie taki widok (nie grałem od premiery, więc pewnie dlatego):
Wyobraźcie sobie, ile radości sprawiało robienie pierwszych questów. Przypomnieć wypada, że w Classicu przeciwnicy nie są „dzieleni” między graczy niezrzeszonych w drużynie – jeżeli ktoś was ubiegnie w zaatakowaniu, nie dostaniecie łupu ani doświadczenia. Gracze więc spontanicznie zapraszali nieznajomych do wspólnej rozgrywki, ponieważ w innym wypadku ubicie 6 wilków rozciągało się do niemożliwości. A gdy dodamy do tego kilkusekundowe lagi i okazjonalne padnięcia przeciążonych serwerów... Zaiste, „true vanilla experience”.
Ale zdecydowanie warto było czekać, chociażby dla powyższego widoku. Serwery WoWa nie widziały takiego najazdu graczy od, nie wiem, Mists of Pandaria (chociaż pewnie początek każdego dodatku wygląda porównywalnie, tylko współczesna wersja w trosce o nasz komfort dba o to, abyśmy unikali tłumu). Globalny czat żył jak nigdy, a przeróżne pytania ciągnęły się w nieskończoność – czy to prawdziwe, czy prowokacyjne (w stylu „a jak włączyć pokazywanie położenia zadań na mapie?”). Co jakiś czas ktoś przywoływał legendarne już „You think you do, but you don't” i atmosfera była ogólnie... entuzjastyczna. W końcu jak tu się nie uśmiechnąć (w pierwszej chwili, ponieważ po jakimś czasie można się niecierpliwić), widząc kolejkę do questowego stwora (szacowany czas życia po respawnie: sekunda).
(Kliknij, aby powiększyć)
Blizzard zareagował zresztą błyskawicznie (chociaż nie oszukujmy się: podobne decyzje powinny zapaść już na początku sierpnia), tworząc jeszcze przed 1:00 dwa nowe anglojęzyczne europejskie serwery; ok. 23 powstał również kolejny francuskojęzyczny. W Stanach zaś potrzeba było aż pięciu, ale pamiętajmy, że gra debiutowała u nich w godzinach popołudniowych/wczesnowieczornych. Zapowiedziano także powstanie kolejnych, ale twórcy jak na razie zachęcają do przeprowadzek na mniej popularne realmy. Zresztą w wywiadzie dla Forbesa reżyser WoWa, Ion Hazzikostas, tłumaczy asekuracyjne podejście do serwerów spodziewanym w najbliższych tygodniach exodusem tych, którzy wpadną tylko zobaczyć, jak to drzewiej bywało. Tak jak się spodziewaliśmy, chociaż przyznam: liczę na to, że Blizzard się myli, a graczy będzie tylko przybywać.
Jeżeli planujecie zagrać w World of Warcraft Classic, radzę albo wybrać (przynajmniej czasowo, np. żeby wypróbować jakąś klasę) mniej zaludniony serwer, albo uzbroić się w cierpliwość. W tej chwili logowanie na Shazzrah zajmuje ok. 70 min (a na Firemaw 180).
Czytaj dalej
Czytelnik CD-Action od prawie 25 lat, redaktor od 2018. Kocham Soulsy i zrobię wszystko, by inni też je pokochali. Szef działów zapowiedzi i recenzji.