Avatar: Frontiers of Pandora z obsuwą. Co najmniej rok opóźnienia
Donosiliśmy wczoraj, że Ubisoft postanowił anulować cztery gry, w tym battle royale pod marką Ghost Recona oraz dwie… jeszcze nieogłoszone. To jednak nie wszystko, bowiem ucierpiało jeszcze jedno zapowiedziane dzieło – Avatar: Frontiers of Pandora.
Miało się ono ukazać w przyszłym roku. Stanie się jednak inaczej. Nowa oczekiwana data premiery to teraz okres między końcem marca 2023 roku a kwietniem 2024. Plotka z początku lipca, mówiąca o „początku jesieni tego roku”, zestarzała się więc źle. Klątwa Camerona ma się za to świetnie.
Poza powyższym zwiastunem o grze nie wiemy prawie nic. Tworzona jest przez Massive Entertainment, podstudio odpowiadające za drugie The Division, Far Cry 3 czy też nadchodzący „projekt Gwiezdne Wojny”. Ma się ukazać na platformy PC, PS5 oraz Xbox Series X|S.
Przypomnijmy, że krnąbrna firma zasłynęła ostatnio wyłączeniem multiplayera dla starszych tytułów bez zaoferowania alternatywy oraz błędnie przekazała graczom, że nie będą mogli uruchomić już kupionych gier.

Jak to nie wiemy nic? Skoro to gra Ubisoftu, wiemy bardzo dużo! Przykładowo: gra będzie mieć tonę bylejakich znajdźek, nieciekawe questy poboczne, zawierać będzie elementy rozwoju postaci poprzez kupowanie perków za wbite poziomy, będzie w niej pełno zbieractwa, a także będzie mieć duży, pusty i nudny świat.
Zero zaskoczenia. Ta generacja – stojąca cały czas jedną nogą w poprzedniej – to jakiś nieśmieszny żart. Najpierw wielkie growe obietnice w okolicach premiery nowych konsol (w listopadzie miną DWA lata), by zachęcić do kupna nowego sprzętu, a potem jedno wielkie przesuwanie premier, puste obietnice, afery, kłamstwa i tony szamba. Zaskoczony nie jestem, branża wygląda tak od lat, ale po raz pierwszy w życiu nie chce mi się spoglądać w przyszłość, jeśli chodzi o nowe produkcje, tylko w przeszłość, sięgając po tytuły, które z jakichś powodów ominąłem, a teraz – już połatane, z dodatkami itp. – można grać z przyjemnością. Bo na to, co się obecnie dzieje na rynku – z wyjątkami oczywiście (choćby Elden Ring, czy świeżutki Stray) – nie mogę patrzeć. Wygląda na to, że lepiej już było.