11
około 14 godzin temuLektura na 6 minut

Dragon Age: The Veilguard z pozytywnym odbiorem dziennikarzy po 6 godzinach z grą

Na zamkniętym evencie wybrani dziennikarze mogli spędzić kilka godzin z nowym Dragon Age'em. Jaki był odbiór poszczególnych elementów The Veilguard?

Jak już część z was wie, a reszta zaraz się dowie, b-side miał okazję zagrać w nowego Dragon Age’a i bardzo dokładnie opisał swoje wrażenia. Przy niektórych wnioskach trochę mną zatrzęsło (kooperacja w DA?! Absolutnie nie!), ale każdy ma swój punkt widzenia i inaczej patrzy na to samo. Z tego względu, chociaż nie spędziłem 6 godzin na łomotaniu w The Veilguard, to przejrzałem, co na temat gry piszą różne redakcje i zebrałem najciekawsze albo najistotniejsze z punktu widzenia, bądź co bądź, fana serii, informacje.

Zaczynamy od absolutnego początku, który napsuł mi mnóstwo krwi w Inkwizycji i bez modów pewnie dałbym sobie spokój z grą już na tamtym etapie… Chodzi oczywiście o kreator postaci. Michał Mańka z Gier-Online pisze:


Bardzo podoba mi się również kontekstualizacja naszej postaci. Tworząc bohatera, możemy zobaczyć go na różnych tłach i z różnym oświetleniem, by sprawdzić, czy jesteśmy zadowoleni z jego wyglądu w różnych sytuacjach (…). Jak nie przepadam za kreatorami postaci, tak tutaj swoją skończyłem tworzyć po pół godzinie tylko dlatego, że zasugerowano mi, iż jeśli zostanę tu za długo, to zabraknie mi czasu na przejście prologu.


Michał Mańka, GryOnline

BioWare zrozumiało błędy przeszłości i wreszcie je naprawiło? Wszystko wskazuje na to, że tak. Na potwierdzenie podrzucam materiał wideo IGN-u, poświęcony w dużej mierze właśnie temu aspektowi zabawy:


Powrót Inkwizytora

Nie wyłączajcie jeszcze wideo, bo w 04:37 zaczyna się bardzo ciekawy fragment, w którym możemy skonfigurować „swojego” Inkwizytora, czyli bohatera poprzedniej odsłony Dragon Age’a. Podobnie jak w przypadku Hawka, protagonisty z DA 2 pojawiającego się także w „trójce”, będziemy mogli ponownie dostosować wygląd Inkwizytora, jak również wybrać stan świata po akcji Inkwizycji, czyli zdecydować o tym, jak potoczyły się wydarzenia w przeszłości. Corrine Busche, reżyserka The Veilguard już potwierdziła, że chociaż Inkwizytor(-ka) się w grze pojawi, to będzie miał(-a) marginalny wpływ na rozwój historii, ale po 10 latach chyba nikt nie wierzył, że będzie inaczej.

Przypominam też, że Dragon Age Keep, czyli strona, na której mogliśmy przechowywać swoje zapisy i różne wariacje rozwoju historii na przestrzeni całej serii, nie będzie już wspierana przez The Veilguard. I po co ja tyle nad tym siedziałem...


Przede wszystkim akcja

Praktycznie każda z osób, które miały okazję sprawdzić nowego Dragon Age’a, zwróciła szczególną uwagę na walkę i nic dziwnego – lwia część „starych” fanów nie była zadowolona z kierunku obranego przez BioWare, w tym i ja. Choć podchodzę do tych opinii z dystansem, to sporo dziennikarzy po spędzeniu z grą kilku chwil zaczęło chwalić sobie te zmiany. Lauren Morton z PC Gamera pisze:


Byłam jedną z osób rozczarowanych przejściem do gry akcji. Teraz, kiedy się nad tym zastanawiam, to właściwie podjęto dobrą decyzję. Jestem zmęczona grami RPG z paskami umiejętności i chciałabym tytułu z bardziej dynamiczną walką. To ciągle nie jest kierunek, jaki wybrałabym jako fanka Dragon Age: Origins, ale to, co BioWare zamierzało osiągnąć z nowym systemem walki, udało się bardzo dobrze.


Lauren Morton, PC Gamer

Jest też coś dla krytyków wszędobylskich wskaźników i podpowiedzi:


BioWare pozwala na dostosowywanie tego doświadczenia. Domyślnie The Veilguard prowadzi cię za rękę, co wydało mi się przytłaczające i odrywało od otoczenia. Gra pozwala całkowicie wyłączyć wszystkie podpowiedzi lub wyświetlać je tylko na chwilę po naciśnięciu jakiegoś przycisku.


Lauren Morton, PC Gamer

Efekt masy smoka

Robert Purchese z Eurogamera wysnuł bardzo ryzykowną tezę, która mimo wszystko ukazuje w bardzo konkretny sposób kierunek, w jakim udaje się seria:


Tak jak Mass Effect 2 usprawnił erpegowe aspekty oryginału, przekształcając serię w spokojniejszą, widowiskową grę akcji, tak The Veilguard czyni to w przypadku Dragon Age’a (…). Cokolwiek robisz, masz poczucie celu. Misje prowadzą do spektakularnych walk z bossami, a starcia po drodze wydają się przemyślane i satysfakcjonujące. Sekwencje eksploracyjne urozmaicają zagadki, tyrolki oraz równoważnie, więc nigdy nie ma przestojów, zawsze jest dynamicznie.


Robert Purchese, Eurogamer

A co z samą walką? Joshua Duckworth z GameRanta pisze:


Niektórzy porównywali walkę do God of War lub Mass Effecta, jednak ja tego nie widzę. The Veilguard nie jest hack’n’slashem, tylko kładzie nacisk tak na granie protagonistą, jak i całym zespołem, łącząc stal i magię dzięki współpracy mniejszego niż w poprzednich częściach serii zespołu. Trudno to opisać, ale mam wrażenie, że nowy Dragon Age dał mi więcej opcji niż jakakolwiek wcześniejsza gra z serii, a jednocześnie zachował typową dla marki tożsamość.


Joshua Duckworth, GameRant

Towarzysze jednak na plus

Sporo osób podkreśla, że postacie, które w oficjalnych materiałach (szczególnie pierwszym zwiastunie) wydawały się dość nudne i przezroczyste, tak naprawdę są świetnie napisane. Alessandro Fillari z Gamedeveloper.com napisał:


Po zagraniu jestem pod wielkim wrażeniem towarzyszy, czyli tego, w czym BioWare się specjalizuje. Jedną z najbardziej wyróżniających się postaci był Lucanis, zabójca wytrenowany w polowaniu na magów, nawiedzany przez złego ducha, którego tylko on może zobaczyć. Interakcje z Lucanisem oraz to, w jaki sposób reaguje na decyzje gracza i jak rozwija się jego relacja z duchem, przypominają typowy dla BioWare, wieloaspektowy rozwój charakteru postaci, do tego z fantastycznym ciężarem emocjonalnym.


Alessandro Fillari, Gamedeveloper.com

Nie wiem jak wam, ale mnie Lucanis kojarzy się z Blackwallem, za którym na początku Inkwizycji nie przepadałem, a po pewnym czasie stał się chyba jedną z moich ulubionych postaci w całej serii.

Trzeba to napisać... Dragon Age: The Veilguard ma wiatr w żaglach i prezentuje się coraz lepiej. Tylko czy dobry odbiór przedpremierowego pokazu wystarczy, by udobruchać niepewnych fanów? Raczej nie – sam też nie czuję się niczego pewny, a przykład Star Wars Outlaws pokazuje, że chociaż gra nie jest zła, to wersja premierowa nie była do końca tym, co widziałem w jej zapowiedziach. Pozostaje więc zdroworozsądkowo czekać i obserwować, chociaż serduszko chciałoby, by BioWare faktycznie wróciło do swoich najlepszych lat.


Czytaj dalej

Redaktor
Samuel Goldman

I have no mouse and I must click.

Profil
Wpisów1384

Obserwujących4

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze