Life is Strange: Studio nie brało pod uwagę tworzenia kontynuacji
Koniec opowieści o Chloe i Max miał być definitywnym zakończeniem Life is Strange, ale Square Enix nie chciało się na to zgodzić.
Wydane 9 lat temu Life is Strange weszło na scenę bardzo niepewnie i wręcz wstydliwie, bo bliżej nieznane studio Dontnod miało na koncie tylko średnią grę akcji, zatem mało kto wierzył w sukces. Teen drama z delikatnym wątkiem nadnaturalnym okazała się strzałem w dziesiątkę, a tuż po premierze developerzy ogłosili… nie, nie kontynuację. Zapowiedź Life is Strange 2 oraz prequela pierwowzoru także się pojawiły, ale prawie natychmiast po wydaniu „jedynki” Francuzi zajęli się tworzeniem Vampyra.
Było tak w dużej mierze dlatego, że twórcy nie planowali ciągnąć opowieści z Life is Strange, ani tworzyć żadnych innych historii osadzonych w tym samym uniwersum. Przyznał to Michael Koch, creative director w Dontnod Entertainment w trakcie ostatniego wywiadu z Gamesradar.com:
W przypadku Life is Strange współpracowaliśmy ze Square Enix. Na początku nie było żadnego planu, by tworzyć więcej niż jedną grę. Nie napisaliśmy historii ani bohaterów z uwzględnieniem ich losów po zakończeniu. Jeśli graliście w pierwszą część, znacie losy Chloe i Max oraz wiecie, że nie byłoby ławo wrócić do tej historii.
Decyzja o ciągnięciu dalej tej serii pochodzi od Square Enix i zapadła po odnotowaniu tak dużego sukcesu przez oryginał:
Square poprosiło o stworzenie kolejnej części. Udało nam się zmieścić w tym samym uniwersum Life is Strange 2, a nawet dodać kilka ciekawych powiązań… Mimo tego z uwagi na kompletność Life is Strange nie byliśmy w stanie zbudować skomplikowanych pomostów pomiędzy nimi.
Odnoszę wrażenie, że Koch chciałby wrócić do tej serii, ale ta branża bywa przewrotna – Square Enix, które początkowo pomogło developerom, teraz jest właścicielem praw do marki i rozwijanie jej zleciło studiu Deck Nine, jakie stworzyło niezłe, choć zdaniem niektórych nieco płaskie Life is Strange: True Colors.
Od wydania pierwowzoru minęła prawie dekada, a Koch i spółka, zapewne mądrzejsi w zdobywane na przestrzeni lat doświadczenia, pod koniec ubiegłego roku zapowiedzieli Lost Records: Bloom and Rage, uderzające w bardzo podobne tony co opowieść o Chloe i Max. Gra ma ukazać się jeszcze w tym roku i najwyraźniej tym razem Dontnod nie da sobie odebrać pałeczki:
Pracujemy nad pierwszą częścią jako prawdopodobną podstawą większego uniwersum. Tworzymy postacie oraz ich historie na potrzeby tej produkcji, ale jednocześnie myślimy o możliwościach opowiadania dalszych losów tych osób, albo snucia opowieści o innych ludziach, dzielących ten sam świat.
Ja trzymam kciuki zarówno za Lost Records, jak i Banishers: Ghost of New Eden, bo developerzy mają w zanadrzu jeszcze sporo dobrych pomysłów, co udowodnili wydanym pod koniec października Jusant.
Czytaj dalej
I have no mouse and I must click.