Nowa gra twórcy Silent Hilla nie będzie doskonała, ale developer obiecuje świeżość i oryginalność. Premiera Slitterheada już w tym tygodniu
Slitterhead wślizgnie się na nasze sprzęty pod koniec tego tygodnia, a twórca gry nie owija w bawełnę: nie będzie to techniczny majstersztyk, ale niedostatki ma nadrobić oryginalnością.
Kurz, czy może raczej mgła po premierze Silent Hilla 2, opadła i choć Bloober Team nie przyniósł wstydu, a zainteresowanie graczy dopisało, to kilka rzeczy nie do końca się udało. Inne czasy? Inne nastawienie graczy? Brak oryginalnej ekipy z Keiichiro Toyamą na czele? To ostatnie raczej nie; developer odpowiedzialny za stworzenie Silent Hilla rozstał się z oryginalnym zespołem wkrótce po premierze „jedynki” w 1999 roku, następnie zajął się tworzeniem Forbidden Siren. W swoim skromnym portfolio ma jeszcze serię Gravity Rush, a wkrótce dołączy do niego Slitterhead – trochę horror, trochę gra akcji stojąca w wielkim rozkroku pomiędzy różnymi dziełami Toyamy.
Pierwszy zwiastun był diabelnie intrygujący, sugerując powrót do straszenia graczy i zapowiadając powrót do współpracy z Akirą Yamaoką. Materiały z kolejnych lat były już nieco mniej obiecujące, natomiast gameplaye z początku września jasno dały do zrozumienia, że nie będzie to tytuł ani wysokobudżetowy, ani tym bardziej dopracowany po mistrzowsku. Czyli… dokładnie tak, jak oryginalny Silent Hill.
Od czasu pierwszego Silent Hilla jestem przywiązany do świeżości i oryginalności, nawet jeśli oznacza to, że efekt będzie nieco surowy. To podejście pozostało niezmienne przez lata mojej twórczości i tyczy się także Slitterheada.
Developer w 2020 roku po ponad dwóch dekadach odszedł z Sony. Z pomocą Junya Okury oraz Kazunobu Sato, z którymi współpracował już w przeszłości, otworzył Bokeh Game Studio, którego pierwszym projektem jest właśnie Slitterhead. O zmianach zawodowych i celu tego projektu wypowiadał się tak:
W przypadku Sony pojawiła się rosnąca motywacja do tworzenia gier o coraz większym budżecie. Moim celem zawsze była oryginalność, a to da się osiągnąć bez dużych nakładów finansowych. Dzięki temu mogę wyrazić siebie i dopiero pełna niezależność mi na to pozwoliła. Dopiero teraz czuję, że realizuję dokładnie to, czego chcę.
Zwolnienie z Konami ostatecznie wyszło Kojimie na dobre; sukces jego pierwszego, nieskrępowanego przez szefostwa projektu, czyli Death Stranding, jest niekwestionowany, dzięki czemu w „dwójce” developer może jeszcze śmielej korzystać ze swojej wyobraźni i przeciągać produkcję. Slitterhead to zupełnie inny poziom, budżet oraz format, ale kto wie – może ostatecznie Toyama też skorzysta z „pójścia na swoje”?
Slitterhead ukaże się już 8 listopada na pecetach, PS5 oraz Xboksach Series X|S.
Czytaj dalej
I have no mouse and I must click.