rek

Todd Howard przyznał, że stworzenie tysiąca planet w Starfieldzie nie było rozsądnym pomysłem

Todd Howard przyznał, że stworzenie tysiąca planet w Starfieldzie nie było rozsądnym pomysłem
Krzysiek "Gwint" Jackowski
Chociaż to nie do końca tak.

Już dziś, 30 września, oficjalną premierę  ma pierwsze rozszerzenie do Starfielda o podtytule Shattered Space. Przed kilkoma tygodniami gracze mieli okazję poznać zawartość dodatku, co nie zmienia faktu, że zła sława ciągnie się za produkcją po dziś dzień. Z pewną dozą pewności można również założyć, że słowa Todda Howarda nie przekonają sporej części graczy do zmiany nastawienia.

W niedawnym wywiadzie przeprowadzonym na kanale BAFTA frontman Bethesdy opowiedział co nieco o jego spojrzeniu na gry studia. Odniósł się także do dwóch najczęściej wyciąganych zarzutów w ostatnim czasie: gry Bethesdy są za duże, a pomysł na (wszech)świat w Starfieldzie był niemożliwy do zrealizowania.

https://www.youtube.com/watch?v=M1l54t9VcTM

W ramach pierwszego wątku Howard przyznał, że podczas procesu produkcyjnego twórcy nie mają w zwyczaju usuwania „zbytecznej” zawartości. To według niego może być odpowiedź na to, że dzieła wychodzące spod ich rąk są tak „nieodpowiedzialnie ogromne”. Reżyser dodaje również, że ostateczny kształt gry nie zależy tylko i wyłącznie od tego. Podkreśla, że połączony wysiłek wielu twórców stanowi wyjątkowość gier Bethesdy.

W przypadku sławnego sloganu „ponad tysiąc planet do zwiedzenia” w Starfieldzie Howard pokusił się o jeszcze ciekawsze oświadczenie. Stwierdził bowiem, że takie podejście mogło nie być do końca dobrym pomysłem… tyle że nie do końca. Jeśli myślicie, że w tym momencie Todd Howard przyznał się do błędu, to srogo się zawiedziecie.

Naciskaliśmy na siebie w każdym elemencie gry, ale największym wyzwaniem było, po pierwsze, jak wygenerować wszystkie te planety? Czy to w ogóle dobry pomysł? Okej, może w tamtym czasie nie, ale sprawiliśmy, że to zadziałało.

Na tym jego wypowiedź się nie kończy, ponieważ wspomina także, co zespołowi sprawiało wówczas najwięcej przyjemności.

Kiedy już udało nam się wygenerować wszystkie (planety – przyp.red.), symulacja układu słonecznego wokół nich jest ostatecznie tym, co było najzabawniejsze. To niewątpliwie wyzwanie technologiczne, ale również projektowe. Jak sprawić, by było to zabawne z minuty na minutę, a potem z godziny na godzinę dla każdego, kto w to gra?

Starfield: Shattered Space pojawi się na PC oraz Xboksach Series X/S. Według Bethesdy nie będzie to jedyne rozszerzenie, które trafi do gry.

4 odpowiedzi do “Todd Howard przyznał, że stworzenie tysiąca planet w Starfieldzie nie było rozsądnym pomysłem”

  1. Tysiąc planet czyli 10 rodzajów koloru tekstur i pula 15 obiektów występujących w kombinacji losowej.

  2. Tu miał być jakiś sarkastyczny komentarz dot. Bethesdy.
    Ale nie będzie, bo nie zamierzam poświęcić na niego więcej czasu niż Bethesda poświęciła na zróżnicowanie tego tysiąca planet.

  3. Najzabawniejsze jest jak gra na każdym kroku mi wmawia, że jestem odkrywcą, a wszystkie niezbadane tajemnicze ruiny znajduję średnio 500m od ludzkiej osady na odległej niezbadanej planecie.

    • Dokładnie to. Lubię i do pewnego stopnia bronię Starfielda, klimat niezbadanego i tajemniczego kosmosu w tej grze jest kapitalny… a raczej byłby kapitalny gdyby nie pomylona decyzja, by niemal każde ciało niebieskie (włącznie z zapyziałymi skalistymi księżycami, które nie powinny nikogo obchodzić) było usłane oznakami ludzkiej obecności. Gdzie nie wylądujesz – osady, kopalnie, obozy, laboratoria. Tysiące planet i księżyców i wszędzie człowiek. Mass Effect 1 znacznie lepiej sprzedawał poczucie samotności w kosmosie – tam także były małe obozy i laboratoria, ale miało się jednak wrażenie, że na całej planecie/księżycu takich miejsc może być max kilka, a nie co 300 metrów. Większość planet nie nadawała się nawet do lądowania z uwagi na panujące na nich warunki. Chętnie przytuliłbym mod, który robi porządek z tym w Starfieldzie.

Dodaj komentarz