Zamiast Barona w Wiedźminie 3 miał być… Psycho Mantis z Metal Gear Solid? Historia kasztelu Wrońce zmieniała się na przestrzeni projektu

Niedawno nakładem wydawnictwa Gamebook premierę miała książka „Wilczym śladem. Historia powstawania gry „Wiedźmin 3: Dziki Gon” autorstwa Zbigniewa Jankowskiego. Niedługo na naszej stronie ukaże się jej recenzja, jednak już teraz możemy zdradzić kilka szczegółów, które są dość ciekawe dla fana wiedźmińskiej serii, a w szczególności produkcji CD Projektu Red. 

Na pewno kojarzycie słynnego questa z Baronem, który do dzisiaj uznawany jest za jedno z najbardziej wyjątkowych zadań w historii gier. Co ciekawe, w jego pierwotnych założeniach Baron miał być jedynie zwykłym enpecem, do którego Geralt mógł uzyskać dostęp dopiero po wykonaniu zlecenia komendanta kasztelu Wrońce.   

Misją naszego białowłosego Wiedźmina było zbadanie sprawy prostytutek, które… zagryzały tamtejszych żołnierzy w trakcie zbliżenia. Oczywiście wszystko miało toczyć się w dość figlarnym i satyrycznym sztafażu, a potworem, z którym ostatecznie Geralt miał się zmierzyć, był diabeł imieniem Bełt oddający ekskrementy do miejscowej studni, zaopatrującej mieszkańców w wodę pitną. 

W ostatecznym pojedynku nasz przeciwnik miał „kontrolować umysł przeciwnika i mieszać osie ruchu”, co mocno przypomina walkę z Psycho Mantisem w pierwszym Metal Gear Solid, gdy m.in. zmuszeni byliśmy przełączyć się na drugi port kontrolera. Ostatecznie quest z Baronem został zmodyfikowany, a Karolina Stachyra wraz z Pawłem Sasko ukształtowali go do formy, jaką możemy finalnie zobaczyć w grze. Szkoda, że nie wykorzystano tego motywu nieco później.

Książkę „Wilczym śladem. Historia powstawania gry „Wiedźmin 3: Dziki Gon” można zamówić bezpośrednio na stronie wydawnictwa Gamebook. Tak jak wspominałem, jej recenzja ukaże się już niedługo na cdaction.pl (czyli jak już ją skończę, hehe).