3
29.04.2022, 06:30Lektura na 5 minut

P.T. Najlepszy horror, który nigdy nie powstał

Czego boisz się najbardziej? Spojrzenia w lustro. Długich korytarzy. Tego, co czeka za rogiem.


Tomasz „Ninho” Lubczyński-Wojtasz

Tekst pierwotnie został wydrukowany w CD-Action 13/2020, publikujemy go z okazji dziesiątej rocznicy skasowania P.T. z PS Store przez Konami.

________________________________________________
W czasach, gdy nie zależało mu tylko na pieniądzach, Konami wydało wiele kultowych gier. Tę ostatnią stworzyło za sprawą jednej złej decyzji. I dobrze się stało. Bez całego zamieszania wokół odejścia Hideo Kojimy, skasowania Silent Hills i usunięcia z Play-Station Store P.T. nigdy nie uzyskałaby statusu, jakim cieszy się dzisiaj. A żadna z tych rzeczy nie miałaby miejsca, gdyby nie... automaty z kulkami.


Konami was such a drag

Należy jednak zacząć od początku – bynajmniej nie od narodzin P.T., bo o ogłoszeniu istnienia gry, które w całej sprawie zdaje się kluczowe, będzie nieco później. Na wstępie trzeba wyjaśnić, czym różni się horror w grze od tego w książce czy filmie. Interaktywnością. Tutaj każdy krok stawiamy sami, sami piszemy swoją historię w obrębie tego, co przygotowali twórcy. Dlatego, jakkolwiek absurdalnie to nie zabrzmi, survival horror nie może być... zbyt straszny. Twórcy muszą wyważyć grozę w taki sposób, by gracz faktycznie się bał, ale jednocześnie miał chęć brnąć dalej. Dlatego też tempo w większości horrorów „pulsuje” – pomiędzy przerażającymi momentami są fragmenty spokojniejsze, wprowadza się miejsca, w których gracz może poczuć się bezpiecznie (vide save room w serii Resident Evil). Swego rodzaju katharsis po przedłużającym się budowaniu napięcia może okazać się zresztą sam jump scare.

P.T. Konami
Gracz nigdy nie wiedział, jakie zmiany czekają go po ponownym przekroczeniu drzwi.

Kojima z tych niepisanych zasad niewiele sobie robił. Japończyk z premedytacją stworzył bowiem grę trzymającą odbiorcę cały czas na krawędzi, budującą napięcie i bardzo długo niedającą mu całkowitego ujścia. By odetchnąć, musimy P.T. wyłączyć. Tak, wyłączyć, bo wejście do menu nie sprawia, że nękający nas duch – Lisa – odpuszcza sobie. Miejsce akcji prowadziło natomiast do dysonansu – domowy korytarz to przecież pomieszczenie znajome, a co znajome, jest oswojone. W P.T. nie czuliśmy się tam jednak bezpiecznie, co tylko potęgowała pętla gameplayowa – po przejściu przez drzwi na końcu lokacji wracaliśmy do jej początku. Niby wszystko zdawało się identyczne, ale jednak za każdym razem coś było nie tak. I bardziej, i bardziej... Kojima doprowadził do tego, że sporego wysiłku wymagało od gracza przejście przez zwykłe drzwi.

Jest oczywiście jeszcze dużo większych i mniejszych elementów, które sprawiają, że P.T. jest przez wiele osób uważane za najstraszniejszy horror w historii gier. Opisanie wszystkiego wymagałoby jednak zdecydowanie więcej miejsca – zainteresowanych odsyłam do książki Joela Couture’a „P.T. – A Video Game Ghost Story”. Warto również zainteresować się sieciową grupą zapaleńców (polecam kanał The Grate Debate na YT), która snuje teorie, rozkłada grę na czynniki pierwsze i wciąż odkrywa nowe sekrety(*).

(*) Jak choćby to, że Lisa przez większość gry znajduje się... tuż za plecami gracza. Wśród teorii prym wiedzie natomiast ta, wedle której Kojima, wiedząc, że wyleci z Konami, przygotował P.T. jako metaforę swojego odejścia. Wideo na ten temat zobaczyć można tutaj: bit.ly/PTCDA.


(...) one day, he goes and kills us all! 

Nie jest natomiast już dawno sekretem, dlaczego Kojima musiał odejść, Silent Hills nigdy nie powstało, a P.T. zniknęło ze sklepu PlayStation. Choć napięcie na linii twórca – Konami zaczęło się wcześniej, to punktem zwrotnym okazał się Gamescom 2014, na którym Kojima zaprezentował P.T. wbrew zakazowi swoich przełożonych. Konami nie chciało, by świat dowiedział się o nowej grze w uniwersum SH, dopóki Norman Reedus i Guillermo Del Toro nie podpiszą umów o współpracy. W grę wchodziły spore sumy, Kojima postawił więc wszystko na jedną kartę... i przegrał. Wierzył, że Konami nie odważy się skasować nowej części ukochanej przez tak wielu graczy serii. Przeliczył się – zapowiedź Playable Teasera była policzkiem i pretekstem, którego Konami potrzebowało, by pożegnać się z twórcą serii Metal Gear Solid.

Silent Hills
Po przejściu P.T. można było zobaczyć teaser Silent Hills z Normanem Reedusem w roli głównej.

W 2015 roku firma miała już jasną wizję przyszłości – gry mobilne. Wszystko zaczęło się od gachapona, czyli wspominanego we wstępie wirtualnego automatu na kulki. Dragon Collection – mobilka bardzo tania w produkcji, wydana w formacie F2P, dzięki mikrotransakcjom miała przynosić Konami milion dolarów dziennie. Na przeciwległym biegunie był natomiast Hideo Kojima – wizjoner, który władował miliony w produkcję silnika Fox Engine oraz MGS V. I wraz z nadchodzącym Silent Hills wyciągał rękę po więcej. Decyzja o pożegnaniu się z krnąbrnym developerem nie przyszła więc zbyt trudno.

I dobrze się stało – Kojima w Konami nadal by się dusił, Konami „traciłoby” na niego miliony, a tak wszyscy wydają się zadowoleni. Poza graczami, którzy o nowym Silent Hillu czy Metal Gear Solid mogą jedynie pomarzyć. Na całym zamieszaniu najbardziej zyskało natomiast P.T. – obecnie nie tyle najstraszniejszy horror w historii, co jeden z najbardziej kultowych. Zniknie wraz z ostatnim egzemplarzem PS4, na którego twardym dysku został zapisany(**). Bardzo to kojimowskie.

(**) Konami cały czas o to dba, usuwając fanowskie rimejki z sieci.

PS **** ****** 


Czytaj dalej

Redaktor
Tomasz „Ninho” Lubczyński-Wojtasz

W CD-Action jestem od 2016 roku, wcześniej publikowałem m.in. w Przeglądzie Sportowym. W redakcji robiłem chyba wszystko – byłem sprzętowcem, prowadziłem działy info i zapowiedzi, szefowałem newsroomowi, jak i całej stronie. Następnie bezpieczną przystań znalazłem w social mediach, którymi zajmowałem się do końca 2022 roku, gdy odszedłem z CDA. Nie przestałem jednak pisać – wciąż możecie mnie więc czytać: zarówno na stronie www, jak i w piśmie.

Profil
Wpisów734

Obserwujących7

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze