Call of Duty: Warzone 2.0 – recenzja. Znowu to zrobili
W czasach, gdy darmowe sieciówki latami utrzymuje się przy życiu sezonowymi kroplówkami, Call of Duty: Warzone zastąpiono nowym modelem. Czy lepszym?
Nie ukrywam, że uwielbiam battle royale. Od opracowywania improwizowanych strategii zależnych od znalezionej na początku broni aż po pełne napięcia czajenie się w ciasnej strefie w końcowych minutach meczu. Haczyk tkwi w tym, że najczęściej te dwa segmenty rozdziela pół godziny niczego ciekawego. Warzone 2.0 próbuje uatrakcyjnić ów czas, jak tylko może – ale zacznijmy od początku.
Dalej, dalej, spadochron Gadżeta
„Dwójka” kurczowo trzyma się cech charakterystycznych całej marki. Choć dalej mówimy tu o walce 150 żołnierzy wybijających się do ostatniego żyjącego (gracza lub zespołu) w zwężającej się strefie, to w każdej sekundzie czuć, że mamy do czynienia z Call of Duty. O bronie na mapie dosłownie się potykamy, a dzięki krótkiemu TTK nawet najsłabsza pukawka może okazać się zabójcza. Model strzelania jest względnie nietrudny do opanowania, a giwery dają satysfakcjonującego kopa. Każda spawnuje się też z losowym, niewymienialnym pakietem modyfikacji, a w menu możemy przygotować sobie gotowe konfiguracje uzbrojenia do kupienia w sklepiku.
Wspomnianym ratunkiem na battleroyale’ową impotencję okazują się kontrakty i twierdze. Pierwsze to rozsiane po całej mapie zadania wymagające zwykle kopsnięcia się gdzieś, by zdobyć jakiś przedmiot lub zabić oznaczonego przez parę minut gracza. Warto je wykonywać, bo oprócz pokaźnego zastrzyku gotówki można w ten sposób zdobyć np. podgląd granic przyszłych stref. Twierdze to z kolei budynki okupowane przez… boty. Podbite gwarantują wszystkim odwiedzającym loadouty, czyli przygotowane wcześniej w menu zestawy uzbrojenia i pasywnych perków. Szturm do łatwych nie należy, bo chętnych na darmowy i porządny loot zawsze jest sporo. Tak jak mówiłem, Warzone 2.0 robi sporo, by popychać graczy do działania.
Zbierać i kupować w rozmieszczonych tu i ówdzie sklepikach graty warto tym bardziej, że w „dwójce” pojawił się plecak, w którym da się zachomikować pokaźną liczbę różnego rodzaju granatów, gadżetów i killstreaków. W grze znajdziemy m.in. samoloty zwiadowcze oznaczające przeciwników i maski przeciwgazowe, zdalnie sterowane drony bombowe oraz ostrzał moździerzowy. Szeroki wachlarz użytecznych zabawek sprawia, że potyczki rozgrywane na przestrzeni całego meczu stają się różnorodne, a strategii skutecznych w ostatnich minutach meczu jest mnóstwo. Te, jak na battle royale przystało, przyspieszają tętno lepiej niż niejeden horror.
Wyjdź bezpłatnie z więzienia
Jedyna dostępna obecnie mapa, Al Mazrah, doskonale podkreśla dynamiczną formułę gry. Znajdziemy tu poprzecinane tunelami kamieniołomy, podtopioną wioskę na mokradłach czy miasto najeżone kilkupiętrowymi budynkami i wieżowcami. Obszar jest spory, różnorodny i – co najważniejsze – nawet na połaciach otwartego terenu zawsze znajdziemy jakąś skarpę czy skałę, za którą możemy się skryć.
Nawet jeśli już przyjmie się o jedną dawkę ołowiu za dużo, nie oznacza to końca zabawy. Poza możliwością wykupienia w sklepie powrotu poległego towarzysza do gry możemy odkuć się w odświeżonym gułagu. Na tej ciasnej arenie dwie pary losowo dobranych zawodników pojedynkują się na pistolety, by zwycięska dwójka wróciła do właściwej zabawy. To świetne rozwiązanie zwłaszcza w wariantach zespołowych dla trzech i czterech graczy, ponieważ zastrzelony w początkowej fazie zawodnik nie musi już się nudzić aż do końca meczu.
Dodatkową atrakcją w Warzone 2.0 jest tryb DMZ inspirowany modnymi ostatnio extraction shooterami. W DMZ na Al Mazrah widujemy głównie rzesze botów i wykonujemy kilkustopniowe questy, co przypomina co-opowy gameplay z gier pokroju Tom Clancy’s Ghost Recon: Wildlands. Sprawdza się to nieźle w przerwach od battleroyale’owej spiny, ale i tutaj nie brak pikanterii – jeśli nie uda nam się ewakuować w jednym kawałku, cały zebrany loot przepada. Tryb znajduje się jeszcze w fazie beta, ale pierwsze rozgrywki dobrze rokują, dlatego liczę, że twórcy o nim nie zapomną.
Strefa wolna od dobrej optymalizacji
Niestety całe Warzone 2.0 przypomina betę, bo tytuł niesie ze sobą pokaźny bagaż problemów technicznych. Notorycznie pojawiają się błędy w wyświetlaniu tekstur czy brak możliwości podniesienia jakiegoś przedmiotu. Raz udało mi się na amen zablokować w skale, kiedy indziej po zakupieniu mojej ulubionej (i drogiej) broni w sklepie otrzymałem zupełnie inną pukawkę. To wszystko przyprószone jest notorycznymi lagami. Tyle dobrze, że gra zajmuje na dysku nieco powyżej 20 GB, czyli prawie stówkę mniej niż poprzedniczka.
Owszem, zmiany w „dwójce” są symboliczne; nie mam złudzeń, że została ona wydana jako osobna gra wyłącznie po to, by mogła skorzystać z głośnej premiery remake’u Modern Warfare II. Jednocześnie muszę przyznać, iż wszystkie nowości przypadły mi do gustu, a pisząc te słowa, już wyczekuję kolejnego meczu. To moje wymarzone battle royale.
W Call of Duty: Warzone 2.0 graliśmy na PC.
Ocena
Ocena
Call of Duty: Warzone 2.0 to pod każdym względem udoskonalona wersja i tak świetnej „jedynki”. Szkoda, że gra jest naszpikowana niekończącymi się problemami technicznymi.
Plusy
- wyborny model strzelania
- kontrakty i twierdze
- szeroki wachlarz gadżetów
- respawnowanie poległych towarzyszy
Minusy
- garść problemów technicznych
- druga garść problemów technicznych
Czytaj dalej
Chciałbym móc przejść Outer Wilds w ciemno jeszcze raz.