Settlersi wrócili. Pioneers of Pagonia – recenzja early access
30 lat temu korpulentny animowany rycerz przejechał przez średniowieczną wioskę na swym strudzonym rumaku. Tak rozpoczynało się The Settlers, jedna z najważniejszych gier ekonomicznych w historii.
Niestety po czwartej odsłonie seria zaczęła gdzieś tracić swą magię. Nie wróciła ona również w ostatniej części, czyli The Settlers: New Allies. Ale wrócić może, bo twórca pierwszej i trzeciej gry o osadnikach, Volker Wertich, chce nas uraczyć swą nową produkcją. I wygląda ona bardzo znajomo.
Skąd my to znamy?
W razie gdyby ktoś spędził ostatnie kilkadziesiąt lat w lesie, powinienem wyjaśnić podstawowe założenia The Settlers. A tak się składa, że przy okazji będzie to też opowieść o Pioneers of Pagonia. W grze przenosimy się na wysepkę (przygotowaną przez twórców lub wygenerowaną proceduralnie), gdzie musimy zbudować średniowieczną osadę za pomocą początkowych zasobów i grupy ludzi chętnych do pracy. W przypadku PoP cumują oni przy wyspie na zgrabnym drewnianym żaglowcu, który pełni też funkcję naszej głównej bazy i magazynu.
Na początku budujemy więc podstawową infrastrukturę: chatki drwali ścinających drzewa, tartaki przerabiające pnie na deski, domki dla leśników, którzy dbają o to, byśmy nie popełnili błędu mieszkańców Wyspy Wielkanocnej i nie wykarczowali wszystkiego dookoła. Potem przychodzi czas na bardziej skomplikowane łańcuchy dostaw: z rolnictwem, kopalniami czy wreszcie „kompleksem militarno-przemysłowym” pozwalającym nam nie tylko poszerzać granice, ale też najeżdżać sąsiadów i bronić się przed zagrożeniami. Możemy przy tym zapomnieć o drzewkach technologicznych, wszystkie obiekty są dla nas dostępne od samego początku. Jeśli mamy potrzebne surowce, nasze wesołe ludki udadzą się na plac budowy z łopatami i młotami i wezmą się do roboty.
Ale żeby nie było zbyt łatwo, musimy myśleć o logistyce. Surowce, półprodukty i towary nie przemieszczają się magicznie, ktoś je musi wziąć w łapy i fizycznie przenieść z miejsca na miejsce, a to trwa. Sensowne rozplanowanie osady, utrudniane przez rzeźbę terenu, okazuje się więc kluczowe. Stwierdzenie, że Pioneers of Pagonia niezwykle mocno nawiązuje do wczesnych odsłon The Settlers, byłoby więc sporym niedopowiedzeniem. Ba, chyba żadna inna gra nie przypominała mi tak bardzo kultowej drugiej części serii (wróciło nawet wytyczanie ścieżek!).
Mocarstwo gospodarcze
Co się tyczy budynków i łańcuchów dostaw, to każdy, kto grał w The Settlers, poczuje się jak w domu. A jednocześnie Pioneers of Pagonia nie kopiuje po prostu dawnych rozwiązań, stara się raczej stworzyć coś nowego, zachowując prostotę i esencję mechanizmów z początków 30-letniej już serii. Dla przykładu, tak jak w Osadnikach poszerzamy tutaj nasze granice, stawiając wieże strażnicze. Ale jest to proces nieco bardziej skomplikowany, a zarazem wyjątkowo satysfakcjonujący.
Strażnica nie powiększa po prostu magicznie rozmiaru mikropaństwa, zamiast tego widzimy, jak stacjonujący w niej żołnierze taszczą kamienie graniczne (wytworzone u kamieniarza z kawałków głazów, które wydobyto w kamieniołomie) i fizycznie, powoli, krok po kroku wbijają je w ziemię, by poszerzyć nasze dominium. Jeśli ktoś kochał gry Werticha za to, że pozwalały relaksować się poprzez podziwianie, jak małe, ślicznie animowane ludziki w mozole budują swoją wioskę, to Pionierów też polubi. Tym bardziej że nie trzeba przeklikiwać się przez liczne menusy, by poznać sytuację gospodarczą osady. Wszystko widać jak na dłoni – wystarczy spojrzeć, gdzie zdarzają się przestoje, gdzie osadnicy nie nadążają z robotą, gdzie zalegają materiały itd.
Trzeba też nadmienić, że w Pionierach budować będziemy więcej niż w The Settlers. Do naszej dyspozycji oddano 46 różnych konstrukcji, a niewykluczone, że ostateczna wersja gry wprowadzi jeszcze kilka. Na tę chwilę mamy cztery budynki związane z granicami osady, siedem pozwalających pozyskiwać i przetwarzać proste surowce, osiem biorących udział w cyklach produkcyjnych jedzenia, siedem umożliwiających żywienie i rozrost populacji, pięć skupiających się na wydobywaniu kopalin, trzy służące do przetwarzania innych surowców, osiem stanowiących zaplecze dla wojska oraz osadników pełniących specjalne funkcje i w końcu cztery odpowiadające za przechowywanie towarów i handel.
Jest tego ogrom, choć jak nietrudno zauważyć, najważniejsze elementy cykli produkcyjnych pokrywają się z grubsza z tym, co znamy z Osadników. Gdzieniegdzie mechanizm został wzbogacony o dodatkowe ogniwa (przetwarzanie kamienia i wapienia zrobiło się nieco bardziej skomplikowane, nie wystarczy nam jeden koleś z kilofem), w innych miejscach gra okazuje się prostsza (np. nie musimy używać geologów do szukania złóż – wszystkie kopaliny znajdują się w widocznych gołym okiem skałach).
Złodzieje, bandyci, potwory
Inaczej niż w kultowych Settlersach, w nowej grze pionierzy zmierzą się też z pozaekonomicznymi i pozamilitarnymi problemami. Gra naprawdę potrafi zrelaksować, ale nie przeszkadza jej to w rzucaniu sporych wyzwań. Po wyspach grasują złodzieje kradnący nasze towary i bandyci, którzy nie dość, że nam mogą coś buchnąć, to jeszcze skłonni są do rękoczynów. Przyjdzie nam także odkrywać przeróżne tajemnicze miejsca i czające się w okolicy potwory w rodzaju upiorów czy wilkołaków. Aby poradzić sobie z zagrożeniami tudzież zgłębić sekrety każdej mapki, będziemy więc obok wojska szkolić również poszukiwaczy przygód. Nuda nie wkradnie się nawet wtedy, gdy nasza wioska zostanie mocno rozbudowana.
Naprawdę gra się w to wszystko całkiem nieźle, a ogląda – znakomicie. Pioneers of Pagonia to po prostu produkcja autentycznie śliczna, rozumiejąca, że siły serii nigdy nie stanowił realizm, ale ten nieuchwytny urok i humor. Oczywiście we wczesnym dostępie jest niedoszlifowana, więc np. tu i ówdzie brakuje animacji dla postaci (co wygląda dość pokracznie, zwłaszcza gdy ścieżki się korkują). Muzyka – choć miła dla ucha – wydaje się odrobinę zbyt monotonna, na szczęście o innych dźwiękach złego słowa powiedzieć nie można. Aż miło słuchać odgłosów pił i kilofów.
Budowla nieukończona
Ze wczesnym dostępem wiąże się jednak jeszcze jedna bolączka recenzentów. Trudno oszacować, jak duża i różnorodna będzie gra w swej ostatecznej formie. Na razie twórcy udostępnili nam tylko sześć pojedynczych scenariuszy (przy czym pierwszy to nic innego jak samouczek) oraz możliwość zagrania na losowo wygenerowanej mapie. Wyraźnie brakuje tu dłuższej kampanii, bez niej po jakichś 10 godzinach zabawa robi się nazbyt powtarzalna. Przyznam, że chętnie zobaczyłbym też więcej biomów, bo choć mapki wyglądają nieco inaczej (jedne są równinne, inne górzyste czy bagniste), to gra aż prosi się o wprowadzenie konkretniejszej różnorodności albo – dla przykładu – zmieniających się warunków pogodowych. Nawet gdyby miało to wymiar wyłącznie estetyczny.
Można by też przyczepić się do pewnych drobiazgów projektu graficznego. Bo choć Pionierzy są uroczy, to fakt, iż wszystkie budynki nawiązują do tematyki marynistycznej (albo – mówiąc wprost – wyglądają, jakby je skonstruowano z fragmentów łodzi i okrętów), sprawia, że czasami trudno się rozeznać pomiędzy dwoma obiektami pełniącymi podobną funkcję (szczególnie męczące okazało się to w przypadku płatnerza, zbrojmistrza i mistrza kowalstwa). A jakby tego było mało, gra używa w polskim tłumaczeniu różnych nazw na określenie tego samego budynku, czym tylko pogłębia mętlik w głowie gracza.
Wszystko to (podobnie jak wspomniane już braki w animacji ludków stojących w korkach) można oczywiście przed wydaniem wersji ostatecznej wyprostować. Sięgając po grę we wczesnym dostępie, godzimy się na to, iż produkt okaże się jeszcze nieukończony i niedoszlifowany. W swojej ocenie biorę to pod uwagę, a że early access napełnił mnie optymizmem co do finalnego kształtu PoP, to jest też ona stosunkowo wysoka. Ale rekomendując Pionierów, zastrzegam, że to rekomendacja ostrożna jak krok myśliwego skradającego się przez las.
W Pioneers of Pagonia graliśmy na PC. Recenzja dotyczy wersji z wczesnego dostępu z 19 grudnia 2023 roku.
Ocena
Ocena
Pioneers of Pagonia wygląda na prawdziwą kontynuację The Settlers. Gra jest urocza, chwilami zabawna, a jej podstawowe mechanizmy – bardzo solidne. Jedyne, co martwi, to pewne niedoróbki i brak większej liczby scenariuszy do rozegrania. Ale produkcji we wczesnym dostępie można to wybaczyć.
Plusy
- śliczna, pełna uroku grafika
- klasyczna formuła The Settlers wzbogacona o kilka nowych mechanizmów
- odrobina humoru w zachowaniu pionierów
- prosty, przejrzysty interfejs
Minusy
- brakujące animacje postaci
- jak na razie niewiele scenariuszy do rozegrania
Czytaj dalej
Wiceprezes Stowarzyszenia Solipsystów Polskich. Zrzęda i maruda. Fan Formuły 1, wielkich strategii Paradoksu i klasycznych FPS-ów. Komputerowiec. Uważa, że postęp technologiczny mógł spokojnie zatrzymać się po stworzeniu Amigi 1200 i nikomu by się z tego powodu krzywda nie stała. Zna łacinę, ale jej nie używa, bo zawsze kończy się to przypadkowym przyzwaniem demonów. Dużo czyta, ale zazwyczaj podczas czytania odpływa w sen na jawie i gubi wątek książki. Uwielbia Kubricka, Lyncha, Lovecrafta, Houellebecqa i Junji Ito. Przeciwnik istnienia deadline'ów na nadsyłanie tekstów. Na stałe w CD-Action od 2018 roku. Kiedyś tę notkę rozszerzy, na razie pisze pod presją Barnaby.