Google Pixel 9 Pro XL po dwóch miesiącach użytkowania. Ten flagowiec może nie jest najlepszy, ale za to bardzo przyjemny [TEST]
Telefony Google’a nad Wisłą długo były jak cukierek oglądany przez szybkę – człowiek chciał, ale bez posiłkowania się zachodnimi edycjami nie miał jak. Czasy się jednak zmieniły, a wkrótce potem producent wypuścił urządzenia z dziewiątką w nazwie.
Pixel 9 Pro XL to obecnie najlepszy telefon, jakim może pochwalić się Google. Jakiś czas temu dostał też aktualizację do Androida 15 – a że miałem okazję pobawić się tym sprzętem przez grubo ponad dwa miesiące, również na urlopie, to tym chętniej podzielę się wrażeniami.
Wydajność? Na co dzień super, ale…
Miejmy to z głowy na samym początku: Google Tensor G4 nie jest demonem prędkości. Układ stanowiący serce tego telefonu zdecydowanie odstaje od flagowej konkurencji pod względem osiągów. Zwłaszcza już po debiucie Realme GT 7 Pro, który – wyposażony w najszybszy w momencie premiery „mobilny krzem” – w benchmarku GeekBench 6 z łatwością dubluje wynik Pixela, przynajmniej jeśli chodzi o wydajność wielowątkową. Testowany tu model „wyciągnął” bowiem jedynie 1944/4565 pkt. Tym samym to, co dostajemy w przypadku 9 Pro XL, trudno określić inaczej niż mianem „średniaka”. Tyle że… w praktyce to nie przeszkadza.
Spędziłem z tym telefonem łącznie niemal 10 tygodni i nie przypominam sobie ani jednej sytuacji, żeby mi brakło mocy obliczeniowej lub pojawiły się jakieś przestoje, co oczywiście należy zaliczyć do zalet. I przy okazji uznać to wszystko za dowód, że… w tym szaleństwie może tkwić jakaś metoda, a wyścig na cyferki to tak naprawdę coś, czego nie potrzebujemy. Skoro smartfon jest świetnie zoptymalizowany i bez zarzutu pracuje na co dzień, również jeśli chodzi o gry, to czego chcieć więcej? Formalnie jednak rzecz ujmując, procesor Pixela od konkurencji odstaje, czasem znacznie.
Świetne zachowanie urządzenia na pewno w sporej części jest pochodną tego, że smartfon wyposażono w aż 16 GB pamięci operacyjnej, co pozwala nam bez problemu żonglować aplikacjami. Telefon rewelacyjnie sobie radzi z usypianiem programów i często możemy powrócić do apki nawet po wielu godzinach – co np. w wypadku Pokémon GO zdarzało mi się na innych smartfonach dość rzadko. Brakowało mi za to swobody w zapełnianiu magazynu na dane: do testów dostaliśmy flagowca wyposażonego w 128 GB flasha UFS 3.1, więc tutaj z całą pewnością mogło być lepiej. Tym bardziej że karty microSD do Pixela nie włożymy. Na tacce mamy miejsce na jednego SIM-a, ponadto telefon wspiera standard eSIM. A skoro już przy „dziurkach” jesteśmy – mini-jacka oczywiście brak.
Jak leży w dłoni?
To bardzo schludny smartfon. Metalowy pierścień łączy szare, matowe plecki z fajnie wyglądającą wyspą aparatu (choć to kwestia gustu – słyszałem też, że jest paskudna), z przodu zaś nasz wzrok spoczywa na ekranie LTPO OLED o przekątnej 6,8″ i rozdzielczości 1344 × 2992. Odświeżanie to 120 Hz, szczytowo natomiast wyświetlacz potrafi według deklaracji dobić do 3000 nitów. Telefonu raczej nie nazwałbym smukłym – zwłaszcza kiedy urządzenie o wadze 221 g i grubości 8,5 mm uzupełnimy o firmowe etui z grubego plastiku. Moim zdaniem dramatu jednak nie ma i do moich dłoni ten duży Pixel pasował jak ulał.
Co istotne, obudowa telefonu jest wodoszczelna, o czym świadczy zgodność z normami IP68. W moim przypadku okazjonalne zachlapania i jedną niespodziewaną kąpiel smartfon przeżył bez najmniejszego problemu. Warto jednak w tym miejscu zaznaczyć, że producent dmucha na zimne – choć w opcjach aparatu znajdziemy tryb zdjęć podwodnych, jego użytkowanie obwarowano ostrzeżeniem, że należy to robić z zastosowaniem wodoszczelnego etui. Jeśli zaś chodzi o niespodzianki na co dzień, przed nimi chroni nas przede wszystkim szkło Gorilla Glass Victus 2. Umieszczony w ekranie czytnik odcisków palców i rozpoznawanie twarzy działają rewelacyjnie.
Możliwości foto
Aparat przypadł mi do gustu – ale nie zabrakło kilku niedociągnięć. Na początek garść danych technicznych. Główny sensor to 50 Mpix z optyczną stabilizacją obrazu, do tego mamy „peryskopik” 48 Mpix z zoomem optycznym x5 i IOS, całość „tyłów” zamyka zaś ultraszerokokątny obiektyw 48 Mpix o jasności f/1.7, czyli takiej samej jak w przypadku głównego. Na przód z kolei trafiło aż 42 Mpix f/2.2.
Komplet ten sprawuje się dobrze, aczkolwiek pozwólcie, że mimo wszystko sobie ponarzekam. Telefon, kiedy bawimy się zoomem, miewa problemy z „przeskakiwaniem” z głównego obiektywu na moduł tele. Bywa, że pozostaje przy tym pierwszym nawet w przypadku, gdy próbujemy skorzystać z przybliżenia przewyższającego x5 – a wydawałoby się, iż wówczas peryskopowa optyka powinna aktywować się w zasadzie automatycznie. Można to spróbować obejść, „celując” gdzieś w bardziej otwartą przestrzeń. Zauważyłem bowiem, że aparat ma tendencję do „trzymania się” podstawowego „szkiełka” w pomieszczeniach oraz gdy np. fotografujemy przez szybę. Da się z tego wysnuć wniosek, że software bierze tu pod uwagę w mniejszym stopniu aktualnie ustawiany zoom, a w większym – dystans do pierwszej napotkanej przeszkody i warunki oświetleniowe.
Główny obiektyw jest również wymuszany przez aktywujące się niekiedy tryby tematyczne, np. do fotografowania roślinności – ale te da się na szczęście zamknąć, po prostu klikając na ich ikonkach, więc zasadniczo to żaden problem. Oczywiście cały czas mówimy o działaniu aparatu w trybie auto – po wybraniu odpowiedniej opcji w menu ustawień możemy już przerzucać się pomiędzy „słoiczkami” ręcznie, lecz w tym wypadku dostęp do płynnej regulacji przybliżenia jest nieco bardziej utrudniony.'
zdjęć
Portret i kadrowanie
Zagadką poniekąd pozostaje dla mnie działanie trybu portretowego. Efekt bokeh jest w sumie fajny, choć nie zawsze daje sobie radę ze zmierzwionymi włosami czy obiektami tła – czasem jednak jakość fotografii tego typu… drastycznie spada o zmierzchu. Im mniej światła, tym gorzej wypada twarz – robi się płasko, do tego z wyraźnym szumem. Nie jest to oczywiście normą – bywa, że inne ujęcia w podobnych okolicznościach wychodzą porządnie, tym niemniej moim zdaniem trybu portretowego dobrze dla spokoju ducha używać za dnia. Pamiętajcie o tym podczas zachodów słońca – tutaj lepsze, a już na pewno bardziej powtarzalne efekty uzyskacie, podchodząc bliżej i zdając się na działanie automatu.
Powyższe problemy najprawdopodobniej mają swoje źródło w… tak sobie dopracowanym zoomie cyfrowym, z którego korzystamy w trakcie portretowania. Podobne bowiem niedociągnięcia niekiedy wyłażą, gdy próbujemy wykadrować zwyczajną już fotografię w gorszych warunkach oświetleniowych, czasem też efekt szumu widać również za dnia, w ciemniejszych partiach zarejestrowanych zdjęć. Generalnie jednak jakość fotek w pełnym słońcu nie pozostawia wiele do życzenia. Zaskakująco dobrze wypada zoom x10 – a więc dwukrotne przybliżenie z obiektywu peryskopowego. Fakt ten daje nam naprawdę sporą swobodę, jeśli chodzi o kadrowanie.
zdjęć
A co w nocy?
Fotografia nocna prezentuje się zasadniczo dobrze. Oczywiście dla modułu tele gorsze warunki oświetleniowe czasem bywają nie do przeskoczenia i pojawia się utrata ostrości – no ale to niespodzianką nie jest. Nie dziwi jednak również fakt, że – tym razem już chwalę – w ogólnym rozrachunku aparat najlepszego Pixela mroku się nie boi, pozwalając fotografować naprawdę ciemne pomieszczenia i dając przy tym zdjęcia, na których widać więcej niż gołym okiem. Szkoda tylko, że jeśli się przyjrzymy, to różnica w kolorystyce materiału z konkretnych obiektywów, zwłaszcza pomiędzy szerokim kątem a resztą, jest dostrzegalna. Boli mnie też brak specjalnego trybu manualnego (lub Pro – jak zwał, tak zwał) jako osobnej zakładki. Mamy co prawda dostęp do menu ustawień przy automacie i tam da się zmienić ISO, ostrość i parę innych rzeczy, a dodatkowo włączyć ręczny wybór „słoiczka”, jednak moim zdaniem to nie do końca to samo i tutaj Xiaomi 14 Ultra może nie tyle sprawował się lepiej, co był wygodniejszy.
Ogółem jednak jestem zadowolony. Tak się złożyło, że aparat testowałem w warunkach urlopowych, co pozwoliło mi wycisnąć z niego siódme poty i przekonać się, że przy odrobinie samozaparcia radzi sobie niemal ze wszystkim. Trzeba tylko zerwać z przyzwyczajeniami – bo jednak interfejs aparatu trochę różni się od tego, co oferuje konkurencja – a także poznać zasady działania automatu.
zdjęć
zdjęć
Telefon na co dzień
Jestem również pod wrażeniem akumulatora. Pozwala on utrzymać telefon przez niemal cały dzień bardzo intensywnego focenia lub co najmniej półtora dnia typowego użytkowania. Ładowanie to „tylko” 37 W – ale jak już się człowiek przyzwyczai, że Pixel pozostaje w tyle za osiągnięciami chociażby Xiaomi, to da się z tym żyć, aczkolwiek lekko ponad godzinę na kablu urządzenie musi „powisieć”. Jest też bezprzewodowe 23 W, lecz tutaj niczego nie napiszę, gdyż smartfon dostajemy bez jakichkolwiek ładowarek w zestawie, a firmowej indukcji za 300 zł jednak nie kupowałem.
Fajną sprawą jest to, że mamy tu do czynienia z czystym Androidem 15: sprzęt oczywiście dostał upgrade z „czternastki”, w przyszłości zaś możemy spodziewać się kolejnych aktualizacji przez najbliższych… siedem lat. Rzecz jasna OS ten nie został, jak to u konkurencji, wypchany śmieciami i nie drenuje baterii nawet wtedy, jak na noc nie włączymy trybu jej oszczędzania. Ogółem – super, aczkolwiek po przeskoczeniu z wcześniejszego telefonu musiałem się przyzwyczaić m.in. do nieco innego rozłożenia pól w górnej belce ustawień. Ten system – to już uwaga do tradycjonalistów – jest również stworzony raczej pod obsługę gestami. Belkę nawigacji możemy tu bowiem po prostu włączyć, bez większego wpływu na jej działanie.
Czy kupić?
Przyznaję, trochę mnie Google Pixel 9 Pro XL przez te dwa miesiące do siebie przekonał. W przypadku tego telefonu suma elementów składowych jest większa, niż początkowo można przypuszczać, a to rzadko się zdarza. Rzeczy, które mnie na początku irytowały, szybko przestały. Na dłuższą metę zaś doceniłem przejrzystość systemu, świetną wydajność akumulatora oraz bardzo dobrą ogólnie jakość zdjęć. Choć humory aparatu dają o sobie znać niemal przez cały czas, to błyskawicznie nauczyłem się, jak efektywnie obsługiwać ten sprzęt i… w sumie to spodobało mi się. Nie zrozumcie mnie źle: w dalszym ciągu uważam, że Xiaomi 14 Ultra ma lepszy aparat. Ten jednak w praktyce ustępuje mu niewiele – i mimo całego mojego narzekania mógłbym nawet z nim zostać na stałe, będąc przy tym bardzo zadowolonym.
Sądzę, że to telefon, któremu można dać szansę. Pod wieloma względami to ciekawe urządzenie, wyróżniające się w tłumie i nietraktujące użytkownika jako chodzącego odbiorcy reklam. Stawia na czystość, bezpieczeństwo i sprawną obsługę. Google Pixel 9 Pro XL raczej nie jest najlepszy w żadnym z ocenianych obszarów, niezmiennie trzyma jednak na tyle wysoki poziom, że wydanie sporej przecież kwoty na zakup nie powinno boleć.
Cena: 4400 zł
Dostarczył: Google
GOOGLE PIXEL 9 PRO XL – PARAMETRY
System: Android 15 • Procesor: Google Tensor G4 • Grafika: Mali-G715 MC7 • Ekran: LTPO OLED, 6,8″, 1344 × 2992, 120 Hz, szczytowo do 3000 nitów • Pamięć: 16 GB RAM-u, 128 GB flasha • SIM: nanoSIM, eSIM • Komunikacja: 5G, Wi-Fi 7, Bluetooth 5.3, NFC, USB-C 3.2 • Akumulator: 5060 mAh, niewymienny, ładowanie 37 W, bezprzewodowo – 23 W • Aparat: tylny 50 Mpix, f/1.7, 25 mm, 1/1.31″, OIS; peryskopowy – 48 Mpix, f/2.8, 113 mm, 1/2.55″, OIS, zoom optyczny ×5; ultraszerokokątny – 48 Mpix, f/1.7, 123 stopnie, 1/2.55″; przedni – 42 Mpix, f/2.2, 17 mm • Czujniki: akcelerometr, zbliżeniowy, żyroskop, magnetometr, barometr, termometr, czytnik linii papilarnych pod ekranem, GPS • Inne: IP68, głośniki stereo • Wymiary: 162,8 × 76,6 × 8,5 mm • Waga: 221 g
Ocena
Ocena
Napiszę trochę przewrotnie: nie ma tu chyba ani jednej rzeczy, która stawiałaby najnowszy telefon Google’a na pierwszym miejscu. Równocześnie jednak to smartfon niepozostawiający uczucia niedosytu ani tym bardziej zawodu. Jeśli jesteście fanami marki, moim zdaniem możecie kupować. I to nawet mimo kilku niedociągnięć.
Plusy
- ogólna bardzo wysoka jakość wykonania
- przyzwoity akumulator
- czysty Android 15: bez śmieci, zbędnych opcji i udziwnień
- wydajność na co dzień jest okej
- bardzo dobry ogółem zestaw foto – choć z pewnymi wyjątkami
- świetny ekran
- IP68
- bardzo dobrej jakości dźwięk
- 7 lat wsparcia
Minusy
- wydajnością odstaje od flagowej konkurencji
- brak ładowarki w zestawie i ładowanie 37 W
- testowana tu wersja 128 GB jest zupełnie nieopłacalna
- różnego rodzaju okazjonalne „foszki” aparatu
- tradycyjnie – brak mini-jacka i gniazda na kartę pamięci
Czytaj dalej
Gdyby mnie ktoś zapytał, ile pracuję w CD-Action, to szczerze mówiąc, nie potrafiłbym odpowiedzieć. Zacząłem na początku studiów i... tak już zostało. Teraz prowadzę działy sprzętowe właśnie w CD-Action oraz w PC Formacie. Poza tym dużo gram: w pracy i dla przyjemności – co cały czas na szczęście sprowadza się do tego samego. Głównie strzelam i cisnę w gry akcji – sieciowo i w singlu. Nie pogardzę też bijatyką, szczególnie jeśli w nazwie ma literki MK, a także rolplejem – czy to tradycyjnym, czy takim bardziej nastawionym na akcję.