15
17.08.2020, 17:01Lektura na 5 minut

Microsoft Flight Simulator – pierwsze wrażenia

Pierwsze loty za płoty. No, nie tylko za płoty – ale również do Australii i w Himalaje. Zdążyłem też zobaczyć m.in. Nowy Jork, posąg Chrystusa w Rio, Wrocław, mój rodzinny Przemyśl i wioskę pod Bieszczadami, gdzie żyli moi dziadkowie. Co tu dużo mówić, Microsoft Flight Simulator jest niesamowity!


Grzegorz „Krigor” Karaś

Nie pograłem na razie zbyt długo – grę dostałem w piątek, nie mam też jeszcze sprzętu do latania z prawdziwego zdarzenia, więc muszą wystarczyć mi mycha i klawiatura. Nie wgłębiałem się też jeszcze w mechanikę lotu – ot, opanowałem sterowanie jedną maszyną na łatwym poziomie i po prostu napawałem się ogromem świata. Tego naszego – bo w MS Flight Simulatorze do dyspozycji mamy całą kulę ziemską.

Blaski i cienie satelity
Podczas instalacji gra prosi o udostępnienie ponad 140 GB miejsca. Fakt ten przestaje dziwić już w momencie pierwszej wizyty w głównym menu, gdzie na mapie wybieramy lotnisko, z którego chcemy wystartować. Jest cały świat. Dosłownie. Microsoft wziął i upchnął w swoim symulatorze odpowiednio spreparowany na potrzeby tytułu i znany z serwisu bing.com plan globu, uzupełniając go o 37 tys. lotnisk. Jeśli macie w pobliżu siebie jakiś niewielki spłachetek terenu, z którego mogą startować samoloty, to on najpewniej będzie w grze. Ja startowałem np. z pasa w Arłamowie (w grze występuje on jako Bircza – od nazwy gminy) – niewielkiej wiosce pod Bieszczadami. Oczywiście ta cała masa lądowisk, jak i niemal wszystkie tereny w grze, zostały przerzucone do tytułu proceduralnie. Z tego co zdążyłem zobaczyć, czasem tekstury budynków (np. wieżowce w Nowym Jorku) nie leżą równo, kiedy indziej widać też (choć sporadycznie) na rzekach granicę sklejania różnych zdjęć satelitarnych. Nie wszystko jest tu też fotorealistyczne i dopieszczone, co zauważa się szczególnie w przypadku miast, gdy przelecimy się niżej. Bywa, że materiały użyte do wygenerowania świata MSFS czasem mają parę lat – co widać, jeśli znamy okolicę. Warszawa jest tu dobrym przykładem: gdy się przypatrzymy, rzucają się w oczy znaczne uproszczenia i niższa niż w bardziej „cywilizowanych”, zachodnich częściach świata jakość zdjęć satelitarnych.


(Kliknij, aby powiększyć)

To jednak tak naprawdę rzeczy błahe, a ogólne wrażenie, jakie pozostawia Flight Simulator, jest takie, że po prostu szczena opada. To zupełnie nowa jakość w symulatorach, a latanie sprowadza się tutaj tak naprawdę do tego, że odpalając grę, odpowiadamy sobie na pytanie „co by tu dziś zobaczyć?”. I lecimy pooglądać okolicę, zasiadając za sterami wybranej maszyny. Szczególnie dobrze wypadają rzeźba terenu i ujęcia w skali makro. Dziś rano dla przykładu wystartowałem z Katmandu i poleciałem nad Himalaje na szybką wycieczkę między ośmiotysięcznikami, które kojarzę. Świetnie wyglądają również i mniejsze góry: taka Ślęża pod Wrocławiem zaskakuje mnogością drzew na zboczach, a Stromboli (wulkan niedaleko Sycylii) wygląda lepiej niż na mapach. Zakręciłem wokół niego parę kółek, podziwiając zbocza i dwa miasteczka na jego zboczach. To gra, która premiuje wiedzę geograficzną: ciekawi świata na pewno będą mieli tutaj mnóstwo pomysłów na spędzenie w przestworzach choćby kilku chwil.

Wedle wyboru
Wszystkie te cuda możemy obejrzeć, albo startując z wybranego lotniska, albo zaznaczając na globusie miejsce i od niego, już w powietrzu, zaczynając przygodę. W tym miejscu trochę brakowało mi politycznego podziału mapy świata, który pozwoliłby lepiej zorientować się w takim zwiedzaniu.

Jak zaznaczyłem gdzieś wcześniej, na razie oblatałem tylko jedną maszynę. W podstawowej wersji mamy ich jednak 20, a największa z nich to Boeing 747-8. Oprócz standardowego edycji MFS mamy też do wyboru dwie rozszerzone – każda z nich to kolejne pięć maszyn, co przy MSFS Premium daje łącznie 30 różniących się od siebie modeli z takimi cudeńkami jak Dreamliner czy Cessna Citation Longitude. Oprócz tego zależnie od wersji gry dostaniemy również różną liczbę ręcznie już rzeźbionych i pieczołowicie odwzorowanych lotnisk. „Podstawka” to 30 takich miejsc, Deluxe – 35, a Premium – 40 portów lotniczych z całego świata. Wśród nich są choćby lotniska z Nepalu, Gibraltaru, Peru, Egiptu, Dubaju czy Japonii. Po szczegóły odsyłam rzecz jasna do dokumentacji gry, choć z pewnym smutkiem trzeba zaznaczyć, że na listę nie trafiła żadna miejscówka z Polski. Trzeba się tu zdać na automatyczne przełożenie map Bing na silnik gry – co w praktyce i tak źle nie wygląda. Oczywiście na tyle, na ile zdążyłem zobaczyć, bo ogrom MSFS po prostu poraża.


(Kliknij, aby powiększyć)

Do premiery i dalej
Na temat mechaniki lotu nie będę się wypowiadał – za krótko grałem. Na jedynym oblatanym przeze mnie samolocie czuć różnice w prowadzeniu zależnie od wysokości. Sterowanie na klawiaturze nie jest zbyt wygodne, ale samolot da się w miarę wyczuć już po ok. 30 minutach zabawy. No, przynajmniej ja po takim mniej więcej czasie przestałem się w żenujący sposób rozbijać i wpadać w przeciągnięcia.

Gram jeszcze w opisaną jako beta wersję przedpremierową, co w paru miejscach widać – wciąż kuleje m.in. lokalizacja. Dla przykładu zamiast „wczytaj” jest „obciąż”, zdarzają się też pomyłki w pomocy kontekstowej: odwrotnie są choćby przedstawione przyciski odpowiadające za pochylenie samolotu w osi przód-tył. Jeśli chodzi o wydajność, bywa, że na bardziej rozbudowanych lotniskach gra trochę przycina – czuć to szczególnie, gdy dookoła jest sporo obiektów, jak choćby w London City. No i wczytywanie lotu trwa tu naprawdę długo, a gram na topowym sprzęcie. Póki co jednak nie narzekam – zobaczymy, jak to będzie wyglądało po premierze.


(Kliknij, aby powiększyć)

Nie zmienia to jednak faktu, że te parę godzin, które do tej pory spędziłem za sterami TBM 930, było czystą przyjemnością. To po prostu interaktywne, połączone z pilotowaniem fajnych maszyn zwiedzanie świata. Wrażenia z latania będą na pewno jeszcze lepsze, gdy w końcu postawię na biurku odpowiednie oprzyrządowanie. Ale o tym poczytacie w recenzji w CD-Action 11/2020.


Czytaj dalej

Redaktor
Grzegorz „Krigor” Karaś

Gdyby mnie ktoś zapytał, ile pracuję w CD-Action, to szczerze mówiąc, nie potrafiłbym odpowiedzieć. Zacząłem na początku studiów i... tak już zostało. Teraz prowadzę działy sprzętowe właśnie w CD-Action oraz w PC Formacie. Poza tym dużo gram: w pracy i dla przyjemności – co cały czas na szczęście sprowadza się do tego samego. Głównie strzelam i cisnę w gry akcji – sieciowo i w singlu. Nie pogardzę też bijatyką, szczególnie jeśli w nazwie ma literki MK, a także rolplejem – czy to tradycyjnym, czy takim bardziej nastawionym na akcję.

Profil
Wpisów634

Obserwujących23

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze