Skull and Bones jednak bez kampanii singlowej
Zapytany wprost o kampanię dyrektor kreatywny Justin Farren pobił chyba rekord świata w zastępowaniu słowa „nie” jak największą liczbą wyrazów.
W czerwcu infromowaliśmy, że Skull and Bones – odtajniona na E3 nowa gra Ubi o piratach, w której wielu (w tym ja) chciałoby zobaczyć Black Flag odarte z asasyńskich pierdół – zaoferuje nie tylko potyczki sieciowe, lecz także kampanię dla solistów. Serwis GameSpot zapytał Farrena o szczegóły tej kampanii, a to, jak twórca wił się pod naciskami dziennikarza, byłoby przezabawne, gdyby nie fakt, że z całego jego słowotoku wynika, iż kampanii singlowej z prawdziwego zdarzenia po prostu nie dostaniemy. Jak stwierdził, developerzy poszli w kierunku „narracji współdzielonej”. Kurs, jaki obrali twórcy, zbieżny jest zresztą z polityką Ubi, skupiającą się na traktowaniu gier jako usług, a nie kompletnych, zamkniętych produktów. Wyłowiwszy z bełkotu możliwie sensowny (co nie znaczy, że całkowicie klarowny) fragment, oddaję głos Farrenowi:
Chcieliśmy stworzyć system, który pozwoli nam prowadzić narrację miesiąc po miesiącu, rok po roku i dorzucić do niej elementy fabularne. Jeśli więc jesteś graczem PvP, powinieneś czuć się tak, jakbyś zaliczył kampanię. Jeśli jesteś graczem nastawionym na PvE albo jak ja planujesz żeglować razem z córką, chciałbym, żebyśmy mogli przejść historię i zostać grubymi rybami razem oraz móc opowiedzieć tę samą historię świata przez growe światy, które tworzymy.
Nie pytajcie, o co chodzi w końcówce (w oryginale: „be able to tell the same world narrative through the game worlds that we build”), bo nie mam pojęcia. Nie wiem, czy Farren ma pojęcie. Dziennikarz GameSpota nie dał za wygraną i zapytał wprost, czy możemy spodziewać się kampanii singlowej. Farren wił się więc nieskładnie dalej:
[Kampania singlowa – dop. red.] jest wpleciona, więc opowieść będzie wpleciona we wszystko, co robisz od momentu, w którym zbudujesz relacje ze swoją załogą, do chwili, w której załatwisz pierwszą grubą rybę, budowanie kryjówki, wszystko to jest wplecione w różne tryby rozgrywki.
Niezrażony dziennikarz dopytał, czy gra zaoferuje cokolwiek graczom, którzy nie są zainteresowani rozgrywką PvP, i dostał taką odpowiedź:
Mam szczerą nadzieję, że ludzie jednak wypróbują nasze PvP, bo myślę, że jest dosyć wciągające i nie różni się... [nie – dop. red.] jak w Call of Duty, kiedy grasz w kampanię, a potem odpalasz online.
Twórca kończy swoją wypowiedź takim absurdem:
Byłoby szkoda, gdyby kampanię konsumowało się jednorazowo.
Skoro Farren włożył tyle wysiłku w to, by nie powiedzieć wprost, że tradycyjnej kampanii singlowej w grze nie będzie, najwyraźniej zdaje sobie sprawę z tego, że właśnie tradycyjnej kampanii singlowej oczekują gracze. Dlaczego więc jej nie będzie? Ubi po prostu chce sprzedawać nam zawartość gry po kawałku, jako kolejne, dajmy na to, sezony ze strzępkami fabuły w rozgrywkach sieciowych.
PS Kiedy czytałem wypowiedzi Farrena, przypomniał mi się ten fragment z „Family Guya”:
Czytaj dalej
Gram od ponad 30 lat (zaczynałem na Atari 130 XE, które wciąż mam na biurku), najchętniej sięgam po produkcje z silnym pierwiastkiem akcji, a najbardziej cenię te, które wciągają opowieściami i szarpią za emocje. W wolnych chwilach uprawiam na gitarze metal, czytam, oglądam (za) dużo seriali i odpędzam kijem Football Managery, w których topiłem kiedyś mnóstwo godzin.