Sapkowski: „W Wiedźminie słowiańskości tyle co trucizny w zapałce”
Pisarz podkreślał to wielokrotnie, teraz zrobił to raz jeszcze.
Gry CD Projekt Red znacząco wpłynęły na to, jak postrzegamy Geralta i jego wesołą kompanię – czy tego chcemy, czy nie. Kwestia słowiańskości uniwersum – przez wiele osób brana za pewnik na wiele lat przed premierą pierwszego Wiedźmina Redów – została tylko przez twórców potwierdzona, gdy wypuszczali kolejne produkcje mocno inspirowane rodzimym folklorem. Przy okazji premiery niedawnego serialu dyskusje na ten temat opanowały polski (chociaż nie tylko) internet.
W najnowszym numerze „Książek. Magazynu do Czytania” pojawił się krótki wywiad z Andrzejem Sapkowskim – rzecz wcale nieczęsta. Warto się zapoznać z całością, mimo że pisarz odpowiada na pytania z charakterystyczną dla siebie... powiedzmy, nieprzystępnością i wrodzoną skrytością. Udało się jednak wyciągnąć z niego kilka słów. Po raz kolejny wyraził więc swoją delikatną irytację zdobyciem szerszej popularności na świecie dzięki grom:
Piszę od 30 lat z hakiem, a szum medialny wokół mnie wszczyna się za sprawą gry i serialu. Tak to technologie wpływają na status pisarza. Który zresztą dziękować za to technologiom nie zamierza. Ani tym bardziej kłaniać się im.
Poruszono też kwestię budzących pewne kontrowersje wśród części widzów czarnoskórych mieszkańców świata „Wiedźmina” – tutaj pisarz stwierdził po prostu „wszystko jest możliwe i dopuszczalne, wszak mogło tak być”, ponieważ w jego książkach „o kolorze skóry zbyt precyzyjnie się nie mówi”. Zależy więc to jedynie od woli adaptatora.
Przy okazji pytania o „chęć przypisywania polskości bohaterom powieści” przez niektórych fanów, pisarz odparł:
Dziwi [mnie to], i to mocno. Wiedźmin Geralt nosi wprawdzie całkiem „słowiańskie” imię, pobrzmiewają „słowiańskie” nuty w ono- i toponomastyce. Jest leszy i kikimora – ale jest też Andersenowska syrenka i Bestia wzięta od Jeanne-Marie Leprince de Beaumont. Wypada jeszcze raz powtórzyć: cykl o wiedźminie to fantasy klasyczna i kanoniczna, słowiańskości w niej, jak rzekł Wokulski Starskiemu, tyle co trucizny w zapałce.
Nie zakończy to rzecz jasna sporów fanów (w końcu wiedźmińskie uniwersum już od lat żyje własnym życiem), ale być może wprowadzi chociaż nowe argumenty do dyskusji.