6
około 23 godziny temuLektura na 3 minuty

Były szef studiów PlayStation twierdzi, że pecety i konsole to prawie to samo. „Tylko pies może usłyszeć różnicę”

Kontrowersyjne, ale w pewnym sensie prawdziwe słowa.


Samuel Goldman

Wojny konsolowe trwają nieprzerwanie od lat, mimo że na placu boją stoją ciągle ci sami żołnierze. Czasy ostrzejszych spięć i faktycznej próby podebrania użytkowników konkurencji skończyły się już dawno temu, a teraz ta „wojna” jest bardziej grą pozorów, choć dalej funkcjonuje – przede wszystkim w umysłach tych odbiorców, którzy lubią mówić innym, na co wydawać swoje pieniądze. Po dwóch dekadach coś się w tej sprawie ruszyło, bo Microsoft otworzył się na wydawanie swoich gier na innych platformach, a wyniki osiągane przez konsole Series X|S są tak słabe, że w kolejnej generacji sprzętów do grania faktycznie może dojść do większych przetasowań. Jak wynika z raportu opublikowanego na początku roku, największym wygranym wojny konsol są… pecety, których użytkownicy mają swoje za uszami, jednak mimo tego dzielnie noszą palmę rynkowego pierwszeństwa. Różnice pomiędzy blaszakami a konsolami są oczywiste w kwestii budowy i przeznaczenia – wszak nie piszę tego newsa na PS5 – lecz także w samej mocy obliczeniowej i limitach.

Dla mnie to oczywiste, ostrożnie założę, że dla was również, ale były szef SIE Worldwide Studios, Shawn Layden, ma zupełnie inne zdanie. Layden wziął ostatnio udział w podcaście PlayerDriven, gdzie przez ponad godzinę wypowiadał się na temat przede wszystkim bieżących wydarzeń, komentując np. zapowiedź Switcha 2. Podczas gdybania na temat sytuacji rynkowej sprzętu do grania trochę się zagalopował…


Ostatecznie chciałbym, by branża gier miała taki sam współczynnik penetracji rynku (czyli by jak najwięcej klientów czuło potrzebę posiadania czegoś i ostatecznie po to sięgało – przyp. red.), co telewizory. Jak do tego doprowadzić? Na pewno nie tak, że będzie tylko trzech producentów.


Shawn Layden, były szef SIE Worldwide Studios

Pełna zgoda. Im więcej wytwórców, tym większa różnorodność i wybór. Oczywiście każdy producent sprzętu chciałby przyciągnąć posiadaczy innego urządzenia, przez co ostatecznie sprowadziłoby się to do większej liczby abonamentów i korporacji wykupujących sobie na własność twórców gier. Mimo tego w teorii Layden ma rację, a następnie trochę odjeżdża:


Architektura aktualnej generacji konsol i wysokiej klasy pecetów jest zbliżona, wszystkie te urządzenia są dość podobne. Wszelkie zmiany i ulepszenia na tym etapie mógłby usłyszeć tylko pies. Jaką różnicę robi 20% więcej ray tracingu?


Shawn Layden, były szef SIE Worldwide Studios

Porównanie oczywiście odnosi się do większego spektrum dźwięków słyszanych przez psa względem człowieka – mowa o częstotliwościach nawet czterokrotnie wyższych. Tylko w tym przypadku „20% ray tracingu więcej” to całkiem sporo, tak jak łatwo zidentyfikować różnice w wydajności i działaniu karty graficznej z najniższej półki względem tej z najwyższej. Przeciętny gracz, który nie poświęca temu hobby zbyt wiele czasu, na pierwszy rzut oka faktycznie nie zauważy rozbieżności pomiędzy konsolami a pecetami, zwracając uwagę przede wszystkim na niższą cenę tego pierwszego i łatwość użytkowania.

Tylko skoro pecety trzęsą rynkiem gier, to konsole w obecnym kształcie już się nie przebiją. Może więc nowa droga wiedzie przez urządzenia takie jak Steam Deck i Nintendo Switch, który został przecież najlepiej sprzedającą się konsolą w historii?


Czytaj dalej

Redaktor
Samuel Goldman

I have no mouse and I must click.

Profil
Wpisów1778

Obserwujących6

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze