Sami jesteśmy sobie winni. Ponad połowa przychodów z pecetowego rynku gier pochodzi z mikrotransakcji

Sami jesteśmy sobie winni. Ponad połowa przychodów z pecetowego rynku gier pochodzi z mikrotransakcji
Avatar photo
"Sam Goldman"
Gracz dla gracza graczem. I przy okazji entuzjastą płacenia za coś, za co już się zapłaciło...

Branża gier to od wielu lat ciągły wzrost. Poza kryzysem z początku lat 80. obserwujemy w większości niezakłócany niczym optymizm, skutkujący nieustannym rozwojem. Jeśli wgłębimy się w szczegóły, to nie będzie już tak różowo; poprzednia dekada to upadek segmentu AAA i rozwój mikropłatności, prowadzący do dość bezwstydnego wyciągania rąk po więcej kasy za gry już raz kupione. Rozwijająca się „usługowość” tego rodzaju rozrywki sprowadziła na manowce wiele dobrych studiów (hej, Rocksteady, o was mowa), choć często się opłaca – pomimo utraty wielu graczy na pecetach, twórcy Helldivers 2 raczej nie mają powodów do narzekań. Można by się spodziewać, że jako grupa odbiorcza będziemy jednomyślnie przeciwko dodatkowej monetyzacji ponad kwotę zakupu danej gry, ale najnowszy raport Newzoo sugeruje, że jest dokładnie odwrotnie.

Publikacja jest długa i dokładnie analizuje różne trendy rynkowe, sporo miejsca poświęcając np. na problemy battle royali, jednak jedna z najbardziej przykuwających uwagę informacji jest ta o przychodach z pecetowego rynku gier wideo. W 2024 roku 58% wszystkich przychodów z tego tytułu, czyli równowartość 24,4 miliardów dolarów pochodziła z mikrotransakcji. Wychodzi więc na to, że gracze pecetowi tak naprawdę nie widzą większego problemu w rzucaniu w developerów dodatkową kasą.

https://x.com/InsiderGamingIG/status/1910349779843928327

Dragon’s Dogma 2, czyli gra za pełną, niemałą cenę na starcie oberwała za przytłaczającą liczbę mikrotransakcji, które potem próbowali zlikwidować modderzy. Przy okazji wielu innych gier sytuacja się powtarza, sugerując ostry i zdecydowany opór w kwestii ponoszenia dodatkowych kosztów za gry. Sytuacja bliźniacza do tej sprzed premiery Assassin’s Creed Shadows, odsądzanego od czci i wiary na każdym kroku, a po wydaniu osiągającego świetne wyniki i to nie tylko zdaniem samego Ubisoftu. Co będzie dalej? Zaglądam do mojej kryształowej kuli i już mówię: niemal rok temu były szef Blizzarda chlapnął, że marzy mu się wprowadzenie możliwości oferowania napiwków twórcom gier. Reakcje były jednoznacznie negatywne, bo gracze wytykali oczywisty błąd logiczny – bo przecież jeśli chcesz wesprzeć twórców, możesz po prostu kupić tę samą grę jeszcze raz. Nie chcę być złym prorokiem, ale jak tak dalej pójdzie, to za parę lat do mikrotransakcji dojdą napiwki, z którymi nikt tak naprawdę nie będzie miał problemu… Quo vadis, gracze?

28 odpowiedzi do “Sami jesteśmy sobie winni. Ponad połowa przychodów z pecetowego rynku gier pochodzi z mikrotransakcji”

  1. Jak postawimy obok siebie przeciętnego czytelnika tej strony i mariusza kupującego paczki z kartami do FUT, bo on w nic innego nie gra, no to sorry, ale „we are not the same”.

    • True story. W latach 90` można było fantazjować o jakiejś „społeczności graczy”, bo było to jeszcze niszowe hobby. Dzisiaj prasa growa reprezentuje jakiś wąski wycinek z prawie połowy ludzkości (ponad 3 mld). I to do tej milczącej większości się kieruje biznes dla dużych chłopców, a nie do konsumentów, którzy się tym interesują, więc mają oczekiwania. Podobnie bawią mnie w prasie stwierdzenia typu „internauci orzekli, że…”. Jacy Internauci? Jaki graczu? Całe szczęście nisze były, są i będą.

    • Dlatego te wszystkie badania pt. „Kto gra w gry?”, są już nic nie warte. To jest taki mainstream, że równie dobrze możesz pytać, „kto słucha muzyki” albo „kto jeździ na rowerze”. Ta grupa jest tak ogromna, że szukanie wspólnego mianownika jest całkowicie bezsensu.

    • No niestety, wszyscy zostali zhomogenizowani w jedną komercyjną masę. Ale spróbuj powiedzieć, że casual nie jest rasowym graczem to cię odsądzą od czci i wiary. Potem efekty są jakie są.

  2. Cóż jest jak jest. Póki jeszcze da się znaleźć gry warte czasu to da się przeżyć ale gdyby rynek PC zamienił się w to co się odwala na mobilkach i gacha na pełnej to trzeba sobie znaleźć inne hobby.

  3. No niektórzy chcą sobie tylko „w gierki pograć”, i mają wszystko i wszystkich w dupie.

  4. To wcale nie jest wina graczy, nawet tych Sebastianów grających weekendowo w Ultimate Team Fify. Mamy tu absurdalnie nierówną walkę ogromnych korporacji, zatrudniających najlepszych psychologów i specjalistów od hazardu, których zadaniem jest wyciśnięcie z nas ostatnich groszy, przeciwko zwykłym graczom, którzy chcą się odprężyć po ciężkim dniu pracy. Z taką dysproporcją sił i zamiarów, nic dziwnego, że „gracze” (bo rzeczywiście, tak jak niżej wspomnieli koledzy, w żadnym stopniu nie jest to jakaś jednorodna społeczność, a raczej ogromna masa indywidułów) są i zawsze będą na przegranej pozycji.

    • Dodajmy do tego, że jak pokazywały poprzednie tego typu badania, znakomitą większość tych pieniędzy firmy otrzymują od nieproporcjonalnie małej liczby ludzi wrażliwych na te zabiegi, borykających się z problemami kompulsywnego kupowania albo hazardowymi, nazywanych zresztą „wielorybami” i mamy pełen obraz śmietnika, jakim jest ta branża na poziomie C.

    • To wszystko prawda o tych korporacjach i dotyczy nie tylko gejmingu, ale nie róbmy też z kupujących kompletnie bezwolnych i bezbronnych ludzi. Zawsze ktoś będzie żerował na tym, że wielu konsumuje treści bez głębszego zastanowienia, a to od nich zależy, czy się zaczną zastanawiać.

    • To byłaby prawda, gdyby każdy miał ten sam poziom samokontroli i świadomości, ale niestety tak nie jest. Dodaj do tego problemy zdrowotne i masz całą rzeszę ludzi ustawionych w roli ofiar tego systemu bez wpływu na swoją sytuację. I cała rzeszę ludzi skłonnych to wykorzystać dla swojego interesu.

    • Zabronić mikrotransakcji opartych na losowości i jużci byłoby lżej. A to, że parę firm by padło? Cóż, niech się za uczciwszą robotę wezmą.

    • @quetz Każde uzależnienie tak działa. Ludzi z tego typu problemami nie powinno się utwierdzać w przekonaniu, że są „bez wpływu na swoją sytuację”, bo de facto tylko oni mogą coś z tym zrobić. Na początku muszą zdać sobie sprawę ze swoich słabości, a potem nad nimi popracować, raczej innych skutecznych metod nie ma. Pokusy były, są i będą, to jest historia stara jak świat.

    • Nie chodzi o utwierdzanie ich w czymkolwiek, tylko ochronę wobec ludzi podatnych – nie zawsze wiesz, że masz problem, tego się nie da sterować oddolnie, natomiast mając świadomość, że społecznie problem występuje, należałoby to uwzględnić odgórnie. Dwa osobne problemy zbijasz w jeden, tutaj akurat mamy problem ze świadomym wykorzystywaniem rzeczonych „wielorybów”, gdzie oddalanie odpowiedzialności od osób/firm dokonujących tego nie przyniesie żadnego rozwiązania poza tarczą dla popełniających ten czyn.

      W skrócie – jeśli chcielibyśmy z tym coś zrobić, to kolejność powinna być od góry – najpierw ukrócenie tych praktyk w celu pomocy już wykorzystanym i potencjalnym kolejnym ofiarom, potem dopiero działanie na poziomie jednostkowym. Inaczej kręcimy się w kółko i nic się nie zmienia.

    • Obaj macie racje, bo z jednej strony ludzie sami muszą chcieć pomocy, z drugiej trzeba im to ułatwić.

      Kłopoty z mikro są trzy: elementy hazardowe, ich dostępność z poziomu gry oraz „wymuszanie” kupna przez projekt gry. I o ile dwa pierwsze dało by się rozwiązać prawnie, tak trzecie jest już mega trudne.

      I według mnie tutaj dała dupy branża dziennikarska. Dlaczego takie gry nie są przez recenzentów je**** za pomocą jedynek albo przez odmowę recenzowania takich tytułów?
      Dragon Dogma 2, przecież wydawca ewidentnie poleciał w chuja nie dając mikro do wersji recenzenckich. I co? Jajco, 86 na meta. To że do gry SP możesz kupić sobie cheaty (DD2, DMC, AC:S) to już szkoda sobie strzępić ryja. Nawaliliśmy sto tysięcy znajdziek i nie chcę ci się, graczu, ich szukać? Masz tu mapkę za $$$. Zabrakło ci kamyczka teleportującego? Masz tu jeden kolego, za drobny „napiwek”. Wasza mać.

      Takie gry powinny mieć z automatu 1/10, bo to że psują branże to ch**, ale one zwyczajnie wykorzystują podatnych na takie gówno ludzi oraz wychowują młode pokolenie, które myślą że to „przecież normalne”.

      Dobra, już lżej.

    • Ja wiem, że nie chodzi o utwierdzanie ich w tym przekonaniu, ale taki będzie efekt w wielu przypadkach.

      Generalnie to nie zgadzamy się chyba jedynie co do tego, co z tym zrobić. Ja w tym przypadku jestem przeciwnikiem odgórnych zakazów (z wyłączeniem dzieci). Uważam, że ludzie powinni mieć prawo wydawać swoje pieniądze jak im się widzi i popełniać błędy. Tylko wtedy mogą zmierzyć się ze sobą, gdy sami wyznaczą sobie pewne granice. Te sztuczne nie działają tak dobrze, bo brakuje w nich głębszego zrozumienia. Jest to trudne i długotrwałe, ale co w życiu nie jest.

      Jakbyśmy tylko zakazali mikrotransakcji i pora na CSa, to zastanówmy się co by taki dopaminowy ćpun na głodzie zrobił, gdyby trafił na inny, być może bardziej destrukcyjny bodziec? Raczej nic rozsądnego.

    • Oczywiście, dlatego odgórne zakazy to tylko część rozwiązania, a nie całość – jeśli chcemy się nad problemem pochylić serio, wymaga to włączenia dodatkowych działań i zapewnienia ochrony osobom, które chcą sobie pomóc – tak jak napisał Bodzio. Nikogo nie zmusisz np. do terapii i zawsze będą jednostki, które nijak nie poprawią swojej sytuacji, ale przy stworzeniu odpowiednich warunków można ich liczbę drastycznie zredukować. I nie ma wtedy imo sprzeczności z ideą wolności jednostki.

    • @Ukryty
      Tu nie trzeba zakazywać wszystkiego jak leci, ale są pewne praktyki, które zwyczajnie warto ukrócić. I ja rozumiem twoje podejście, „co mnie nie zabije to mnie wzmocni”, ale każda używka wymaga innego podejścia. Gierki są szczególnie specyficzne bo: eskapizm, strefa komfortu, sztuczki projektantów, debilna łatwość kupna, brak świadomości społecznej, brak wyraźnych fizycznych następstw jak przypadku alko i narko.

      A co do ćpuna, tu wchodzi państwo albo ngo i ogarnia typa. No bo co? Niech się niszczy, przynajmniej w domu siedzi? Słabszym jednostką trzeba pomagać, bo to jest w interesie wszystkich obywateli i zwyczajnie ludzkie.

    • @Bodzio

      Btw podejście do recenzji, o którym piszesz stosuje od lat Steph Sterling, polecam, bo niekiedy ma bardzo ciekawe obserwacje

    • @Quetz
      O! Podziękował! Na YT widnieje jako Jim Sterling?
      Z pewnością obaczę.

    • Tak jest, co tydzień Jimquisition na YT, recki głównie na stronie internetowej

    • @Bodzio96 „Gierki są szczególnie specyficzne […]”

      Gierki i giereczkowo zawsze są specyficzne 😀 ale ja nie do końca kumam dlaczego. To chyba młody wiek tej branży, wiele rzeczy się jeszcze dociera.
      Cały ten makrotransakcyjny syf (mikro to był kiedyś) można śmiało podpiąć pod hazard jeśli chodzi o schematy zachowań, więc to nie jest jakaś 'nowość’. Tylko zostało inaczej nazwane, żeby można to było wpychać nieletnim.

      „A co do ćpuna, tu wchodzi państwo albo ngo i ogarnia typa. No bo co? Niech się niszczy, przynajmniej w domu siedzi? Słabszym jednostką trzeba pomagać, bo to jest w interesie wszystkich obywateli i zwyczajnie ludzkie.”

      Proszę nie antagonizować, ja nikomu źle nie życzę i uważam się za w miarę ludzką osobę. Wiem natomiast jak to często wygląda w praktyce: typy zaliczają wszystkie odwyki w kraju na koszt podatnika, a potem i tak jadą z tematem. Robią sobie po prostu przerwę na wyzerowanie tolerancji, bo ich już używka nie klepie. Czasem trzeba się w****ać i głupi ryj rozwalić, żeby mieć impuls do zmian, a ciężko o to, gdy za każdym razem ktoś podkłada ci materac.

    • „Proszę nie antagonizować,”

      A broń Boże, nie było to moim zamiarem. A co do odwyków, to raz że temat rzeka a dwa, że co człowiek to inne podejście. Innymi słowy, nie ma co kopi kruszyć, w szczególności, w komentarzach.
      Życzę miłego łikendu i fajnych gierek.

    • Na koniec dodam, że warto spojrzeć na przykład Szwecji, która w XXw ogólnie miała ogroooomny problem z alkoholizmem i dopiero wprowadzenie bardzo restrykcyjnego prawa w tym zakresie pozwoliło zacząć ten problem rozwiązywać. To nie było jedyne działanie, ale jeden z pierwszych i ważniejszych punktów – ograniczenie dostępu spowodowało… mniejszy dostęp.

      Zresztą, nawet na naszym poletku to widać – wprowadzenie pierwszeństwa pieszych na pasach magicznie spowodowało bardzo zauważalny spadek zgonów w wypadkach tego rodzaju – jedna z niewielu pozytywnych rzeczy, które PiS po sobie zostawił.

  5. Niestety gracze to w większości frajerzy…

    • Jeszcze żeby płacili, bo taki mają kaprys i tyle,to by było pół biedy. Psują branżę nie tylko sobie, ale też ludziom,którzy takich praktyk nie uznają, bo branża widzi łatwą kasę i coraz bardziej wyciąga łapy po więcej.

  6. „Sami jesteśmy sobie winni.”
    Ja tam się winny nie czuję. Z mikro nie korzystam nigdy, dlc kupuję tylko, jeśli rzeczywiście jakąś sensowną zawartość fabularną oferują, a nie skórka do broni, pojedynczy karabin, jakieś stroje czy tam artbook (jedynie robię wyjątek w sytuacji, gdy jest jakaś wersja kompletna, która kosztuje w granicach powiedzmy 10 zł tyle samo za wszystko, co gdybym pieczołowicie odsiewał śmieciowe deelceki, to już wtedy z lenistwa wybiorę wersję complete), nie kupuję edycji ultimate ani preorderów, żeby zagrać parę dni wcześniej i przy każdej okazji radzę innym robić to samo. A że niestety spora część nie ma nic przeciwko marnowaniu ciężko zarobionych pieniędzy, to zostaję w sytuacji tego przysłowiowego staruszka krzyczącego na chmury.

    • o to tak jak ja, też nigdy nie zrobiłem pre-orderu, żadnego wydawania na monetki, nie gram w mobilki
      Ktoś to może i kupuje jak się okazuje ale mam na to wywalone

  7. Ja się nie czuje winny, nie kupuje mikrotransakcji, lootboxów, nawet od DLC trzymam się z daleka.
    Tego już sie nie zatrzyma, trzeba się pogodzić z tym tak samo jak z koronawirusem i żyć dalej.
    Ludzkość jest po prostu głupia, inteligentnemu mądremu człowiekowi szkoda by było pieniędzy by tak głupio je zmarnować i przy okazji nasrać na siebie i swoje hobby.

    Edit.
    Trym epatii ON.
    My mieliśmy „łatwiej” bo zaznaliśmy biedy Polskiej, z biedy wciąż wychodzimy i cało czas odczuwamy ogromny deficyt wielu rzeczy, wiec szkoda nam pieniędzy marnować na głupoty w giereczkach.
    Zachód biedy nie zaznał od 100 lat, wiec tamtejsi obywatele nie wiedzą co to wogóle jest, a skoro kasa wpada to trzeba ją wydać, a nie zbierać „na czarną godzinę”, oni nie mają pojęcia co to czarna godzina, skoro nawet jak stracą prace to socjal ich utrzyma na powierzchni.
    Więc łatwiej jest im rozpieprzać pieniądz, bo nie zaznali jego głębokiego braku w swoim życiu.

Dodaj komentarz