Naprawa survivalu weteranów BioWare idzie kiepsko. Studio zwalnia pracowników
Coraz cichszy śpiew słowika.
Pierwsze informacje o Nightingale przyprawiły mnie o szybsze bicie serducha, bo oto byli developerzy BioWare, którzy mają na swoim koncie Mass Effecta, zakładają nowe studio i robią survival tak oryginalny, że właściwie ciężko jest go przyrównać do jakiejkolwiek innej gry. Temat tej produkcji przez kolejne lata wracał dosyć rzadko, a kilka miesięcy przed debiutem premierę przesunięto. Obsuwkę i dodatkowy rok czekania wyrównało symboliczne (bo tylko dwudniowe) przyspieszenie wydania i… wyszło jak zawsze. Gra zebrała mieszane recenzje, z kolei już miesiąc po premierze liczba graczy spadła do kilku tysięcy dziennie. Jak na tytuł we wczesnym dostępie to dość mało, a mówimy przecież o roku sukcesów innych survivali – Palworlda oraz Enshrouded. Być może właśnie wpadnięcie pomiędzy młot a kowadło premier powyższych tytułów odebrało Nightingale’owi widownię, a być może to kwestia niezbyt dobrego stanu gry w wersji early accessowej, ale Inflexion Games postanowiło się nie poddawać.
Zapowiedzi licznych nowości, potem tryb offline, którego jakimś cudem na starcie zabrakło, we wrześniu premiera ogromnej aktualizacji, dodającej m.in. nową fabułę oraz przebudowującej niektóre aspekty zabawy. Wynik? Taki sam – Nightingale odbiło się na moment, kilka dni po premierze update’a ściągając prawie 10 tysięcy graczy jednocześnie. Miesiąc później na serwerach spotkać można było maksymalnie 2 tysiące chętnych do biegania po steampunkowych światach, co odbiło się na developerach w sposób najgorszy z możliwych: część pracowników została zwolniona.
Ostatnie kilka tygodni było dla nas ogromnym wyzwaniem i żadne słowa nie opiszą naszego smutku. Jak wiele innych studiów w przeciągu ostatnich lat, zderzyliśmy się właśnie z twardymi realiami branży i po wypróbowaniu wszelkich rozwiązań, musieliśmy podjąć trudną decyzję o rozstaniu z niektórymi pracownikami (…). Wczesny dostęp Nightingale’a nie był tak dużym sukcesem komercyjnym, byśmy byli w stanie utrzymać studio w dotychczasowych rozmiarach. W związku z tym rozpoczynamy restrukturyzację w naszym kanadyjskim biurze i zamykamy całkowicie oddział w Wielkiej Brytanii.
Samo Nightingale na razie nie ucierpi. Gra będzie dalej rozwijana, a szczegółowy plan mamy poznać w najbliższych dniach, choć nie wydaje mi się, by twórcom udało się popchnąć ten wózek wystarczająco daleko. Pomimo zmian ich debiut dalej cierpi na wiele upierdliwych niedoskonałości, jakich wyeliminowanie będzie kosztowało sporo pieniędzy i czasu; jeśli debiutancki produkt okazał się taką klapą, to Inflexion Games nie ma ani pierwszego, a drugiego właśnie się pozbywa wraz z utratą siły roboczej...
Czytaj dalej
I have no mouse and I must click.