rek

Czekam na Elden Ring, bo nie dostałem Dragon’s Dogma 2

Czekam na Elden Ring, bo nie dostałem Dragon’s Dogma 2
Jestem fanem Soulsów od ich początków, ale zawsze brakowało mi w nich trzech elementów: przestrzeni, wolności i odkrywania. Czuję, że ta pustka za chwilę zostanie chociaż częściowo wypełniona - przez Elden Ring.

Zawsze lubiłem podróżować. Niekoniecznie z przewodnikiem, raczej wybierając trasę na czuja w poszukiwaniu nowych ciekawych widoków i wrażeń. Ku przygodzie! Podobnych doświadczeń szukam też w grach. Spośród tytułów, które dały mi niemal perfekcyjną iluzję wyprawy w nieznane, w pamięci zostało kilka – i, o dziwo, nie była to ani żadna gra Ubisoftu, ani nawet Wiedźmin 3. 

Pamiętacie, jak wyglądała mapa w Baldur’s Gate? Był to arkusz pergaminu z zaznaczonymi kilkoma miejscami i łączącymi je drogami, ale poza tym – pusty. Dopiero gdy gracz zdecydował się zboczyć ze szlaku, na arkuszu pojawiały się nowe obszary: lasek, wzgórze, wodospad, jakaś samotna wieża. Nienazwane, nieopisane, ale można tam było spotkać wyjątkowe postacie, znaleźć skarby czy budynki przygotowane przez twórców specjalnie dla graczy odkrywców. Tak wpadało się np. na sławnego Drizzta. A czasem nie było tam nic nadzwyczajnego – jak to w podróży.

Precz z natłokiem znaczników!

Wiele gier stroni od tworzenia takiego świata. Starają się raczej, by coś czekało na gracza dosłownie na każdym kroku. Koronny przykład: Wiedźmin 3. Cała mapa pokazana od razu, a po chwili rozjarzona znacznikami. Mnóstwo aktywności, ale i tak, by ją zapełnić, są one często kopiowane, by żaden obszar nie był pusty. Jest to oczywiście atrakcyjne, ale dla mnie osłabia wrażenie, że oto mam świat do zbadania – czuję raczej, że stoję u wrót zaprojektowanego parku rozrywki. Nie czuję się już jak odkrywca, a jak urzędnik z listą zadań. Odhaczam trzy gniazda potworów, dwie potyczki z bandytami i miasteczko. Przez co większość podróży odbywam, patrząc więcej na minimapę niż przed siebie. 

Czy można inaczej? A owszem. Podobnej co w Baldurze radości i dreszczyku z eksploracji doświadczyłem w Dragon’s Dogma, nietypowym RPG Capcomu z 2012 roku, czerpiącym ze Skyrima, Dark Souls, ale i Monster Huntera. Tam również na początku mapa jest czystą kartą, a świat – wielki i pustawy. Podróże są czystą przygodą i trzeba się postarać, by coś znaleźć – gra daje trofeum za odkrycie 150 lokacji, ale odszukanie ich nie jest łatwe. Do tego same wyprawy to wyzwania, bo szlaki są faktycznie niebezpieczne: czają się na nich nie tylko gobliny i bandyci, ale też olbrzymie bestie. Noc jest ciemna i pełna strachów, a ludzkie siedziby – nieliczne i położone daleko od siebie. Szybkie przenoszenie się między lokacjami – ściśle limitowane. Wszystko odkrywa się więc mozolnie i w swoim własnym tempie, a nie biegając między ikonkami.

Dużą zasługę w budowaniu świata, który chce się zwiedzać, odgrywa w takich grach nie tylko mapa – ale i obecność widocznych gołym okiem punktów odniesienia. Dla przykładu: z pierwszej wioski w Dragon’s Dogma można zobaczyć miejsce, które bohater odwiedza na koniec przygody. Oczywiście to wszystko było mocno ograniczone przez możliwości ówczesnych konsol – PS3 i X360. No i tu dużo większy postęp zrobiła inna gra, rozwijając pomysł podróżowania „na oko”: The Legend of Zelda: Breath of the Wild. Niestety, z braku Switcha znam ją głównie z internetu

Przy mnóstwie aktywności na mapie czuję się jak w zaprojektowanym parku rozrywki.

Choć Dragon’s Dogma świetnie budowała wrażenie podróżowania przez nieznany i wrogi świat, kontynuacji nigdy się nie doczekała. Dlatego po wyjściu z lochów na światło dnia w becie Elden Ring aż westchnąłem. Poczułem to samo, co wtedy – że oto stoi przede mną fantastyczna kraina pełna przygód do przeżycia i odkryć do dokonania. 

Nowy wspaniały świat

Powitała mnie zupełnie pusta mapa – trzeba znaleźć jej fragmenty podczas wypraw. Pomagają w tym punkty odniesienia: do zamku na horyzoncie da się dojść; spotkaną karawanę można napaść; a na odległą plażę chce się zejść, bo kusi płonący tam ogień. Doceniam brak minimapy i zapożyczone z Zeldy słupy światła oznaczające cele – sprzyja to rozglądaniu się po świecie. Cykl dnia i nocy też robi wrażenie w obu grach, warto więc mieć pochodnię. Trochę żal, że w ER nie jest aż tak ciemno i że łatwo o szybkie podróżowanie. Można wtedy przegapić wielkie bestie krążące po świecie i nie stoczyć z nimi walk, w których pomocy udzielają postacie wezwane z innego wymiaru – o, to też mi się kojarzy.

No i poziom trudności, podnoszący stawkę wypraw. Choć Dogma jaśniej mówiła, dokąd warto się teraz udać, to też łatwo tam było wpakować się w kłopoty. Gra od początku nie cackała się z graczem, na wyspie z DLC można zaś było połamać sobie i miecze, i pada. 

Może to tylko luźne skojarzenia wywołane nostalgią, może chęć powiedzenia raz jeszcze, że była taka gra jak Dragon’s Dogma, z jej licznymi zaletami i kilkoma wadami. Bez trudu znajdziecie więcej świadectw, że to nieoszlifowany klejnot, po który warto się schylić. Kontynuacji raczej nie będzie, wersja online umarła, nie opuściwszy serwerów w Azji. Dlatego czekając na Elden Ring, włączcie sobie Dragon’s Dogma – chyba że zrobiliście to już wcześniej. Zestarzała się nieźle, nadal ma niespotykane rozwiązania i daje masę radości z podążania drogą w przód i w przód.

29 odpowiedzi do “Czekam na Elden Ring, bo nie dostałem Dragon’s Dogma 2”

  1. elder co?

  2. ”…ale zawsze brakowało mi w nich trzech elementów: przestrzeni, wolności i odkrywania. ”
    Przeczytaj sobie ostatni, bardzo długi wywiad z Miayzakim w magazynie Edge, mozna (cyfrowe wydanie to 20 zeta z hakiem) Masz tam opdowiedź na tą kwestię. Pozytywną odpowiedz;)
    No ok, powiem od razu! Mr. Hidetaka Miyazaki powiedział, że wolność eksploracji, odkrywania, (napominanie o danym miejscu, a pozniej ono jest możliwe do eksploracji) Te elementy były jednymi z głównych celów przy projektowaniu Elden Ring

    • O, właśnie nosiłem się z zakupem tego Edge. Dzięki za rekomendację.

    • Wymienia tam również dwie lokacje, które będziemy mogli zwiedzić 🙂 Same ich nazwy i to co ze sobą niosą powodują spory skok hajpu i czekania jeszcze dwóch miesięcy;) Ta gra to będzie miazga po prostu.

  3. Ooooohhhhh Elde… Dragons Dogma 2… mam nadzieję, że kiedyś się to wydarzy, i że teraz nie zapowiedzieli tego bo nie chcieliby z ER konkurować.

  4. Oddałbym wszystkie gry From za jedną kontynuację Dragon’s Dogmy.

    • Aż tak to może nie, ale w sumie jest sporo innych RPG, które bym za to oddał.

  5. Ja miałem tak z Red Dead Redemption 2.

  6. Taa, gra ma premierę pół roku po Dark Souls (obsuwa z 2010) i od razu „czerpie” . Bo przecież „soulsy”, to takie innowacyjne i w ogóle, i „po soulsach nic już nie było takie samo”. I wszyscy muszą to od razu kopiować :/
    A zauważyć ile DS czerpie z tych samych gier, np MonHun’ów, to nie łaska, Panie autorze?

    BTW Wśród inspiracji reżyser Dragon’s Dogma nie podał and DS ani Skyrim, tylko Oblivion i Fallout 3(i Fable 2). I to widać.

    • Masz rację, że ciężko się kłócić z reżyserem, ale jak grałem w w DLC do Dogmy, które wyszło 2 lata potem, to jednak skojarzenia były – np. poziom trudności skacze tam bardzo.

      Oblivion i Skyrim to jednak niewielka różnica. 😉

      >>”soulsy”, to takie innowacyjne i w ogóle, i „po soulsach nic już nie było takie samo””<< Wyczuwam niechęć, ale nieironicznie, tak właśnie było: po Soulsach wiele rzeczy już nie było takie samo i sporo wniosły.

    • No tak. Bo DLC, który Capcom zwie „expansion”, to czystej wody zrzyna z Dark Souls. Bardzo tania dodam. Zerżnęli wrogów, układ poziomów. atmosferę…dam głowę, że nawet błędy!

      Zresztą Dark Arisen wyszło na fali popularności DS, to czego innego się spodziewać?

      „Wyczuwam niechęć, ale nieironicznie, tak właśnie było:”

      Podejrzewam fanboy’swo.
      Ale nieironicznie: a co takiego wniosły? Konkretnie pierwsze.

    • Daleko mi do fanboja, jestem świadom licznych wad tych gier (nadmiernie zawikłana fabuła, często zapóźniona względem obecnych trendów grafika, problemy z fizyką, często fatalny netcode, problemy z balansem) i umierać za nie nie zamierzam. Co nie zmienia faktu, że bardzo je cenię.

      Co wniosły? W czasach Demon’s/Dark Souls robiono raczej gry stroniące od utrudniania graczowi życia. Popularne były filmowe doświadczenia (np. seria Uncharted), albo gry zasypujące gracza zadaniami (np. Asasyny), do tego częste checkpointy i długie cutscenki. Soulsy pokazały, że są chętni na inny typ gier – takich stawiających na rozgrywkę i nie dających taryfy ulgowej oraz dla graczy lubiących szukać fabuły samemu i nie bojących się prób raz po raz bez ułatwień. Otworzyły drzwi dla masy naśladowców. Można nie lubić tego podgatunku, ale niespecjalnie da się z tym dyskutować, ile gier w nim powstało.

    • Czyli…nie tyle coś wniosły, co wpłynęły na trendy w branży?

      BTW Przecież powiedziałem „podejrzewam” 😉

    • No dla mnie to jest wniesienie czegoś, ale nie chce mi się kłócić o definicje słów. 🙂 Let’s agree to disagree.

      Udanego nowego roku, z Soulsami, czy bez.

    • Cóż, jeśli nie tylko przed, ale i w czasach „Souls’ów”, robiono gry, które nie stronią od „utrudniania graczowi życia „, „stawiające na rozgrywkę i nie dające taryfy ulgowej”, to „wniesienie” będzie błędne.

    • Ale cóż, najwyraźniej
      Gothic 2, seria Monster Hunter, Dark Messiah, Severance, Ninja Gaiden 2, seria Blair Witch, LotR War in the North, PoP Two Thrones, seria Lost Planet, Resident Evil 4, DMC3, Spelunky, F-Zero, Ikaruga, Super Meat Boy, Binding of Isaac, God Hand, seria S.T.A.L.K.E.R. Crimzon Clover, itp
      nic nie znaczą.

    • Nie chodzi, czy je robiono, bo oczywiście, że powstawały trudne gry, które nie prowadziły za rączkę. Wydaje mi się, że kwestia jest taka, że żadna z wymienionych gier nie robi wszytkich tych rzeczy jednocześnie. Większość z nich to niestety nisza lub gry średnie (Gothic 2, Lost Planet, LotR). Parę z nich osiągnęło nawet większy sukces (Isaac, RE4, Monster Huntery, DMC). Ale nie umiem Ci powiedzieć, czemu akurat Soulsy tak zażarły. Może była tam jakaś unikalna kombinacja proporcji (dodajmy jeszcze spójny rozgałęziający się świat, nieszablonowe multi, mroczny klimat).

      Bardzo uparcie chcesz stwierdzić, że Soulsy nie wniosły wiele. Ok, załóżmy to. To skąd taka ich popularność i liczni następcy?

    • No, mają swoją niszę, i wokalne grono wyznawców, które produkuje te ich cringe’owe memy.

      Mogę przystać na „kulturowe znaczenie”. IOW Jest o nich głośno. Tyle.

      By coś wnieść do branży, trzeba trochę więcej niż popularność (chyba, że Fortnite wnosi tak wieleeee 😉
      np, nie wiem, mieć jakieś własne pomysły. A nie zrzynać z metroidvanii, Diablo 2, Severance i Dark Messiah.

    • Zrzynać też trzeba umieć. 90% branży z kogoś zrzyna, ale jakoś 10% osiąga sukces. 😀

      Pisałbym dalej, że Soulsy to nie zrzyna, a ich twórcy machnęli te 50+ gier i głównie zrzynali z siebie samych, ale jak widzę „cringe’owe memy”, to wiem, że nie ma sensu. Nie mam zapędów do zmieniania twojego nastawienia.

  7. Kolejny rok, gdy Dragons Dogma czeka na mojej wirtualnej półce GoGa, do czasu aż przyjdzie jej kolej.

    • Ja bym jednak poczekał…na obniżkę na Steam.
      Niestety, wersja GOG jest niedołatana i zupełnie już porzucona.

  8. To się na pewno spodoba każdemu fanowi FROM, a szczególnie Bloodborne. Genialny, klimatyczny głos aktora >>>> https://www.youtube.com/watch?v=aaN1Y_uNzh4

  9. Dragon’s Dogma. Genialny, unikatowy, niestety jednorazowy, tytuł.

  10. Heh, mam dokładnie odwrotnie niż Autor. Nie lubię eksploracji, w Baldur’s Gate jedynce szlag mnie trafiał, kiedy po odkryciu całej lokacji – żeby nie przegapić niczego istotnego – okazywało się, że niczego istotnego tu nie ma, tylko drzewa (i myślałem sobie „po cholerę tyle pustego terenu?”). Jak słyszę „otwarty świat” to gra ma u mnie na starcie minus (niekoniecznie ten minus musi przesłonić ewentualne plusy, ale jednak jest). Od RPG oczekuję ciekawych walk i ciekawej fabuły, jak zechcę podziwiać widoki i pospacerować, to od tego jest real.
    Jeśli zaś chodzi „Doceniam brak minimapy” – mam bardzo kiepską orientację w przestrzeni – zarówno realnej, jak wirtualnej (zapewne jakaś forma upośledzenia, mam też np. problemy z oceną odległości przy rzucaniu czymś, określaniu z której strony dochodzi dźwięk lub zapach, a kiedy mam określić prawo czy lewo, zawsze przez jakieś dwie sekundy się waham). Brak minimapy to dla mnie jedna z najbardziej wkurząjących rzeczy. Ostatnio próbowałem grać w Mordheim – ale tam z jakiegoś powodu (chyba ma to jakiś związek z dostosowaniem do konsol) nie da się jednocześnie poruszać i patrzeć na mapę, co było dla mnie kłopotem nie do przebrnięcia – jeśli udawało mi się dotrzeć do określonego punktu, to jedynie dzięki szczęściu lub metodą prób i błędów. Tak wiem, to nie wina Autora ani twórcy gry, że jestem upośledzony. Tym niemniej jak dla mnie „doceniam brak minimapy” brzmi jak coś w stylu „doceniam, że da się grać jedynie stojąc na głowie i nogami robiąc rowerek, a co pięć minut ekran na jakiś czas robi się czarny, żeby nie było za łatwo”.

    • Ale chrzanienie! Nie rób z siebie chorego, jesteś po prostu leniwy! Dobrobyt cię wypaczył. Masz problemy 1-szego świata, ot co!
      Minimapa, dobre sobie. I co jeszcze? Może kompetentny samouczek? Jasne cele? Czytelne mechaniki? Sprawne sterowanie? Stabilne fps? Brak poważnych błędów?
      A idź wracaj do Skyrim.

    • „Ale chrzanienie! Nie rób z siebie chorego, jesteś po prostu leniwy! Dobrobyt cię wypaczył. Masz problemy 1-szego świata, ot co!”

      Pewnie, że moje kłopoty z orientacją, to moja wina. Upośledzenie upośledzeniem, ale z wrodzonymi słabościami można i należy walczyć. Co nie zmienia faktu, że nie bardzo rozumiem braku minimapy jako plusa gry. Jeszcze byłbym w stanie zrozumieć, gdyby ktoś chwalił możliwość jej wyłączenia, ale brak wyboru w tej kwestii jako zaleta?

      „A idź wracaj do Skyrim”

      Toż pisałem, że nie przepadam za otwartymi światami 😉 Jedyne Elder Scrolls jakie posiadam i w jakie grałem – krótko – to Morrowind.

    • Każdy ma swoje upodobania i każdy może grać w co mu się podoba i jak mu się podoba. To co Ty piszesz to chrzanienie, wyluzuj i daj ludziom mieć swoje zdanie

    • „Każdy ma swoje upodobania i każdy może grać w co mu się podoba i jak mu się podoba (…) daj ludziom mieć swoje zdanie”

      Oczywiście, że tak, czy ja pisałem, że nie? Wyrażałem tylko – no właśnie – swoje zdanie i swoje upodobania. Nigdzie nie pisałem, że inni nie mają prawa lubić otwartego świata, czy że nie wolno grać bez minimapy (wyrażałem tylko swoje zdziwienie, że ktoś uważa puste przestrzenie czy brak podstawowego udogodnienia za plus, ale niczego nikomu nie zakazywałem – zapewne niektóre moje upodobania też są dla kogoś dziwne i ten ktoś też ma prawo wyrażać swoje zdanie na ten temat). Nie rozumiem, czemu uważasz, że w imię prawa do własnego zdania, ja nie powinienem wyrażać swojego. Pozdrawiam.

    • @Gedeon – nie jesteś upośledzony, zwyczajnie masz swoje jasno zdefiniowane preferencje, które klarownie i kulturalnie wyjasniłeś. Czego nie da się powiedzieć o każdym w tym wątku. :v Szacun.

      Też nie zrozum mnie źle – nie mam nic przeciwko minimapom, ale nie lubię, gdy gra uzależnia twoje podróże od patrzenia wciąż na nie. Dlatego podoba mi się trend korzystania ze znaków w terenie – z niewymienionych, Ghost of Tsushima też robi coś podobnego. Ale nie będę się upierał, że to jest jedyna słuszna metoda robienia gier i minimapy należy zesłać na Syberię. 🙂
      Dlatego np. lubię sobie też pobiegać po Skyrim (acz w końcu męczy mnie tamtejszy system walki).

Dodaj komentarz