Jak nauczyć się języka obcego potworów z innego wymiaru i z nimi flirtować? Zagrajcie w Homiciphera, on wam pomoże
Trudno być w dzisiejszych czasach monolingwalnym, o ile twoją mową ojczystą nie jest angielski. Pomimo rozwoju AI i różnych narzędzi translatorskich znajomość języków obcych dalej się ceni. A jakby tak połączyć przyjemne z pożytecznym i uczyć się ich poprzez zabawę? Na przykład… romansując z mężczyznami rodem z internetowych creepypast. Hę?
Homicipher to „indyk” (do tego stworzony przez jedną osobę) z gatunku visual novels. Robi furorę w bardziej casualowych kręgach tiktokowych, choć pewnie większość hardkorowych graczy nawet o nim nie słyszała. Trudno się temu dziwić. Nie dość, że tego rodzaju produkcje stanowią niszę, to jeszcze targetem owej gry są głównie dziewczyny ze skrzywieniem na punkcie horroru, lingwistyki i dating simów, co znacznie zawęża grupę potencjalnych odbiorców. Dzisiaj odpuścimy sobie jednak dyskutowanie o gustach, czego według znanej sentencji i tak nie powinno się robić, i przyjrzymy się Homicipherowi od strony jego mechaniki, a konkretniej tego, jak podchodzi do kwestii nauczania.
Spanish or vanish!
Każdy chyba spotkał się w swoim życiu z ułatwiającą przyswajanie słownictwa i gramatyki aplikacją, która gamifikuje proces zdobywania wiedzy poprzez wykorzystanie różnych nagród, wyzwań i minigier. Pamiętam z dawniejszych czasów serię programów Profesor (Henry/Klaus/Pedro/Pierre…), a obecnie wielką popularnością cieszy się Duolingo, gdzie psychopatyczna zielona sowa rzekomo nie zawaha się urwać nam łba, jeśli opuścimy choć jedną lekcję. Na Steamie da się znaleźć sporo produkcji edukacyjnych kładących jeszcze większy nacisk na aspekt stricte gameplayowy. Do głowy przychodzi chociażby Influent, w którym możemy nauczyć się ponad 400 użytecznych w codziennym życiu słów w 23 językach podczas eksploracji mieszkania głównego bohatera, albo trylogia Learn Japanese to Survive!, gdzie w konwencji staroszkolnego jRPG wkuwamy japońskie znaki.
Wszystkie wymienione wyżej pozycje są o tyle specyficzne, że nadrzędnym celem pozostaje w nich nauka i często krytykuje się je za kiepską czy pretekstową fabułę albo nieciekawą rozgrywkę. Tak to już bywa, nie obcujemy z nimi dla czystej zabawy, ale głównie dla wymiernych korzyści, jakie dają. Cały czas w ten czy inny sposób otrzymujemy feedback. Różne wykresy i statystyki obrazują nasz postęp, widzimy też, nad czym powinniśmy więcej popracować. Zagadnienia albo słownictwo, z którymi sobie nie radzimy, możemy dodatkowo ćwiczyć. Przypomina to trochę standardowe prywatne zajęcia z nauczycielem, tyle że w wersji wirtualnej. Homicipher grą edukacyjną zdecydowanie nie jest, więc podchodzi do całej sprawy w zgoła inny sposób.
Wspólny język z potworem
Należy tu nieco zarysować dla niewtajemniczonych, o co w Homicipherze chodzi. Wcielamy się w młodą kobietę, która budzi się w obcej rzeczywistości pełnej obskurnych korytarzy i pokoi o niepokojącej zawartości. Bynajmniej nie jest w tym świecie sama. Niemal na każdym kroku spotyka humanoidalne postacie, głównie płci męskiej, o wysokim stopniu ekscentryczności. Jedna biega na czworaka i chichocze maniakalnie, druga ma bandaż na oczach i świeci zakrwawioną gołą klatą, a trzecia, pomimo bycia zdekapitowaną głową, żyje i ma się dobrze. Po bliższym poznaniu okazuje się, że ci potworni jegomoście wcale nie są tacy straszni, jak może się wydawać, i na swój sposób starają się pomóc. Problem w tym, że posługują się kompletnie nam nieznanym językiem.
Kluczem do rozpoczęcia komunikacji okazuje się empiryczne poznanie podstawowych wyrazów. Stwór wypowiada jakieś słowo i pokazuje palcem na nas, a potem mówi inne i wskazuje na siebie. O co mu chodzi? Czy to prosta dychotomia ty–ja? A może podział kobieta–mężczyzna? Człowiek–potwór? Nie wiemy, możemy tylko próbować domyślać się z kontekstu. Nie ma taryfy ulgowej. Nikt nam nie powie wprost, czy poprawnie zgadujemy, czy też rozumujemy w całkowicie zły sposób. Pozostaje nam brnąć dalej, napotykając coraz bardziej skomplikowane wypowiedzi, i modlić się, by lingwistyczna pomyłka nie doprowadziła do naszej śmierci. To w końcu spora różnica, czy zgodzimy się oddać komuś kosmyk włosów, czy serce…
Na język potworów składa się 200 słów. Niektóre z nich mają wiele znaczeń, lecz pozostają pokrewne, jak „podnieś/trzymaj” albo „dół/poniżej”. Na początku kompletnie nie rozumiemy, co się wokół dzieje, alez każdym kolejnym poznanym wyrazem czujemy się pewniej. Rozmawiając, stale rozwijamy naszą biegłość językową. Mamy coraz bogatszą pulę klocków do budowania zdań. Popełniamy błędy, lecz jesteśmy je w stanie sami skorygować, gdy dostaniemy więcej informacji. Następuje całkowita immersja w tym świecie, bo naprawdę zależy nam na sukcesie komunikacyjnym. Wcale nie potrzebujemy nauczyciela. W ograniczonym zakresie przypomina to tzw. bezpośrednią metodę nauki języka, gdzie cały proces przyswajania słów i gramatyki odbywa się w języku docelowym bez używania mowy ojczystej.
Nie ma lekko
Skoro nauka języka obcego poprzez kompletne zanurzenie się w nim tak mocno angażuje odbiorcę i odznacza się wielką skutecznością, to dlaczego więcej gier edukacyjnych nie operuje w ten sposób? No cóż, problemów napotkamy przynajmniej kilka. Po pierwsze w przeciwieństwie do języków naturalnych mowa potworów jest szalenie ograniczona – ledwie paręset wyrazów, do tego z prymitywną gramatyką. Nie znajdziemy tu odmiany przez przypadki, czasów zaprzeszłych, subjuntivo czy reszty uczniowskich zmór niezbędnych do precyzyjnego przekazywania informacji. Również słownictwo, którym tu operujemy, odnosi się do najprostszych koncepcji. Trudno w tak bezpośredni sposób przekazać bardziej abstrakcyjne pojęcia, jak „miłość”, „kapitalizm” czy „serologia”.
Po drugie ważnym elementem metody bezpośredniej jest słuchanie nowych słów, a potem powtarzanie ich (ze zwracaniem uwagi na poprawną wymowę). W Homicipherze, jak w lwiej części „indyków”, voice actingu po prostu nie ma ze względu na niewielki budżet, za to więksi i bogatsi gracze na rynku raczej nie chcą ryzykować i inwestować w segment edukacyjny. Tracimy więc ważny aspekt nauki. Niby da się rozwiązać to użyciem AI, ale jakość jej wymowy i intonacji bywa dyskusyjna, co może bardziej zaszkodzić, niż pomóc.
Co więc z tego wynika? Może nic, a może coś. Nauka języków to trudne przedsięwzięcie, a zrobienie dobrej gry pomocnej w edukacji, do tego mającej ciekawą fabułę i wciągający gameplay, to zadanie niemal niewykonalne. Homicipher wydaje się jednak krokiem w dobrym kierunku. Co prawda nie da się przełożyć jego podejścia do przyswajania słownictwa jeden do jednego na języki naturalne, ale kryje się tutaj potencjał warty eksploracji. Tym bardziej jeśli nagrodą oprócz wiedzy będzie buziak od sympatycznego potwora.
Czytaj dalej
Nigdy nie wie, co ma napisać o sobie. Fizycznie przebywa we Wrocławiu, mentalnie na Wyspach Kanaryjskich. Skończyła anglistykę, więc biegle posługuje się ponglishem. Dużo czyta i dużo myśli o tym, że fajnie byłoby dużo pisać. Coś tam jej nawet wydali za granicą. Kocha RPG w formie stołowej i komputerowej. Ma zdecydowanie zbyt wiele przegranych godzin w Hadesa i Baldur’s Gate 3. Psychofanka Arcanum.