Szybka podróż za dychę. Skandal wokół Dragon’s Dogma 2 to wierzchołek góry lodowej [OPINIA]
![Szybka podróż za dychę. Skandal wokół Dragon’s Dogma 2 to wierzchołek góry lodowej [OPINIA]](https://cdaction.pl/wp-content/uploads/2024/03/22/3e9bb5ec-1553-4e69-bcb4-e0f59c04acef.jpeg)
Spędziłem pół nocy z Dragon’s Dogmą 2. Było cudownie, immersyjnie i intensywnie, ale czwarta nad ranem zobowiązuje do zakończenia zabawy i wskoczenia do łóżka. Przy wygaszaniu konsoli kątem zmęczonego oka zauważyłem jednak na karcie gry garść fikuśnych monet, a przy nich jakże uroczy podpisik: „4,99 zł”. Wiecie, jak na niego zareagowałem? No właśnie to w tym najgorsze – nijak.
Mikrotransakcje na tyle mi spowszedniały, że nie połączyłem faktów, iż mowa o walucie do produkcji, na którą dopiero co wyłożyłem trzy stówy. Kiedy więc wygrzebałem się z wyra i odpaliłem „Twittera”, poznając tym samym szczegóły płatnej dodatkowej treści, oniemiałem. Bo wypacza ona sens otwartego świata i kłóci się z pierwotną wizją twórców. Capcom wtrynił się pomiędzy intencje developerów a oczekiwania graczy. I teraz zbiera tego krwawe żniwa.

Jo nie wiedzioł
Zagraniczna prasa twierdzi, że została poinformowana przed premierą o obecności mikropłatności w grze za sprawą instrukcji nazwanej przewrotnie „DLC Guide’em”. W imieniu zarówno redakcji CD-Action, jak i – jeśli dobrze widzę – reszty polskiej branży giereczkowej mogę zatem powiedzieć, że nas nie powiadomiono o niecnych planach monetyzacyjnych przed opublikowaniem recenzji. W pojedynczych wywiadach, ukradkiem, już jednak o nich wspominano. Co z tego, że jakiemuś dziennikowi w Nevadzie o zasięgach porównywalnych z Życiem Podkarpackim?
Chciałoby się powiedzieć, że to skandal nad skandalami i sytuacja bez precedensu, aby móc stanowczo zareagować na działania antykonsumenckie i ukrócić je w przyszłości. Tylko że sprawa miała się identycznie choćby z Tekkenem 8, do którego, już po publikacji pozytywnych opinii ze strony krytyków, zdecydowano się dodać parę skórek za prawdziwe dolary tudzież złotówki. Niby kwestia kosmetyczna, ale jednak w sposób cyniczny postanowiono przeczekać gorący okres po spłynięciu recenzji, aby po cichaczu wprowadzić coś, o czym wcześniej nie raczono graczy oficjalnymi kanałami poinformować. Pisał o tym zresztą na „Twitterze” Bastian, który w sposób symboliczny obniżył ocenę produkcji, kiedy dowiedział się o owej praktyce.
Mechanizm premium
Dragon’s Dogma 2 oferuje jednak coś więcej niż ładne dla oka stroje bez żadnego wyraźnego wpływu na komfort rozgrywki. Sprzedaje przedmioty na wagę złota. Ułatwia szybką podróż, która już w „jedynce” była unikalnym mechanizmem gry, bo niezautomatyzowanym, wymagającym niemałego wysiłku, czyli znalezienia specjalnych artefaktów, a następnie ulokowania ich w wybranych miejscach służących za cel naszej teleportacji. Kryształy zostały starannie poukrywane, a więc ich zdobycie wiązało się z nie lada eksploracją. Szybką podróż traktowało się zatem jako rzadkie udogodnienie, na które gracz musiał sobie zasłużyć.
W „dwójce” sprawa ma się podobnie, NO CHYBA ŻE AKURAT TRZYMASZ PRZY SOBIE DYSZKĘ, DROGI KONSUMENCIE. Skoro zwykła podróż to mordęga, pieniądz ulży ci w cierpieniu – zapłać, a możesz wyraźnie ograniczyć te kilometry ciężkiej tułaczki. Ta… Na poziomie psychologicznym jest to rzecz pomyślana wręcz idealnie. Już widzę sfrustrowanego mnie, który w 30. godzinie zabawy nie wytrzymuje, chodząc w tę i we w tę, więc łamie się i brudzi sobie ręce wirtualnymi „dobrami”. Skuteczna pułapka na ludzi w ferworze przygody.

Poza brakiem, nazwijmy to delikatnie, elegancji w samym akcie implementacji tego typu płatnych ułatwiaczy do produkcji wartej naprawdę grube pieniądze, mowa też o innym dużym problemie. Bo to brak szacunku nie tylko do odbiorców, ale też do twórców. Reżyser gry, Hideaki Itsuno, nie stronił od licznych wywiadów, w których jasno zarysował profil Dragon’s Dogmy 2.
Mówił o niej jako dziele priorytetyzującym powolną eksplorację. Wspominał o celowym utrudnianiu szybkiego podróżowania, specyficznej strukturze otwartego świata, a przy okazji uzasadniał, dlaczego dodanie wierzchowca zaprzeczałoby sensowi gry. To wszystko to naprawdę odważne i świeże założenia projektanckie – szkoda, że spaliły na panewce przez ludzi chcących nieco zarobić na mikrotransakcjach stojących w opozycji do wizji Bogu ducha winnych developerów…

Zeitgeist
Aby pozostać jednak całkowicie uczciwym wobec was, trzeba sobie raz jeszcze jasno powiedzieć: to do cholery nie jest pierwszy taki przypadek! W naszej redakcji zdążyła już wybuchnąć żywiołowa dyskusja wokół tematu DD2 i jak słusznie zauważył Ninho, Capcom podobnych praktyk dopuszczał się wcześniej, i to w swoich najgorętszych tytułach. Macie problemy z amunicją w remake’u Resident Evil 2? Cóż, zakupcie paczkę z bronią. A może chcecie dopakować statystyki protagonisty Devil May Cry za sprawą orbów? Ewentualnie dopłaćcie za taką drobnostkę jak zmiana wyglądu łowcy w Monster Hunterze, bo kto by w ogóle chciał umożliwiać w grze za parę stówek darmową personalizację postaci?
Tak, Capcom robi to od dawna. Zresztą nie tylko on – to rzecz, wydaje się, naturalna dla całego japońskiego gamedevu. Pierwszy przykład z brzegu podrzucony przez naszego autora, Cascada, czyli nowe Like a Dragon, w którym wersje Deluxe i Ultimate, warte oczywiście JESZCZE WINCYJ „zielonych”, chowały za sobą dostęp do NG+ czy bonusowego dungeonu.

Dragon’s Dogma 2 nie jest wyjątkiem od reguły, tylko częścią poważniejszej „choroby” toczącej branżę. Co możemy zrobić, aby temu zaradzić? Potrzebne minimum w postaci czy to krytycznej recenzji na Steamie, czy merytorycznego komentarza w sieci, czy choćby takiego artykułu. Głośno mówmy, co nam się nie podoba, domagajmy się transparentności, proponujmy alternatywne rozwiązania – inaczej granice przyzwoitości będą coraz śmielej przekraczane.
Czytaj dalej
24 odpowiedzi do “Szybka podróż za dychę. Skandal wokół Dragon’s Dogma 2 to wierzchołek góry lodowej [OPINIA]”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Wystarczyła lekka gównoburza związana z pay 2 win w Battlefroncie 2 by innym studiom się odechciało takich praktyk na długi czas, tak samo tutaj wystarczy tej gry nie kupić. Pytanie tylko czy gracze są w stanie odpuścić sobie tę produkcję, by dać jasny sygnał wydawcom? Śmiem wątpić.
Boje się że to będzie kolejna zbroja dla konia. I że brak faktycznej reakcji graczy zachęci inne studia
Obawiam się, że jak gracze się wkurzą i gra będzie miała słabą sprzedaż, to żaden z księgowych Capcomu nie położy uszu po sobie i nie przyzna, że zabili potencjalny hit mikrotransakcjami, tylko zarząd stwierdzi, że nikt nie chce wymagających gier singleplayer i sfinansowanie DD2 było błędem.
ludzie porobili tyle preorderów, ze gra już się sprzedała. a ci co nie kupili, chociaż chcieli, kupią za miesiąc jak już wszyscy zapomną o sprawie
Autor zwraca uwagę na niezwykle istotną kwestię, o której nie pomyślałem. Rzeczywiście, mikrotransakcje w Dragon’s Dogmie całkowicie wypaczają ideę, z jaką ta gra była tworzona. Wyobraźmy sobie, że za chwilę From Software wpadnie na pomysł, by sprzedawać „amulety ochronne” sprawiające, że zwyczajowo tracone po śmierci postaci „duszyczki” jednak nie przepadną. Niby nic, ktoś powie, że przecież to wciąż „opcja”. OK, a co, jeśli kolejnym krokiem będzie rozmyślne implementowanie frustrujących mechanik, które będzie się dało pomijać wyłącznie nieprzyjemnym grindem, albo… szybkim przelewem? Właściwie, to można by stwierdzić, że już do tego dochodzi i to nie tylko w mobilkach – Dragon’s Dogma 2 jest tu świetnym przykładem, ale i chociażby kilka ostatnich Asasynów ma na koncie podobne zabiegi. Jeśli nie będziemy reagować, to za chwilę wszyscy znajdziemy się w skórze żaby, która nie zauważyła, że ktoś ją właśnie gotuje.
Eh, najpierw tylko 30 klatek teraz to – a szkoda, bo sama gra prezentuje się świetnie.
No nic, będzie trzeba poczekać i zobaczyć jak rozwinie się sytuacja.
I cyk, gra odłożona na „kiedyś”, po grubej przecenie. Mam w co grać, a takie zagrywki jak ta sprawiają, że jeszcze bardziej mam ochotę tutaj zagłosować portfelem. Drogi (tym razem dosłownie, nie w przenośni) Capcomie, naprawdę AŻ TAK trzeba rekompensować sobie koszty produkcji i poprawiać wyniki w raporcie kwartalnym? Dyrektorowi finansowemu grunt pali się pod nogami? Kierownictwo za mało zarabia? No dramat. Aha, i prośba do dziennikarzy: przy okazji zapowiedzi gier pytajcie twórców, czy planują mikrotransakcje (kiedy? czy po premierze? w jakiej formie?). To powinno być już stałe pytanie przy zapowiedziach, powinno wejść wszystkim w nawyk. Sygnalizując takie rzeczy zawczasu, nie czekając, aż łaskawie firma X czy Y PO PREMIERZE poinformuje, że i owszem, mikro czy tam makropłatności będą, łatwiej będzie podejmować decyzje zakupowe. A co niektórych wydawców może odstraszy od takich praktyk.
no ale twórcy nie planowali więc takie pytanie nic by nie dało. Ba, sam Capcom mógł z kamienną twarzą oznajmić „nie, nie będzie” po czym i tak je wcisnąć bo przecież mogli zmienić zdanie i „wyjść naprzeciw oczekiwaniom graczy”
„Co możemy zrobić, aby temu zaradzić?”
Przede wszystkim nie kupować gier z takimi systemami, a jeśli już to dopiero na grubych promocjach, tak by chciwy wydawca zarobił jak najmniej.
Jeszcze wczoraj było arcydzieło, dzieło sztuki, świetna gra a dzisiaj taki zwrot 🙂 To tylko mnie upewnia żeby nie płacić podwójnie za bycie beta-testerem.
Ludologiczny artykuł. A twórcom tego scamu najlepiej nie pompować portfela.
cóż – jedyny możliwy sposób walki za tym to nie kupować. Gdyby się nie opłacało, to nikt by nawet o tym nie pomyślał. Recenzje długofalowo nic nie znaczą. Jak będzie za dużo negatywów to taki Steam je usunie bo „review bombing” a za miesiąc kurz opadnie i ocena i tak wróci do wcześniejszej.
Da się zrobić.
Podpisano: ktoś kto nie wybulił grosza na mikrotransakcje i bojkotuje gry na Steam od 8 lat.
„Głośno mówmy, co nam się nie podoba, domagajmy się transparentności, proponujmy alternatywne rozwiązania – inaczej granice przyzwoitości będą coraz śmielej przekraczane.”
Ale nie na inne tematy, na inne nie xD
jak nie? niby w jakim temacie nie chcą transparentności? Transparentność jest dobra ZAWSZE. Tylko uprzedzę, że wtedy może się okazać, że to Twoje argumenty i oczekiwania nie mają sensu 😉
Szkoda że przy recenzjach brakuje takich słów, tylko dopiero po tym jak gra zaczyna publicznie lanie od community. Tak samo z tragicznym działaniem na PC. Ale lepiej późno niż wcale 🙂
ale których słów? przy recenzji mieli skrytykować mikropłatności, których w momencie recenzji jeszcze nie było? Przecież właśnie na tym polega tu myk – poczekali na recenzje i dopiero później to dodali. Oczywiście można oczekiwać, że redaktorzy CDAction mają zdolności parapsychiczne i potrafią przewidywać przyszłość, ale sam sobie odpowiedz na ile takie oczekiwania są rozsądne.
Po prostu na przyszłość piszcie dokładnie jakie/ile DLC ma gra w momencie pisania. Człowiek sobie porówna z tym co kupuje/jest w sklepie i będzie jasne. Najwyraźniej gry mają DLC by default i trzeba odnotować ten fakt w plusach jeśli ich nie ma
„widzę sfrustrowanego mnie, który w 30. godzinie zabawy nie wytrzymuje, chodząc w tę i we w tę, więc łamie się i brudzi sobie ręce wirtualnymi „dobrami”. ” – a w tle słychać cichy śmiech piratów którzy mają grę z wszystkimi dlc po które sięgają kiedy chcą. A „frajerzy” którzy chcą być uczciwi i wspierać twórców są dymani na każdym kroku, od fatalnego stanu technicznego i zawyżonej ceny gry na start, aż po słabe wsparcie i wymuszone mikropłatności w trakcie cyklu życia gry (niekoniecznie tej). I jeszcze to ironiczne zestawie artykułów pod tym tekstem: „DD2 zbiera fenomenalne oceny” vs ” DD2 z fatalnym odbiorem graczy na Steamie”. Jak zwykle recenzenci sobie, a gracze sobie. Robi się podobny syf jak z filmami, gdzie szurnięci krytycy wychwalają bzdurne gnioty, a ciekawe filmy dla mas są przez nich nienawidzone.
„Potrzebne minimum w postaci czy to krytycznej recenzji na Steamie, czy merytorycznego komentarza w sieci, czy choćby takiego artykułu. Głośno mówmy, co nam się nie podoba, domagajmy się transparentności, proponujmy alternatywne rozwiązania – inaczej granice przyzwoitości będą coraz śmielej przekraczane.”
Krytyczne recenzje nie pomogą, dopóki ludzie będą kupować. Co najwyżej dostaniemy nieszczere przeprosiny napisane przez Chat-GPT, że „słyszymy wasze uwagi, daliśmy pośladków i na przyszłość postaramy się bardziej”, a następnym razem będzie znów to samo, bo nie dostali po portfelu.
I to co już poprzednio mówiłem. Jak robią taki numer, że do recenzji dają grę bez takich płatnych dodatków i nic o nich nie wspominają, a po wysypie recenzji po cichu wprowadzają, z automatu aktualizować recenzję z obniżeniem oceny do zera i zaznaczeniem, że to za cwaniactwo. I Informacja na TT, YT i gdzie tam jeszcze dana redakcja ma swoje konta. Na MC zdaje się nie można zaktualizować raz przyznanej oceny, ale może akurat część potencjalnych klientów trafi na tę informację i zastanowi się przed zakupem czy warto.
Ja bym proponował wziąć przykład z aktywistów GDC i zebrać graczy na chwilę katharsis. Jest szansa, że zarząd CAPCOMU udławi się ze śmiechu.
Ja się zastanawiam czy ktoś już przerobil ten memiczny event w filmik udający poziom z Serious Sama.
Kiedy gry wchodziły do mainstreamu i ci, oczywiscie wredni, samolubni gracze, kręcili nosami, to słyszeli, również od dziennikarzy growych, że niepotrzebna panika, będzie super, będzie wiecej pieniędzy, co da więcej gier i kazdy bedzie miał coś dla siebie.
Cóż, na czyje wyszło?
Czy możesz rozwinąć? Kiedy gry weszły do mainstreamu, za czyimi staraniami się to stało i kto kręcił wtedy nosem, kto protestował? Chodzi o jakieś wydarzenie uznane za oficjalną datę wejścia gier do mainstreamu, z odliczaniem i szampanem, czy to był jakiś globalny proces?
„Cóż, na czyje wyszło?” – z z jakich opcji można wybierać przy odpowiedzi na to pytanie?