2
31.08.2023, 12:24Lektura na 8 minut

Recenzja Turbo Overkill. Cyberpunk, krew i piksele

Johnny miał jeszcze sporo do zrobienia tej nocy, więc pozbył się niedopalonego cygara i rzucił z dachu wieżowca, by kilka pięter niżej rozorać czyjś czerep rozkręconą na pełne obroty piłą mechaniczną. Gangus nawet się nie zorientował, co go zabiło, a sprawca zniknął równie szybko, jak się pojawił.


Eugeniusz Siekiera

To tylko jedna z wielu wybornych scen, które ujrzycie w Turbo Overkill. Co powiecie na wykorzystanie jelit delikwenta w charakterze liny? Wiem, zerżnięte z filmu „Maczeta”, ale i tak bawi. Debiutanckie dzieło ekipy Trigger Happy Interactive uwielbia cytować popkulturę – czasem wprost, kiedy indziej przez subtelne nawiązania, lecz zawsze robi to w przemyślany sposób.

Turbo Overkill
Turbo Overkill

Miasto, które nie zasypia

Turbo Overkill to nieślubne dziecko Cyberpunka 2077 i Ghostrunnera, widać tu inspiracje „Łowcą androidów”, Deus Eksem, a nawet ostatnią odsłoną Dooma. Jest poziom, który może się kojarzyć z filmem „Dredd” (tym z 2012 roku), inny – z popularnym anime „Akira”, a początek jednej z misji pięknie nawiązuje do „Terminatora 2”. To kopalnia dobrze wykorzystanych kulturowych źródeł i żywa definicja synergii, gdyż przez wzajemnie działanie różnych elementów udało się uzyskać lepszy efekt, niż wynikałoby to z sumy oddzielnych składowych. Innymi słowy – jeśli już zżynać od starszych kolegów, to właśnie w takim stylu!

Turbo Overkill
Turbo Overkill

Trafiamy do metropolii Paradise zdominowanej przez zbuntowaną sztuczną inteligencję zwaną Syn (daleki krewniak SHODAN?). Jednak w przeciwieństwie do System Shocka tu nie ma czasu na podchody i ostrożność. To nie w stylu naszego bohatera, który nie zwykł brać jeńców. Gdy ów cybernetyczny najemnik wbija na balety, do tańca śmierci zaprasza każdego jak leci. 400 ofiar w trakcie jednej misji w innej strzelance mogłoby być grubą przesadą, dla Johnny’ego to po prostu kolejny poniedziałek. Odpowiedni rytm wybijają mu wystrzały z wagonu spluw taszczonych na plecach oraz warkot piły mechanicznej, którą ma zamontowaną w jednej z nóg. Tak, nie zapominajmy o pile!


Jak być lepszym człowiekiem?

Są zresztą i inne modyfikacje. Pełnią istotną funkcję, realnie wpływając na rozgrywkę, choć kolejne usprawnienia zdobywamy stopniowo wraz z postępami w kampanii. Jedna ręka co jakiś czas może namierzyć kilku drabów pociskami rakietowymi (co w przypadku słabszych jednostek oznacza natychmiastową eliminację), druga korzysta z linki z hakiem (o czym później), z kolei wszczep w głowie pozwala spowolnić wszystko wokół i autentycznie tańczyć między pociskami. Ponadto na mapach rozlokowano automaty z dodatkowymi ulepszeniami, które instalujemy w odpowiednich slotach (po dwa na każdą kończynę i trzy w samej głowie).

Turbo Overkill
Turbo Overkill

Augmentacji jest w bród i potrafią mocno namieszać w balansie, mogąc ułatwić bądź urozmaicić zabawę. Dla przykładu, jedna z nich dodaje do podwójnego skoku trzeci sus, inna wydłuża spowolnienie czasu bądź sprawia, że ostrzeliwany w tym trybie wróg wyrzuca paczki z amunicją. Do moich ulubionych należy ta dająca sześć punktów zdrowia za każdego typa rozprutego piłą – gdy atakuje nas jakiś leszcz, można go w ułamku sekundy zamienić w chodzącą apteczkę. Jeśli natomiast takich minionów jednocześnie leci tuzin, to… cóż, matematykę zostawiam tobie.


Narzędzia pracy

Spluwy to perła w koronie tego „indyka”. Praktycznie nie ma tu przestrzelonych (nomen omen) czy chybionych pomysłów. Niby to głównie klasyki pokroju broni maszynowej, rakietnicy i obrzyna, choć oczywiście są też bardziej futurystyczne zabawki w rodzaju karabinu pulsacyjnego czy działa przypominającego swym działaniem Młot Świtu z Gears of War (absolutnie spektakularna rzecz). Pomysły to jedno, ale najważniejsze, jak cały ten złom dobrze leży w dłoni, jakiego ma kopa i ile frajdy daje. Możecie być pewni, że bez względu na to, czego w danej chwili użyjecie, poczujecie się niczym pan życia i śmierci rozstawiający cybernetyczną menażerię po kątach.

Turbo Overkill
Turbo Overkill

Co więcej, każdy gnat ma alternatywny tryb strzału, choć za jego odblokowanie musimy dodatkowo zabulić (podobnie jak za modyfikatory wszczepów; płacimy za to wszystko żywym złotem wysypującym się z powalonych wrogów niczym cukierki z piniaty). Tu też trafiają się nieoczywiste perełki. Jest snajperka, która po wzięciu delikwenta na celownik przenosi nas do niego, rozrywając gościa na strzępy. Że absurdalne? Ale działa! Ciekawych pomysłów nie brakuje. Bazowe pistolety potrafią automatycznie namierzać makówki wrogów, które następnie pękają jak przejrzałe arbuzy, dwa karabiny maszynowe zamienimy na jedną mocniejszą broń przypominającą plasma guna z Dooma, strzelba może być granatnikiem, a wypluwający milion pestek na sekundę minigun w drugim trybie staje się miotaczem ognia. Do tego z czasem dorobimy się dodatkowych pił mechanicznych w rękach, a kolejną zainstalujemy w drugiej nodze, wykupując odpowiednie ulepszenie. Symfonia zniszczenia na bogato.


Cyberpunkowy Mario

Skąd wcześniej porównania z Doom Eternal? Turbo Overkill jest szybkie. Piekielnie szybkie. I ma niezwykle elastyczny system poruszania się w przestrzeni. Bohater odznacza się zwrotnością, potrafi wykonywać długie wślizgi, co jednocześnie stanowi formę ataku, bo odpala piłę, więc drobne mięcho armatnie automatycznie przerabia na kotlety. Z czasem nauczy się również korzystać z linki z hakiem, którą może zaczepić o wybrane punkty, by dzięki temu wybić się wyżej, polecieć dalej.

Turbo Overkill
Turbo Overkill

Może też biegać po ścianach, choć tylko w miejscach przystrojonych specjalnymi żółtymi panelami. Do tego dorzućmy podwójny skok i powietrznego dasha, a także brak kary za upadek z większej wysokości (oczywiście pod warunkiem, że nie spadniemy w przepaść) – to wszystko sprawia, że po opanowaniu całego systemu wręcz latamy po mapach. Ba, ich konstrukcja nie tyle na to pozwala, co w wielu miejscach po prostu tego wymaga. To kolejne podobieństwo względem ostatniego dzieła id Software – zręcznościowe ścieżki zdrowia w Turbo Overkill dają masę frajdy, wydają się bardziej zakręcone od przepraw Slayera, ale tak naprawdę nie są tak wymagające ze względu na większe marginesy błędu, a Johnny okazuje się jeszcze szybszy i zwrotniejszy od słynnego zabójcy demonów.


Zwiedzanie utraconego raju

Mapy są olbrzymie (przejście niektórych to zadanie na minimum 30 minut), a zbudowano je na modłę oldskulowych shooterów. Mają labiryntową strukturę i często zmuszają do wracania po własnych śladach, gdy już znajdziemy klucz w określonym kolorze do otwarcia zatrzaśniętych na głucho drzwi (gra nie zawsze wskazuje kolejny cel, więc w sieci ulic i skrótów czasem można się zgubić). Na tle klasyków gatunku poziomy w Turbo Overkill wyróżnia wertykalne rozpasanie. Tematycznie są też mocno zróżnicowane, choć oczywiście różnorodność to broń obosieczna – obok architektonicznych perełek trafiają się etapy wyraźnie gorsze i słabiej zaprojektowane. Całość jednak robi piorunująco dobre wrażenie.

Turbo Overkill
Turbo Overkill

Na przykład misja rozgrywana na dachach drapaczy chmur. Poziom w przestrzeni kosmicznej z końcówki kampanii. Albo diabelnie dynamiczna scena na powietrznej autostradzie, gdzie przeskakujemy między pędzącymi samochodami, lawirując w gąszczu pocisków. Zdarzy się, że zasiądziemy za sterami latającego pojazdu, który kroi wrogów ogniem ciągłym z broni maszynowej i kosi hurtowo rakietami. Co więcej, w każdej chwili możemy wyjść z kokpitu, stanąć na dachu i z tej pozycji zająć się wykańczaniem niedobitków. Innym razem wskakujemy na motocykl, by mknąć przez mrok nocy, omijając mordercze ataki zbuntowanej AI. A później kierujemy uzbrojonym w cztery miniguny mechem, istną maszynką do mielenia mięcha. Tu po prostu nie ma miejsca na nudę, a oddech łapiemy tylko w trakcie przerywników.


Wisienki na torcie

Nie sądziłem, że cyberpunkowe klimaty tak dobrze będą się czuły w stylistyce retro, ale dopełnieniem zgranej całości okazała się oprawa. Niczym w Prodeusie grę solidnie skropiono krwią z pikseli, lecz grafika prezentuje się niezwykle nowocześnie. Oświetlenie, efekty cząsteczkowe, żywe kolory czy kaskady deszczu zalewającego miasto – wygląda to wszystko fantastycznie, a do tego cudownie brzmi. Pędzimy przez Paradise przy akompaniamencie synthwave’owej ścieżki, pulsującej niczym wszechobecne neony i hologramy, które zdobią nawet najbardziej obskurne budynki.

Turbo Overkill
Turbo Overkill

Wszystko okazuje się cudownie spójne, przemyślane i zgrane, trudno nie zachwycać się tym, jak gra wygląda w akcji, jak nawiązuje do popkultury, raz za razem puszczając do nas oko, jak realizuje najbardziej szalone scenariusze. Do tego działa świetnie i jest wzorowo zoptymalizowana, podczas kilkunastu godzin intensywnych testów nie natrafiłem na żadne błędy, glitche czy nagłe spadki płynności, nawet w momentach największych zadym.

I pewnie zabrzmi to dziwnie, ale potrafi zmęczyć nadmiarem… wszystkiego. W finałowym, trzecim epizodzie twórcy dokręcają śrubę tak mocno, że przestrzenie robią się przesadnie zatłoczone, a walki zbyt chaotyczne. 900 przeciwników w trakcie jednej misji wydaje się już grubą przesadą, podobnie jak walka z przedostatnim bossem, któremu trzeba wyzerować pasek życia kilkanaście razy, a typ podczas bitki przywołuje setki dodatkowych jednostek (zresztą finałowe starcie też nie jest spacerem po parku). Bawiłem się naprawdę wybornie, ale gdy doczekałem napisów końcowych, smutek mieszał się z ulgą. Z jednej strony żal, że dotarłem już do kresu tak fantastycznej kampanii, z drugiej była to uczta tak obfita, że czułem się najedzony pod korek. Żadnej dokładki bym już chyba nie zmieścił.

Turbo Overkill
Turbo Overkill

W Turbo Overkill graliśmy na PC.

Ocena

Akcyjniak, który na każdym kroku cytuje popkulturę i garściami czerpie ze spuścizny gatunkowej, ale wszystkie pożyczone rozwiązania miksuje w zaskakująco pomysłowy sposób. I w przeciwieństwie do wielu strzelanek retro, kończących się po czterech godzinach, tą faktycznie można się nasycić.

9
Ocena końcowa

Plusy

  • szybka i szalona rozwałka w cyberpunkowych realiach
  • pomysłowo zaprojektowany i przyjemny w użyciu arsenał
  • system wszczepów i ich ulepszeń
  • niezwykła mobilność bohatera i wciągające sekcje zręcznościowe
  • zróżnicowane, olbrzymie i dobrze zaprojektowane mapy
  • stylowa oprawa graficzna
  • współgrająca z tempem zabawy ścieżka dźwiękowa

Minusy

  • czasem można się zgubić
  • nie wszystkie poziomy trzymają równie wysoki poziom
  • pod koniec za bardzo dociska śrubę, przez co potrafi zmęczyć


Czytaj dalej

Redaktor
Eugeniusz Siekiera

Filozof i dziennikarz z wykształcenia, nietzscheanista z powołania, kinoman i nałogowy gracz z wyboru. Na pokładzie okrętu zwanego CDA od 2003 roku. Przygodę z wirtualnym światem zaczynałem w czasach ZX Spectrum, gdy gry wczytywało się z kaset magnetofonowych, a pisanie prostych programów w Basicu było najlepszą receptą na deszczowe popołudnie. Dziś młócę na wszystkim, co wpadnie pod rękę (przeprosiłem się nawet z Nintendo), choć mając wybór, zawsze postawię na peceta.

Profil
Wpisów127

Obserwujących22
Turbo Overkill
Ocena redakcji
9
Ocena użytkowników
-
Platformy
PC
Gatunek
FPS
Producent
-
Turbo Overkill

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze