9
18.09.2022, 06:15Lektura na 10 minut

50 lat Atari! Część pierwsza: Mormon, który marzył

50 lat po narodzinach legendarnej firmy przybliżam jej zawiłe dzieje i losy tworzących ją ludzi. W tym odcinku: Nolan Bushnell straszy sąsiadów lądującym UFO, fantazjuje o elektronicznym automacie do gier, poznaje przyjaciół, którzy pomogą mu zbudować potęgę Atari, i realizuje z nimi pewien genialny pomysł.

Słowo od autora: Jako że historia Atari jest dłuuuga i złożona, zaprezentuję wam tylko początki firmy i rozmaite ciekawostki z nią związane. I nawet to zajmie mi aż cztery spore teksty! Część pierwszą poświęcę samym założycielom, temu, co robili wcześniej i ich drodze ku własnej działalności. W drugim odcinku opiszę dość skomplikowane narodziny Atari. W części trzeciej pokażę wam specyficzne realia życia i pracy w tej firmie, bo na początku swego istnienia Atari było zdecydowanie przedsiębiorstwem... niekonwencjonalnym, przez które przewinęli się nader dziwni (i znani) ludzie. W ostatnim odcinku zrobię przegląd najważniejszych gier, jakie stworzono w Atari w jej pierwszym dziesięcioleciu. Jeśli wam się te opowieści spodobają, bez problemu powstanie kontynuacja tej epopei.

Clearfield to miasto położone niedaleko słynnego Wielkiego Jeziora Słonego w stanie Utah – największego na świecie skupiska mormonów. To właśnie tu urodził się w 1943 roku i dorastał Nolan Bushnell. I tak, Bushnellowie również byli mormonami – acz niezbyt ortodoksyjnymi. Ojciec chłopaka, wytwórca cementu, miał do swej wiary podejście mocno swobodne. Dość powiedzieć, że jego życiowe motto brzmiało zupełnie niemormońsko: „Pracuj ciężko, baw się ostro”. I w taki też sposób żył. Nolan przejął to nastawienie, lecz dorzucił do niego: „Miej marzenia i je spełniaj”.

Nolan Bushnell, Atari
Nolan Bushnell. Fot: Max Photography for GDC Online, CC 2.0

Mormon renesansu

W szkole młody Bushnell radził sobie świetnie. Jeśli jednak myślicie, że opisuję tu historię kolejnego kujona w okularach sklejonych taśmą, niepotrafiącego zagadywać do dziewczyn i kumplującego się wyłącznie z książkami, to jesteście w błędzie. Nolan był wysoki – jak na swój wiek – i dobrze zbudowany, cieszył się sympatią tak uczniów i uczennic, jak i nauczycieli. Trafił nawet do szkolnej drużyny koszykówki, acz większość meczów spędzał na ławce rezerwowych. Wcale go to jednak nie martwiło. Sport był jego pasją, ale – choć mówił, że nie jest biznesmenem czy inżynierem, a „człowiekiem renesansu” – od dzieciństwa prawdziwą smykałkę miał przede wszystkim do elektroniki. Już pod koniec podstawówki dorabiał sobie, naprawiając sąsiadom sprzęty RTV i AGD.

Jednocześnie, jak to dzieciak, lubił robić innym kawały. Pewnej nocy przymocował do dużego latawca zasilaną bateriami żarówkę, czym wprawił w histerię okolicznych mieszkańców przekonanych, że obserwują lądujące UFO. Zdarzyło mu się też podpalić domowy garaż podczas eksperymentów z deskorolką i silnikiem rakietowym napędzanym ciekłym paliwem... Na szczęście ogień stłumiono w zarodku, więc straty były minimalne. Dodać jednak należy, że gdy ojciec Nolana niespodziewanie zmarł, 15-letni wówczas chłopak przejął obowiązki głowy rodziny i zrealizował wszystkie ustalone kontrakty na cement!

Spacewar!
Spacewar! Fot: Joi Ito, CC 2.0

W liceum Bushnell zainteresował się filozofią i udzielał w klubach dyskusyjnych, szlifując swe umiejętności retoryczne, co miało mu się później przydać. Z kolei na studiach, gdzie zaliczał jednocześnie wykłady z matematyki i filozofii, „odkrył” komputery. A dokładniej mainframe’ową maszynę DEC PDP-1, na której grano w Spacewar!, jedną z pierwszych gier komputerowych w historii. Powiedzmy, że było to coś z grubsza podobnego zasadami do późniejszej gry Asteroids, tylko że bez asteroid. (O historii Spacewar! rozpisałem się w CDA 04/2017 i tam odsyłam zainteresowanych).

Tak wyglądała wspomniana gra: 


Jak zostać milionerem?

Nolan był tak zauroczony Spacewar!, że zarwał przy pulpicie komputera niejedną noc. Zresztą od dziecka ciągnęło go do rozmaitych gier. „Pamiętam, jak grałem w »Monopoly« i »Clue« z przyjaciółmi z sąsiedztwa, bez przerwy grywałem w szachy. Zawsze uwielbiałem grać – tyle wam powiem”, wspomina. Aby sobie dorobić, zatrudnił się w czymś w rodzaju wesołego miasteczka, gdzie wieczorami nadzorował salę pełną ówczesnych, dość prymitywnych automatów – jeszcze elektromechanicznych – głównie pinballi, piłkarzyków itp. Słuchając nieustannego brzęku wrzucanych do nich ćwierćdolarówek, zaczął się zastanawiać, czy nie dałoby się stworzyć automatu do gier wykorzystującego możliwości obliczeniowe komputerów.

CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNEJ STRONIE


Czytaj dalej

Redaktor
Smuggler

Byt teoretycznie wirtualny. Fan whisky (acz od lat więcej kupuje, niż konsumuje), maniak kotów, psychofan Mass Effecta, miłośnik dobrego jedzenia, fotograf amator z ambicjami. Lubi stare, klasyczne s.f., nie cierpi ludzkiej głupoty i hipokryzji, uwielbia sarkazm i „suchary”. Fan astronomii, a szczególnie ośmiu gwiazd.

Profil
Wpisów288

Obserwujących54

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze