rek

Concord z fatalnym wynikiem na Steamie. Gra w niego mniej ludzi niż w Golluma

Krzysiek "Gwint" Jackowski
Nie tak Sony wyobrażało sobie dominację na rynku gier-usług.

Osiem lat produkcji, szczegółowy plan rozwoju, ogromne miliony wrzucone w marketingwspółpraca przy produkcji z uznanym Bungie – gdyby tak opisać Concorda, większość ludzi mogłaby pomyśleć, że będziemy mieli do czynienia z poważnym graczem na rynku sieciowych shooterów. Niestety, ambitne plany Sony pierwszy raz zderzyły się ze ścianą podczas debiutanckiej prezentacji tytułu na State of Play, a kilka dni temu w ten mur z niesamowitą siłą uderzył pociąg rzeczywistości.

Wiedzieliście o tym, że w piątek oficjalną premierę rynkową miał Concord? Dość cicho było o produkcji przez cały weekend i nic dziwnego, ponieważ wystarczy spojrzeć na wyniki, jakie tytuł osiągnął na Steamie. Nasza ukochana platforma SteamDB ukazuje, że w dotychczasowym szczycie popularności w Concorda grało… 697 osób.

Ambitny plan Sony na zawojowanie rynku gier „długo” żyjących ewidentnie rozpada się na oczach wszystkich i nie jest to jedynie widoczne za sprawą dzieła Firewalk Studios. Helldivers 2 po ogromnym szale entuzjazmu, aktualnie znajduje się w bardzo nieciekawej sytuacji, a oczywiście wisienką na torcie jest Bungie tracące kilkuset pracowników po udanej premierze Destiny: The Final Shape.

Gamescom 2024 w CD-Action napędza Fantasyexpo, wiodąca grupa agencji gamingowych. Sprawdź, co oferujemy – https://www.fantasyexpo.pl/.

23 odpowiedzi do “Concord z fatalnym wynikiem na Steamie. Gra w niego mniej ludzi niż w Golluma”

  1. Chyba nawet najwięksi sceptycy nie przewidywali tak kolosalnej porażki, jeżeli plotki o budżecie w wysokości do 150 mln dolców są prawdziwe, to możemy mówić o jednej z największych wpadek w historii branży.

    Pytanie tylko czy Sony wyciągnięcie wnioski z tej lekcji, czy może już się przymierza do zapowiedzi kolejnych „usług” serwujących nam bezbarwny slop na zimno.

    • Tak tylko przypomnę, że całkiem niedawno zmienił się prezes, a wraz z nim polityka wydawnicza, samo Sony w ostatnim czasie skasowało zaś kilka, jeśli nie zdecydowaną większość projektów gier multiplayer. Nie zmienia to faktu, że:
      – gry-usługi są absolutnymi, bezkonkurencyjnymi hegemonami steamowych list produkcji z największą listą graczy, choć podobno nikt ich nie chce
      – Concord zaliczył spektakularną klapę, ale Helldivers 2 zarobiło na pięć takich porażek
      – generalnie to wcale nie jest zła gra, po prostu ktoś kolejny raz przeszacował zainteresowanie hero shooterami, a skrajne podobieństwo do ciągnącego już na oparach dawnej popularności Overwatcha na pewno nie pomogło

    • @Shaddon

      Tak jak napisałeś, na sukces jednej gry-usługi przekładają się porażki wielu innych.

      Może i gry singlowe nie wyciągają takich numerów jak te hegemony o których wspomniałeś, ale są znacznie bezpieczniejszą gwarancją zarobku, oczywiście jeżeli projektami kierują ludzie z głową.

      Tajemnicą życia, której nadal nie umie pojąć większość garniaków w biznesie, jest fakt, że przeciętny człowiek pracujący na pełen etat z dodatkowymi obowiązkami życia codziennego prędzej czy później znajdzie czas na zdanie wcześniej kupionej gry, ale nie jest po prostu w stanie regularnie grać w więcej niż 2-3 „usługi” w tym samym czasie.

    • „Tajemnicą życia, której nadal nie umie pojąć większość garniaków w biznesie (…)”
      O, to jest clou problemu imo

    • @nezi23 Bo garniaki nie potrafią oganiać niczego niż cyferek w Excelu. Dlatego branża wygląda jak wygląda.

      EDIT: Oczywiście gracze w tym nierzadko pomagają

  2. Zobaczmy:
    Kolejna sieciowa strzelanka, gra-usługa na rynku, na którym takich pełno. Zwiastun, który prezentował bohaterów tej gry w stylu strażników galaktyki dla ubogich. Płatny hero shooter, nie odróżniający się gameplayowo niczym znaczącym od darmowej konkurencji. Zaimki dla każdego z robotem włącznie i cała reszta „inkluzywności” i „różnorodności” przejawiające się w projektach postaci, które są po prostu nieatrakcyjne dla większości odbiorców.

    • „Różnorodne postaci są nieatrakcyjne dla większości odbiorców” – muszę to sobie zapisać.

    • Musisz to sobie jeszcze raz przeczytać, najlepiej kilka razy do skutku, aż dostrzeżesz tę niezwykle „subtelną” różnicę między tym, co napisałem ja, a co napisałeś ty. Nie spiesz się. Możesz poświęcić na to tyle czasu,ile potrzebujesz. Jestem pewien, że w końcu w twojej głowie zapali się ta przysłowiowa żarówka olśnienia.

    • Ależ zrozumiałem za pierwszym razem (w sensie, tak z kilkadziesiąt wpisów twego autorstwa wcześniej): „Ja nie lubić inkluzywność i różnorodność, większość gracz się zgadzać”. Subtelne jak prawy sierpowy.

    • If you say so…

      Nie da się pomóc komuś, kto nie chce pomocy, bo jest przeświadczony, że jej nie potrzebuje. W takim razie trwaj dalej w swoim przekonaniu, twoje prawo.

    • Widzisz Dirk, wieksza czesc twojego wpisu jest trafna – kolejny hero shooter, do tego platny, do tego nieprzekonujace postaci – te czynniki na pewno mialy wplyw na porazke tego tytulu – sam stawiam na koniecznosc zakupu tytulu za 40$, ktora juz na wstepie zamyka mu drzwi do popularnosci. Jak za dwa miesiace przejdzie na F2P to wzrost liczby graczy bedzie geometryczny, choc watpie, ze do utrzymania. Natomiast zaimki i reprezentacje dorzuciles od siebie, bo ty ich nie lubisz (ojc, sorry, napisalem „ty”, mam nadzieje, ze mi wybaczysz to faux pas), ale twierdzenie, ze sa one dla wiekszosci graczy nieatrakcyjne to zwykle copium, bo znajdziesz wiele tytulow inkluzywnych z queer-kodowanymi postaciami, ktore sukces odniosly.

    • „Jak za dwa miesiace przejdzie na F2P to wzrost liczby graczy bedzie geometryczny, choc watpie, ze do utrzymania.”
      Sądząc po licznie graczy w trakcie darmowej otwartej bety, to zbyt wielkiego sukcesu bym tej grze nie wróżył, nawet jako F2P. Może właśnie poza chwilowym podskokiem.

      „Natomiast zaimki i reprezentacje dorzuciles od siebie, bo ty ich nie lubisz”
      I tu się mylisz. Nie lubię fanatyzmu we wszelkiej postaci i hipokryzji.

      Nie podoba mi się, gdy DEI podporządkowuje się całą resztę dzieła. I tak samo nie lubię fanatyzmu w drugą stronę, np.kiedy widzę, że ktoś się zarzeka, że nie tknie gry nawet długim kijem tylko dlatego, że znalazła się na (nie)sławnej liście DEI detected, chociaż sama gra jest dobra.

      I nie lubię,kiedy całą tę inkluzywność traktuje się płytko, powierzchownie i instrumentalnie jako narzędzie marketingowe i dupochron, którym można usprawiedliwić wszelką krytykę danego dzieła.

      Jak widzę takie rzeczy jak różne firmy na pride month ze słowami o tolerancji, inkluzywności i innymi chwytliwymi hasłami ustawiają sobie tęczowe flagi w mediach społecznościowych na zachodzie, ale już nie dla krajów arabskich, chwalą się reprezentacją, ale dziwnym trafem w chińskich wersjach swoich plakatów filmowych czarnoskórych zmniejszają tak, że ledwo ich widać, albo zakrywają im twarz maską, czy jak tu teraz dodają steamowe tagi „gra polityczna” i „LGBTQ+”, ale zaraz je kasują, jak tylko się orientują, że odbiór gry jest kiepski, albo przechwalają się, jaki to zrobili przełom w reprezentacji z pierwszym czarnoskórym superbohaterem z Wakandy w historii kina, choć dobrą dekadę wcześniej Blade święcił triumfy dwoma świetnymi filmami i jednym takim sobie (tudzież „w końcu mamy kobietę, jako bohaterkę kina akcji”, chociaż takie już były w tych „niepostępowych latach 80.”), to nie mogę tego określić inaczej niż hipokryzja.

      Jeszcze jakby mieli na ustach i sztandarach te wszystkie hasła i wszędzie je stosowali równo, nie wycofując się, gdy zbiorą za to krytykę i rzeczywiście w te wszystkie wartości wierzyli, to wciąż by mi się nie podobało, że DEI traktują, jak bożka, ale mógłbym ich szanować za autentyczność ich przekonań i konsekwencję w działaniu. A tak to wiesz, modlą się pod figurą social justice, a diabła mają za skórą.

      Ja tak bardzo nie lubię reprezentacji, to jestem gotów walczyć zębami i pazurami z każdym, kto będzie sugerować, że postacie LGBT z Niera Replicanta są złe tylko dlatego, że są LGBT i podawać za przykład dobrze wykonanej reprezentacji wspomnianego Niera, Life is Strange, Night in the Woods czy Technobabylon.

      A w kontekście Concorda, to już nawet chrzanić zaimki, ale czy naprawdę tak wiele osób marzy o tym, żeby grać np. postacią gabarytami zbliżoną do trzydrzwiowej szafy?

    • „Nie podoba mi się, gdy DEI podporządkowuje się całą resztę dzieła”
      To truizm – dla mnie po prostu widzisz to dużo częściej, niż rzeczywiście ma miejsce. BTW, nieironicznie, „DEI” piszą ludzie, którzy bardzo, bardzo chcą użyć słówka na N w anglojęzycznym internecie, ale wiedzą, że jeszcze nie przejdzie poza Twitterem, więc jak nie należysz do tej grupy, to daje headsup.

      „Jak widzę takie rzeczy jak różne firmy na pride month ze słowami o tolerancji, inkluzywności i innymi chwytliwymi hasłami ustawiają sobie tęczowe flagi w mediach społecznościowych na zachodzie, ale już nie dla krajów arabskich”
      Queerwashing, tak samo jak greenwashing i inne -washingi są żenującym spektaklem, mam jednak wrażenie, że osoby na to uczulone mają tendencję wyprowadzania zbyt daleko idących ataków, przy których rykoszetem dostają twórcy, którzy chcieli po prostu zrobić queer reprezentację. Rozgraniczmy dwa zjawiska – potrzebę środowiska LGBT i sojuszników do bycia częścią mainstreamowej kultury, a cyniczne wykorzystywanie tej potrzeby przez korporacje. To tylko pozornie utrudnia krytykę, bo wystarczy skupić się na rzeczach, które rzeczywiście w danym dziele nie działają, a nie na reprezentacji samej w sobie (np. nazywając ją „wymuszoną”, co jest policzkiem w stronę twórców). Najlepszy przykład dobrze zrobionej krytyki takiego dzieła to recka Ghostbusters 2016 zrobiona przez RedLetterMedia – cały materiał to dogłębne zjechanie filmu za bycie zwyczajnie nieśmiesznym i równie dogłębne zjechanie półmózgów bełkoczących seksistowskie androny. Da się.

    • „BTW, nieironicznie, „DEI” piszą ludzie, którzy bardzo, bardzo chcą użyć słówka na N w anglojęzycznym internecie, ale wiedzą, że jeszcze nie przejdzie poza Twitterem, więc jak nie należysz do tej grupy, to daje headsup.”
      Piszę „DEI”, bo jest krótkie, a ja i tak mam tendencję, żeby się nadmiernie rozpisywać. Ot i cała filozofia. A co robią inni, to mi zwisa i powiewa.

    • Jesteś dorosły, sam decydujesz, jak chcesz być postrzegany.

  3. No i super, niedość że płatny hero shooter to jeszcze wygląda brzydko i bezdusznie. Tym czasem Deadlock z limitowanym dostępem i bez oficjalnej zapowiedzi ponad 80tyś graczy.

  4. Prawdziwym skandalem jest to, że po kiepskiej premierze gry, twórcy skasowali na steamie z tagów produktów (jak zawsze jest tam np. Rpg, actionrpg, strategia itd.) dwa z nich: lgbt+ oraz jakiś odnoszący się do trans osób. Widać reprezentacja reprezentacją, ale interes ważniejszy.

    • No nie? Można by odnieść wrażenie, że im wcale nie zależy na inkluzywności, różnorodności i reprezentacji, tylko traktują te modne hasła, jako narzędzie marketingowe, które można błyskawicznie schować do szafy, jak tylko zacznie bruździć. 🙂

    • Ale wezcie zakryjcie te Ameryke, bo sie muchy zlecą

  5. DEI=DIE
    Nie ma co się dziwić, gra ma więcej zaimków niż ludzi, którzy w nią grają XD. Cieszy mnie ta wiadomość. Może jeszcze dodatkowych kilkaset milionów dolarów strat sprawi, że ci postępowi aktywiści uświadomią sobie w końcu, że zrobienie z gier narzędzia lewackiej propagandy to nie był najlepszy pomysł.

  6. Żeby produkt się sprzedawał, musi być tańszy, lepszy, albo bardziej rozpoznawalny od konkurencji. Tutaj mamy grę za 40 dolców konkurującą z F2P, przy czym nikt nie ukrywa, że będzie oparta na mikropłatnościach. Recenzje jasno mówią, że rozgrywka jest co najwyżej poprawna i żadnej specjalnej nowej jakości nie wnosi. Na premierę mało zawartości.
    Nowa marka, która nikogo nie obchodzi też raczej nie przyciągnie graczy.
    Poza tym chyba rynek hero shooterów już się nasycił i podobnie jak w Battle Royale nowego tortu nie ma, trzeba podbierać innym.

  7. Wydają grę w bardzo konkurencyjnym segmencie. Żądają za nią 40$ – podczas, gdy sporo konkurentów jest F2P (a Concord pewnie na tych 40$ wyciągania kasy nie zamierza kończyć). Gra w zasadzie NICZYM się zareklamowała. Już nawet LawBreakers, które też okazało się strasznym flopem dało się zapamiętać jako „ultra skillowy shooter dla hardkorów”.
    Projektu postaci nie poruszam, jednym się spodoba innym nie. Choć mam wrażenie – takiej „ikony” jak Tracer czy Mercy (albo Androxus lub Ying jak już na innego przedstawiciela gatunku spojrzymy).
    Może gdyby gra miała więcej wyrazu, albo chociaż była F2P – może jakoś by tam się kręciła. Ale jest jak jest i mamy kolejną pozycję na liście flopów.

  8. Concord miał premierę 6 dni temu, a tymczasem według Steam Charts najwyższa liczba jednocześnie grających w to „dzieło” graczy w ciągu ostatnich 24 godzin wyniosła aż…198 osób. Jeszcze trzy dni temu było ich 299. W ciągu niecałego tygodnia stracili zainteresowanie ponad 70% z tej nielicznej garstki klientów, którzy zdecydowali się nabyć ich grę. Może gdyby w trybie ekspresowym przeszli na model F2P, to udałoby się przyciągnąć nowych graczy, ale Concord to trup, którego nie warto już reanimować.

Dodaj komentarz