Serial „Tomb Raider: Legenda Lary Croft” nie zachwycił widzów. Recenzje sugerują średniaka

Netfliksowe podejścia do seriali na podstawie gier kończyły się różnym skutkiem. Z jednej strony dostaliśmy uwielbiane przez prawie wszystkich „Arcane” osadzone w świecie League of Legends oraz anime „Cyberpunk: Edgerunners”. Z drugiej, takie produkcje, jak naprawdę słabe „Resident Evil: Remedium” czy „Wiedźmin”, który co prawda jest adaptacją książek, ale, jak wszyscy oczywiście wiemy, te powstały na podstawie gier CD-Projektu Red.
Najnowszym podejściem Netfliksa do adaptacji gier jest natomiast „Tomb Raider: Legenda Lary Croft”, czyli animacja, która zadebiutowała wczoraj na platformie wielkiego „N”. Historycznie patrząc, Lara Croft nigdy nie miała zbytniego szczęścia do adaptacji. Dylogia z Angeliną Jolie z początku lat 2000. nie mogła zaoferować wiele więcej niż estetyczne walory aktorki (co śmieszy podwójnie, biorąc pod uwagę, że idealnie wpasowuje się w trend seksualizacji bohaterki), a film z 2018 z Alicią Vikander miał może swoje momenty, jednak nie odniósł wystarczającego sukcesu, by przekonać studio do stworzenia kontynuacji. Jak na tle tego wszystkiego wypada netfliksowy „Tomb Raider: Legenda Lary Croft”? Cóż, może nie najgorzej, ale raczej nie zostanie okrzyknięty arcydziełem.

Na Metacriticu serial uzyskał wynik 65 na 100 od krytyków oraz 4.1/10 od widzów. Warto zaznaczyć, że ocen popartych komentarzem jest zaledwie 7, z czego 5 to najwyższa nota, a 2 – najniższa z możliwych. Jeżeli chodzi o inny agregator ocen, Rotten Tomatoes, to „Tomb Raider: Legenda Lary Croft” może pochwalić się wynikiem 62% pozytywnych ocen od krytyków i 64% od widzów. A które aspekty serialu są najczęściej punktowane w recenzjach? Ryan McCaffrey z redakcji IGN-u, który wystawił serialowi notę 5/10, krytykuje fabułę czy postacie, ale chwali za pewne nawiązania do gier.
Z pewnością są w tym serialu elementy, które rozpoznają fani gier z serii Tomb Raider, nie tylko znane twarze, ale i lokacje, co dodaje graczom trochę więcej przyjemności z oglądania. […] Ale w zasadzie wszystko inne: postacie, fabuła czy animacja — są po prostu przeciętne.
Nieco pozytywniej o „Tomb Raiderze: Legendzie Lary Croft” wypowiedział się natomiast Nate Richard z portalu Collider.
Legendzie Lary Croft udaje się bezbłędnie uchwycić nastrój i świat, które przełożył się na sukces Trylogii Ocalałej (nowsze odsłony autorstwa Crystal Dynamics i Eidos Montréal — dop. red.). Serial dostarcza nam nową, wciągającą przygodę, ciekawie napisane postacie, mnóstwo akcji oraz oczywiście tyle plądrowania grobowców, ile tylko mogliście sobie wymarzyć.
Poniżej znajdziecie spis ocen innych redakcji.
- CBR – 9/10;
- Collider – 7/10;
- Screen Rant – 7/10;
- Games Radar – 3/5;
- Discussing Film – 3/5;
- IGN – 5/10;
- Empire – 2/5.
Czytaj dalej
10 odpowiedzi do “Serial „Tomb Raider: Legenda Lary Croft” nie zachwycił widzów. Recenzje sugerują średniaka”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Larry Croft: Woke Raider nie udźwignął tematu? Jak to?
A co jest woke w tym serialu? Obecność kobiety?
@Crow
Nie ma piersi w kształcie brył geometrycznych i cośtamcośtam o szczęce zapewne xd
Bojownicy o „piękne kobiety” twierdzą że to facet a nie kobieta bo niby kobieta nigdy nie miała takiej szczęki
Gdy twój mózg to po prostu kolekcja memów z 4chana <3
Żeby sobie lepiej uświadomić z jak obrzydliwą grupą mamy do czynienia (mam na myśli chłopców anty-woke), trzeba zrozumieć kilka spraw.
Nie wiem czy kojarzycie taką stronkę, powstałą mniej więcej rok temu, która nazywa się Worth it or Woke. Zajmuje się ona recenzowaniem filmów, seriali i gier, ale głównym kryterium jest oczywiście obecność elementów woke, żeby konserwatywne płatki śniegu mogły spokojnie delektować się dziełami kultury, bez obawy o roztrzaskanie swojej kruchej psychiki.
Niedawno trafiłem tam na recenzję Alien Romulus (świetny film, polecam!), gdzie autor, będący częścią tej zwichrowanej grupy, mimo wszystko zachował jakieś resztki rzetelności i uznał, że film w ogóle nie jest woke.
https://worthitorwoke.com/alien-romulus/
Reakcja odbiorców? Bezcenna, poczytajcie komentarze. Dość powiedzieć, że autor recenzji został oskarżony o przekabacenie przez lewaków, bo przecież film to jedna, wielka propaganda woke i tylko ślepy tego nie zauważy! Na jakie argumenty się powołano? Między innymi:
– Aktorka Cailee Spaeny, wcielająca się w główną bohaterkę, jest DEI. Ale jak to?! Przecież jest biała, hetero, młoda, ładna… Otóż została rzekomo wybrana z klucza „body positive”! Nie żartuję. Może jest zbyt pulchna albo ma za mały biust? Nie wiadomo, bo autor nie raczył doprecyzować.
– DEI dopatrzono się także w postaci androida Andy’iego, bo przecież czarny i do tego niepełnosprawny intelektualnie. Poza tym w głównej obsadzie znalazły się aż 3 kobiety. Co prawda, facetów jest więcej bo 4 (licząc androida Rooka), ale nawet taka niebezpieczna proporcja jest nie do zaakceptowania. Dodatkowo jedna z kobiet jest Azjatką ogoloną na zero (co ponoć jest oznaką homoseksualizmu, serio!), a druga Latynoską, więc to już w ogóle lewackość aż tryska z ekranu…
– W filmie mamy scenę, w której trzech białych mężczyzn bije czarnego mężczyznę, co jest oczywistym atakiem na białego hetero faceta, bo ten zostaje ukazany w negatywny sposób, a czarny jako biedna ofiara.
Jest tego oczywiście dużo więcej, poczytajcie sami. Ale najlepsza i tak była reakcja samego recenzenta. Zamiast napisać atakującym, że to już nie jest po prostu konserwatyzm i zamiłowanie do „tradycyjnych wartości”, czy jak oni to tam nazywają, tylko totalne odklejenie od rzeczywistości, on potraktował te zarzuty poważnie i postanowił się do nich odnieść, jeden po drugim. Wkleił screeny z filmu, analizując kto bije kogo (tzn. czy oprawcy faktycznie są biali – nie są, a przynajmniej nie wszyscy), odnalazł informacje na temat wagi i wzrostu aktorki Cailee Spaeny, żeby upewnić się, czy aby na pewno nie jest ona body positive itd…
Przecież to już wpada w eugenikę i to jest po prostu CHORE! No ale taka właśnie jest popaprana wizja świata idealnego dla tych ludzi. Tylko biali, silni hetero faceci (najlepiej bogobojni), z atrakcyjnymi i głupiutkimi kobitkami u boku, w stanowiącymi seksualną nagrodę dla najsilniejszego samca alfa. Żadnych kolorowych, silnych i niezależnych czy wyzwolonych kobiet, LGBT, innowierców, ateistów, wegan, pacyfistów itp.
Dlatego ilekroć krzyczą, że jakieś dzieło jest woke, należy rozumieć to w ten sposób, że po prostu nie jest zgodne z powyższym opisem.
@Crow
Mnie też jeszcze bawi jak tacy ludzie potrafią być hipokrytami bo np narzekają że postać kobieca jest „potężna” bo „o boże girl power” ale też narzekają jak jest postacią „słabą” która nic nie może i nie potrafi. To w końcu jaka ma być? xd
Do tego widziałem 2 skrajne opinie nt tej Lary w tej animacji, jedni twierdzą że to „silny facet a nie baba”, inni twierdzą że to jest ciągle szlochająca słaba kobieta”. To jak jest w końcu? :3
@Solniczka
Ale to tak samo jak z tym biciem jednych przez drugim. Biały bije czarnego? Atak na białych, bo są ukazywani w złym świetle, jako oprawcy. Czarny bije białego? Znowu atak na białych, bo biali są ukazywani w złym świetle, jako słabeusze i niedorajdy.
Tak jak pisałem, ostatecznym celem jest po prostu doprowadzenie do takiego stanu, w którym biały facet, bije innego białego faceta i tylko taka konfiguracja może zostać zaakceptowana jako nie-woke. Bo przecież w rzeczywistości nie chodzi o żadne ataki na białych mężczyzn, czy inne zmyślone brednie. Chodzi o całkowite pozbycie się kolorowych postaci z dzieł kultury. Bo dziwnym trafem, nie ważne w jakim kontekście się one pojawiają, bojownikom anty-woke zawsze coś w nich nie pasuje. Najpierw były oskarżenia o „tokenizm”, potem „BLM”, teraz jest woke i DEI. Te narzekania nie znikną, dopóki nie wrócimy do standardów z początku XX wieku, gdzie postaci kolorowe nie mają wstępu do popkultury, a już na pewno nie w prominentnych rolach pierwszoplanowych.
Podobnie z silnymi kobietami. Albo są zbyt silne, albo za mało silne, a tak naprawdę chodzi o to, że po prostu są, a nie powinno ich być, bo rolą kobiety jest zajmowanie się domem i wychowywanie dzieci. Od ratowania świata są biali hetero mężczyźni, zawsze tak było, tylko lewactwo wszystko zepsuło.
„Podobnie z silnymi kobietami. Albo są zbyt silne, albo za mało silne, a tak naprawdę chodzi o to, że po prostu są, a nie powinno ich być, bo rolą kobiety jest zajmowanie się domem i wychowywanie dzieci, a od ratowania świata są faceci.”
Chyba że wyglądają jak bohaterka z Nier automata lub Stellar Blade …
Obejrzałem 2 pierwsze odcinki i nie jest aż tak źle. Faktycznie, osoby co przeszły całą nową trylogię, na pewno znajdą tu więcej znajomych elementów. Serial idzie bardziej w stronę fantasy, bardziej niż gry z tego co pamiętam co nie każdemu może podejść. Na pewno nie jest to, przynajmniej dla mnie, materiał na binge watching, ale na razie nie jestem zawiedziony. Taka powyżej średniej poprawna produkcja. No Arcane, Edgerunners czy Vox Machina to może nie jest, ale mówienie, że to jakaś mocno nieudana produkcja jest mocno na wyrost.
Może zmienię zdanie, jak dojdę do końca sezonu 🙂
To proste: Arcane i Edgerunners nie robił Netflix, a Remedium i Wiedźmina robił Netflix.