Bioshock: Twórca „Jestem legendą” wyreżyseruje film Netfliksa
Do trzech razy sztuka. Netfliksowa ekranizacja Bioshocka dotarła dalej niż poprzednie próby przeniesienia gry na duży ekran.
Dawno, dawno temu był sobie Bioshock – ukochany przez wielu sukcesor legendarnego System Shocka. I tak, jak lubię te serie, tak obydwie mają solidne problemy z utrzymaniem się na powierzchni. System Shock 3 to na tym etapie ponury żart, a remake „jedynki” od Nightdive Studios zaczyna zjadać własny ogon – na Gamescomie pokazano właściwie prawie ten sam zwiastun, co dwa miesiące temu na PC Gaming Show, o dacie premiery dalej nic nie wiadomo. A gra miała przecież wyjść dawno temu...
Z Bioshockiem nie jest lepiej, bo choć czwarta część niby powstaje, to nie wiemy na jej temat absolutnie nic, a niedługo stukną 3 lata od opublikowania informacji na ten temat. Z kolei dwa lata wcześniej, powstająca w bólach ekranizacja została wrzucona do kosza na 8 tygodni przed startem zdjęć. Powód? Za duży budżet jak na kategorię R (czyli od 17 lat). Z podobnych powodów wcześniejsze próby przeniesienia gry na srebrne ekrany poszły na dno.
O Bioshocku przypomniał nam – nie zgadniecie! – Netflix, zapowiadając w lutym bieżącego roku powstanie ekranizacji. Szczegóły? Żadne. Aż do teraz, bo dzięki Deadline’owi poznaliśmy dwie bardzo ważne osoby, jakie zajmą się przygotowaniem filmu.
Pierwsza z nich to Francis Lawrence („Igrzyska śmierci”, „Constantine”, „Jestem legendą”), który zajmie się reżyserią. Druga to Michael Green, mający na swoim koncie kilka niezłych scenariuszy – jest tu „Blade Runner 2049” oraz „Logan: Wolverine”, a niedługo do listy dołączy właśnie Bioshock, bo Green zajmie się adaptacją oryginalnej historii. Nad całością czuwać będzie aktualny posiadacz praw do marki (2K Games i Take-Two), co pozwala mieć nadzieję, że aktorski Bioshock nie odbiegnie za bardzo od growego pierwowzoru.
Poczekamy, zobaczymy, ale coś mi mówi, że ten projekt ma większe szanse powodzenia niż netfliksowy Horizon...