Gotowi na mrożące krew w żyłach Rzeczy? Oby, bo The Thing: Remastered właśnie zadebiutowało
Klasyk sprzed lat już dostępny – The Thing: Remastered właśnie pojawiło się na rynku.
Odświeżona wersja gry, kontynuującej fabułę filmu Johna Carpentera została zapowiedziana kilka miesięcy temu, a developerzy od czasu do czasu dzielili się nowościami, takimi jak gameplaye, albo deklaracje o przywróceniu pierwotnej wizji, przyświecającej twórcom oryginału. Tytuł miał zadebiutować jeszcze w tym roku i kiedy wydawało się, że czeka nas jakaś obuswka, ale kilka dni temu Microsoft zupełnie przypadkowo zdradził datę premiery. Plotki znalazły potwierdzenie na dzisiejszym PC Gaming Show: Most Wanted 2024, gdzie pojawił się krótki trailer The Thing: Remastered. Chwilę później przedstawiciel odpowiedzialnego za remaster Nightdive Studios poinformował, że gra… właśnie wylądowała na rynku.
Tym samym The Thing: Remastered stało się dostępne na pecetach, PS5, Xboksach Seriex X|S oraz Nintendo Switchach. Około 140 zł to ostatecznie nie jest aż tak wysoka cena za sprawdzenie, czego baliśmy się w gierkowie 20 lat temu.
Kolejny „leniwy” remaster?
Jest jeszcze za wcześnie, by ocenić to, jak Nightdive Studios wybrnęło z tworzenia nowej wersji The Thing, ale – wzorem innych ich projektów – nie mamy tu całkowitej przebudowy tego, czym był oryginał, a bardziej uwspółcześnioną wersję, dostosowaną do współczesnych standardów, choć i tak odstającą graficznie oraz gameplayowo. Łezka nostalgii swoją drogą, jednak przy okazji zbliżającej się premiery Legacy of Kain: Soul Reaver 1&2 Remastered poruszyłem temat „leniwych” remasterów, które zdają się pojawiać coraz częściej.
W przypadku Tomb Raidera 1-3 i (być może) nadchodzącego Croca zadziała potęga wspomnień, wystarczająca do wygenerowania rozsądnej sprzedaży Soul Reaver stanie się smutną ofiarą niezrozumienia i potencjalnego braku zainteresowania ze strony współczesnego odbiorcy, co prawdopodobnie pogrzebie szanse na pełnoprawną kontynuację marki. Pierwsze opinie graczy o The Thing: Remastered składają się w większości z tych płynących od fanów oryginału i są raczej pozytywne lub neutralne, ale byłoby świetnie, gdyby tytuł okazał się na tyle dobry, by otworzyć drogę do kolejnej, w pełni współczesnej gradaptacji. W końcu John Carpenter w ubiegłym roku przebąkiwał coś o „The Thing 2”...
Czytaj dalej
I have no mouse and I must click.