Rosja zakazuje używania aplikacji. Na liście m.in. Discord, Snapchat i WhatsApp

Może już trochę nie nadążam za trendami, a może faktycznie jest coś dziwnego w tym, że TikTok – aplikacja z chińskim rodowodem – od 2016 roku funkcjonuje bez najmniejszych problemów. Choć od dawna mówiło się o przekazywaniu informacji zbieranych przez TikToka władzom Chin, to dopiero niedawno tematem zainteresowała się Komisja Europejska, proponując zakazanie korzystania z aplikacji swoim pracownikom.

Rosja, która od bardzo dawna gra w różnych sytuacjach w głuchy telefon z Zachodem, także postanowiła tupnąć nogą i ograniczyć pracownikom administracji państwowej dostęp do szkodliwych aplikacji, które mogłyby być źródłem wycieku danych. 1 marca weszła w życie stosowna ustawa regulująca ten problem, a Roskomnadzor, czyli państwowy cenzor, opublikował listę aplikacji, które mogą wchodzić w skład tych zakazanych programów.

Znajdziemy na niej Discorda, Microsoft Teams, Skype’a, Snapchata, Telegram, Threemę, Vibra, WhatsAppa oraz WeChat. Co ciekawe, brakuje tutaj kilku oczywistych pozycji, po jakie chętnie sięgają także Rosjanie, takich jak Zoom czy Signal.

Co mogą oznaczać te zakazy? Prawdopodobnie mamy do czynienia z kolejnym odcinkiem telenoweli pt. „Rosja próbuje bronić swoich interesów”. Tak było z potężnym telefonem ze wschodu, rewolucyjnym procesorem i innymi projektami, jakie mają uniezależnić mocarstwo od reszty świata, a w wielu przypadkach kończą jak szumnie zapowiadany rosyjski silnik do gier – na śmietniku.

Wśród Rosjan pojawiają się plotki, że zakazy będą powoli rozszerzane także na „zwykłych” ludzi. Czas pokaże czy to prawda, tak samo jak zweryfikuje niezależność uzyskiwaną przez izolację oraz inne, paranoiczne pomysły władz Kremla.