Malują obrazy z Gothica. Oto Bezimienny, który przenosi „drewno” i piksele na płótno [REPORTAŻ]
![Malują obrazy z Gothica. Oto Bezimienny, który przenosi „drewno” i piksele na płótno [REPORTAŻ]](https://cdaction.pl/wp-content/uploads/2023/08/05/f32910b6-9f6e-4027-9ee7-db7125bf3543-1920x1267.jpeg)
Na skrzyżowaniu ulic Prusa i Górnickiego we Wrocławiu pod osłoną drzew stoi niepozorny, ale świetlisty kiosk. Nazywa się Nowy Złoty, to dom dla inicjatyw różnych artystów. Otwiera się wyłącznie na prośbę odwiedzających – tego dnia miałem być tylko ja i jeszcze jedna osoba. Tymczasem pod minigalerią wnet materializują się ciekawscy przechodnie. Trudno im się dziwić. W środku bowiem niecodzienne zjawisko: dwa obrazy z Gothica w odtworzonej chacie kopacza Kyle’a z pierwszej części serii. Wiecie – tego, który „nie powinien jej stawiać tak blisko rowu”.

Pierwszy obraz to portret wirtualnego właściciela domu. Drugie dzieło wisi naprzeciw wejścia i przedstawia widok na bramę północną. Powołany do życia farbami olejnymi Bloodwyn idzie w moją stronę – gdyby nie był dwuwymiarowy, pewnie już pytałby o haracz. Reszta robi nie mniejsze wrażenie: niby-drewniane ściany, skrzynka z rudą, stół, kilof czy kawałek sera. Nawet stojąca obok mnie osoba, która nie miała wcześniej żadnej styczności z Gothikiem, jest pod wrażeniem. Wpadła, bo widziała tłum na otwarciu. Zadziwiało ją zwłaszcza to, że ludzie przyjeżdżają tu aż z innego miasta.

Nie zjawiłem się tutaj jednak tylko po to, aby relacjonować wam wystawę. Moim celem jest złapanie Bezimiennego i przeprowadzenie z nim wywiadu. Akurat ten Bezimienny to postać powołana do życia przez trzy osoby z Polski: Pawła, Jędrzeja i Justynę. Dostąpiwszy zaszczytu wejścia do ich pracowni i przyjrzawszy się z ciekawością licznym płótnom w „salonie”, rozsiadam się na krześle i zaczynamy rozmawiać.
{„alt” => „”, „caption” => „”, „imageUrls” => [„/wp-content/uploads/2023/08/05/cc9cc6db-4710-48a9-bbc2-55eba219f3f8.jpeg”, „/wp-content/uploads/2023/08/05/8301ab26-a6f6-45b5-9cc7-d3261d7763ca.jpeg”], „isStretched” => false}
Pracownia Beziego
Paweł początkowo nie jest skory do wyjawienia, na jakim festiwalu wpadli na pomysł swojego projektu. Zachęca go Jędrzej.
Paweł: No dobra… Na Woodstocku.
Przechodzi do opowiadania, od czego się zaczęło, ale Justyna dalej nie wydaje się zadowolona.
Justyna: Wszystko mówisz źle. Najpierw paliliśmy sobie pod drzewem i zaczęliśmy udawać, że to bagienne ziele. Od tego wszystko się wzięło. Powiedzieliśmy sobie dla beki: „Chodźcie, zacznijmy malować obrazy z Gothica”.
Początkowo grupa ukrywała swoją tożsamość. Przemykała w kapturach, zmyślała, że wielkie płótna na wystawę, którą organizowali pod prawdziwymi nazwiskami, przyjechały przesyłką konduktorską. Ale ile tak można? Zwłaszcza że, jak przypomina Justyna, taki Klocuch na poświęcone mu wydarzenie(*) mógł wysłać po prostu pliki przez sieć. Oni zaś musieli taszczyć wielkie obrazy. Sprytna strategia została więc szybko zweryfikowana przez życie.

Spacerując po pracowni, będącej w zasadzie istną bazą ukrytą przed postronnymi, dziwię się, jak w ogóle udało się zacząć pod tym płaszczykiem anonimowości. Słowa nie opiszą, jak czuje się człowiek przechodzący przez pokoje zastawione pikselowymi obrazami, z których patrzą na niego orkowie, wojowniczki czy osobistości z Gothica. Można uwierzyć, że naprawdę znajdujemy się w świecie gry, a Bezimienny tworzy to wszystko w wolnym czasie. To wrażenie oznacza, że zamysł projektu się sprawdził, bo o to chodziło! Chociażby jedno z pierwszych płócien, z twarzą Beziego, to w założeniu jego autoportret. Splata się to ciekawie z podejściem fanów.
Paweł: Wielu pisze do nas cały czas na Instagramie, posługując się cytatami z Gothica, przy czym rozmawiamy o malarstwie – obrazach. Robią to, jakby zwracali się do Bezimiennego, a nie do ludzi z krwi i kości.
(*) Wystawa „Klocuch | Moje jest wygranko” odbyła się jesienią 2018 roku w warszawskiej galerii Komputer.
Pokaż mi swoje techniki
Dla doświadczonych i utalentowanych malarzy takich jak Jędrzej, Paweł i Justyna opracowanie techniki nie było tak trudne, jak mi, laikowi, się wydaje. Mówią, że swoje obrazy tworzą „prostymi środkami”, a konkretnie olejem na płótnie z domieszką taśmy. Jędrzej zdradza jednak, że sekret tkwi gdzie indziej – i nie są to receptury niczym u Snafa. „Śniący tkwi w szczegółach”, czyli, mówiąc w naszym języku, im bardziej wszystko wygląda jak screenshot, tym lepiej. Dzięki dbałości o detale ślady pędzla stają się niemal niewidoczne.
Nie jest jednak tak, że Bezimienny stroni od jakichkolwiek wzorców. Na wyróżnienie zasługują dwie bohaterki: technika sfumato, kojarzona z obrazami Leonarda da Vinci, oraz podział pracy w stylu sprzed wieków.
Jędrzej: Każde z nas, jak w dawnych pracowniach mistrzów malarstwa, wyspecjalizowało się poprzez doświadczenie. Każdemu wychodzi najlepiej dana część, tekstura.
Justyna: Gdy tworzymy na wystawę, malujemy kilka obrazów naraz.
Jędrzej: To wymusza dyscyplinę. Trzeba się pogodzić i nabrać cierpliwości; nie można zrobić całości naraz, ona musi poczekać. Wydaje mi się, że urok tworzenia tych obrazów tkwi w tym, że nie powstają jak w fabryce, tylko rzeczywiście przechodzą cały szlachetny proces malarski.

Podobnie szlachetna jest metoda, jaką grupa łapie w grze screenshoty, które potem przenosi na płótno. Opowiada o tym Justyna przy okazji wyjawiania inspiracji obrazami.
Justyna: Kiedy robimy screeny, z których malujemy obrazy, to czekamy w grze na odpowiednie światło i inne warunki. Można to przyśpieszyć komendami czy kodami, kiedyś faktycznie tak zrobiliśmy. Jednak zwykłe czekanie miało urok, czuliśmy się jak impresjoniści wypatrujący ładnej pogody.
Czasami za pomocą sztuczek kreowane są sytuacje, których w oryginalnej grze nie ma. Ale to osobna historia…
Niesamowita gothicoszczyzna
Nie brakuje także innych inspiracji. Gerhard Richter malujący rozmyciami. Litewska artystka Rute Merk, dla której punktem wyjścia do tworzenia sztuki było Grand Theft Auto. Najbardziej jednak porywają nieszablonowe skojarzenia, punkty, które Bezimienny połączył z czasem.
Jędrzej: Paweł miał taką myśl, że nasze obrazy teoretycznie mogłyby powstać w XV wieku, ale przez te kanciaste kontury kojarzą się z grami.
I na odwrót. Ekipa wyjaśnia, że sposób malowania sprzed setek lat stawiał formalizm – trzymanie się ścisłych reguł – ponad próbę naśladowania rzeczywistości. Jako przykład podaje zwierzęta na obrazach Jana Brueghela, które dziś wyglądają śmiesznie.
Justyna: Chodzi o to, że lew i tygrys nie wyglądały jak lew i tygrys. Oni (malarze z dawnych epok – dop. red.) nie widzieli tych zwierząt ani ich rysunków, więc po prostu był sam opis…
Paweł: …a tygrysy miały ludzkie twarze.

Jędrzej: Jeżeli my patrzymy na coś, to nasze oko wyostrza tylko pierwszy plan, dalszy się rozmywa. A ponieważ w tym malarstwie wszystko jest idealnie ostre i naświetlone, wygląda, jakby ktoś w grze postawił bryły 3D i stworzył sztuczne punkty światła. Wszystko jest takie nierealistyczne przez ten hiperrealizm.
Te obserwacje doprowadziły malarzy i malarkę do wniosku, że twórcy starych gier przez narzucone ograniczenia wytworzyli odrębną estetykę nieprzypominającą żadnego z istniejących dotychczas stylów. Tak więc piękne i współczesne Dziedzictwo Hogwartu porównamy do filmu, medium z początku XX wieku – ale kanciaste i brzydkie gry do niczego innego, jak do wsobnego Gothica.
Paweł: Wydaje mi się też, że twórcy gier komputerowych z tamtych czasów, sprzed 20 lat, mieli pewne wyczucie – nie wiem, czy świadome, czy podświadome – i zmysł malarski, jakie można zaobserwować w sztuce dawnej. To jest… niesamowite.
CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNEJ STRONIE
A ty dokąd? Na wystawę
Bezimienny prezentuje swoje dokonania w formie wystaw, niemal od początku organizowanych i malowanych na zaproszenie. Taka forma sprawdza się najlepiej, pozwala także na próbowanie mnogości tematów i podejść do sprawy. Przy nazywaniu wydarzeń kolektyw posługuje się językiem gry. Nic dziwnego.
Justyna: Jeśli chodzi o to, co w Gothicu jest boskie, to te dialogi. Każdy stał się kultowy i memiczny.
Debiutancką wystawę nazwano „Pokaż mi swoje towary”. Potem były „Znowu te cholerne bestie”. Z kolei ja miałem właśnie zaszczyt odwiedzić „Nie buduj chaty tak blisko rowu”. Pomysł na nią przyszedł Bezimiennemu do głowy, gdy ujrzał skromne rozmiary kiosku. Twórcy i twórczyni uznali, że umieszczenie tam po prostu jakiegoś starszego obrazu byłoby nudne. Wrócili więc do dawnego pomysłu: aby w końcu spróbować immersji, odtworzenia lokacji ze świata Gothica. Padło na chatę Kyle’a. Przypomnijmy, że każdego dnia w grze, gdy przebiegasz przed domem, kopacz zaczyna narzekać na to, że dobudowano mu dodatkowe drzwi. Pomysł na wystawę narodził się praktycznie samoistnie…

Jędrzej: To, czego Kyle potrzebuje, to wyrazić swoją frustrację. On wie, że nic nie może z tym zrobić, ale musi się wentylować emocjonalnie. Nie jest złym człowiekiem, nie zrobi ci krzywdy, lecz czuje potrzebę wyrażenia swojej wściekłości. To jest piękne.
Paweł: Nie można mu pomóc też.
Jędrzej: To postać tragiczna!
Justyna wspomina otwarcie wystawy.
Justyna: Na wernisażu, co było też istotną częścią wydarzenia, można było zjeść potrawkę z chrząszcza z ryżem i grzybami à la Snaf. Był marzec, chłodno, więc zrobiliśmy ognisko, danie ciągle się podgrzewało. Bardzo fajnie to wyglądało, było już ciemno… zupełnie jakbyśmy znajdowali się w Górniczej Dolinie. Brakowało tylko puszczonej w tle ścieżki dźwiękowej…
Paweł: I ta sceneria. Te drzewa dookoła też troszkę, szczególnie po zmroku, wyglądają jak w grze, a niedaleko w parku jest rów z wodą. Wszystko się zgadza.
Wojowniczka Velaya
Bezimienny ma na koncie także wyjątkową wystawę „Łapy precz”. Powstała w trakcie pandemii oraz wprowadzania ustawy antyaborcyjnej, na kanwie screenshotów z dwóch odsłon gry: fanowskiego moda Velaya – Historia wojowniczki oraz wycofanego sequela dziejącego się między Gothicami 1 i 2, także skończonego przez modderów. Velaya, która z nałożnicy Gomeza awansowała do postaci kluczowej dla fabuły, znalazła się na kilku obrazach, podobnie jak Thora, bohaterka „Gothica 1,5”.

Jędrzej: To silna i niezależna kobieta – podobno po premierze pierwszej gry zarzucano, że za mało było takich postaci, więc w studiu stwierdzili, że takie stworzą.
Justyna z Jędrzejem równocześnie ogrywali obie wersje, łapiąc po drodze screeny. Wiąże się z tym kilka ciekawostek. Dla przykładu, w Historii wojowniczki pojawił się motyw zarazy roznoszonej przez szczury, na którą nie działały nawet kody na nieśmiertelność, a obrazy malowano w trakcie pandemii. Samej Velayi nie dało się posadzić na tronie Magów Ognia, także za pomocą kodów, bo była kobietą. Wszelkie próby spalały na panewce, postać wywalało. Justyna śmieje się, że nawet w feministycznej wersji zapanował patriarchat.
Justyna: Pewnie chodziło o to, że to miejsce nie pełniło żadnej funkcji fabularnej, więc twórcy zrobili sobie żart i w ten sposób ograniczyli nasze wejście. Więc postąpiliśmy inaczej. Przebraliśmy Bezimiennego w suknię i postawiliśmy na tle klasztoru. Mamy więc dodatkowo taki queerowy motyw. A w Gothicu, jak się założy mężczyźnie damską suknię, to ona od razu ładuje się razem z piersiami.

Średniowieczny Gothic
Grupa wzięła też udział w wystawie „W głębi obrazu II” w Muzeum Narodowym we Wrocławiu. Pomysł organizatorów był prosty: chwilowo zestawić współczesne prace ze starymi, które wiszą tam na stałe.
Paweł: Na piętrze ze sztuką śląską znajdowało się XVI-wieczne epitafium Nicolasa Jenkwitza. To wielki obraz z potężnym obramowaniem; główny motyw to bodaj scena stworzenia świata. Brodaty mędrzec górujący nad bańką z Adamem i Ewą w raju… Bańka skojarzyła nam się ze stworzeniem bariery. Namalowaliśmy obraz, który wyraźnie odwzorowywał tamten układ, tylko że postacie zastąpiliśmy magami. Płótno oprawiono w złotą ramę archiwalną. W Muzeum Narodowym jest też ściana z portretami malowanymi na deskach, w czarnych, prostych ramach, z ważnymi osobistościami z epoki. Wpadliśmy na pomysł, żeby do tego poliptyku dołożyć jeszcze jeden rząd portretów wpływowych postaci, ale z Gothica. No i pojawił się m.in. Gomez, tutaj widzisz Bliznę czy Księżniczkę.

Gothic jest polską grą
Może się po tym nasunąć pytanie: Czy rozbawienie początkowym pomysłem jest wystarczającym paliwem, aby pociągnąć ten projekt tak daleko, na tyle sposobów? Nie. W końcu, jak przyznaje Paweł, wiele koncepcji powstało w takich warunkach jak przy drzewie na Woodstocku. Wcielić je w życie to już wyzwanie. Jednak ten kusił szczególnie.
Malarstwo cyfrowe jest popularne na świecie, w Polsce też się rozwija, ale konkretnie takiego projektu jak Bezimienny nie zrobił prawdopodobnie jeszcze nikt. Co więcej, środowisko sztuki potrafi być wciąż homogeniczne, wsobne, odizolowane. Takie obrazy olejne miały szansę rozsadzić je od środka. I udało się! Estetyka Gothica przemawia do krytyków sztuki, ociera się o uznane czasopisma. Już debiut na konkursie Bielska Jesień otrzymał wyróżnienie.

Czym jednak byłyby dzieła bez przyjemności płynącej z ich tworzenia? Tej nie brakuje, a to za sprawą nostalgii. Jędrzej wspomina, że jeszcze na długo przed projektem gapił się na zachody słońca w Gothicu. Były artystyczne, poetyckie, efemeryczne. Do tego właśnie pod tamtym słynnym dla malarzy drzewem grupa przyjaciół z ASP po raz pierwszy dowiedziała się, że miała takie samo dzieciństwo!
Jędrzej: A moglibyśmy przecież pogadać o dowolnych rzeczach: „Ej, pamiętasz, jak papież umarł?”.

Ostatni filar to społeczność. Oto bowiem nieopowiedziana dotąd część historii z Woodstocka: gdy grupa wpadła na swój pomysł, natychmiast podeszła do jednej z kolejek do toi toiów i zaczęła udawać postacie z Gothica. Odzew był nadzwyczaj żywy. Ludzie krzyczeli „ej, cholera, Gothic!” lub rzucali kwestie z dialogów.
Jędrzej: Okazało się, że gdy znajdziesz się w dowolnym miejscu w Polsce i powiesz coś z tej gry, to ktoś ci zawsze odpowie.
Grupa przekonała się potem o tym wielokrotnie. Obrazy z Muzeum Narodowego trafiły przed premierą wystawy na Wykop i Reddita. Ludzie w specjalnych strojach przejeżdżali pół Polski, aby strzelić sobie fotki pod dwumetrowym orkiem. Para młoda zamówiła sobie obraz ślubny w stylu postaci z gry. Ale to też nie tak, że Bezimiennemu obcy jest wielki świat przeróbek i fanowskiej twórczości. Wręcz przeciwnie. Przekonuję się o tym na własnej skórze, gdy rozmówcy puszczają mi na smartfonie piosenki o Snafie, których nigdy nie słyszałem.
Paweł: Czujemy się bardzo zadowoleni, że liczną społeczność fanów Gothica to cieszy, że docenia ona to, co robimy. I to jest chyba najfajniejsze. Że jesteśmy jej częścią.

Ja sam odnoszę wrażenie, że grupie udało się dokonać czegoś wyjątkowego: zainteresować zarówno osoby, które znają się bardziej na sztuce, jak i graczy mających z nią często niewiele wspólnego.
Jędrzej: Ja się nawet śmiałem, że stworzyliśmy wnętrze tego kiosku, a kolejnym krokiem będzie pokazanie tego na biennale we Włoszech, gdzie zrobimy to też zewnętrznie – postawimy cały obóz i zaaranżujemy aktorów, którzy mieliby odprawiać codziennie te swoje rutyny. To byłoby już takim performatywnym działaniem. I teraz mówię na żarty, ale to wcale nie jest nierealne. Wydaje mi się, że znalazłaby się grupa ludzi, którzy by bardzo chętnie coś takiego zrobili, i to po prostu pokazuje fenomen tej gry! Stanowi ona tak naprawdę spuściznę kulturową, bo, cytując klasyka, „Wiedźmin jest niemiecką grą, a Gothic polską”. To właśnie ten fenomen.
Prace, archiwalne fotorelacje i filmy Bezimiennego oraz informacje o przyszłych działaniach znajdziecie na jego Instagramie.
Czytaj dalej
2 odpowiedzi do “Malują obrazy z Gothica. Oto Bezimienny, który przenosi „drewno” i piksele na płótno [REPORTAŻ]”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Uwielbiam gdy światy gier i sztuki tak dobrze się łączą. W życiu bym nie uwierzył , gdyby kilka lat temu ktoś zasugerował mi, że znajdą się szaleńcy, którzy uczynią z obrazów olejnych malowanych na wzór screenów z Gothica sztukę (przecież jest tyle piękniejszych gier!) – ale też popukałbym się w czoło, gdyby ktoś powiedział mi, że stary, dobry Gothic 1 zadebiutuje po 20 latach na konsoli (sic), i to nie na Xboxie czy PS, a konsoli od Nintendo (SIC!!!)
Piękne jest takie szaleństwo 😉
Goła baba na głównej cda, o to nic nie robiłem 😀
W sumie to kiedyś na woodstocku stałem przy kiblu chyba z godzinę i leciały różne teksty z gothica, potem była inicjacja – chlanie browara na hejnał na skarpie xD