257
14.06.2023, 08:13Lektura na 7 minut

Kobiety do zarządów! Gamedev czeka rewolucja [FELIETON]

Zagadka: Ile kobiet zasiada w zarządach pięciu najwyżej kapitalizowanych polskich spółek branżowych?


Mateusz Witczak

Odpowiedź: 0.

Tymczasem to właśnie ich członkowie (bo przecież nie członkinie) podejmują najważniejsze decyzje i zarabiają największe pieniądze. Nieśmiało zresztą przypomnę, że po premierze Cyberpunka 2077 panowie Kiciński, Iwiński, Badowski i Nowakowski wypłacili sobie łącznie 106 mln złotych premii. (Czy był to debiut wart wielomilionowych bonusów – kwestia co najmniej dyskusyjna).


Nie styka statystyka

Nieco – ale tylko nieco – lepiej jest w radach nadzorczych… acz liczby nie kłamią, udział pań w ciałach decyzyjnych pięciu najwyżej notowanych na giełdzie producentów gier okazuje się żenująco niski.

CD Projekt Red
Zarząd: 0/7
Rada nadzorcza: 1/5

PlayWay
Zarząd: 0/3
Rada nadzorcza: 0/5

11 bit studios
Zarząd: 0/5
Rada nadzorcza: 1/5

People Can Fly
Zarząd: 0/1
Rada nadzorcza: 2/5

CI Games
Zarząd: 0/2
Rada nadzorcza: 0/5

W organach kolejnej piątki znajdziemy raczej jaskółki, co wiosny nie czynią, nie zaś potwierdzające regułę wyjątki:

Creepy Jar
Zarząd: 0/4
Rada nadzorcza: 1/5

Ten Square Games
Zarząd: 1/5
Rada nadzorcza: 1/6

Bloober Team
Zarząd: 1/4
Rada nadzorcza: 0/5

BoomBit
Zarząd: 0/3
Rada nadzorcza: 0/5

Starward Industries
Zarząd: 0/3
Rada nadzorcza: 1/5


Polska w forpoczcie i na tyłach

Nie musicie wyciągać kalkulatorów, gdyż sam wykonałem stosowne do okazji wyliczenia. Na 37 miejsc w zarządach branżowego „top 10” kobiety zajmują raptem 2 fotele (5%). Przyzwoiciej prezentuje się obsada rad nadzorczych (56 miejsc ogółem, 7 kobiet, a więc 12,5%), jednak marna to pociecha. Zwłaszcza że – choć rozmawiamy o rzekomo progresywnej gałęzi kultury – na tle innych notowanych na giełdzie podmiotów jej przedstawiciele wypadają blado(*).

(*) Porównajcie zresztą te liczby z danymi Polskiego Instytutu Ekonomicznego, podług których wśród największych polskich spółek giełdowych udział kobiet w zarządach wynosi 12,6%, a w radach nadzorczych – 17,3%.

Uprzednio Komisja Europejska zachęcała do „zwiększenia udziału kobiet za pomocą środków samoregulacyjnych” oraz do „podjęcia konkretnych, dobrowolnych zobowiązań w tym zakresie”. Ponieważ jednak prywatny biznes zignorował marchewkę, Unia sięgnęła po kij i przegłosowała wprowadzenie kwot.


Idą zmiany… ale jakie?

Dzięki dyrektywie Parlamentu Europejskiego o reprezentacji płci we władzach dużych (zatrudniających więcej niż 250 osób) prywatnych spółek udział kobiet zwiększy się wkrótce do 40% (w gronie dyrektorów i dyrektorek niewykonawczych) lub do 33% (ogół dyrektorów i dyrektorek). Rodzime studia mają czas do lipca 2026 roku, by wprowadzić jej zapisy w życie. W przeciwnym razie będą musiały ponieść sankcje „skuteczne, proporcjonalne i odstraszające”.

Z zastrzeżeniem jednak, że kształt rzeczonych sankcji (a więc także ewentualna wysokość kar) pozostaje w gestii krajów członkowskich. Tymczasem w państwie, w którym minister sprawiedliwości odmawia dotacji Centrum Praw Kobiet, bo „zawęża (ono – dop. red.) pomoc” tylko do kobiet, w którym funkcjonują jedne z najbardziej restrykcyjnych przepisów antyaborcyjnych w Europie i w którym koalicja rządząca przebąkuje o potrzebie wypowiedzenia podpisanej w Stambule konwencji antyprzemocowej, trudno sobie wyobrazić surowe konsekwencje za zlekceważenie powyższych zaleceń.

Zwłaszcza że PiS i Suwerenna Polska niemal codziennie grają w (pre)kampanii antyunijną nutą, gardłując o zagrożonej suwerenności i rzekomym wysługiwaniu się poprzedników Niemcom. Optymizmem nie nastraja także fakt, że rząd lekką ręką ignoruje wyroki Trybunału Sprawiedliwości UE czy zalecenia KE.


Trudne sprawy

Dyrektywa PE to ogromna szansa… ale i komunikacyjne wyzwanie. Jestem przekonany, że pod felietonem, który właśnie czytacie, zaroi się wkrótce od komentarzy w rodzaju: „Płeć nie powinna decydować o awansie”, „Czyli mężczyźni stracą stanowiska tylko dlatego, że są mężczyznami”, a w ogóle to „Unia dyskryminuje facetów”.

Jakkolwiek jednak jestem merytokratą z krwi, kości i molekuł, sprawa okazuje się dalece bardziej skomplikowana…

Ostatnie wiarygodne metodologicznie badanie na temat polskiej branży („The Game Industry of Poland 2021”) zdradza, iż co czwarta osoba zatrudniona w polskim gamedevie jest kobietą.

„Polska jest pod względem ich zatrudnienia światowym liderem, lepszym wynikiem może się poszczycić jedynie Wielka Brytania”, kraśniał z dumy we wstępie do rzeczonego raportu Mateusz Morawiecki (ten sam, który powołując w 2020 roku Radę Ministrów, zaprosił do niej więcej Jarosławów niż kobiet). Premier taktownie nie wspomniał jednak, że sporą część tych dwudziestu kilku procent stanowią ekspertki ds. HR-u, budowania community czy public relations – bez wątpienia ważne dla funkcjonowania studiów, acz niezwiązane z faktyczną produkcją.

Nie brak w kraju nie tylko bardzo kompetentnych PR-owczyń (Agnieszka Szóstak, Ola Sondej, Anna Łada-Grodzicka), ale też twórczyń (Maria Borys-Piątkowska, Marta Fijak, Agnieszka Mulak) i dziennikarek (Iza Pogiernicka, Joanna Pamięta-Borkowska, Marzena Falkowska)… prezeski natomiast dałoby się policzyć na palcach jednej ręki. Sam, choć przez trzy lata prowadziłem stronę o nazwie PolskiGamedev.pl, potrafię bez zastanowienia wymienić dwie: Joannę Tynor (Drago Entertainment) i Julię Leszczyńską (SimFabric).


Przykład idzie z góry

Pomalutku, bo pomalutku, ale da się w naszym grajdołku wyczuć zeitgeist. CD Projekt Red wprowadził w tym roku urlopy menstruacyjne (idąc śladem siostrzanego GOG-a), a dwa lata temu ruszył z programem „Dziewczyny w grze”, który ma w założeniach uchylać furtkę do branży nastolatkom z mniejszych miejscowości. To jednak jedynie kroczki w dobrą stronę.

Planowane zmiany w zarządach i radach nadzorczych stanowią natomiast krok milowy. Z pewnością nie będą one bezbolesne, ale unijni decydenci mają nadzieję, że dzięki ich wymuszeniu również mniejsze spółki pochylą się nad problemem (niedo)reprezentacji.

„Zwiększenie reprezentacji kobiet w organach spółek wpływa nie tylko na kobiety powołane do tych organów, ale również przyczynia się do (…) większej obecności kobiet na wszystkich szczeblach zarządzania i w ramach siły roboczej”, czytamy w preambule dyrektywy.


Różnorodność się opłaca

Zgodnie z art. 2 Traktatu o Unii Europejskiej równość jest wartością leżącą u podstaw europejskiej wspólnoty. Troska o nią to nie żadna „lewacka fanaberia”, ale zwyczajny pragmatyzm; ponownie oddajmy zresztą głos autorkom i autorom dokumentu:

„Liczne badania wykazały, że różnorodność prowadzi do bardziej proaktywnego modelu biznesowego, bardziej wyważonych decyzji i wyższych standardów zawodowych w organach spółek, które lepiej odzwierciedlają realia społeczne i potrzeby konsumentów. Zachęca też do innowacji”.

Ponadto wiele badań – choćby raport Deloitte’a(**) – udowadnia, iż zróżnicowanie kadry kierowniczej poprawia wyniki finansowe spółek i ich rentowność.

(**) Acz nie tylko on. Według renomowanych badań obecność kobiet w zarządach i radach nadzorczych:
– zwiększa o 26% prawdopodobieństwo wyższych wyników finansowych (McKinsey & Company, „Win-win: How empowering women can benefit Central and Eastern Europe”, 2021),
– poprawia o 6% wyniki finansowe (Peterson Institute for International Economics, „Is Gender Diversity Profitable? Evidence from a Global Survey”, 2016),
– zapewnia o 10 pp. wyższą marżę netto spółek w ramach WIG140 (CFA Society Poland, „Udział kobiet we władzach a efektywność spółek”, 2021).


Gra jest kobietą

Obywatelki UE są od obywateli lepiej wykształcone, a mimo to – według danych Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej – luka płacowa między obiema płciami sięga 4,8% (a w sektorze prywatnym, za który wzięła się Unia, aż 12,9%!). Również w rządzie trzyma się ona mocno – jak ujawniła niedawno posłanka Gill-Piątek, pracownice resortu Czarnka inkasują o 1200 złotych mniej niż koledzy.

Choć kobiety stanowią większość światowej populacji, trudniej im w naszej branży awansować (na co uskarżały się m.in. twórczynie ze – zdawałoby się – postępowych Riot Games czy Activision Blizzard), a samo wejście w gamedev może być dla nich nie lada wyzwaniem. Nie zapominajmy, że nawet prawa wyborcze sufrażystki wywalczyły przecież relatywnie niedawno (w Polsce dopiero w 1918 roku, na mocy dekretu podpisanego przez Józefa Piłsudskiego). Obecność kobiet w polityce czy biznesie nadal jest utrudniona.

Że nasze specjalistki są gotowe, by przebić szklane sufity – nie mam wątpliwości. Ale czy gotowi jesteśmy my?

Nie wiem. Wiem za to, że jestem zmęczony dyskusjami o wadze Aloy i o tym, z kim powinna ona wchodzić w relacje; że „uwodzicielskość” odświeżonej Ady Wong nie spędza mi snu z powiek; że nie chcę się dłużej zajmować kwestią kadrowania tyłka Mirandy – wolałbym po prostu cieszyć się Horizon Forbidden West, Resident Evil 4 Remake i Mass Effect: Legendary Edition. Zwiększenie obecności kobiet na kluczowych stanowiskach uczyni nas branżą bogatszą ekonomicznie i bogatszą o zrozumienie kolejnych perspektyw. Dla gamedevu, który rozwija się właśnie dzięki innowacjom, zlekceważenie takich kapitałów byłoby czymś więcej niż głupotą. Byłoby błędem.


Czytaj dalej

Redaktor
Mateusz Witczak

Do lutego 2023 prowadziłem serwis PolskiGamedev.pl i magazyn "PolskiGamedev.pl", wcześniej przez wiele lat kierowałem działem publicystyki w CD-Action. O grach pisałem m.in. w Playu, PC Formacie, Playboksie i Pikselu, a także na łamach WP, Interii i Onetu. Współpracuję z Repliką, Dwutygodnikiem i Gazetą Wyborczą, często można mnie przeczytać na łamach Polityki, gdzie publikuję teksty poświęcone prawom człowieka, mniejszościom i wykluczeniu.

Profil
Wpisów3464

Obserwujących22

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze