Moja coroczna tradycja świąteczna

Raczej nie jestem dobrym graczem, jeśli chodzi o czołgi. Każualisko pełną gębą. Nie instaluję modów, mam w poważaniu rankingi, spiny, kręcenie statystyk czy inne tego typu fanaberie hardkorowców. Ot, odpalam, wybieram maszynę i sobie jadę postrzelać – ostatnimi czasy z młodym w plutonie. To jednak wystarcza aż nadto, by świetnie się bawić, szczególnie w drugiej połowie grudnia.
Mikołaj, choinka i Arnold
Impuls, jak co roku, ten sam – świąteczny event. Nic na to nie poradzę, że lubię ten bożonarodzeniowy blichtr. Garaż zamienia się w przyprószony śniegiem plac, pojawiają się choinki, ozdoby świąteczne, czołgiści biesiadują, a ja sobie jeżdżę i zbieram prezenty. Świąteczne wydarzenie jest też całkiem uczciwe: bawiąc się, odblokowujemy ozdoby potrzebne np. do skuteczniejszego zbierania kredytów. Jeśli zaś ktoś chce sypnąć groszem, to kupuje duże gifty – a wewnątrz znajduje coś o wartości co najmniej odpowiadającej wydanej kwocie. Dużo lepiej niż chociażby w przypadku takich skrzynek w CS:GO.

Podobają mi się też twarze telewizyjnych znajomych z dawnych lat, które to ostatnimi czasy zaczęły pojawiać się w grze. Norris, Schwarzenegger – twórcy gry najwyraźniej idą śladem filmu „Niezniszczalni” i wcale nie zdziwiłbym się, gdybym w kolejnym sezonie usłyszał dobiegające z garażu „jupikajej” – może już niekoniecznie z partnerującą mu „młodą foką” – w wykonaniu Bruce’a Willisa.
Zmiany, zmiany
Sama gra zaś, cóż – jak to tanki: pancerne „piu, piu, piu”. Ale ta – w moim przypadku okazjonalna – zabawa pozwala spojrzeć na grę z dystansu i dojść do wniosku, że… w sumie to ja nie lubię grać na dziewiątym i najwyższym, dziesiątym tierze. Jakieś to wszystko bardziej powolne, pozbawione gracji i przyciężkawe. Niby takie właśnie powinny być największe i najpotężniejsze czołgi, ale najlepiej bawię się, śmigając czymś z tierów VI-VIII – to dla mnie kwintesencja „tankowania”. Zupełnie inną kwestią jest to, że w zasadzie od zawsze World of Tanks był dla mnie grą towarzyską, w której gadało się z kumplami na Discordzie, wyjeżdżało się dla czystego funu np. dwoma TOG-ami II czy plutonem artylerii 105 leFH18B2 i robiło podśmiechujki.

To jednak… jakby się skończyło. Trochę ostatnimi czasy nie ma z kim grać, trochę zaś… cóż, WoT stanął w miejscu. Z jednej strony – wciąż jest od groma czołgów do odblokowania i gałęzie, których nawet nie tknąłem. Co i rusz też pojawiają się mniej lub bardziej znaczące zmiany gameplayowe, które sprawiają, że trzeba się uczyć nowych zasad lub poznawać dodane elementy interfejsu. Nie ma się co jednak oszukiwać: to kosmetyka.
Trzeba to odśnie… odświeżyć
Dlatego też, patrząc już od drugiej strony, trochę mi zaczynają ciążyć te wczesnozimnowojenne, dostępne na najwyższych tierach klimaty. Przydałoby się coś nowego. Z tego powodu całkiem niedawno entuzjastycznie podszedłem do wersji konsolowej i rozszerzenia Modern Armor. Oczywiście pecetowej wersji nie przebija, ale już sama możliwość przejechania się abramsem była tak odświeżająca, że z miejsca zapomniałem o garażu równie pięknym, jak blokowiska w czasach komuny, czy mizernym w istocie parku maszynowym.

Chciałbym, żeby w tę nowocześniejszą stronę historii pancerniaków poszła również blaszana edycja gry. Nowe tiery? Powiedzmy do XIII-XIV? Pewnie byłoby to nawet lepsze od wydzielonego rozszerzenia na modłę wersji konsolowej – ale trzeba byłoby przemodelować całą grę. I tak źle, i tak niedobrze. Jestem jednak dobrej myśli. Niezależnie od tego, jak to się rozwinie, jednego jestem pewien: za rok w Boże Narodzenie znowu będę oglądać świątecznie przystrojony garaż.
Czytaj dalej
5 odpowiedzi do “Moja coroczna tradycja świąteczna”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Ta gra to rak, i uosobienie wszelakich patologii gier F2P, wszystkie mechanizmy w WOT bazują na tym by nakłaniać gracza do spędzania w grze jak największej ilości czasu, i ciągłego wydawania pieniędzy. Każdy ten mechanizm działa w wybitnie perfidny i uzależniający sposób. Ekonomia gry bez konta premium i płatnych czołgów jest dla gracza tak nieznośna że praktycznie nie da się normalnie grać, tylko trzeba 2/3 czasu spędzać na farmieniu.
Podobnie było niemal zawsze z eventami świątecznymi, by zdobyć ostateczną nagrodę trzeba było spędzać chyba 24 godziny na dobę przy grze, bo zawsze przy 99% postępu gra magicznie nam go blokowała, czy to nie dając nam wygrać bitwy, czy to nie losując odpowiedniej dekoracji świątecznej.
Ponadto mechanizm losujący zestawiający ze sobą pojazdy które nie mają szans ze sobą konkurować jest skrajnie idiotyczny, tak samo jak obecność w grze artylerii która zmiata z drugiego końca mapy nawet najmocniejsze pojazdy. Ta gra w obecnej formie to tylko źródło frustracji, nie polecam jej nikomu.
Dlatego lubiłem sobie czasem pograć artylerią 😀
Odblokowałem tylko jednego ruska X tieru żeby zobaczyć jak się gra. Na jedną przegraną bitwę, zniszczony czołg lub kilka niecelnych strzałów, trzeba było wygrać kilka meczy na tierach 6-7 żeby się zwróciło. bezsens
No tak, kwestia finansowania napraw i amunicji to kolejna rzecz, przez którą nie lubię „dziesiątek”. Niżej jest jednak dużo lepiej.
Ja mam tak samo, w przeciągu roku raczej nie gram w wota, nawet w miesiącach wakacyjnych. Ale jak wchodzi event świąteczny to gram. Wyjątek robię też na event halloweenowy i gdy jest nagroda za staż. Zapraszam chętnych do swojego klanu (jestem jego twórcą i dowódcą), wymagań BRAK (zapomnijcie o czymś takim jak wstrętny przymus grania określonej liczby bitew na tydzień, aby ktoś was z niego nie wyrzucił za karę…).
https://eu.wargaming.net/clans/wot/500156751/?utm_campaign=wot-portal&utm_medium=link&utm_source=user-profile
WOT rzeczywiście ma coś takiego w tym swoim świątecznym klimacie. Wersja konsolowa z tego co pamiętam została „popsuta” przez update uproszczający jakieś 2 lata temu… Czy już to poprawili?