[Weekend] Lata nadziei i rozczarowań, czyli sytuacja finansowa Nintendo a sprawa polska

[Weekend] Lata nadziei i rozczarowań, czyli sytuacja finansowa Nintendo a sprawa polska
W kraju, gdzie co drugi gracz wychował się na produkcjach Nintendo (dzięki chińskiej podróbce zwanej Pegasusem, w porządku, ale Mario to Mario), fakt, że japoński koncern nie korzysta z takiego dziedzictwa, wydaje się być zbrodnią. Czy więc w obliczu ostatnich finansowych porażek firmy możemy liczyć na prawdziwe "Nintendo Polska"?

Historia polskiego Nintendo przypomina dwóch ludzi, którzy zabłądzili w ciemnym lesie i nie mogą się odnaleźć. Co jakiś czas jeden trafia na ślady drugiego, ale ich drogi nigdy do końca się nie krzyżują. Gigant z Kioto kilka razy wpadał już co prawda do Polski, ale przypominało to bardziej weekendowe wizyty niż realizację poważnego biznesplanu. Część z nas zdołała na początku lat 90. dotknąć Game Boya, kilka lat później niektórzy zetknęli się nawet z Nintendo 64. Wśród graczy młodszego pokolenia będą też zapewne tacy, którzy wspomną kiedyś, że w sklepie – kiedy przyszli kupić PSP – widzieli takiego śmiesznego handhelda z dwoma ekranami. Nintendo skutecznie omija nasz kraj, i jeśli wolno mi przez chwilę pobawić się w Michaela Pachtera (obym mylił się równie często!), sytuacja ta nie zmieni się diametralnie przez najbliższe kilka lat.

Zeszła generacja konsol była spełnieniem marzeń Nintendo. Wii (100,95 mln sprzedanych konsol) poradziło sobie o wiele lepiej niż jakakolwiek poprzednia stacjonarka firmy, co po porażce GameCube’a (21,74 mln) i niezbyt wesołym wyniku Nintendo 64 (32,93 mln) musiało być jak oddech świeżego powietrza po dusznych latach badania rynku i planowania. Niemałą różnicę widać też w wynikach DS-a (154,88 mln) i Game Boya Advance (81,51 mln), który oczywiście porażką nie był, ale na pewno nie spodziewał się, że jego młodszy brat sprzeda się w prawie dwukrotnie większej liczbie egzemplarzy.

Liczby te podaję nie bez powodu – był to bowiem świetny czas dla Nintendo, lidera rynku. Czas radości z sukcesu, to prawda, ale również – w końcu mówimy o biznesie – możliwości ekspansji, zdobycia kolejnych rynków. Takich jak Polska.

I przez chwilę chyba naprawdę coś miało się wydarzyć. Lokalny oddział austriackiej firmy Stadlbauer zaczął prężnie działać jako Nintendo Polska i choć nie było mowy o oficjalnym, rodzimym przedstawicielstwie, fani Nintendo w naszym kraju mieli pełne prawo do optymizmu.

Przez jakiś czas.

Po kilku reklamach w telewizji i akcjach promocyjnych, „Wielkie N” postanowiło – niech no otworzę stronę www.nintendo.pl – „zrestrukturyzować swoje działania w Polsce”, czyli spakować walizki i uciec gdzie pieprz rośnie, zostawiając kwestie obsługi klienta i napraw gwarancyjnych anglojęzycznym przedstawicielom dostępnym pod jakże wymownym adresem e-mail: poland@nintendo.de. Restrukturyzacja ta trwa już prawie rok i mimo plotek o przejęciu dystrybucji przez firmę ABC Data, do dzisiaj nie padły żadne konkrety. A czasy się zmieniły.

Nintendo nie jest już postrzegane w mediach jako czarny koń „wojny konsol”. Wii U sprzedaje się źle. Na chwilę obecną (nieco ponad rok po premierze) z półek sklepowych zniknęło 5,5 mln egzemplarzy konsoli, a więc około 2 miliony mniej niż Xboksów 3604 miliony mniej niż PlayStation 3 w porównywalnym okresie czasu na początku życia wszystkich trzech urządzeń. Gorzej wygląda to w zestawieniu z Wii (bo z nim, niestety, uczciwiej jest porównywać Wii U), które po pierwszym roku sprzedało się już w prawie 20 milionach egzemplarzy. Był to jednak wyjątek od reguły brzmiącej „początki każdej konsoli są trudne”. To prawda, rok Wii U minął głównie na narzekaniu na brak gier (nie do końca uzasadnionym, ale to temat na inną okazję), ale przed konsolą jeszcze co najmniej kilka lat walki.

O wiele lepiej radzi sobie 3DS. Ba, jest szansa na powtórzenie sukcesu poprzednika, który w ciągu dwóch lat od premiery trafił do rąk 34,6 milionów osób. W przypadku 3DS-a liczba ta wynosi 42,1 miliona. Mało tego – DS przeżył w tym czasie trzy okresy świąteczne (podczas których sprzedaje się zazwyczaj kilka razy więcej konsol niż w ciągu przeciętnego miesiąca), 3DS zaś tylko dwa. Takie wyniki nie mają prawa zdziwić nikogo – gier bardzo dobrych i wybitnych, które zostały wydane na tę platformę w zeszłym roku, jest wręcz zbyt wiele.

Ale wróćmy do naszego kraju, gdzie konsole Nintendo liczy się w setkach i tysiącach. Wejście na taki rynek jak Polska – 6 milionów graczy konsolowych, dwukrotnie więcej „każuali” (dane sprzed kilku dni) – to nie spacerek przez plażę. Ciężko zresztą mówić o każualach, skoro wielu „prawdziwych gejmerów” w naszym kraju nie ma pojęcia, czym tak właściwie jest Nintendo i w jakie gry można zagrać na ich konsolach. Znają oczywiście markę, ale nie zdają sobie sprawy z różnic pomiędzy kolejnymi odsłonami gier z Mario, nie słyszeli nigdy o Kid Icarus: Uprising czy Fire Emblem: Awakening i tak dalej. Przez notoryczny brak produktów japońskiej firmy na naszym rynku, profil gracza – również tego niedzielnego, tak istotnego dla Nintendo – jest zupełnie inny niż w krajach zachodu. Zaistnienie firmy w Polsce wymagałoby ogromnych inwestycji, zaangażowania i determinacji. Tych trzech czynników zabrakło w czasach, w których Satoru Iwata mógł wybudować skarbiec do pływania w gotówce. Dlaczego więc dzisiaj coś miałoby się zmienić? Spójrzmy na ostatnie dwa lata finansowych poczynań giganta z Kioto.

Pod koniec 2012 roku Nintendo ogłosiło pierwsze roczne straty na działalności operacyjnej od 30 lat, wynoszące 43 miliardy jenów (wtedy około 1,7 miliarda złotych). Rok później dowiedzieliśmy się, że straty maleją – powoli, ale stabilnie. Wynosiły wtedy 28 miliardów jenów (1,1 miliarda złotych). Głównie przez kiepską sytuację Wii U, w 2013 roku firma straciła 36,4 miliarda jenów. Brzmi strasznie, prawda? Trudno dziwić się, że co chwilę ktoś krzyczy „Nintendo umiera!”. Nie spojrzał zapewne na dane, które w czerwcu 2012 podał brytyjski magazyn Nintendo Gamer:

Nintendo trzyma w banku 812,8 miliardów jenów. Wystarczy to na 20-miliardowe straty każdego roku, aż do 2052. Wtedy zostanie im prawie 469 miliardów jenów w nieruchomościach, sprzęcie i inwestycjach. Kiedy to się wyczerpie – tak około 2075 roku – będą mieli do sprzedania jedne z najważniejszych marek w branży gier, zanim całkowicie zbankrutują.

Tego typu wyliczenia należy oczywiście traktować z przymrużeniem oka, jednak sama liczba 812,8 miliardów jenów (około 24,3 miliarda złotych) robi wrażenie i – przede wszystkim – nieco uspokaja. Nawet jeżeli pieniędzy nie wystarczy na codzienną kąpiel w złocie przez najbliższe 60 lat, możemy zakładać, że porażka Wii U nie pogrąży Nintendo i nie doczekamy się – przynajmniej na razie – powtórki z historii Segi.

Gdzie w tym wszystkim znajdujemy się my? Prawdopodobnie nie na mapie, która wisi przy biurku Satoru Iwaty. Nie musi on co prawda martwić się o przyszłość Nintendo, ale nie zmienia to faktu, że założeniem każdego biznesu jest przynoszenie zysków. To na tym prezes japońskiego koncernu skupi się w pierwszej kolejności. A wtedy, może – jeśli czas i chęci pozwolą – część zysków przeznaczy na inwestycje na wschodzie Europy.

39 odpowiedzi do “[Weekend] Lata nadziei i rozczarowań, czyli sytuacja finansowa Nintendo a sprawa polska”

  1. Dawid „spikain” Bojarski 25 stycznia 2014 o 16:25

    W kraju, gdzie co drugi gracz wychował się na produkcjach Nintendo (dzięki chińskiej podróbce zwanej Pegasusem, w porządku, ale Mario to Mario), fakt, że japoński koncern nie korzysta z takiego dziedzictwa, wydaje się być zbrodnią. Czy więc w obliczu ostatnich finansowych porażek firmy możemy liczyć na prawdziwe „Nintendo Polska”?

  2. Jeśli Nintendo nie chce istnieć na naszym rynku, to widocznie ma ku temu powody. A hurra optymistyczne stwierdzenie, ze jest u nas 6 milinonów graczy konsolowych można sobie wsadzić do nosa. To ze tylu jest, nie znaczy, że gry się będą sprzedawać. Wystarczy się przejść po każdym większym centrum miast. Nie problem znaleźć miejsce, gdzie przerobią nam nasze Wii.

  3. Dawid „spikain” Bojarski 26 stycznia 2014 o 09:49

    @ShadowNinja: Niestety masz bardzo dużo racji. Na szczęście Wii i DS to przeszłość, Wii U jeszcze nie złamali i może (miejmy nadzieję) na 3DS-ie piractwo nie rozwinie się do rozmiarów DS-a. Poza tym mówiąc o polskim oddziale Nintendo na razie poruszamy się na granicy abstrakcji, więc trzeba założyć, że możemy mówić o Polsce 2024, na przykład. A piractwo to nie tylko nasza polska mentalność, ale i stan portfela, który pewnie będzie nieco weselszy niż dzisiaj.

  4. a wystarczyło by Nintendo by wydało w naszym kraju Pokemony i inne swoje klasyki n po polsku oficjalnie one już są tylko trzeba by zapłacić twórcom i już mają jakiś zysk bo każdy fan tych stworzeń to kupi druga sprawa tania konsola która by umożliwiała granie w stare tytuły tej firmy które tak naprawdę są u nas nie znane szerszej rzeszy graczy i już by zarabiali a tak dają zarabiać chińczykom którzy ze swoim pegazusem są wszędzie 🙂

  5. @ShadowNinja jak by tak myślały SONY i M$ to w ogóle nie było by tu PS3 i PS4 X360 po prostu Nintendo się podało na starcie bo nie znało rynku a teraz jest pozamiatane bo weszły do naszego kraju giganty branży konsolowej i nie ma już miejsca dla czwartego przy stole bo liczę PC który tutaj króluje 🙂

  6. Sprytnie zakamuflowany tekst „Nintendo not doomed” pod postacią artykułu o Nintendo w Polsce. |@OT: Nintendo się z całej Europy wycofuje i jedynym miejscem gdzie sobie jako tako radzi jest UK dzięki sprzedaży 3DS (na którego jednak nikt tam nie kupuje gier). Nie ma co zatem liczyć, że nagle wyląduje u nas. Pisanie o 2024 w perspektywie konsol jest trochę naiwne biorąc pod uwagę, że ten duży rynek się kurczy co roku i za 10 lat konsol może nie być wcale.

  7. Nintendo ma w Polsce miejsce. Co prawda Sony to hegemon, który pozycję tutaj budował przez lata i żaden producent konsoli go z tronu nie zepchnie, ale drugie miejsce jest otwarte. Microsoft u nas wielki nie jest, a X1 to pewnie „late 2014/early 2015”. Wejście do sklepów na dobre, stworzenie marketingu z reklamami w TV, zainwestowanie w jakieś lokalizacje i założę się, że można u nas zarobić niemałe pieniążki, bo konsolowe grono rośnie tu z roku na rok.

  8. Nie chcę wyjść na buraka, ale prawdę mówiąc kultura growa u nas stoi na nie za wysokim poziomie. Połowa znajomych których znam ma przerobione konsole, a gdy wspomnę komuś coś o kupnie gry to tylko prychają z pogardą, a powiem że są to osoby powyżej 20 roku życia które powinny już sobie zdawać sprawę z procesu tworzenia gier i ilości trudu jaki w to wkładają developerzy. Cieszymy się że master race PC jest najpopularniejsze w Polsce ? Większość tych PC jest słabsza od current genów, i służy tylko do piratów

  9. i grania w darmowe gry. W polskiej mentalności nawet większości graczy gry to nadal tylko głupia rozrywka czy sposób na zabicie czasu równy z gapieniem się w telewizję, czemu mieli by w to inwestować kupując takie egzotyczne konsole jak Wii U ? Przeciętne zarobki i ceny gier też tutaj zaważają. Po prostu musimy jeszcze trochę poczekać aż kulturalnie i finansowo Polacy będą gotowi na Nintendo.

  10. Dawid „spikain” Bojarski 26 stycznia 2014 o 10:47

    @lubro: Niczego nie kamuflowałem, dość otwarcie poruszam tę kwestię 😉 A co do Europy – na starym kontynencie Nintendo najlepiej radzi sobie chyba we Francji. Co do reszty się zgadzam – da się, tylko trzeba chcieć i dużo wydać.

  11. @Arturus31 Nie wiem po co wplątałeś w swoja wypowiedź tą dziwną personifikację. Nintendo to nie jest osoba która nie zna rynku, tylko wielka firma złożona z wielu osób. Jakby „Nintendo nie znało” naszego rynku, to mogliby sobie kogoś zatrudnić, kto by im pomógł się z nim zapoznać. Proste jak budowa cepa. Poza tym – co ma piernik do wiatraka? Nie zdawali sobie sprawy z istnienia dużego stopnia piractwa w Polsce? Zaryzykowali i ponieśli klęskę. To prostsze niż się zdaje.

  12. Taaa lubro. Ty zawsze z tymi dziwnymi analizami rynku. „Nintendo wynosi się z Europy”, „tylko UK” 😀 No właśnie. Czy Polacy są gotowi na Nintendo. Mentalność dotycząca własności jest jak widać często na bardzo niskim poziomie. Nie kupowanie gier (piracenie) jest dla mnie objawem po prostu nie wiedzy, wręcz nie dojrzałości. To był częsty powód wybierania XBOXa w naszym kraju. Dodatkowo, to nie Ameryka, nasz naród jest „zamknięty”, uważa Nintendo za produkt dziecinny, lubi stereotypy, jednak

  13. to właśnie jest objaw płytkiej analizy i po prostu nie znania się na grach. Nintendo na pewno o tym wie. Pamiętają jeszcze absurdalnego Pegazusa.

  14. @spk – We Francji w miesiąc zeszło więcej PS4 niż WiiU przez cały 2013. 3DS zaliczył tam chyba kilkadziesiąt procent wzrostu względem 2012, ale znowu – nie odbija się to w sprzedaży gier. |@Luke – Proszę cię. Na co Polacy mają być gotowi? Kupujemy gry i wydajemy pieniądze na konsole. PS4 zeszło na pniu, a przed sklepami 29.11 ustawiały się kolejki. Ponad 150k osób kupiło u nas GTAV. Jest u nas ponad 600k PStrójek. Te stereotypy przemilczę, bo można to wyspinnować w drugą stronę.

  15. w tym roku do Polski ma wejść oficjalnie Amazon, więc może on w pewnym stopniu rozpropaguje produkty i gry Nintendo|@pzkpvw, było, jak wspomniał autor, w czasach Pegasusa, kiedy nikt nie wiedział, że gra na podrobionej konsoli N w produkty N

  16. No i sorry, ale Nintendo odpuściło Europę. WiiU to rzecz oczywista. Ujemna sprzedaż (konsole wysłane do sklepów wracały do magazynów w Q3), Knack sprzedający się w UK lepiej niż Mario 3D World, zdejmowanie konsol z półek. 3DS w paru krajach sobie radzi świetnie, ale jako konsola do 2 gier (UK: http:gamasutra.com/blogs/MattMatthews/20140123/209216). Takie rzeczy jak premiery w EU też wskazują, że Nintendo Europa nie obchodzi. Gdyby było inaczej to Rune Factory 4 i SMT4 byłoby u nas choćby dzięki reakcji N

  17. Czemu nie są gotowi? To co napisałem. Proszę przeczytać poraz kolejny. Knack w drógim tygodniu już niżej niż niż Mario (wpierw to leciał na hypie PS4). Nintendo pokazało miłość do Europy początkowo ekskluzywną dla tego regionu „wielką trójcą” JRPGów na Wii w 2012. Amerykanie wywalczyli sobie te tytuły sami. O jakimś wracaniu do magazynu nie słyszałem. Byłem w ramach Gamescomu w Berlinowym Saturnie (o czym pisałem), i tam można było odnieść wrażenie, że Big N króluje od wejścia. Te opuszczanie Europy to

  18. jakieś wymuszone tragedyzowanie.

  19. I o tym właśnie ostatnio mówiłem, gdy nintendo zdziwiło się homebrew. Jeżeli nintendo zainwestuje teraz w Polskę, to to będzie inwestycja na bardzo, bardzo długo. Nintendo będzie więcej zarabiać, a my- Polacy będziemy mogli kupować konsole i gry o nich po cenie, na którą zasługuje nasz kraj. Co prawda 3DS’a da się kupić za te 650zł, ale tylko na 2 lub 3 stronach internetowych. Gry są masakrycznie drogie. Co prawda udało mi się kupić Pokemony SS tydzień od premiery z pokewalkerem za 189zł, a nie za 200.Fart?

  20. Może i Nintendo ma zapas kasy na wtapianie do 2052, ale jeśli przestaną się liczyć na polu konsolowym to będą bardzo smutne dekady. Niemniej, jestem pewien, że Nintendo nie umrze. Najwyraźniej musi minąć kolejny cykl niepowodzeń. Sugerowane przez wielu sprzedanie licencji na gry typu Mario, Zelda, itd, to nonsens. Zazwyczaj pojawia się argument zastrzyku finansowego, ale najwyraźniej to ostatnia rzecz jakiej N potrzebuje. Raz wypuszczą Mariana z zagrody to już go nie odzyskają.

  21. Dawid „spikain” Bojarski 26 stycznia 2014 o 12:45

    @lubro: Nie mówię o tym, że Nintendo jest we Francji potęgą, tylko że spośród krajów w Europie to we Francji ich produkty sprzedają się najlepiej. To, że PS4 odniosło tam większy sukces niż Wii U, to zupełnie inna kwestia.

  22. @ ShadowNinja porównałem tylko fakty a one były takie w latach 90 piractwo Polsce było plagą nie tylko na PC ale także na konsolach najbardziej spiraconą konsolą była PS2 mimo tej sytuacji sony nie powiedziało że nie chce naszego rynku tylko ryzykowało i ma efekty tak samo jak Microsoft mimo że w latach 2000 do 2013 ich konsola jest chyba najczęściej łamaną stacjonarną konsolą na naszym rynku jak się mylę to proszę się mnie poprawić a co robi w tym czasie Nintendo nic nie ryzykuje to miałem na myśli

  23. @Arturus31 Zarząd Nintendo ustawił widocznie taki próg tolerancji strat. Nie ma się tu nad czym rozwodzić. Masz rację co do M$ i $ony. Od dawna są na rynku Polskim i próbują coś tutaj zarobić. Ale czy te dwie firmy odnoszą tutaj nie wiadomo jakie zyski? Szczerze wątpię. Piractwo i brak miejsca dla trzeciego gracza zrobiły swoje. Co nie zmienia faktu, ze to nie ma nic wspólnego ze znajomością rynku. Nintendo weszło na Polski rynek, odniosło najwidoczniej straty albo za małe zyski i się wycofało. Proste.

  24. Tylko, że nintendo nigdy nie weszło na polki rynek… chyba, że zagraniczny dystrybutor i 2 reklamy w tv nazywasz wejściem.

  25. Swoją drogą największe piractwo jest w Rosji – Steam zarabia tam tyle co w samej europie…

  26. @Ad-M Sprzedasz konsol i gier to nie jest wejście? Z tego co wiem Nintendo było dostarczycielem Wii U do Polski i to Nintendo postanowiło je „wycofać” z pólek sklepowych. Proszę sprostować jeśli się mylę. A co do sytuacji Steama w Rosji, to mógłbyś podać wiarygodne źródło tych fantastycznych informacji? Steam publikował informacje dot. Steamowych wyprzedaży, prezentujące procentowy podział na części świata. Rosja mogła pięty lizać Europie. W przypadku nie wyprzedaży nie spodziewałbym się innych wyników.

  27. OMG ale palnąłem babola strasznego. Sprzedaż*.

  28. Dla mnie mówienie o śmierci N jest z…pupy. Po Microsofcie najlepiej trzymającą się firmą konsolową jest właśnie Nintendo. Warto tylko wspomnieć, że firma ojców Mario jest warta więcej niż całe sony (które przecież zajmuje się wieloma rynkami), do tego nie są zadłużeni i mają ogromne oszczędności.

  29. @ShadowNinja Wziąłeś pod uwagę ich ceny gier? Jakby w Polsce na Steamie sprzedawali gry po takich cenach, co w Rosji, to też miałbym w***ne na wyprzedaże…

  30. @lubro|Masz świadomość, że takie argumenty możesz sobie wiesz gdzie wsadzić? PS4 na premierę sprzedało się więcej niż WiiU w 2013 roku, ale na premierę WiiU zeszło 120 000, a Sp4 na premierę zeszło 100 000 więc takie porównanie możesz wsadzić, analogiczne okresy – mówi ci to coś? Nintendo Europa nie obchodzi? Dlaczego więc dostaliśmy BD 2 miesiące przed USA? No i sprzedaż w Europie, widziałeś jak Nintendo traktuje państwa 1 świata? To, że leją na nas nie znaczy, że leją na całą Europę…

  31. … zobacz sobie Niemiecką telewizję, tam Nintendo reklamuje się na potęgę i tak samo się sprzedaje.

  32. @Dives|Podaj źródło tych swoich rewelacji, jakoby to N jest warte więcej niż całe Sony. Sony ma mnóstwo działów (Sony Online Entertainment, Sony Pictures Entertainment itp.). Jeżeli chodziło Ci o sam dział elektroniki, to to napisz i nie wprowadzaj ludzi w błąd.

  33. Dawid „spikain” Bojarski 26 stycznia 2014 o 18:26

    @MrGinyu: Już nie jest, ale faktycznie przez chwilę było. Po zniesieniu przez Chiny zakazu sprzedaży konsol, akcje Nintendo sporo wzrosły i przez kilka dni (do momentu ogłoszenia nowych prognoz sprzedażowych) Nintendo warte było więcej od Sony. Wystarczy wyguglać.

  34. @Ad-M: Europa Zachodnia (czyli tak mniej wiecej tam, gdzie nie bylo komuny) i USA to znaczna wiekszosc przychodow Valve – kolo 80%. Europa Wschodnia to 2%, natomiast „Terytoria Rosyjskie” to 5% – wiec nie, piracka Rosja nie przynosi tyle, co Niemcy, Francja i Brytania.

  35. @Sycho14 Chyba nie zrozumiałeś kontekstu dyskusji. O to właśnie chodzi.

  36. Świetny tekst, trochę mnie uspokoił. Mam tylko nadzieje, że nie porzucą Wii U bo czekam na nową grę Monolith Soft. Czy gracze w ogóle chcą Nintendo w Polsce? Można by wysłać petycję do N, ale obawiam się, że raczej mało osób by ją podpisało. Chętnie bym zobaczył normalne ceny ich gier w sklepach.

  37. Po pierwsze, jeśli chcemy mówić o silnym Nintendo Polska to wpierw Europa musi być silnym i znaczącym rynkiem dla Nintendo, a tak nie jest. Oni sami sobie naważyli tego piwa, lekceważąc ten rynek.

  38. @ShadowNinja|Chyba nie zrozumiałem… Zwracam honor.

  39. Trochę pokutuje tu pogląd, że „Nintendo jest dla dzieci”, a prawdziwy, dorosły gracz (czytaj. głównie osoby krótko po 17 roku życia) gra na jednej z prawdziwych konsol (czytaj. albo pudełko od Sony, albo od Microsoftu).|Mam pod telewizorem Playstation 3, a i tak planuje w najbliższym czasie kupić Wii. O ile tytuły na X-Boxie czy Playstation w większości wypadków się wymieniają, albo mają swoje odpowiedniki, o tyle tylko Nintendo oferuje coś, co może stanowić faktyczne UZUPEŁNIENIE tego, co już mam.

Dodaj komentarz