Bungie wykorzystywało fanów, płacąc im mniej? Niepokojące wieści ze studia twórców Destiny
Grosz do grosza i będzie wykorzystywanie fanów gry do jej rozbudowy.
Żyjemy w czasie masowych zwolnień w gamedevie, o których zapewne słyszeliście, a nawet jeśli nie, to nietrudno jest natrafić na jakieś informacje lub też wystarczy chwilę poczekać – z pewnością znajdzie się firma, jaka właśnie jest w trakcie pozbywania się siły roboczej. Ubisoft, People Can Fly czy Deck Nine to przykłady tylko z ostatnich dwóch tygodni. Bungie też zwalniało, na domiar złego niedawno światło dzienne ujrzały informacje o reżyserze Marathonu, któremu ostatecznie także podziękowano za współpracę, ale to nie zakończyło sporu, ponieważ firma (oraz Sony) zostali pozwani na 200 milionów dolarów za rzekomo fałszywe oskarżenia. Bungie z jednej strony drży w posadach i powoli się rozpada, a z drugiej jest coraz bardziej wchłanianie przez Sony.
Gdybym chciał prześledzić całą sytuację firmy w ciągu ostatnich lat, prosiłbym was o poświęcenie kilkudziesięciu minut na czytanie. Uwierzcie mi na słowo, że nie jest dobrze, natomiast przepychanki sądowe z cheaterami czy youtuberami to był pikuś w porównaniu z aktualną sytuacją Bungie. Teraz dochodzą do tego nowe informacje, jakie stawiają pod ogromnym znakiem zapytania decyzje podejmowane przez szefostwo. W wywiadzie dla IATSE Don McGowan, m.in. były radca prawny w Bungie przyznał, że studio uciekało się do wyjątkowo nieprzyjemnej metody oszczędzania:
W przypadku firm tworzących gry jedną z rzeczy, na które mogą sobie pozwolić, jest niższa płaca z uwagi na możliwość współtworzenia czegoś, co kochasz. Wykorzystywaliśmy to w Bungie nagminnie i zatrudnialiśmy fanów, ponieważ ci chętniej pracowali za mniej.
McGowan, pracujący wcześniej w Microsofcie i w The Pokemon Company po zatrudnieniu w Bungie był pytany przez współpracowników o to, jak dużą obniżkę pensji względem poprzednich stanowisk musiał zaakceptować.
Jeśli zatrudniasz tylko fanów, takie praktyki względem pracowników nie są dla nich problemem.
Tego typu postępowanie nie powinno być dla nikogo nowością; oddani fani czegokolwiek, jeśli tylko będą mieli szansę dołożyć swoją cegiełkę do budowy tożsamości swojej wymarzonej serii, to zrobią to z ucałowaniem ręki – częściowo przecież właśnie dlatego w gierkowie istnieje, rozwija się i w przypadku niektórych tytułów funkcjonuje od dziesięcioleci rynek modderski. Cyniczne wykorzystywanie tego w celu oszczędzania budżetu teoretycznie zasługuje na potępienie, choć przecież to nie tak, że fani-developerzy nie byli świadomi tego, że zarabiają mniej... Ocenę takiego postępowania pozostawiam wam.