Diablo IV: Coroczne dodatki z wysoką ceną. Gracze nie są zbyt zadowoleni
Tegoroczny hit Blizzarda zdaje się iść drogą jeszcze większej monetyzacji. Czy kogoś to jeszcze dziwi?
Choć pierwotnie miało być pewnie inaczej, Diablo IV dość krótko było na świeczniku, stosunkowo szybko ustępując miejsca kolejnym hitom, takim jak Baldur’s Gate 3, które od wczoraj próbuje podbić kolejną platformę. Trudno powiedzieć, czy zawiniły dziwne patche, jakie więcej psuły niż naprawiały, czy to po prostu kwestie skromnej zawartości i początkowo nudnego endgame’u, które – podobnie jak w Diablo III – zostaną rozbudowane w kolejnych latach. Natomiast jeśli sądziliście, że temat „czwórki” zamkną kolejne sezony, jedno lub dwa rozszerzenia fabularne i zgodnie ze słowami Mike’a Ybarry firma zacznie dłubać nad Diablo IV, to jesteście w ogromnym błędzie.
Okazało się, że Blizzard szykuje zgoła inną drogę dla swojej najnowszej produkcji. Pojawiające się co kwartał sezony to jedno – już w październiku dostaniemy Sezon Krwi, mający zastąpić obecny Sezon Plugawców. Z drugiej strony zawartość Diablo IV będzie rozbudowywana poprzez coroczne rozszerzenia. Jak powiedział Rod Ferguson, menadżer ds. Diablo w wywiadzie dla Dexerto:
Jeśli spojrzymy na premierę gry i pierwszy sezon, postrzegamy to jako budowanie fundamentów, na których możemy postawić coś w przyszłości. Zatem nasze sezony zmieniające się co kwartał i coroczne rozszerzenia to rzeczy, na jakich skupiamy się w przypadku rozbudowy naszej gry. Mamy plany wybiegające daleko w przyszłość.
Gracze nie przyjęli tej wiadomości z zadowoleniem. Z kolei jeśli dodamy do tego pojawiającą się w plotkach cenę 40-60 dolarów za dodatek, dostajemy kolejne potwierdzenie tego, co wielu od dawna podejrzewa – Blizzard może i nie chce, żebyśmy czekali na Diablo V kolejną dekadę, ale zamierza zadbać o to, byśmy do tego czasu regularnie rzucali w nich kasą. W mediach społecznościowych i na forach zawrzało niemal natychmiast, a temat chciwości Blizzarda przeplata się z zarzutami o chęć sprzedaży DLC, podczas gdy podstawkę dalej trawią liczne błędy.
Trudno się dziwić rozgoryczeniu fanów, choć z drugiej strony strony działania firmy od dłuższego czasu wskazują na nieprzychylną portfelom konsumentów zmianę. Zdziwiłbym się, gdyby Blizzard jeszcze kiedykolwiek zrobił dobrą grę bez agresywnej monetyzacji, skoro zarabiają na tym całkiem nieźle. Chyba jedyną nadzieją byłoby w tym przypadku przejęcie Activision Blizzard przez Microsoft, jakie aktualnie jest w trakcie zawieszenia broni pomiędzy gigantem z Redmond, a rzucającymi mu kłody pod nogi urzędami.
Nowy właściciel może, ale nie musi oznaczać nowych zasad, jednak dzięki temu seria Diablo miałaby jeszcze szansę wrócić na tron hack'n'slashy. Jeśli tak się nie stanie, to kwestią czasu będzie exodus do prezentującego się nieźle Path of Exile 2 lub innych nowych projektów, takich jak Titan Quest 2.