rek

Google skorzysta ze wszystkich publicznie dostępnych danych do szkolenia swojego AI

Google skorzysta ze wszystkich publicznie dostępnych danych do szkolenia swojego AI
Jakub "Jaqp" Dmuchowski
Wprowadzone z początkiem lipca zmiany w polityce prywatności firmy jasno dają do zrozumienia, że nie ma ona zamiaru kryć się z wykorzystywaniem dostępnych w sieci danych.

To, że sztuczna inteligencja do rozwoju potrzebuje ogromnych pokładów danych, nie jest żadną tajemnicą. Kontrowersje budzić mogą za to źródła ich pochodzenia, o czym świadczyć może niedawny pozew przeciw OpenAI, któremu zarzucono „uczenie” ChatuGPT przy pomocy nie do końca legalnie pozyskanych egzemplarzy książek.

najnowszej aktualizacji polityki prywatności Google’a pojawiła się wzmianka o tym, że korporacja „gromadzi informacje o swoich użytkownikach z publicznie dostępnych źródeł”. Oczywiście nie jest to żadna nowość, a proceder kolekcjonowania danych przez giganta z Mountain View sięga wielu lat wstecz. Do tej pory były one wykorzystywane do rozwoju takich narzędzi jak m.in. Google Translate, znajdowały także zastosowane np. w przypadku Map Google oraz kierowaniu reklam. Korporacja postanowiła jednak znacznie poszerzyć zakres usług, w przypadku których będzie posiłkowała się pozyskiwanymi informacjami, jak również skalę ich zbierania.

I ty możesz uczyć Barda

Jak można wyczytać na stronie polityki prywatności Google, „możemy gromadzić informacje, które są publicznie dostępne w sieci lub innych źródłach, aby pomóc w szkoleniu modeli sztucznej inteligencji Google oraz tworzeniu produktów i funkcji, takich jak Tłumacz Google, Bard i funkcje sztucznej inteligencji w chmurze”. Zapis ten przed aktualizacją traktował o korzystaniu z danych w celu szkolenia modeli językowych oraz tworzeniu usług pokroju Google Translate.

Nie dziwi więc, że Google zwiększa swoje wysiłki mające na celu uczynić z Barda godnego konkurenta ChatGPT. Wciąż niedostępny w naszym kraju czatbot, którego premiera została zablokowana z obaw o prywatność użytkowników, nie zaliczył najlepszego startu i stał się pośmiewiskiem nie tylko wśród internautów, lecz także pracowników firmy, którzy wręcz błagali o jego wyłączenie i oszczędzenie sobie wstydu. Po długich tygodniach pracy nad własnym tworem, Google pochwaliło się, że wreszcie przestał on być patologicznym kłamcą, jednak i tak zaleciło wszystkim zatrudnionym, aby zachowali ostrożność podczas rozmów z Bardem.

Czy pozyskane dane pomogą amerykańskiemu przedsiębiorstwu dogonić konkurencję w postaci OpenAI i spoglądającego zza jego pleców Microsoftu? Google wygraża swoim asem w rękawie, jakim jest DeepMind, jednak przygotowywany przez firmę model AI jest jeszcze daleki od premiery, a czas działa na niekorzyść kalifornijskiego giganta. Pewnym jest za to fakt, że wielu osobom nie przypadnie do gustu to, że firma sama sobie udzieliła pozwolenia na zbieranie szczegółowych informacji na ich temat, nawet tych ukrytych w najodleglejszych zakamarkach Internetu (czyli na drugiej stronie wyników wyszukiwania). Niewykluczone, że już wkrótce dotrą do nas informacje na temat pierwszych pozwów kierowanych przeciw Google i Bardowi, tak jak miało to miejsce w przypadku ChatuGPT.

2 odpowiedzi do “Google skorzysta ze wszystkich publicznie dostępnych danych do szkolenia swojego AI”

  1. Tak jakby ci ludzie niczego się nie nauczyli z czytania i oglądania różnych dzieł SF.

    • Tak bardzo zajmuje ich pytanie czy mogą, że nie zastanawiają się, czy powinni.

Dodaj komentarz