Gry NFT i metaverse z problemami. Wciąż spada liczba graczy
Tytuły metaverse oparte o NFT i tokeny nigdy nie cieszyły się wielką frekwencją. Robi się jednak coraz gorzej.
Hasło-worek „metaverse” posiada dość bogatą historię i – jako że stało się również słowem-kluczem dla inwestorów – nosi za sobą kilka znaczeń. Najbardziej konserwatywna definicja to wielka gra komputerowa na wzór „Ready Player One”, gdzie możemy bawić się w wirtualnej rzeczywistości (lub bez) i przechodzić od rozrywki do rozrywki lub spotykać się ze znajomymi. Tak metaświat rozumiany jest przez Epic Games i Facebooka. Ma opierać się na mikropłatnościach takich, jakie znamy dziś, oraz na kontakcie ze znanymi już i nowymi franczyzami.
Słowo zostało również podchwycone przez entuzjastów kryptowalut, gdzie ma nieco inny wydźwięk. Owszem, ich wizja też ma umożliwiać wirtualną zabawę, ale bardziej na wzór Second Life, VRChatu lub Simsów granych z perspektywy pierwszoosobowej. Nieodłącznym elementem takiego metawersum ma być aspekt zarobkowy oraz NFT – wirtualna ziemia kupowana za prawdziwe pieniądze, ekonomia karmiąca się kryptowalutami i wszelkie inne średnio zrozumiałe na pierwszy rzut oka wynalazki, które przyjdą do głowy zanurzonym w temacie po szyję twórcom.
Ponieważ „gdy nie wiadomo o co chodzi, chodzi o pieniądze”, część metaświatów w rozumieniu NFT nawet jeszcze nie istnieje. Są jedynie obietnice oraz możliwość kupienia tokenów, których nie ma gdzie wydać (przykładem może tu być polskie Fancy Bears Metaverse – reklamowane przez Magdę Gessler i Krzysztofa Gonciarza płatne miśki miały być wykorzystywane od lutego m.in. w grze PvP, po której jak na razie nie ma śladu). Do skutku doszły za to trzy największe projekty: Axie Infinity, Decentraland oraz The Sandbox.
Teraz dzięki raportowi portalu CoinDesk dowiadujemy się, że wszystkie z nich cierpią na stały odpływ graczy. Największa z wymienionych gier, Axie, która stała się hitem i metodą na pełnowymiarowy zarobek dla Filipińczyków, straciła w ostatnim miesiącu ok. 25-30% handlarzy oraz „graczy” („pracownik” byłby tutaj naprawdę lepszym słowem). Tutaj mamy do czynienia z mieszanką symulatora kupowania ziemi z grą PvP, gdzie walczy się stworkami o różnej wartości.
Jeszcze gorzej ma się The Sandbox oraz jego cień – Decentraland. Ta pierwsza gra, oparty na wokselach wielki serwer z płatną ziemią oraz assetami, posiada obecnie średnio 1000 graczy – to oznacza odpływ o jakieś 30%. A mówimy tu o tej produkcji, w której Snoop Dogg reklamował swój dom, a Ubisoft sprzedawał Kórliki. Z kolei liczba mieszkańców „decentraświata” spadła o 15%, do około. 950 osób.
Te liczby są jeszcze bardziej surrealne, gdy porównamy je z gigantyczną wartością tokenów, jakie emitują. The Sandbox posiada w chwili pisania tego newsa kapitalizację (w uproszczeniu jest to łączna ilość pieniędzy wydana na walutę) na poziomie niemal 15 milionów złotych. Jednak i te ostatnio lecą w dół, do tego bez związku z ceną Bitcoina. Brak tej bardzo silnej w świecie krypto korelacji udowadnia, że tracą na wartości o wiele mocniej, niż powinny.
Czytaj dalej
Wielki entuzjasta gier z custom contentem. Setki godzin nabite w Cities: Skylines, Minecrafcie i Animal Crossing: New Horizons mówią same za siebie. Do tego rasowy Nintendron, który kupuje 10-letnie gry za pełną cenę i jeszcze się cieszy. Prywatnie lubi pływanie, sztukę i prowadzenie amatorskich sesji D&D.