Don’t Nod idzie strajkować. Pracownicy studia sprzeciwiają się bezmyślnemu zachowaniu zarządu
W decyzji o pójściu na noże z kierownictwem studia wtórują im francuskie związki zawodowe.
Choć może i nie cieszy się tak ogromną renomą jak niektóre firmy w gamedevie, to Don’t Nod udało się ukroić swój kawałek tortu pod tytułem „gry niezależne”, który całkiem dobrze sobie radzi. Na tyle, aby wespół z Microsoftem organizować specjalne konferencje poświęcone właśnie takim produkcjom. Nic nie trwa jednak w branży wiecznie i zawsze każda firma trafia na obniżkę formy, co nie ominęło właśnie francuskiego studia. Niestety doprowadziło to do ogłoszeń redukcji ponad 69 etatów.
To oburzyło zarówno pracowników Don’t Nod, jak i francuskie związki zawodowe, na czele z Le Syndicat des Travailleurs et Travailleuses du Jeu Vidéo, które ostatnimi czasy mocno załaziło za skórę Ubisoftowi. W specjalnym komunikacie, opublikowanym w połowie października na stronie STJV, organizacja bardzo ostro wypowiedziała się o planach kierownictwa Don’t Nod, podkreślając zignorowanie przez „górę” ostrzeżeń o nadchodzących problemach, a także wezwała pracowników studia do przeciwstawienia się planom prezesa, Oskara Guilberta oraz jego podwładnych.
Jak widać ogłoszenia przyniosły pierwsze rezultaty. Od piątku, 8 listopada, pracownicy Don’t Nod rozpoczną strajk, a ich głównymi postulatami jest odejście od planu redukcji zespołu, zapewnienie prawa do głosu w kluczowych dla studia sprawach, a także uczestnictwo w negocjacjach prezesa, Oskara Guilberta, który zdaniem zatrudnionych nie dba o kontakt z podwładnymi. Protestujący wystosowali z tej okazji nawet specjalny list otwarty, który przedstawia ich perspektywę na ostatnie decyzje kierownictwa, a także ogólną atmosferę w pracy.
Jako pracownicy Don’t Nod wiemy, że te niepowodzenia wynikają z szeregu zaniedbań i złych decyzji kierownictwa. Ostrzegaliśmy naszych przełożonych o braku sukcesów oraz problemach od lat, ale nasz głos nie został w tej dyskusji wysłuchany. Ostatecznie to my płacimy dziś cenę za te absurdalne decyzje za sprawą planu przyszłych redukcji. Chcemy uratować firmę, ale nie za cenę nieuzasadnionych zwolnień lub pogorszenia środowiska pracy
Pełny list otwarty pracowników Don’t Nod wspomina o problemach w organizacji zespołu, błędnych planach inwestycyjnych, którym poświęcano często sporą część budżetu firmy, a także szkodliwym braku długofalowego planu, który mógłby sprawić, że studio przemknie przez kryzys w branży gier wideo przynajmniej nieznacznie poobijane.
We francuskim gamedevie, który na chwilę obecną jest największym europejskim rynkiem gier wideo, kreuje się coraz większy i bardziej nieobliczalny kocioł. Od ponad roku organizacja STJV prowadzi wzmożoną kampanię przeciwko patologiom, szczególnie w Ubisofcie. Działania związku zawodowego doprowadziły w samym 2024 roku do dwóch sporych strajków, które poruszały problemy zbyt niskiego wynagrodzenia dla pracowników, a później oprotestowano jeszcze plany studia na zakończenie pracy zdalnej dla zatrudnionych z całego świata.
Wszystkie problemy studia dzieją się w cieniu krytyki nieudanej premiery Star Wars: Outlaws oraz ciągnącej się telenoweli pod tytułem Assassin’s Creed Shadows. Warto wspomnieć tutaj również o potencjalnej komitywie między Tencentem a braćmi Guillemot, którzy mogą w najbliższych miesiącach pokusić się o przejęcie całego Ubisoftu, co mogłoby bardzo mocno zatrząść francuską sceną gier wideo.
Czytaj dalej
Beznadziejnie zakochany w Dead Space i BioShocku. W gry wideo gram, odkąd byłem mało rozgarniętym bobasem, i planuję robić to do końca. Wydałem 460 złotych na Diablo IV i do teraz tego żałuję. Jak ktoś chce zagrać w jakiegoś multika na Xboksie, to ja bardzo chętnie.