28.01.2024
Często komentowane 51 Komentarze

Sony kazało „oczyścić” Bloodborne Kart z nawiązań do gry. Koniec zabawy

Bloodborne Kart zapowiadało się na jedną z fajniejszych dowcipnych gier w historii. Niestety musi zmienić nazwę.

Kto zaczął hermetycznego mema z Bloodborne Kart? Ciężko wskazać winowajcę, ale trzeba przyznać, że brak portu kultowej gry na pecety od lat przewija się po internecie jako wytarty i mało już zabawny, ale obowiązkowy żarcik. Pokłosiem tego stała się gra tworzona od lat przez Lilith „Bunlith” Walter. Na kilka tygodni przed premierą przyszło Sony i…

Nie ma Bloodborne Karta.

Jak wyjaśnia autorka projektu, firma pozwoliła na dalszy rozwój, ale kazała usunąć wszelkie powiązania ze znaną marką. Na dwa tygodnie przed końcem stycznia. 

Bloodborne Kart musi dostać nową nazwę i usunąć wszelkie powiązania z serią autorstwa Sony. Nie ma więc mowy o dacie premiery na przełomie stycznia i lutego 2024. Można zadawać sobie pytanie: czego autorka się spodziewała? No jak wyznaje, właśnie tego, i jest zadowolona, że i tak udało się jej zajść tak daleko ze zwiastunami i działającym buildem. Grywalny Bloodborne Kart pozostaje w odmętach jej dysku i na kilku zwiastunach.

Chociaż bardzo chciałam, aby był to, że tak powiem, „urzeczywistniony mem”, przekształcenie tego w autorską grę, nad którą mamy pełną kontrolę, jest w pewnym sensie ekscytujące. To już nie jest fanowski tytuł!

Czym miało być Bloodborne Kart?

Ta gra dowcip powstawała już kilka lat. Autorka, znana także z produkcji demake’u Bloodborne’a w stylu PSX (nie został on tknięty!), utrzymała projekt w stylistyce wczesnych gier na PlayStation. Wyglądał naprawdę dobrze, w przeciwieństwie do np. marnych zapowiedzi horrorów z Mikim. (Jak nietrudno było przewidzieć, jest ich już kilka, a mamy 3/4 stycznia).

https://twitter.com/b0tster/status/1750995361353842790

Choć działanie Sony jest naturalnie mdłe, trzeba przyznać, że firma i tak była litościwa. O wiele mniej wyrozumiałe są Take-Two Interactive czy… wiecie kto. Ostatnio zdziwiło nas też Valve znane z dobrego PR-u. Dla odmiany pochwała należy się chociażby Sedze, która pozwala na twórczość fanów tak długo, jak nic na tym nie zarabiają. Firma najwyraźniej rozumie, że wzmacnia tym samym swoją markę.

https://www.youtube.com/watch?v=dKV1yNzo23Q

51 odpowiedzi do “Sony kazało „oczyścić” Bloodborne Kart z nawiązań do gry. Koniec zabawy”

  1. Rzeczywiście do przewidzenia, ale podziwiam determinacje i pomyslowosc autorki. Mam nadzieje, ze bedzie dalej tworzyc rownie pokrecone projekty.

    • Pozostanę jednak przy swojej opinii.

    • Myslalem, ze to kwestia niedoczytania artykulu, nie wiem gdzie tu miejsce na opinie za bardzo, ale jak tam chcesz

    • Ja bym tam skasowal, ale wasze podworko 😉

    • Wyjątkowo zgodzę się tutaj z Quetzem. Tak jak w tytule newsa: trzeba „oczyścić” sekcję komentarzy ze wszelkiej nieprawomyślności! Wszelkie odstępstwa od jedynej słusznej doktryny – doktryny CD-Action – muszą być tępione. Nie można przecież pozwolić na różnorodność… opinii, prawda?

    • Wlasnie, czy ktokolwiek myśli o prawdziwych ofiarach Orwella 1984 cenzurują nas myślozbrodnia?

    • Twoj nick tez doceniam!
      (To jest zbyt latwe, prosze o jakies wyzwanie!)

    • Subiektywnie stwierdzam, że quetz ta dyskusję sprowadził na niziny kiedy zaczął swoje obelgi. Do tego czasu ciekawie się czytało i byłem ciekaw czy wyniknie z tego jakaś wartościową dyskusja. Kochana Redakcji i kochany Panie Wokulski nie jestem do końca przekonany czy grożenie palcem i stwierdzanie „uważajcie, bo patrzę” żeby uniknąć kolejnej debaty nt. Poprawności politycznej, mimo że często kończą się pyskówkami, to dobra metoda. Te dyskusje należy odbywać, żeby każdy mógł stworzyć swój punkt widzenia. W innym wypadku zaczyna się narzucanie jednego słusznego.

    • MagickStalker 29 stycznia 2024 o 17:25

      Quetz i podobni robią burdel – kliki i reklamy mnożą się.

    • Zaiste mamy kryzys meskosci, napiszesz komuś przekornie, ze niezbyt madry i od razu histeria

    • To, za kogo się ktoś uważa, to nie „opinia”. Na dziadka, którego wszyscy nazywają Bartek, a ma imię Jan, też na siłę mówisz Jan, bo nie uznajesz zmiany imion? Jaki tu jest dosłownie problem? Strach przed tym, że ktoś ci się wymyka ze światpoglądu, gdzie wszystko jest 0:1?

    • Quetz szczere pytanie – czy uważasz, że bycie nadmiernie wrażliwym na swoim punkcie to to samo co brak zgody na prowadzenie dyskusji na argumenty w stylu „masz IQ 14 bo masz 14 w nicku”? Wiesz, czytam czasem komentarze, wiem że potrafisz się odgryźć i wydaje mi się, że Ty też wiesz, że tym razem to dość słabe było.

    • @Wokulski
      Rozumiemy Twój punkt widzenia. Zastanawiam się jednak czy byłbyś w stanie zaakceptować to, że ktoś inny może się z tobą nie zgodzić i nadal szanować takiego człowieka z odmienną opinią?

    • @Keppcrying – głos rozsądku, masz rację.

      @Kubabyk – czepia się nicków, bo niczego więcej nie ma xD

    • @Kubabyk
      Jeśli rzeczywiście śledzisz moje wypowiedzi, to wiesz też z pewnością, że inaczej odpisuję osobom prowadzącym dyskusję bona fide, inaczej tym z mala fide. Tu pozdrowienia dla DirkPitta, który choć skażony centrowym odchyleniem, to jednak pozostaje w odpowiednim balansie grzeczności-złośliwości. No i nie pisze bełkotliwie, czego o większości tych ancymonów powyżej powiedzieć się nie da.

      Piszesz, że ja sprowadziłem dyskusję do ścieku moimi „obelgami” – chętnie poznałbym te obelgi, ale jeszcze chętniej dowiedziałbym się gdzie przy moich gratulacjach dla autorki BK było miejsce na dyskusję. I gdzie ona się niby toczyła.

      Kolega Pepe zareagował na moje gratulacje aktywnie obrażając ją, sugerując problemy psychiczne, okraszając je uśmieszkiem. Uznałem, że nie chce mi się zniżać do tego poziomu i zwyczajnie go poprawiłem, na co odpisał też Wokulski. Swoją drogą myślałem, że będzie uprawiał dość typowe w sytuacji moderatora centrowanie, ale potem okazało się, że jednak bazunia, więc ukłony.

      Dalszą erupcję histerii kolegi Pepe przeczytałem przewracając oczami, bo ileż to razy już czytałem o zamordyzmie, kiedy ktoś niekoniecznie chce, żeby w jego obecności kogoś innego obrażano, nie zliczę. Mój komentarz był równie bełkotliwy, ale ponieważ był to celowy zabieg, to stawiałbym go jednak jakieś pół kilometra wyżej na skali relewancji i trafności. Dalsze komentarze to już czysty wrzask makaków w klatce, które striggerowane tym, że ktoś im pogroził palcem (przypomnę – bo nie życzono sobie eskalacji nienawiści do nieznanej nam wszystkim osoby, a którą rozpoczął Pepe) postanowiły skumulować swój intelektualny potencjał i po raz kolejny udowodnić, że jak się postarają, to są w stanie grupowo osiągnąć Duże Decybele. Przeczytaj je proszę i powiedz mi, że tam komukolwiek chodzi o „rozsądek”, „ironię”, „cenzurę” i tak dalej. To był po prostu typowy dla tych użytkowników ściek pełen zarzutów bez najmniejszego podparcia w faktach, teorii spiskowych (nagle jestem „swoim” z redakcją?) i zwykłych, dość nudnych ad-homów, które z reguły ignoruję (serio, postarałby się któryś, ja w to przynajmniej wkładam 2 sekundy zastanowienia).

      A jeśli chcesz porozmawiać o ad-remie, czyli „opinii”, że ktoś wie lepiej od ciebie, jakiej jesteś płci, to też nie bardzo jest na to miejsce, bo sprawa jest naprawdę prosta, bardzo ładnie przedstawił ją Wokulski – jeśli ktoś ci się przedstawia, to używasz w komunikacji z nim imienia, jakie ci podał, a nie dochodzisz z lupą, czy na pewno w papierach się to zgadza. To zwykła kindersztuba, każdy Rudy, Mokry, Piachu czy Klucha z gimnazjum ci to potwierdzi. Usilne „udowadnianie” komuś, że myli się w kwestii własnej tożsamości, jest świadectwem co najmniej braku kultury, a dość często słabo ukrywanej, ale głębokiej, nienawiści.

      I odnosi się to też do twojego pytania do Wokulskiego: „Zastanawiam się jednak czy byłbyś w stanie zaakceptować to, że ktoś inny może się z tobą nie zgodzić i nadal szanować takiego człowieka z odmienną opinią?”. Przede wszystkim jest ono źle zadane, bo stara się ominąć rzeczone sedno sprawy – świat nie jest zerojedynkowy i czym innym jest np. lubienie lub nie pomarańczy czy inne postrzeganie kwestii ekonomicznych, a czym innym ukrywanie swoich krzywdzących uprzedzeń i nietolerancji za maską „opinii”. Poczytaj sobie choćby artykuły sprzed – dajmy na to – 150 lat dotyczące czarnych w USA. Znajdziesz tam masę „opinii” dot. tego, że no niech sobie żyją, ale jednak jakby mogli z dala od białych, to byłoby fajniej. Ba, będą to bardzo „zdroworozsądkowo” uargumentowane opinie, bardzo grzeczne, jak ktoś śmie zaraz z rasizmem wyjeżdżać. Zresztą, co ja gadam, dzisiaj też to znajdziesz bez problemu, nawet daleko szukać nie trzeba.

      Więc czy możesz szanować osobę o innych poglądach? Tak.
      Czy należy im się ten szacunek niezależnie od rodzaju tych poglądów? Nie.
      Czy każda opinia jest równie wartościowa? Absolutnie nie.

      No, rozpisałem się, ale uznajmy, że wyczułem w jednym Twoim komentarzu realne zainteresowanie odpowiedzią, więc proszę uprzejmie, bądź moją gościnią ;-).

    • „Czy byłbyś w stanie zaakceptować to, że ktoś inny może się z tobą nie zgodzić i nadal szanować takiego człowieka z odmienną opinią?” i inne „Jestem nietolerancyjny i proszę to tolerować” jest tak samo tanie jak takie reklamy proszku do prania, gdzie mówi się „Nasz proszek pachnie kwiatkami, a Zwykły Proszek wali stolcem. No chyba wolisz zapach kwiatków niż kupska po jagodach, prawda?”, czy inne podobne tendencyjne pytania, na przykład z tego słynnego referendum. Jak wejście w dyskusję tylko po to, żeby narobić smrodu i móc potem tańczyć na środku pokoju, śpiewając „ale przecież mamy wolność słowa, i nic mi nie możescie zrobić!”, a potem zasłaniać się cenzurą i zamordyzmem, jak ktoś wreszcie wstanie, da w ryj i wywali za drzwi, żeby nie przeszkadzać jak porządniejsi ludzie rozmawiają. No ale to już tysięczny odcinek tej samej telenoweli z tymi samymi bohaterami i tymi samymi zwrotami akcji, trochę szkoda strzępić ryjca.

    • @Janek500 – uważaj! Stąpasz po cienkim lodzie mówienia z sensem! Chyba nie chcesz, żeby q wytoczył ciężkie działa i przyczepił się do Twojego nicku! XD

    • @Quetz
      Podziwiam cierpliwość. Ręce opadają, że trzeba pisać oczywistości, że trzeba po raz kolejny namawiać do czytania ze zrozumieniem, itd. No ale ponoć kropla drąży skałę, także piona! 🙂

      @Wokulski
      Przychylę się do opinii 9kier z aktualnego wydania CD-Action: przy moderacji byłbym ostrzejszy, orałbym mocniej w tym temacie, bo niektórym ani grzeczne wytłumaczenie, ani ironia, ani wręcz przywalenie młotkiem w samo czoło nie pomaga. I jeszcze jeden z drugim jakiś terror praworządności sugeruje, psia jego mać.

    • @Kubabyk
      O widzisz, powyższa wymiana ilustruje jeszcze jeden istotny aspekt sprawy – możesz się naprodukować, rozpisać argumenty, dać celne analogie (vide Janek) a i tak ostatecznie jest to rzucaniem pereł przed wieprze, bo zwyczajnie cię nie zrozumieją i zareagują albo milczeniem, albo półmózgim rechotem (vide Dante). Stąd nie zawsze jest motywacja traktować ich inaczej niż koty, którym można pomachać pękiem kluczy przed mordkami ;-).

      @Krzycztow
      Póki sił, póty nadziei, piona!

    • Akurat ktoś, kto potrafi w jasny i przejrzysty sposób wytłumaczyć co miał na myśli, zamiast unosić się i kończyć dyskusję takim, na przykład, „jak nie rozumiesz, to znaczy że jesteś głupi, a ja nie będę debilowi tłumaczyć, ŻEGNAM” jak dla mnie mówi z sensem i jest wartościowym rozmówcą, niezależnie od tego, czy się z nim zgadzam czy nie, i czy personalnie mnie denerwuje.
      (ps. Może Bartek to nie Jan, ale miałem prababcię, na którą wszyscy wołali Danuta, a miała na imię Feliksa, więc rozumiem)

    • @Qlotz Ty nie chcesz, żebym się rozpisał na poważnie. Już dawno nie biorę tej strony na serio, ale inni wciąż jeszcze (jakimś cudem) ją lubią i dla takich ludzi się udzielam. Ogólnie to nie masz ze mną szans w przedbiegach, ale w swoim świecie wyobraźni, gdzie jesteś, och i ach, najlepszy najmądrzejszy (typ co uważa, że rzuca „perły” – cokolwiek wartościowego, bo ON to rzuca xD – przed innych, poniżej niego, „wieprze” – no nie wytrzymam, takiego megalo-mitomana już dawno nie widziałem xD) to nie mam serca ci tego odbierać xD Trzeba się litować nad tymi „niedomagającymi” i rozumiem, że w jakiś sposób musisz uciekać od rzeczywistości swojego życia. Smutne xD

      @Krzycztow – no zgadzam, się – moderacja powinna być ostrzejsza, ale jak widać nie jest, gdy większość pisze o „wspólnym mianowniQ”, który mógłby zostać zmoderowany, a wciąż nie jest, zamiast tego są cenzurowane wypowiedzi z „nie taką końcówką” jak prawda objawiona każe xD

      Nara, już nawet nie chce mi się odpisywać na cokolwiek tutaj, bo te nic nie znaczące popiskiwania już i tak zajęły mi zbyt dużo mojego czasu (tylko nieqtórzy „terminally online” tego nie zrozumieją) xD

    • Hehe

    • „Ogólnie to nie masz ze mną szans w przedbiegach”
      „Już dawno nie biorę tej strony na serio”

      A twoja dziewczyna jest prawdziwa, tylko chodzi do innej szkoly ;-).

      Btw, sam przyznajesz, ze przychodzisz tu trollowac, a potem sie oburzasz, ze traktuja cie jak trolla? Bardzo spojne i wiarygodne.

      @Kubabyk ponownie, oby po raz ostatni
      Zwroc prosze uwage jak te odpowiedzi kompletnie ignoruja sedno sprawy – zero kontrargumentu, odniesienia sie rzeczowo do tematu, w ogole tresci jako takiej. Same emocje i emotikony.

    • Ehh, nie wiem po co wszedłem tu jeszcze raz, ale przynajmniej mogę coś naprostować, bo już widzę nawet taki „ponad wieprze” nadczłek jak qlotz nie umywa rąk od najpospolitszego kłamstwa, sofizmatów rozszerzenia itp.
      Dziwne, zważywszy, że człowiek ten uważa swoje mądrości za „perły” xD

      Gdzie ja napisałem, że trolluję? Pisząc „xD” czy pisząc, że nie biorę TEJ WITRYNY na poważnie? Typowo progresywny typ myślenia „nie mówisz x to znaczy, że mówisz y” xD
      Nie jesteś z nami to jesteś przeciw nam. Piszesz, że nie bierzesz czegoś na serio – znaczy, że trollujesz. Bo w małym rozumku o ilości IQ jak lajki pod jego komentarzami, nie mieści się, że pisząc „nie lubię boczku” nie oznacza to, że ktoś jest weganinem tylko… nie lubi boczku xD Niesamowita sprawa!
      Wysuwasz daleko idące wnioski z małej ilości przesłanek i poszlak co sprawia, że chcąc wyglądać na Sherlocka Holmesa wychodzisz jedynie na idiotę xD

      Odzywki jak z przedszkola o dziewczynie (choć w zasadzie cały quetz to umysłowe przedszkole – czas dorosnąć chłoptasiu xD) pozostawię bez dalszego komentarza.

      „Oburzam się na to, że ktoś mnie traktuje jak trolla” czyli, że niby ty? Nikt więcej raczej tak nie uważa, gdyż nie wyciąga wniosków w taki sposób jak ty, jakbyśmy się znali od lat, więc uważasz że masz autorytet do wypowiadania się kim ja jestem i co robię z takim przekonaniem jakbyś mnie znał osobiście xD Serio chłopie, zamiast siedzieć 25h na dobę tutaj i żyć w swoim świecie fantazji z „oblężoną twierdzą”, idź odetchnij świeżym powietrzem, podotykaj trawy, cokolwiek xD

      Trochę jestem bardziej spójny i wiarygodny nawet zakładając trollowanie, niż ktoś kto twierdzi, że zna i wie wszystko jednocześnie będąc przyklejonym do witryny internetowej, gdzie ilość komentarzy skłania do zastanowienia się, kiedy taki osobnik ma czas na „życie” czymś innym niż wojenkami na łamach komentarzy cd-action xD

      Człeniu, ty nawet nie wiesz jaką rozrywkę mi dostarczasz próbując udawać mądrzejszego niż jesteś na każdy temat. Jak ratlerek, który szczeka łudząc się, że człowiek obserwujący go zacznie się go bać, a nie będzie myślał czegoś w stylu „Ooo, jak słodko, udaje groźnego!” I się jeszcze dziwisz czemu używam tyle „xD” jak jesteś niczym innym jak tanią rozrywką, niegodną brania na serio – takie clue mojej wypowiedzi xD

      Poza tym, wielu tutaj wzięło całą twoją… osobliwość bardziej na serio i już cię parokrotnie, konkretnie wyjaśniło – tylko ty nie chcesz tego przyjąć do świadomości, bo oczywiście „to cały świat się myli! Tylko ja jeden wiem co mówię, a każdy kto pisze inaczej to troll i łże!” xD

      No! Poskacz jeszcze trochę i poszczekaj! Tylko więcej kłamstw na mój temat i bzdur, których nie napisałem nie pisz z łaski swojej.
      Postaram się już nie wchodzić w ten wątek, żeby przypadkiem znowu nie „potrollować” xD

    • Quetz jak zawsze w formie 🙂

      „Jeśli rzeczywiście śledzisz moje wypowiedzi, to wiesz też z pewnością, że inaczej odpisuję osobom prowadzącym dyskusję bona fide, inaczej tym z mala fide.”
      Cóż, na szczęście każdy może to ocenić we własnym zakresie 🙂
      źródło nr 1: https://cdaction.pl/newsy/seria-horizon-dostanie-oficjalna-ksiazke-kucharska
      „Haha, znowu będzie beka z chłopców, którzy kobiety na oczy nie widzieli, gimme.”
      Przechodzimy dalej.
      „Piszesz, że ja sprowadziłem dyskusję do ścieku moimi <> – chętnie poznałbym te obelgi”
      Bardzo proszę. Z przyjemnością odświeżę Ci pamięć 🙂
      ibidem: [źródło nr 1]
      „Ziomek, ja się śmieję z twojej opinii i z ciebie. A jak chcesz gadać na poważnie, to najpierw polecam sprawdzić, czy ci się CO w chacie nie ulatnia, bo wypisujesz takie bzdety.”
      Jak sam to trafnie ująłeś „[…] możesz się naprodukować, rozpisać argumenty, dać celne analogie (vide Janek) a i tak ostatecznie jest to rzucaniem pereł przed wieprze, bo zwyczajnie cię nie zrozumieją i zareagują albo milczeniem, albo półmózgim rechotem […]”.
      Naprawdę, nie potrafiłbym chyba celniej podsumować własnych doświadczeń z dyskusji z Tobą, niż zrobiłeś to sam 🙂 Szacun!
      To był komentarz z innego wątku, ale z przyjemnością przytoczę teraz (niestety z pamięci) Twój tekst z tego newsa; wybacz, ale newsboy usunął oryginał, więc nie mam do niego dostępu. Parafrazując: „te cyfry w nicku to chyba twoje IQ, hue, hue”.
      Nadeszła pora na prawdziwą perełkę!
      „Mój komentarz był równie bełkotliwy, ale ponieważ był to celowy zabieg, to stawiałbym go jednak jakieś pół kilometra wyżej na skali relewancji i trafności.”
      Ten tekst nadaje się do jakiegoś kabaretu, albo może na Joemonstera – tam na pewno go docenią. Może nawet ktoś trochę go rozwinie, coś w stylu: Ja też zawsze tak reaguję – kiedy ktoś mówi mi, że jestem bełkotliwy, mówię gościowi, żeby się odczepił, bo frajer nie rozumie, że to jest <>, a tak w ogóle, to jest trepem. W ten prosty sposób stajesz się memem. Ba Dum Tss!
      Lecimy dalej? No pewnie!
      „Uznałem, że nie chce mi się zniżać do tego poziomu”
      Na przykład do poziomu Twojego komentarza tutaj?
      źródło nr 2: https://cdaction.pl/kultura/detektyw-kraina-nocy-to-powrot-do-najlepszej-formy-serialu-recenzja-pierwszego-odcinka
      „Macius, widze ze emocje znowu troche wymknely sie spod kontroli, wiec przypomne ci, o czym mowimy […] Wiec nie dziw sie prosze, ze jak spuszczasz publicznie majtki to ktos wskaze palcem i powie: <>”.
      Albo tutaj? 🙂
      źródło nr 3: https://cdaction.pl/recenzje/recenzja-prince-of-persia-the-lost-crown-pierwszy-kandydat-do-gry-roku
      „A właśnie na tym i na wymyślonym na szybko idiotycznym zarzucie o „wprowadzający w błąd marketing” opierała się cała wypowiedź tego matołka powyżej.”
      Wszystko co dobre, kiedyś się kończy, ale to przedstawienie zakończymy z hukiem!
      ibidem: [źródło nr 3]
      „Chyba, ze pierdzielisz kocopoly i probujesz jak kretyn zamaskowac wlasna niechec do „politycznego” wygladu bohatera, ale przeciez na pewno tak nie jest, prawda?”
      Pełna kultura w Twoim wykonaniu, bez wątpienia. Wspominałeś też coś o swojej <>, ale potem oczywiście edytowałeś komentarz, spryciarzu 🙂

      Dziękuję Państwu za uwagę.

      <>

    • @Quetz ale i też do innych:
      No widzicie – Janek myśli, że moje pytanie o tolerancję innych poglądów jest podszyte chęcią zastosowania paradoksu „proszę tolerować moją nietolerancję”. Tutaj błąd. Pytam, bo muszę ustalić czy jesteśmy na gruncie jakiegoś wzajemnego szacunku – tylko wtedy z tej dyskusji może wyniknąć coś wartościowego zamiast pyskówki. Nie sądzę, żebym za swoje wypowiedzi zasłużył na wyproszenie, ani strzał w pysk. To już ustalą moderatorzy. Jak będzie ban to trudno – i tak często się nie udzielałem.
      Wracając do dyskusji (mam nadzieję, że na argumenty):
      Przytoczony przez Wokulskiego przykład z Bartkiem, który chce być nazywany Janem (być może odwrotnie, nie mogę sprawdzić, bo post już skasowany) – nie możecie się dogadać, bo jedni twierdzą, Bartkowi należy się nazywanie go tak jak chce, a drudzy krzyczą „ale on nie jest prawdziwym Janem, tylko Bartkiem”. W gruncie rzeczy obydwie strony mają rację. Uważam, że każdemu należy się szacunek i, tak jak kiedyś pisał Papkin, każdy ma prawo stwierdzić co go obraża. Bartek ma prawo do oburzenia na nazywanie go Janem ALE… W wypadku imienia nic z tego nie wynika. Rozmowa na temat preferowanej płci jest nieco trudniejsza…
      Ustalmy jedno – SĄ RÓŻNICE MĘDZY PŁCIAMI I NIE WYNIKAJĄ Z ŻADNEGO „KONSTRUKTU SOCJALNEGO”, A Z OBIEKTYWNYCH, BIOLOGICZNYCH PREDYSPOZYCJI. Bez tego założenia niestety się nie dogadamy więc proszę (nawet jeżeli się nie zgadzacie) na chwilę przyjąć, że tak jest (bo jest).
      No dobrze – imię to nie płeć. Z imienia nie wynika w zasadzie nic. Imię można zmienić od dłuższego czasu – proste, jasne i szybkie. Z płci wynikają pewne określone prawa. Do której łazienki ma wejść trans kobieta/mężczyzna. W jakim wieku iść na emeryturę. Jaki ma mieć limit udźwigu. Czy należy się urlop macierzyński. Czy małżeństwo transkobiety z cismężczyzną to małżeństwo, które powinno mieć prawo adopcji dzieci. W której kategorii na olimpiadzie może startować. W zasadzie wszystkie te pytania można sprowadzić do pytania „Czy osoba trans FAKTYCZNIE JEST tą płcią, za którą się podaje?” oraz „jak zabezpieczyć się przed nadużyciami”.
      Co warunkuję zmianę płci – czy wystarczy powiedzieć „od dzisiaj jestem kobietą”, a może trzeba brać środki hormonalne (i jak długo), przejść operację vaginoplastyki, albo w drugą stronę – penisoplastyki lub okazać się określoną masą mięśniową? Czy można zmieniać płeć w nieskończoność? Jak często można ją zmieniać? Czy pracodawca, który nie będzie zwracał się do ciebie preferowanymi zaimkami osobowymi może być pociągnięty do odpowiedzialności – kanadyjski bill 16 bodajże. Wróćmy do przykładu Bartka/Jana – ma prawo oburzać się o nazywanie go Bartkiem. Niemniej nie ma prawa oburzać się za błędy bez złej woli. Jeżeli chodzi ubrany jak Jan, ma na koszulce napis Jan, prawdopodobnie ktoś nazwie go Janem. wtedy należy wytłumaczyć, że preferuje inny przydomek. I TU KULTURA I KINDERSZTUBA faktycznie wymaga nazywania go Bartkiem. Niemniej Bartek, moim zdaniem, nie powinien się oburzać za pierwsze nazwanie go Janem.
      Widzę bardzo silną polaryzację „my (dobrzy) kontra oni (źli)”. I to w obu obozach. Ludzie tolerancyjni uważają, że każdy nietolerancyjny to świnia bez zrozumienia i empatii. Nietolerancyjni denerwują się na tolerancyjnych za cancel culture i czują się przymuszani do robienia czegoś co im nie pasuje (np.: używania innych niż oczywiste zaimków osobowych) pod groźbą bana/cancela/wyrzucenia ze spotkania pod groźbą strzału w pysk. Do tego swoje trzy grosze dodaje google stosując confirmation bias – obejrzyjcie youtubowe shorty – dam głowę, że zobaczycie tam jak druga strona niż Wasze własne poglądy robi z siebie idiotów.
      Dla wszystkich, którzy twierdzą że zmiana płci to fanaberia i cwaniactwo – będzie pewien odsetek ludzi, którzy tak będą postępować. Jest to pole do nadużyć. ALE PŁEĆ BIOLOGICZNA I PŁEĆ MÓZGU MOGĄ BYĆ ODMIENNE. Miałem w rodzinie specjalistę seksuologa (w razie czego możemy to zweryfikować przez redakcję). Rozmawiałem z nim nt. tego czy to faktycznie jest aż tak straszny imperatyw. Powiedział mi „anon, to jest tak, jakbyś ty (jestem mężczyzną), któregoś dnia odkrył, że rosną ci piersi, albo będąc kobietą obudził się i nagle odkrył, że masz penisa”. A dla nieprzekonanych podawał mi jeszcze historię jednej swojej pacjentki – przypadek tzw. transseksualizmu homoseksualnego. Biologiczna kobieta, która chciała przejść operację zmiany płci na mężczyznę, ale pociągali ją mężczyźni. Poinformował ją, że znacznie ZNACZNIE łatwiej będzie jej przecież znaleźć partnera seksualnego w swojej aktualnej postaci, niż po operacji zmiany płci, a i satysfakcja seksualna ze stosunku będzie prawdopodobnie znacznie wyższa niż po operacji. Nie miało to znaczenia. I tak chciała to zrobić – tak mocna jest to potrzeba. Dlatego tutaj mały apel, do każdego, kto nie traktuje poważnie identyfikacji seksualnej innych – potraktujcie to poważnie. Nie znaczy to, że ze wszystkim należy się zgadzać.
      Z drugiej strony – jeżeli ktoś złośliwie zacznie nazywać mnie kobietą, uznam jedynie, że jest trollem i chce wywołać moją, jakąś, określoną reakcję. Nie będę krzyczał „misgender” i robił afery po sądach czy facebookach. Uważam, że staliśmy się za bardzo wrażliwi na swoim punkcie. Myślę, że całe społeczeństwo LGBT potrzebuje nie głośnych krzykaczy-obrońców, a jedynie osób, które szczerze porozmawiają na argumenty.
      No i teraz pytanie do wszystkich, którzy nie chcą obrzucać się więcej błotem – co sądzicie? Gdzie przebiega granica zarówno tolerancji jak i jej braku? Jakie są odpowiedzi na przytoczone w tym (zbyt długim) tekście problemy? Generalnie 'Thoughts’?
      I celowo nie zajmuję stanowiska w tej dyskusji (tak mi się wydaje). Moje zdanie jako kolejnego nieznajomego w internecie nikogo nie musi obchodzić. Nie staram się nikogo przekonać, ani nawet nie uważam, żeby to było możliwe. Jestem jedynie ciekaw, czy wyciągnę coś wartościowego z Waszych wypowiedzi.

    • i gwoli sprostowania – pisałem „niziny”, a nie „ścieku”

    • @Kubabyk
      Nie mam siły na drugi tak obszerny komentarz, ale w dużej mierze zgadzam się z tobą – pewne rzeczy ująłbym może innymi słowami i na pewno nie przeceniałbym istotności niektórych kwestii (np. te zużyte już olimpiady – osoby trans występują na olimpiadach już ze dwie dekady zadając przy okazji kłam wszystkim zarzutom o eksploatowanie tożsamości w celu zdobycia medali – bo ich nie zdobywają taśmowo, jak chcieliby to widzieć krzykacze z prawej strony), ale ogólnie mamy dużo punktów stycznych.

      Tak, obrażanie się za pomyłkę przy identyfikacji jest dziecinne, ale czy rzeczywiście nagminne? Wiadomo, że znajdziesz osoby absolutnie niestrawne po stronie LGBT, które przez samą tę społeczność są traktowane z facepalmem, i zgadnij kogo chętniej wezmą za przykład prawicowe media, żeby straszyć rzekomym tęczowym terrorem. Znam osobiście masę osób LGBT, śledzę wiele z nich w internecie (bo po prostu lubię ich content, niezależnie od ich tożsamości) i moje postrzeganie ich walki o równouprawnienie jest totalnie inne od kogoś, kto geja widział tylko w Republika TV, i uważam że jednak bliższe rzeczywistości.

      Polaryzacja jest faktem, jest poza naszą kontrolą, bo rządzi nią algorytm, ale nie definiuje każdej reakcji na nietolerancję – myślę, że powyższa wymiana zdań daje temu świadectwo.

      Bardzo dobry fragment o rozmowie z seksuologiem, myślę że wyjaśnienie tej osoby było rzetelne i skłaniało do refleksji – inna sprawa, czy każdy do tej refleksji jest zdolny. Jak widzimy, niekoniecznie.

      Myślę, że trzeba też rozgraniczyć „krzykaczy-obrońców” i rzeczywistych obrońców/adwokatów sprawy, którzy też muszą nagłaśniać problemy swojego środowiska, żeby wpływać na opinię publiczną i prawodawstwo, dla osiągnięcia lepszych warunków życia dla swojej grupy. Tak to zawsze działało i nie ma w tym nic złego, wręcz przeciwnie, należy im się podziw za odwagę. Zresztą, patrząc na atmosferę jaką mieliśmy wokół tematu 20 lat temu, gdy byłem w LO (tabu, wyśmiewanie, niejednokrotnie strach), a dziś (swoboda wyrażania siebie, otwarte funkcjonowanie w niestandardowych związkach, szeroki front walki na polu prawnym), myślę że zrobiliśmy spory postęp i to właśnie zasługa tych, których niektórzy chętnie widzieliby jako „krzykaczy”. Także tutaj apel o precyzję i niedawanie się zwieść propagandzie.

      A co do granic tolerancji to oczywiście Karl Popper pozamiatał ten temat – tolerancja nie jest wartością moralną, tylko umową społeczną. Kto łamie umowę społeczną, ten nie może się na nią powoływać, gdy nie jest ona przestrzegana w stosunku do niego. Tak w dużym skrócie, tu zapraszam po więcej: https://en.wikipedia.org/wiki/Paradox_of_tolerance

      „i gwoli sprostowania – pisałem „niziny”, a nie „ścieku””
      Tomejto, tomato 😉

      Lol @Dante, napisz jeszcze ze dwa rozdziały o tym, jak to się ze mnie śmiejesz, pokonałbyś mnie na gołe klaty i nic-a-nic cię nie ruszyło, jak się z ciebie deczko nabijałem w dwóch zdaniach – może jeszcze są jacyś nieprzekonani 😉

    • O widzisz, o wcześniejszych przykładach osób trans na olimpiadach nie słyszałem. Jakieś źródło? No i właśnie, kwestia taśmowości – nie sądzę żeby miała znaczenie. Oczywiście ja mogę iść na kobieca olimpiadę i oczywiście nic nie wygram w żadnej konkurencji mimo bycia mężczyzną. Ale mężczyźni ćwiczący całe życie jednak mają w tym zakresie przewagę – testosteron mimo wszystko zwiększa masę mięśniową. Nawet jeden błędnie rozdany medal jest, no cóż, masą zmarnowanego potu i czasu, a może i tragedią życiową kogoś innego.

      Obrażanie się chyba nie jest nagminne – sam nigdy takiej sytuacji nie miałem. Sądzę że bardziej to kwestia, tak jak mówisz nagłaśnianych skrajnych przypadków.

      Ale pozostaje jeszcze jedna sprawa która ominąłeś – jak prawnie traktować osoby trans? Według płci biologicznej – wyjdą oskarżenia o niepełną akceptację zmiany płci. Według płci preferowanej – wtedy sam zmieniam płeć i mam 5 lat wcześniej emeryturę. I nie będę odosobnionym przypadkiem. Założyć że ze względu na trudność tematu zwyczajnie zastosować wyższe limitu i wszyscy pracują tak długo jak mężczyźni – to chyba pastwienie się. Wyrównanie wieku emerytalnego? – dobry pomysł, ale życzę powodzenia.

    • To ja się jeszcze odezwę niepytany. „Obrażanie się chyba nie jest nagminne – sam nigdy takiej sytuacji nie miałem” – cieszę się, że to zostało powiedziane. W moim odczuciu całkiem popularne jest przekonanie, szczególnie wśród tych, którzy geja albo osobę transpłciową widzieli co najwyżej w polskim kabarecie, że samo przejście obok geja czy innego „elgiebeta” jest obraźliwe i skończy się jazgotem „I’m offended!!!”. Tymczasem świat to nie Twitter, a nie wszyscy ludzie to 15-letnie Julki publikujące mądrości o kapitaliźmie i konieczności przeprowadzenia czystki wśród białych cis-mężczyzn. Każdy chce być traktowany normalnie, i jeśli chęć nawiązania interakcji jest po obu stronach, to nie ma ku temu przeszkód.
      I fajnie rozwinięty przykład z Janem-Bartkiem. Jeżeli jest ktoś wyglądający jak chłop, o kim wiem że ma na imię Maciek, kiedy ja, powodowany wzorami, których wyuczyło mnie życie w społeczeństwie bez żadnych oznak wrogości zwrócę się do tego kogoś per „on”, to nie będzie atak ani transfobia. Jeśli jednak domniemany Maciek, zamiast „Hej, mam w papierach napisane Maciek, ale wolę jak mówi się na mnie Magda”, co absolutnie nie dałoby mi powodu do zachowania się jak debil, zapowietrzenia się i wymachiwania temu komuś przed twarzą wynikami badań Amerykańskich Naukowców, według których jest on chory psychicznie, ani poprawiania każdego wypowiedzianego przez tego kogoś „byłam, zrobiłam” na „byłEM, zrobiłEM”, powie „spie*dalaj, bigocie”, dopiero wtedy uznam, że ten ktoś jest debilem, ale nie przez bycie elgiebetem, tylko przez nieumiejętność funkcjonowania w społeczeństwie, a debilem jest się niezależnie od tożsamości płciowej.
      PS. „Do której łazienki ma wejść trans kobieta/mężczyzna” – u mnie w firmie transiary chodziły do takiej „wspólnej” z prysznicem, albo do tej dla bab.

    • @janek
      Uważam, że w tej materii trzeba zdawać sobie sprawę stąpania po gruncie niezrozumienia i uprzedzeń. Każdej osobie trans zamiast rzucać wyzwiskami i innymi 'bigotami’ sugerowałbym własbe lekarstwo – tolerancję i zrozumienie. Czy lepiej wydrzeć się i utrwalić wizerunek lgbt’a krzykacza, pieniacza? Czy może bardziej osobie nietolerancyjnej pójdzie w pięty jeśli usłyszy „tak jak mówiłem, wolę żeby mówić o mnie Maciej, ale jeżeli masz z tym problem, to spokojnie. Mów jak chcesz, jak będzie Ci wygodnie to może się przestawisz. Jak nie to ok”. Bo widzicie – ludzie nietolerancyjni prędzej zmienią uprzedzenia jeśli zobaczą, że mają jednak do czynienia z kimś normalnym. Paradoksalnie trzeba być bardziej normalnym od tych normalnych.
      Kiedy dowiedziałem się, że mój współlokator w akademiku to gej, to była to dla mnie taka sama egzotyka jak mieszkać z tygrysem bengalskim (wcześniej o nim otwarcie homoseksualnym w moim otoczeniu nie wiedziałem choć pewnie tam byli), co mu zresztą powiedziałem. Też potrzebowałem czasu żeby zaakceptować kogoś kto jest inny. Każdy potrzebuje. Naturalną obrona przed nowym jest ostrożność. Naturalną obrona przed atakiem jest ucieczka lub agresja.

    • Czyli chyba właśnie tolerancja nietolerancji. Jeżeli jesteś gejem i spotkasz osobę, która krzyczy „wszystkie pedały to zwyrodnialcy!” to zapomnij że zmienisz jego światopogląd. Zwłaszcza na siłę. Możesz czekać aż to pokolenie umrze, ale najlepsze co jesteś w stanie osiągnąć to nakłonić go do stwierdzenia „wszystkie pedały to zwyrodnialcy!… Oprócz Janka. Janek jest spoko”. I to wystarczy. A może taki człowiek spotka jeszcze 2-3 inne spoko nienormatywne osoby i jednak stwierdzi, że bilans wychodzi im plus.

    • A jak się czuły kobiety w tej firmie z takimi gośćmi w damskiej toalecie?
      Fajnie gdyby wypowiedział się ktoś pracujący w firmie, gdzie są osoby trans i nie ma dla nich oddzielnej toalety- jakie były nastroje pracowników.

    • Generalnie takie „wspólne” kible to nie toalety wymyślone specjalnie na wypadek zatrudnienia osób transpłciowych, a duże pomieszczenie pełniące funkcję prysznica, toalety dla inwalidów i zwykłego klopika. To nie są te słynne unisexowe toalety, choć każdy może sobie tam wejść na dłuższe posiedzenie – wygodnie, przestronnie, spokojnie, bo nie ma kabin, tylko jeden klop i nie słuchasz jak ktoś pierdzi albo stęka w kabinie obok. A transiar chodzących do babskich kibli nikt do HRów nie zgłaszał ani nikt szeptem nie narzekał, więc chyba nie przeszkadzało, ale nie zrobiłem wywiadu ze wszystkimi.

    • A co do zmiany nastawienia – pracował ze mną jeden gość, który na jedną trans-dziewuchę zerkał spode łba, mamrotał pod nosem, nie rozumiał konceptu zmiany płci i generalnie sapał z oburzenia, jak można tak robić, i co by to było, gdyby przyszedł jutro do pracy i kazał się nazywać helikopterem szturmowym. Odpowiedzieliśmy wtedy, że nic, tylko komplementowalibyśmy jego wirniki XD no ale pewnego dnia trans-dziewucha trafiła na nasz projekt, została usadzona obok tego helikoptera szturmowego, żeby ją przyuczył. Wiercił się na krześle i chrząkał, aż wreszcie się przełamał i zaczął coś tam zagadywać. Nadstawiając po pewnym czasie ucha stwierdziłem, że po oburzeniu nie został ślad, i choć na następny dzień, kiedy transiara wróciła na swój projekt kolega próbował zgrywać kozaka i dalej sypał jakimiś głupawymi powiedzonkami o pedałach, to jednak coś się zmieniło, bo zagadywał czasem do nowej koleżanki na korytarzu i z czasem przestał nawet sobie w kretyński sposób żartować.
      Edit. A z tolerancją nietolerancji jest tak, że raczej unikam zawiązywania bliższych stosunków z ludźmi, którzy reprezentują skrajnie inne niż moje spojrzenie na świat. Jedną z takich rzeczy, której nie rozumiem jest próba uczynienia z osobistych preferencji i gustów cechy charakteru, niezależnie czy mowa o opcji politycznej, tożsamości seksualnej czy ulubionej rasie psów. Dużo przyjemniej toczy się dyskusje z ludźmi, którzy nie tryskają nienawiścią do prawej czy lewej strony, gejów, transów czy cis, fanów BMW czy Alfy Romeo – i tak samo będzie mi zakwaszać relacje z kimś, kto jest gejem tak mocno, że nie zostało miejsca na inne cechy. Najlepsza wizytówka dla człowieka to nie to, że słucha metalu, ubiera się na czarno i gardzi hip-hopem a to, że nawet jeśli sprawia wrażenie przynależenia do jakiejś bajki, to przede wszystkim jest kimś, z kim dobrze się rozmawia, niezależnie od tego, czy jego bajka to też moja bajka, czy nie. Dlatego kiedy słyszę, że ktoś przysłowiowo j*bie pedałów, murzynów czy innych lewaków, a przy tym nie jest moim kolegą ani bliskim współpracownikiem, to nie jestem mu nic winien, nie chcę mieć z nim nic wspólnego, nie mam obowiązku przekonywać go, że nie ma racji – mamy swoje klocki, którymi się bawimy. Nie czuję potrzeby edukowania swojego 60-letniego wujka, który po którymś kielonie rozpruwa się przy świątecznym stole jak wór z trocinami, i cała rodzina musi słuchać, że pedałów to trzeba spałować, żydów zagazować, murzynów wygonić do afryki, lasy powycinać a żubry w p*zdu powystrzelać. Niech sobie będzie mądry po swojemu. A z kolegą, z którym różnią nas opinie na konkretne tematy potrafię rozmawiać i wiem, że pewnych kwestii przy piwerku nie należy podnosić, bo może się to nieprzyjemnie skończyć.

    • @Janek500 Pozwolę sobie zapytać w imieniu wszystkich gentlemanów komentujących tutaj – jesteśmy bardzo ciekawi, jak skończyła się ta rozmowa z kolegą przy piwerku? Oczywiście, bez zbędnych szczegółów, zastanawiam się po prostu, czy sytuacja przybrała obrót podobny do tego z „Łowcy jeleni”, czy raczej „Tajemnicy Brokeback Mountain”?

    • Nie oglądałem nic Patryka Vegi ani Kurosawy więc o filmach się nie wypowiem.
      R*chaniem w dupę, a jakże inaczej miałoby się kończyć spotykanie z kolegami?

    • Dzięki, nie dawało mi to spokoju 🙂

    • @Kubabyk
      „O widzisz, o wcześniejszych przykładach osób trans na olimpiadach nie słyszałem. Jakieś źródło?”

      A proszę uprzejmie: https://www.transathlete.com/olympics

      „Ale mężczyźni ćwiczący całe życie jednak mają w tym zakresie przewagę – testosteron mimo wszystko zwiększa masę mięśniową”

      Którą potem zmniejsza zażywanie HRT, to nie jest wszystko takie proste i bezbolesne – poczytaj/obejrzyj relacje z takiej tranzycji (z polskiego podwórka mogę polecić Maję Heban, ona sporo o tym opowiada), a zobaczysz, że chochoły tworzone przez lobby anty-trans są dosłownie śmiechu warte. Z ostatnich wtop polecam wywiad z Mattem Walshem u Joe Rogana. Walsh, jako dumny katolicki faszysta (sam się tak określa), myśli głównie o osobach trans i one zajmują największą część jego życia. Ba, stworzył nawet „film dokumentalny” o tym temacie, więc jak został zapytany o skalę „problemu” tranzycji młodych ludzi w USA, to stwierdził, że jest epidemia i to idzie w miliony. Biedaczek nie przewidział, że producent show sprawdzi go na żywo i jedyne dane, jakie istnieją, podają liczby kilku tysięcy na przestrzeni bodaj 5 lat. Rozpoczętych zdaje się tranzycji, z których tylko jakiś procent jest permanentny, tak na marginesie. Pomyłka tylko o jakieś tysiąckroć, kto by zwracał uwagę.

      „Ale pozostaje jeszcze jedna sprawa która ominąłeś – jak prawnie traktować osoby trans?”

      To jest ogromny obszar ustaleń prawnych, sam nie mam pojęcia, co byłoby najlepszym rozwiązaniem w przypadku emerytur. Myślę jednak, że możemy do tego dojść metodą małych kroków, bo na razie stoimy w miejscu, gdzie ludzie muszą podawać swoich starych do sądu, żeby zmienić imię, a to tylko jeden z wielu przykładów upierdliwości wynikających z zupełnego braku uwzględnienia osób trans w prawodawstwie. Od pierwszych pozytywnych zmian będziemy mieli do dyspozycji coraz więcej doświadczenia, żeby podejmować kolejne decyzje.

      Co do kwestii tolerowania nietolerancji to dodałbym tylko uściślenie – na poziomie indywidualnym jasne, że nie chodzi o zmienianie poglądu każdego napotkanego człowieka, to niewykonalne. Jednak gdy spojrzymy z dystansu, to publiczna sfera nadal pozostawia wiele do życzenia w tej kwestii i tu jest już pole na niezgodę na uprzedzenia. Pick your battles po prostu.

      U nas w pracy też od niedawna są toalety gender neutral, ale wcześniej ich nie było i nikt nie miał problemu z niczym. W końcu poruszamy się w świecie ludzi dorosłych – nikt normalny nie robi wywiadu genitalnego przed wejściem do wspólnej toalety, a jeśli zdarzy się nam zastać sytuację niekomfortową, to wystarczy wyjść i poczekać (vide wesołe odgłosy z kabiny obok). Ten temat też był rozdmuchany tak dalece, że ludzie kompletnie zapomnieli o jak mikroskopijnej skali przypadków mówimy. Znowu przykład Joe Rogana, który jest tak naiwnym misiem, że wierzy we wszystko, co zobaczy i spędził niedawno kilka minut czasu antenowego swojego i milionów swoich słuchaczy na analizie scenki z konfrontacji między matką a brodatą osobą trans próbującą wejść do damskiej toalety. Okraszał to komentarzem „this is real man, this is happening” i oburzoną miną, po czym bardzo szybko uciął temat, gdy okazało się, że ogląda dość oczywisty skecz przygotowany przez jakąś grupę artystyczną. You can’t make this shit up.

      Podobnie zresztą z tymi zawodnikami trans, gdzie w skali całego świata sportu mówimy może o kilkuset osobach, a w USA histeria republikanów osiągnęła takie rozmiary, że jeden ze stanów zmienił swoje prawo w odpowiedzi na JEDEN przypadek uczennicy chcącej startować w szkolnych zawodach. Obczajcie absurd – cała legislatura stanowa postawiona w stan gotowości i zajmująca się ustawą dla JEDNEGO przypadku zawodów szkolnych. To mogła być Arizona, na tę chwilę nie pamiętam – ogólnie ustaw anty-trans w ostatnich 4 latach było już ponad 200, więc można się pogubić. Na szczęście w wielu innych miejscach ludzie pukali się w głowy i było to załatwiane wewnętrznie przez szkołę. I pamiętajmy, mówimy o kilkudziesięciu/kilkuset przypadkach w skali USA z 330 mln mieszkańców.

      Panowie, doceniam wasz wkład w tę rozmowę, fajnie było też poczytać trochę więcej Janka500, historia z pracy załatwiona genialnie, aplauz.

    • Tak, dzięki. Ja czegoś się dowiedziałem. Mam nadzieję, że jeszcze będziemy mieli okazję podyskutować. Swoją drogą jest to nieco dziwne, że nt. gender politics ludzie dyskutują w sekcji komentarzy strony o grach i to pod postem, który zupełnie nie jest związany z żadną aferą (inaczej niż niesławny artykuł o hogwarts legacy i różnorodności rasowej w Harrym Potterze), no ale jest jak jest. Temat jest nośny i wychodzi chyba na to, że ludzie chcą o tym porozmawiać, ale nie mają gdzie. Trzymajcie się.

  2. No proszę, czyli jednak Sony pamięta o Bloodborne

    • „Dajcie nam remake Bloodborne!”
      Sony sleep

      „Ok, sami sobie zrobilismy”
      Sony has entered the chat

  3. ┐( ̄ー ̄)┌

  4. Tak z innej beczki: Czy tylko u mnie nadgodziny z tego tygodnia się w ogóle nie chcą wyświetlić?

  5. MagickStalker 29 stycznia 2024 o 17:26

    Zasłużona kara za ufanie komuś jak Sony. Fool you twice – shame on you.

Dodaj komentarz