10 najlepszych gier 2023 roku – wybór redakcji CD-Action

Ależ to była jazda! Ostatnie dwanaście miesięcy wyrwało wszystkim graczom grube godziny z życiorysu, a i tak nawet najbardziej zapalczywi gamerzy nie byli w stanie wyrobić z przejściem każdej wartej uwagi premiery. W 2023 doszło do klęski urodzaju, ale takie klęski przyjmujemy z uśmiechem na ustach.
Dobrze więc byłoby sensownie podsumować miniony czas w „giereczkowie” (zrobiliśmy to już zresztą w CD-Action 01/2024, jeśli chcecie sprawdzić). A nie ma na to lepszego sposobu niż poprzez klasyczne, soczyste zestawienie 10 najlepszych gier roku. Oczywiście to nasz wspólny – redakcyjny – wybór, będący owocami złożonego głosowania. Jeśli więc macie innych faworytów, śmiało podzielcie się nimi w komentarzach. Tymczasem życzymy miłej lektury!
10. Dead Space (ex aequo)

Półtorej dekady po swoim debiucie seria Dead Space znajdowała się na ostrym zakręcie. Przez lata odsunięta na bok, znalazła za sprawą odświeżenia szansę na odkupienie. Czy studio Motive podołało zadaniu? Powiem tak: nawet sobie nie wyobrażałem, że uznam reinterpretację Dead Space’a za najlepszy do tej pory remake na rynku. Gra jest koronnym przykładem, dlaczego do takich zadań powinno się zatrudniać tylko i wyłącznie fanów serii, którzy znają ją od podszewki i doskonale wiedzą, co z nią zrobić.
Przeczytaj recenzję gry Dead Space
Tegoroczny Dead Space jest zjawiskowym hołdem dla klasyki, w którym pieczołowicie odwzorowano uczucia, jakich gracze mogli doznawać podczas ogrywania pierwowzoru w 2008 roku. Ishimura znowu potrafi przerazić dzięki niesamowitemu modułowi intensywności sprawiającemu, że pokład statku nigdy nie będzie dla nas bezpieczny. Zrobiło się o wiele trudniej i brutalniej, co odwzorowuje system warstw nekromorfów, które najpierw trzeba obrać do kości, zanim je pokonamy. Mamy wreszcie zmiany w fabule, misje poboczne, a Isaac Clarke otrzymał głos.
Wszystkie większe i mniejsze zmiany sprawiają, że Dead Space to nie tylko piękny remake, ale też nowe otwarcie dla marki. Dzięki marketingowemu sukcesowi gry w końcu możemy liczyć na wskrzeszenie głównej serii. Drodzy twórcy z Motive Studio, jeśli mnie słyszycie, to błagam, skończcie jak najszybciej tego Iron Mana, bo tylko się przy nim marnujecie. Dead Space 4 czeka. [Krzysztof „Gwint” Jackowski]
10. Ghostrunner 2 (ex aequo)

Pierwszy Ghostrunner został ciepło przyjęty i narobił sporo szumu – zarówno na rodzimym rynku, jak i na świecie. Niestety premiera sequela przeszła jakoś tak… bez echa. Spieszę jednak przypomnieć, że ktokolwiek przegapił „dwójkę”, popełnił koszmarny błąd! Bo to nie tylko gra lepsza od poprzedniczki, ale też jedna z bezsprzecznie najlepszych zręcznościówek ostatnich lat. Mało która produkcja potrafi wprawić w takie flow, jednocześnie stawiając przed grającą osobą sporo wyzwań. Ten balans między płynnym, wciągającym gameplayem a wymagającym poziomem trudności został wyważony przez krakowską ekipę fantastycznie.
Przeczytaj recenzję gry Ghostrunner 2
Trzeba jednocześnie zaznaczyć, że Ghostrunner 2 to sequel, który nie tylko chce robić wszystko „lepiej, więcej, bardziej”, ale też wprowadza do rozgrywki sporo świeżości. Największą nowość stanowi motocykl. Przemierzamy na nim kawałek otwartego (!) świata, walczymy z bossami i rozwiązujemy przestrzenne zagadki. Co prawda fabuła mogłaby być lepsza, przeciwnicy bardziej zróżnicowani, a całość działać nieco płynniej, lecz mimo to nie mam wątpliwości, że losy cybernetycznego ninji Jacka zasługują na miejsce wśród najlepszych gier tego roku. [Paweł Kicman]
9. Super Mario Bros. Wonder

W życiu zaliczyłem konkretną wyrwę w swojej przyjaźni z Mario. Przerwa trwała od końca świetności Pegasusa po premierę Switcha w wersji OLED. Udało mi się nadrobić masę kapitalnych gier z uniwersum Grzybowego Królestwa i co tu dużo mówić: czekam na każdą nową produkcję (okej, oprócz turówek z Kórlikami). Nie inaczej było z Wonder, bo tu „po jednej nutce” ze zwiastuna dało się wyczuć, że szykuje się hit.
Przeczytaj recenzję Super Mario Bros. Wonder
Główna atrakcja? Wariatkowo, jak mówi moje dziecko na moment, gdy znajdujemy zaczarowane ziarno. Zmienia się i muzyka, i fizyka, a kolory i kształty przypominają fantazję na temat przyjmowania LSD. Ale kwaśne skojarzenia nie oddają tej platformówkowej ekstazy. Tu jest wszystko to, co znamy i lubimy (od rozwalania cegiełek, przez sekrety, po nowe power-upy), ale produkcja wygrywa kapitalnymi projektami plansz oraz właśnie alternatywnymi sposobami na ich przejście, pełnymi tytułowych cudów.
Nie wszystko się udało. Z bogatej menażerii bossów wzięto wyłącznie Bowsera Jr., a arsenał wybieranych przed każdą planszą zdolności (np. szybowanie, wyższy skok, automatyczne wzmocnienie) – choć szykował się na kapitalną nowość – okazał się przyjemny, ale głównie w charakterze kwiatka do kożucha. Gra nie jest przesadnie długa, po przejściu kampanii mało tu szukania znajdziek, pozostaje jedynie zestaw hardkorowych plansz. Tylko co z tego, jeśli nie mogłem się od Wonder odkleić i produkcja wygrała wojnę o moją uwagę ze wszystkimi wielkimi premierami tej jesieni? [Barnaba „b-side” Siegel]
8. Jagged Alliance 3

Ten rok okazał się szczególnie łaskawy dla fanów turówek i gier taktycznych. Trzeci Baldur starł oczywiście z powierzchni ziemi całą konkurencję, ale w jego cieniu skrywa się jeszcze spore stadko innych tytułów. Jednym z nich jest Jagged Alliance 3. Seria o ekscentrycznych najemnikach wyzwalających za garść dolarów rozmaite zasiedmiogórogrody padła ofiarą własnego sukcesu. Nieraz starano się przywrócić ją do życia, ale nikomu nie udało się odtworzyć magii charakterystycznej dla wczesnych odsłon. Któż by się zatem spodziewał, że blisko ćwierć wieku od premiery „dwójki” światło dzienne ujrzy gra, która w tak zgrabny sposób nawiąże do jej dziedzictwa?
Przeczytaj recenzję gry Jagged Alliance 3
No właśnie – nawiąże, nie skopiuje. Haemimont Games doszło do wniosku, że nie ma sensu kopać się z koniem i fundować nam kolejnego z góry skazanego na porażkę powrotu do przeszłości. Wciąż trzeba zatem przemieszczać się po mapie strategicznej i pamiętać o regularnym opłacaniu żołnierzy, lecz walka w znacznym stopniu upodobniła się do XCOM-ów.
Szczególnie spodobał mi się sposób zaprojektowania broni ciężkiej. W grze służy ona mniej więcej do tego, co w rzeczywistości – zabezpieczania określonych fragmentów pola walki przed wrogim szturmem i rozrywania na strzępy każdego, kto się na niego zdecyduje. Oczywiście nie wszystko wyszło w JA3 idealnie. Absurdalną moim zdaniem decyzję o ukryciu wskaźników procentowej szansy na trafienie można odkręcić za pomocą moda, ale zbyt cukierkowej grafice zaradzić znacznie trudniej. Skłamałbym, twierdząc, że zapamiętam tę produkcję na lata, ale to kawał solidnej taktycznej turówki i żal byłoby ją przegapić. [Paweł „Cursian” Raban]
CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNEJ STRONIE
7. Dave the Diver

Sięgając po Dave the Diver, można spodziewać się przede wszystkim dużej dawki zwiedzania podmorskich głębin. Produkcja studia Mintrocket otoczona jest jednak zalewem małych mechanizmów, które razem tworzą o wiele większe doznanie. Zarządzanie restauracją, ulepszanie sprzętu, robienie zdjęć, szukanie artefaktów czy hodowanie zwierząt i roślin dodają do tej uroczej gry kolejne warstwy zmieniające ją w przygodę opartą na fantastycznej pętli gameplayowej, stale proponującej coś nowego.
Przeczytaj recenzję gry Dave the Diver
Przełączamy się tu między stylami zabawy, zanim zdążymy się czymś znudzić, ponadto bez przerwy zaskakują nas jakieś nowości. I nawet tak znużony „indykami” (nie zaczynajmy tutaj rozmowy o tym, czy Dave the Diver jest naprawdę grą indie), tak stary gracz jak ja połknął ten haczyk. To zasługa fantastycznej oprawy muzycznej, dużej dawki humoru oraz lekkości, z jaką twórcy oddali nurkowanie, które zwykle przedstawiane jest w grach w sposób nadętoartystyczny lub budujący napięcie.
Dave the Diver jest za to lekki, zrozumiały i grywalny. Przejrzyste menu, brak nastawienia na zbieranie materiałów (to ważny element gry, ale to, czego potrzebujemy, praktycznie samo wpada do ekwipunku), a także grupka bardzo sympatycznych postaci stanowią tutaj wisienkę na torcie. W zalewie sequeli i remake’ów jest to wyróżniający się punkt 2023 roku. [Arkadiusz „Cascad” Ogończyk]
6. Resident Evil 4

Choć Resident Evil 4 długo nie mógł odnaleźć swojej tożsamości, tak gdy ostatecznie trafił na rynek na początku 2005, wywrócił gatunek survival horroru do góry nogami. To on zapoczątkował wyraźny zwrot ku grom akcji, nie rezygnując jednak przy tym z nastrojowej otoczki, co uczynili dopiero jego następcy. Odnowienie „czwórki”, do dziś ocenianej najwyżej w obrębie całej marki, było równie pewne, co kolejna część Call of Duty każdego roku. Tym razem Capcom jednak nie powtórzył rewolucji, tak koniecznej przy remake’u Resident Evil 2. Przy „czwórce” nie trzeba było uwalniać kamery, przebudowywać sterowania (ale możemy wreszcie chodzić i strzelać jednocześnie!) czy przeprojektowywać lokacji z prerenderowanych, dwuwymiarowych teł na w pełni trójwymiarowe otoczenie.
Przeczytaj recenzję gry Resident Evil 4 Remake
To nie jest zupełnie nowa gra oparta na klasyku sprzed lat, lecz pieczołowicie odrestaurowany i współcześnie doszlifowany tytuł, w którym zakochali się posiadacze PS2 i GameCube’ów. Remake zagwarantuje im wymarzony powrót do przeszłości we wspaniałej oprawie audiowizualnej, ale nowi gracze też odnajdą się w nim bez problemu, szczególnie jeśli znają już Leona Kennedy’ego z odświeżonej „dwójki”. Chyba jedyna rzecz, do jakiej ktokolwiek mógłby się przyczepić, to pominięcie pewnego bossa obecnego w pierwowzorze. Osobiście jednak będę bronił decyzji o przesunięciu tej walki do DLC Separate Ways, gdzie naturalnie pasuje ona z punktu widzenia fabuły. I znów wystarczyło mi napisać zaledwie kilka zdań, by nabrać ochoty na powrót do wybijania Los Ganados… [Jakub „rajmund” Gańko]
5. Alan Wake 2

Nie po drodze było mi z drugą częścią Alana Wake’a. Przez kilka pierwszych godzin miałem poczucie, że to – tylko i aż – dobra gra. Poziom Control, choć z naciskiem na inne elementy, a co za tym idzie z mniej widowiskową, nudniejszą rozgrywką. I po 40 godzinach z produkcją Remedy wciąż uważam, że to właśnie gameplay – podobnie jak w „jedynce” – jest jej najsłabszym składnikiem. Powtarzalny, mało rozbudowany, stanowiący jedynie pretekst dla całej reszty. Łatwo to jednak wybaczyć, gdy wspomniana cała reszta okazuje się nie tylko fenomenalna, ale też niespotykana wśród tytułów wysokobudżetowych.
Przeczytaj recenzję gry Alan Wake 2
Już w recenzji (którą znajdziecie w najnowszym numerze magazynu CD-Action) wspominam, że AW2 wymyka się standardowej skali ocen. To gra będąca szczytowym dziełem fińskiego studia, również ze względu na konsekwencję w podążaniu wyznaczoną przed laty ścieżką. Nie mam na myśli jedynie Remedy Connected Universe, ale przede wszystkim wizję artystyczną, łączenie gier z innymi mediami (i nie odnoszę się tu tylko do rozdziału musicalowego, który stanowi po prostu wisienkę na torcie) oraz odwagę w podejmowaniu ryzyka i wychodzenie poza ramy tego, co wielu uznałoby za „bezpieczne AAA”. I żywię tylko nadzieję, że plotki, jakoby najnowsze dzieło Sama Lake’a i spółki miało sprzedawać się poniżej oczekiwań, są mocno przesadzone. Ale dla pewności, jeśli jeszcze tego nie zrobiliście, to sprawcie sobie lub komuś innemu prezent świąteczny i kupcie Alana Wake’a 2. Nie zawiedziecie się – to doznanie jedyne w swoim rodzaju, perkele. [Tomasz „Ninho” Lubczyński]
4. Cyberpunk 2077: Widmo wolności

Nie chciałbym tu rozpisywać się o ogólnym stanie Cyberpunka 2077, bo ten znacząco się poprawił względem ostatnich lat, a i Redzi zostali za swój optymalizacyjny wysiłek nagrodzeni zarówno na TGA, jak i przez graczy. Dla mnie największym bohaterem tego roku w Night City było jednak Widmo wolności jako produkcja od początku do końca zajmująca – nie tylko fabularnie, ale też gameplayowo.
Przeczytaj recenzję dodatku Cyberpunk 2077: Widmo wolności
Z jednej strony pod kątem emocjonalnym scenariusz nie sięga wyżyn osiągniętych w „podstawce”, zwłaszcza w kulminacyjnych scenach z udziałem V i Johnny’ego Silverhanda. Z drugiej zarysowana narracyjnie intryga szpiegowska trzyma się kupy, umiejętnie buduje napięcie, portretuje w sposób celny kilka najważniejszych postaci i logicznie umiejscawia wydarzeniach w ramach głównej fabuły, zakładającej fakt, że V to tykająca bomba. Dialogi to jak zwykle absolutna topka branży growej, ale do tego CDPR nas przyzwyczaił. Miło więc jest usłyszeć te soczyste kwestie zwłaszcza z ust Idrisa Elby.
Jeżeli chodzi o rozgrywkę, to ta przede wszystkim zyskuje dzięki znakomitemu quest designowi. Paweł Sasko i spółka rozpisali w Widmie wolności najlepsze zadania, jakie wykonywałem w całym Cyberpunku 2077. Planowane krok po kroku akcje inwigilacyjne rodem z topowych heist movies wciągały bez reszty, wprowadzając nawet nowe mechanizmy specjalnie na potrzeby danej misji. Sporo w tym świeżości znamiennej dla dodatków fabularnych autorstwa CD Projektu Red. Nikt inny nie wkłada tyle serca i wysiłku w rozszerzenia, co to studio. [Karol Laska]
CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNEJ STRONIE
3. Marvel’s Spider-Man 2

Jeżeli nad jakimiś grami z 2023 roku zastanawialiśmy się, czy spełnią pokładane w nich oczekiwania, to akurat o Marvel’s Spider-Man 2 mogliśmy być spokojni. Po pierwsze za produkcję odpowiadało studio, któremu nie zdarzyła się dotąd żadna większa wpadka. Po drugie starsze dzieła Insomniac Games poświęcone Peterowi Parkerowi i Milesowi Moralesowi okazały się świetne, kontynuacja zaś miała stanowić wyłącznie rozwinięcie pomysłów z poprzedniczek, bez wywracania rozgrywki do góry nogami. Czasami takie podejście nie jest złe. Po co zbyt mocno mieszać w czymś, co tak dobrze działa? Ponadto developer pokazał potencjał, jaki drzemie w konsoli PlayStation 5, oferując fantastyczną grafikę (w wirtualnym Nowym Jorku można się zakochać!), stabilny framerate oraz niemalże natychmiastowe przełączanie się pomiędzy grywalnymi bohaterami, bez ekranów ładowania.
Przeczytaj recenzję gry Marvel’s Spider-Man 2
Na plus Marvel’s Spider-Man 2 działa o wiele lepiej przemyślany system aktywności pobocznych, które nie są tak nachalne i monotonne jak we wcześniejszych odsłonach. Takich drobnych, acz istotnych modyfikacji tutaj nie brakuje: walka stała się bardziej widowiskowa za sprawą bogatszego wachlarza ataków obu Pająków, siecioskrzydła dodały jeszcze większej dynamiki do śmigania po mieście, a możliwość swobodnego przyklejania sieci do ścian pomogła w cichym eliminowaniu oponentów. Insomniac Games po raz kolejny nie zawiodło także na płaszczyźnie fabularnej. Scenarzyści sprawnie powiązali wątki z Kravenem, Venomem i paroma innymi złoczyńcami, tworząc przy tym w pełni autorską historię, stojącą na własnych nogach. [Łukasz Morawski]
2. The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom

Nie chciałam kupować tej gry. Moje ulubione Zeldy miały widok z góry i dwuwymiarową grafikę, pływałam w nich statkiem albo przeskakiwałam między światami dzięki technologii 3DS-a. Breath of the Wild było dla mnie zbyt przepastne. Tegoroczną odsłonę przygód Linka nabyłam tylko dlatego, że spodobała mi się edycja kolekcjonerska (czasami dokonuję zakupów pod wpływem kaprysu). Tydzień później sprawiłam sobie OLED-a jedynie dla Tears of the Kingdom, a na Dzień Kobiet poprosiłam o oficjalny przewodnik po grze (nie mam w zwyczaju czytać takich rzeczy). Przeglądam go niekiedy jak ulubiony album ze zdjęciami z wakacji.
Przeczytaj recenzję gry The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom
Nie do końca rozumiem, co się stało, chociaż powinnam, bo gram od trzech dekad i wiem, co mi się w grach podoba. Kiedy myślę o tej Zeldzie, mimowolnie się uśmiecham. Gdy ją odpalam, czuję się, jakbym szła na spotkanie z przyjaciółmi w ulubionej kawiarni. Celebruję każdą rozgrywkę. Nie stwierdzam wad. Kocham muzykę w tej produkcji i pastelową grafikę, dźwięki gotowania (z tym satysfakcjonującym „dzyń!”) i wszystkie moje koniki, które córka ponazywała imionami bajkowych stworów (to wtedy, gdy nie patrzyłam). Namówiłam przyjaciół, by kupili Zeldę synkowi, i z satysfakcją obserwuję, jak gra w nią częściej niż w Minecrafta.
Tears of the Kingdom nie musi mieć kolejnej, lepszej odsłony, bo ta jest pięknie zszyta i stanowi perfekcyjną całość. Obawiałam się, że nie zagram w tym roku w nic innego. I tak by się stało, gdyby nie fakt, że nie chcę stracić pracy. [Ranafe]
1. Baldur’s Gate 3

W tym roku zwycięzca mógł być tylko jeden. Baldura pokochali chyba wszyscy, którzy choć przez chwilę przemierzali Faerûn. W redakcyjnym głosowaniu wyższość dzieła Larian Studios uznawali nawet zatwardziali miłośnicy FPS-ów, strategii czy skocznych hydraulików. Co nie znaczy, że BG3 to tytuł perfekcyjny w każdym calu. Nie opowiada najlepszej historii, jaka kiedykolwiek została w grach opowiedziana, nie wciąga najbardziej angażującym systemem toczenia walk, nie jest szczytowym osiągnięciem wizualnym tego roku. Ale będąc w tych aspektach produkcją niezwykle sprawną (a przynajmniej na tyle sprawną, aby nikt nie miał powodów do kręcenia nosem), może wyłożyć na stół swe największe atuty.
Przeczytaj recenzję gry Baldur’s Gate 3
BG3 – jak żaden inny wydany wcześniej tytuł – daje nam wrażenie uczestniczenia w prawdziwej sesji papierowego erpega. Daje swobodę, o jakiej marzyliśmy od chwili, gdy po raz pierwszy zetknęliśmy się z koncepcją ogromnego sandboksa. Daje sposobność, by używać wyobraźni, by postępować nieszablonowo, by bawić się tym światem, a zarazem utonąć w nim zupełnie. Praca, jaką musieli włożyć w grę developerzy, aby przewidzieć szalone pomysły graczy i samemu ich do szaleństw sprowokować, była tytaniczna. Poczucie humoru, z jakim to zrobili – błyskotliwe.
Baldur’s Gate 3 to gra wciągająca i po prostu cudowna. Przez ponad 100 godzin kompletnie zawładnęła moim umysłem. A jednocześnie rozbudziła ogromne oczekiwania wobec całego gatunku. Jeszcze przez długie lata będę wracał myślami do przygód, romansów, psikusów i walk, jakie przeżyłem w Zapomnianych Krainach. [Dawid „DaeL” Biel]
Czytaj dalej
56 odpowiedzi do “10 najlepszych gier 2023 roku – wybór redakcji CD-Action”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Na pewno w końcu ogram JA3, CP77 i BG3 🙂
O, szacuneczek za docenienie Jagged Alliance 3. Zgadzam się, że to jeden z lepszych tytułów tego roku, tuż obok chociażby Aliens: Dark Descent.
Lista oczywista, że tak pozwolę sobie zarymować 🙂 Dobry rok.
Na liście jest 11 gier. Czy CD-Action naprawdę upadło tak nisko że w redakcji nie ma ani jednej osoby która wie jak działa ex aequo w rankingach? Żenujący się robicie.
Nie uciekałbym od razu w tak skrajne epitety. Wiemy, jak działa ex aequo, ale bardzo nam zależało i na okrągłej liczbie, i na uwzględnieniu obu gier w rankingu top 10. Myślę, że nikogo taki stan rzeczy nie krzywdzi, a zestawienie w ostatecznym rozrachunku prezentuje się uczciwie.
A ja bym „uciekał”, bo chodzi nie tylko o to ale również o ignorowanie błędów językowych, robienie ze strony pudelka (np. rozdmuchiwanie jednego twita do poziomu WIELKIEGO NEWSA), ignorowanie dużej części tego co rzekomo jest tematem strony (np. VR), zasłanianie całych treści reklamami, wpychanie przez newsmanów swoich opinii w teksty (tak jak ten typ co wyśmiewał prawników UE bo najwyraźniej wie lepiej od nich jak działają najnowsze przepisy unijne), ignorowanie komentarzy nawołujących do ludobójstwa i propagujących ustroje totalitarne, koszmarną stronę której od miesięcy nie chce wam się naprawić, ignorowanie warstwy dźwiękowej w recenzjach.
Ale ex equo działa w drugą stronę: to znaczy nie byłoby miejsca 11, a dopiero dwunaste. Także wszystko git, trzymajmy się w tej Polsce.
@213769 ok, to oświeć nas jak powinno wyglądać ex aequo na 10 miejscu? Uciąć obie i zostawić tylko 9? To będziesz się pluł. Dać obie i zostawić 11? To się plujesz. Dać jedną i napisac, ze jest ex aequo z inna, ale nie powiedzą jaką? No nie. Więc oświeć nas która wersje by tobie pasowała
E: sorry, Mozart, w pierwszej chwili, myślałem, że to ja jestem adresatem Twojej wypowiedzi.
W każdym razie oryginalną wiadomość zostawię i tak.
Nie mnie, tylko jak to działa, np. w sporcie (skoki narciarskie teraz w sezonie, często się to tam pojawia, sprawdź proszę).
Przykład:
1. Ktoś
2. Ktoś
…
8. Ktoś
9. Ktoś
10. Ktoś ex equo
10. Ktoś ex equo
12. Ktoś.
Jak widać na przykładzie, pomija się miejsce niższe (11), a nie wyższe (9). Dziękuję i pozdrawiam.
@Zbayn009 no ja wiem. to ten z pierwszego komentarza miał z tym problem 😉 już wyedytowałem by było wiadomo, ze do niego się zwracam. sory za nieprozumienie
@zbayno09
A wiesz że chyba masz rację? Popieprzyło mi się. Mojego zdania o redakcji to jednak nie zmienia, z powodu pozostałych powodów :]
Z pozostałymi nie polemizuję, zresztą zgadzam się z wieloma podpunktami i sam dodałbym pewnie kilka kolejnych. Jednak – niestety – lepszej, mniej baitowej, strony o giereczkowie nie ma. Aczkolwiek coraz częściej spoglądam w kierunku GOLa.
Lincz mnie pewnie czeka ale powiem że Baldurs Gate 3 dla mnie niespecjalnie zbliża się do nawet pierwszej 10tki gier w tym roku. Mimo uwielbienia poprzedniczek i głodu gier w starszym stylu, bg3 mnie od siebie odrzucił. Gry lariana mi nigdy nie podchodziły a tutaj jednak więcej czuję Divinity niż Baldura. Klimat czasami jest ale mam wrażenie że ta gra ma mocno nieokreśloną tożsamość, co przeszkadzało mi od początku gdy zacząłem „rozmawiać” z mózgiem na nogach. Humor momentami też raczej taki że uśmiech żenady się raczej u mnie pojawiał. Do tego walka turowa mi nie siadła, w ostatnich latach najbardziej lubiłem walkę w nowych Wasteland i XCOMach, tymczasem tutaj nie mogłem się wgryźć w temat. Nie wiem czemu ale gracze zwłaszcza nieco starsi uwielbiają tą grę z tego co widzę po opiniach. Mi niestety nie podeszła gra ale nie każdemu musi się podobać.
Ja też trochę odbijam się od Lariana (zaczynam i nigdy nie kończę), więc choć mam apetyt na BG3, to obawiam się, że mogę mieć podobnie i przy tym tytule. Nic w tym złego, jest masa innych dobrych gier ;-).
A ja mam wrażenie, że chciałeś być ,,kontrowersyjny” i koniecznie chcesz baitować swoją opinią. Kręci Cię jak jesteś w opozycji do głównego nurtu? Można się oszukiwać, że jest się kimś szczególnym, ,,wysublimowanym”, z unikalnym gustem i najwłaściwszą opinią na świecie. Ale można też się pogodzić z faktem że BG3 jest grą wybitną a Ty albo masz kilka osobowości albo zwyczajnie kłamiesz, bo przytoczone przez Ciebie argumenty się wzajemnie wykluczają.
>G*mer has entered the chat
@SPARHAWK999 Coś może też po prostu komuś nie podejść, choć większość się tym zachwyca. Nigdy tak nie miałeś?
Oczywiście, ale to nie jest ten przypadek. Argumenty przedstawione przez autora przeczą temu, że po prostu gra nie ,,podeszła”. Jak się jest fanem rpgów, ,,wielbi poprzedniczki” i gry ,,w starszym stylu” , lubi się walkę w Wasteland i Xcom a mimo to nie siadł tryb turowy no to tu coś nie bangla. I brzmi jak typowy atencyjny internetowy komentarz byleby tylko móc coś za wszelka cenę skrytykować i być w opozycji do znaczącej większości.
Mi akurat nie bangla baldur trzy. Jeśli ma się inne gusta i mówi o tym na forum to od razu jest się kontrowersyjnym? Nie będę swoich własnych słów cytował ale nie sądzę że coś w tych argumentach się wyklucza. Od wstępu nie podszedł mi klimat gry a to sporo daje do całego odbioru. Nie wiem czy to jest jeszcze fantasy czy jakieś sci fi, i po prostu do Baldura mi to nie pasuje. W dwójkę grałem jak głupi za dzieciaka, ogólnie nie jestem fanem walki turowej w grach, do tur wolę siąść przy stole i realnie pograć w planszówke, w grach wolę w takich przypadkach walke z aktywną pauzą. Ale są wyjątki – wymieniłem w poprzednim komentarzu – ale baldur 3 nim nie jest. Szanuje że gra się udała, doceniam i fajnie że to nie kolejne „singlowe MMO” jakich dziś wiele na rynku. Tak czy siak klimat mi nie poszedł, fabuła nie wciągnęła a jej idiotyzmy odrzuciły. Może walka turowa w grach post apo albo Jagged Alliance mi się podoba a w fantasy bieganie z mieczem ciach ciach i nie trafiłem, to już mi średnio leży. Nie wiem. Im jestem starszy tym bardziej mi się gust growy zmienia bo i czasu mniej na to by grać we wszystko cały czas.
To powiem więcej, bardziej mi się podoba Diablo 4 niż Baldurs Gate 3. Ma mroczny, brutalny klimat, walka jest satysfakcjonująca, mięsista, fabuła średnia ale nie po to gra się w Diablo. To się nazywa kontrowersyjna opinia panie kolego 😀
Nie widzę nic dziwnego, kontrowersyjnego czy atencyjnego w tamtym komentarzu. Ja też (mimo że grałam i w pierwszego, i drugiego Baldura) odbiłam się od trójki – nie wciągnęło mnie początkowe zawiązanie akcji, gusta gatunkowe mi się zmieniły, a do tego nie siadł mi system walki, choć uwielbiam nowe XCOM-y. To, że się lubi niektóre gry z turową walką, nie oznacza od razu, że trzeba lubić wszystkie. Ba, można nie lubić czegoś nawet wtedy, gdy zostało to dobrze zrealizowane. Ludzie mają swoje preferencje i na to, czy coś komuś odpowiada bądź nie, wpływają czasami naprawdę małe rzeczy. Na szczęście branża jest duża i wszystkiego lubić nie trzeba.
Bracia w wierze, atakują podstępnie Najświętszy Kościół Baldurowy! Używają nikczemnych, wzajemnie wykluczających się argumentów by szerzyć zwątpienie i skonfundować serca Wasze! Naprzód! Bij, zabij! Bij, kto w Baldura wierzy!
Cholera, kiedyś śmiałem twierdzić, że jestem największym fanem Baldura na planecie (aż poznałem jednego z tłumaczy Siege of Dragonspear, pozdro Cherry); dwójkę przeszedłem ze dwadzieścia razy i mam niemal każde możliwe wydanie Baldurów, łącznie z Descent into Avernus. A jednak przez divinitowość trójki jeszcze jej nie zacząłem. Walkę turową uwielbiam (wolałem nawet system walki z Temple of Elemental Evil, był najbardziej papierowy), Baldura, jak już wiecie też, ale na tę trójkę nie mam ciśnienia. Wiem, że w końcu w nią zagram i pewnie po przełamaniu zakocham po uszy, ale doskonale rozumiem autora. Cóż, Sparhawk, nie wszystko jest dla wszystkich. To, że coś się komuś nie podoba, nie znaczy przecież, że jest złe. Wpływa na to zbiór doświadczeń, nostalgia, a nawet kolejność w jakiej się pewne gry poznawało: dla mnie np. zawsze Disciples (do dwójki) będzie lepsze niż Herosi. Czy to znaczy, że ta gra jest obiektywnie lepsza? No raczej nie 🙂
W porządku 🙂 tzn posypuję głowę popiołem, niepotrzebnie się emocjonowałem i przede wszystkim dziękuję Wszystkim powyżej za kulturalne i wyważone odpowiedzi/uzasadnienia. Internet jest pełen niewyważonych, nieprzemyślanych, skrajnych opinii pod prąd ,,bo tak”. Ale to nie ten case jak widać 😉 Sam widzę sporo w BG3 niedociągnięć i minusów.
Więcej „kłótni” o jakość gier takich jak Baldur’s Gate 3 nam wszystkim życzę w te święta 🙂
O wow, świąteczny cud, to jednak możliwe! 😀
Wesołych wszystkim!
Ja już pod jakimś artykułem o BG3 listowałem część grubych immersion breaking bugów, które rozwaliły mi przyjemność z gry i po 20h odłożyłem grę na półkę. Świetnie, że twórcy dają wiele możliwości graczowi, ale gdy próbuję zrobić coś, czego nie przewidzieli w najbardziej spatchowanym akcie 1 i gra się rozjeżdża, to wolę poczekać na kolejne 20 patchy. Ta gra jest bardziej zbugowana (ilość bugów) od Cyberpunka w chwili premiery na PC i nie rozumiem trochę niekonsekwencji recenzentów – tzn. trochę rozumiem Cyberpunk na PC też zbierał znakomite oceny, a wiadomo jak było. Dam tylko dwa przykłady, jak wspomniałem kiedyś już się mocniej rozpisywałem:
– można zaatakować smoka w 1. akcie podkradając się do niego, smok w kolejnej turze znika – bez cutsceny, bez niczego
– dwa identyczne znaczeniowo dialogi z Astarionem i osobą, która go ściga kończą się albo nazwaniem nas idiotą albo przyjacielską wymianą zdań; sens i wynik drzewka dialogowego podkreślam ten sam
Bardzo cieszy mnie udana kontynuacja JA – po tylu latach „klątwy” fajnie widzieć, że można na tej marce coś jeszcze sensownego zbudować.
Szkoda że na liście nie pojawił się Warhammer :Rogue Trader.To naprawdę świetny erpg,niestety przyćmiony przez Baldura.
Jak każdy produkt Owlcata będzie grywalny dopiero po jakichś 6 miesiącach 😉
Sami są sobie winni w tym wypadku. Jak się wypuszcza grę 7 grudnia, to trudno się załapać na plebiscyty i podsumowania roku, bo mało kto zdąży grę ograć.
kurczę.. nie ma starfielda…
Nie martw się, niebawem wrzucimy też listę naszych tegorocznych rozczarowań. 😉
ja nie wiem czy to się nawet do rozczarowań nadaje 😉
JA3 w coopie to moja gra roku. Patent z jednoczesnym wykonywaniem niewykluczających się akcji, dzięki czemu nie musimy czekać aż kolega wykona swoją turę, bardzo dynamizuje rozgrywkę i gra nie nudzi do samego końca.
Ta lista pokazuje, że pomimo zalewu megabubli (Gollum, Quantum Error, Redfall, Kong, The Walking Dead…) growo był to naprawdę solidny rok, również dlatego, że brakuje tu mojego nr 1 faworyta: Hi-Fi Rush. Obrażał się jednak zdecydowanie nie będę, bo wiadomo, że każda topka jest kwestią subiektywną i małe dzieło Tango Gameworkerów w tym roku „zaimponiło” mi najbardziej z czysto osobistych przyczyn. Świetny dobór utworów w soundtracku i oprawa audiowizualna (zasłużona statuetka na TGA), cudowny artstyle, niewymuszony humor, zaskakująco dobry polski dubbing… i to wszystko w grze, która dostała shadow dropa. Miłość od pierwszego wejrzenia, jednakże najbardziej podjarał mnie fakt, że to blend moich dwóch ulubionych gatunków: slashera z grą rytmiczną. Bueno, kurde, bueno! 🤌 Jestem ciekaw, czy ktoś z redakcji podziela moje zdanie, mimo tego, że na liście się nie znalazła.
A mortal kombat i diablo 4 to gdzie? Niewspominając też o final fantasy 16?
Uplasowały się w naszym głosowaniu na dalszych miejscach, poniżej pierwszej dziesiątki.
Hmmm… chcąc skomentować ten ranking zastanawiam się, czy mam do tego w ogóle moralne upoważnienie – wszak nie grałem (jeszcze) w żaden z zamieszczonych tutaj tytułów. Ponadto ranking został sporządzony w oparciu o głosowanie przeprowadzone wśród grona redaktorów co oznacza, że nie mamy do czynienia z subiektywną oceną – jak np. w przypadku recenzji – jednej osoby, a całkiem obiektywnym zbiorem subiektywnych ocen wielu osób. Szukając jednak jakiegokolwiek punktu zaczepnego zwróciłem uwagę na daty premier poszczególnych tytułów i odniosłem wrażenie, że większość gier pochodzi z końcówki roku. Po sprawdzeniu danych nie rozczarowałem się – 7 gier miało premierę w drugiej połowie roku, a jedna gra (Dave the Diver) była bardzo blisko przekroczenia tej granicy (premiera 28.06.2023). Warto zwrócić uwagę, że aż cztery gry ukazały się w październiku. Brakuje mi natomiast w tym zestawieniu świetnych gier, która ukazały się na początku tego roku np. Hi-Fi Rush (BTW jest to tytuł, który miałem przyjemność ograć i skłonił mnie do przemyśleń). Z innych gier, których nieobecność może zaskakiwać to np. Star Wars Jedi: Ocalały, Dziedzictwo Hogwartu, Aliens: Dark Descent, Final Fantasy XVI, Diablo 4 czy System Shock. Tak, sprawdziłem – wszystkie wymienione przeze mnie tytuły ukazały się w pierwszej połowie tego roku (kwestią dyskusyjną jest to czy te gry były faktycznie świetne). W tym miejscu pojawiło się u mnie pytanie, czy w przypadku takich zestawień/rankingów jednym z głównych czynników, które powodują, że jedne gry wygrywają, a inne nie – nie jest ludzka pamięć? Być może w natłoku premier świetnych gier z ostatnich miesięcy zapominamy już o innych świetnych tytułach, które ogrywaliśmy na początku roku? Ciekawy jestem jak to wyglądało w poprzednich latach? Może znajdzie się ochotnik, który mógłby zbadać to zagadnienie? @spikain lubi szukać odpowiedzi na różne pytania (np. „Który rok w historii gier był najlepszy”) w oparciu o „metodę naukową”😊.
A przecież Harry był już okrzykiwany grą roku dzień po premierze.
ładny wywód, ale jak ograsz więcej gier z tego roku to hi-fi rush nie zmiescisz.
diablo i ff16 są z czerwca, więc ok – pierwsza połowa roku, ale to nie ma nic do rzeczy 🙂
@PLAYERONE Głosowaliśmy we wspólnym arkuszu z listą tegorocznych premier, więc wszyscy mogliśmy szybko i łatwo przypomnieć sobie, w co graliśmy.
@CORMAC Ktoś kiedyś napisał całkiem mądre słowa, że „pamięć nie jest od pamiętania, lecz od wspominania, a to nie to samo”. Użycie arkusza porządkuje pewne sprawy, pozwala stworzyć listę, ułatwia i przyspiesza przypomnienie sobie, co właśnie w ostatnim czasie ogrywaliśmy, czytaliśmy, oglądaliśmy etc. Pytanie tylko czy arkusz potrafi również pomóc w przypomnieniu i porównaniu jakie emocje wzbudzały w nas ogrywane jakiś czas temu tytuły? Na pewno grom wybitnym łatwiej jest zostawić na dłużej ślad w naszych głowach, ale co z tytułami nieco słabszymi? Wspomnienia z upływem czasu bywają ulotne. Cztery gry z pierwszej piątki zestawienia ukazały się w drugiej połowie roku. Wyjątkiem jest Zelda z drugiego miejsca, ale to jest najpewniej przykład gry wybitnej😊.
@CASCAD Dzięki😊 Co do Diablo4 i FF16 zgoda, czas nie ma tutaj większego znaczenia. Znając swoje preferencje mam przeczucie graniczące z pewnością, że Hi-Fi Rush w moim prywatnym plebiscycie wciągnąłby nosem niektóre gry z zestawienia (patrzę na was: Ghostrunner 2 i jakieś Jagged Alliance 3😉).
@JACKBRONSON mam wrażenie, że z Hi-Fi Rush było podobnie.
Myślę, że masz sporo racji – kojarzę że Quaz i Hed też mówili o tym, że gry z pierwszej połowy zazwyczaj są pokrzywdzone w przeróżnych topkach i nagrodach – bodajże w podcaście Rock/Borys w kontekście ich topki (okolice, gdy mówi o grze Valheim, które było mocno zapomniane w rankingach jakiś czas temu) – podobną rzecz mówił kiedyś chyba Hed również u nich (choć tu mogę się mylić czy dopowiedzieć) – tak więc coś jest na rzeczy. Swoją drogą, jak często w różnych topkach ludzie sobie o czymś przypominają – nawet o kultowych dziełach.
Analogiczna dyskusja odbywa się co roku, kiedy przyznawana jest piłkarska Złota Piłka. Branża niby inna, ale problem ten sam. Piłkarze, którzy zasłyną czymś specjalnym na koniec roku, najczęściej są znacznie wyżej. Więc, jakbyśmy tego nie chcieli i jak byśmy nie zaklinali rzeczywistości, im świeższe wspomnienia dotyczące danej gry, tym lepiej będziemy ją oceniać. Inna rzecz, że to ogólnie był bardzo dobry rok dla gier, jak już niejednokrotnie zaznaczono.
@Cascad: „jak ograsz więcej gier z tego roku to hi-fi rush nie zmiescisz.” Mów za siebie, broski.
„Ponadto ranking został sporządzony w oparciu o głosowanie przeprowadzone wśród grona redaktorów co oznacza, że nie mamy do czynienia z subiektywną oceną – jak np. w przypadku recenzji – jednej osoby, a całkiem obiektywnym zbiorem subiektywnych ocen wielu osób”
Przepraszam, ale że co? NIE MA obiektywnego zbioru subiektywnych ocen. Wszystko jest subiektywne, nawet ten zbiór subiektywnych ocen jest subiektywny. W twojej ocenie jest on obiektywny, z punktu widzenia nauki jest jak najbardziej subiektywny a obiektywizm nie istnieje.
„Nothing is true, everything is permitted” właśnie do tego się odnosi. Nic nie jest prawdziwe (obiektywne) wszystko jest dozwolone (dowolna, subiektywna interpretacja).
@FALLSCHIRMJAGER
Heh, powiedz to osiołkom, którzy wciąż nie mogą zrozumieć, czym jest recenzja, np. gry 🙂
@FALLSCHIRMJAGER
Nie wiem jaką naukę masz na myśli. Rozwiń proszę swoją myśl, podaj może jakieś źródło – z chęcią poszerzę swoje horyzonty. Ja tym czasem zajrzałem do poczciwego Słownika Języka Polskiego – co ciekawe w kontekście naszej dyskusji, wydanym przez wydawnictwo ze słowem „Naukowe” w nazwie – i znalazłem tam definicję słowa „obiektywizm”. Co gorsze – nie widzę żadnego sensu logicznego w Twojej wypowiedzi. Z jednej strony przytaczasz cytat „Nothing is true, everything is permitted”, a z drugiej podkreślasz („NIE MA”), że moja subiektywna opinia o CAŁKIEM obiektywnym zbiorze subiektywnych ocen nie jest dozwolona.
Przyznam, pomyliło mi się z wolną wolą, tego nauka nie uznaje, wg niej wszystko jest deterministyczne.
Co do obiektywizmu masz tu masz tu chociażby taki artykuł, który nie zaprzecza obiektyzmowi, ale pokazuje rolę subiektywną w nauce https://www.google.com/url?sa=t&source=web&rct=j&opi=89978449&url=https://pubs.geoscienceworld.org/gsa/geology/article/40/1/95/130748/The-science-of-subjectivity&ved=2ahUKEwjpztK42MGDAxVMR_EDHZACB7EQFnoECAUQBQ&usg=AOvVaw069YDMs4UR2i3YRdLOwcpx
Idąc dalej, nasze 5 zmysłów są czysto subiektywne. Nasz wzrok nas myli (paranoja, ciemność, heterochromia itd.), nasza pamięć nas zawodzi, nawet grupowa (tzw. Efekt Mandeli), nasz dotyk nas oszukuje (wmów komuś z Arachnofobią, że pająk po nim chodzi itp.), smak, zapach (czy jego kompletny brak). Wg maszyn Słońce jest zielone, wg naszych zmysłów białe w kosmosie, w atmosferze wszelkiego rodzaju ciepłe kolory. Postęp w technologii jest obiektywnie niezaprzeczalny, chociaż na początku ludzie uważali, że odejście od komórek cegieł do mikro komórek był postępem. Potem znów wróciliśmy do makro, co ludzie na początku uważali za krok w tył, ale trend przybrał na prędkości i teraz piszę to ze smartphonu, minikomputera o wiele potężniejszego niż ten, który doprowadził pierwszego człowieka na księżyc, mającego o wiele więcej miejsca na dane, niż pierwsze komputery, które szczyciły się 4GB na dysku. Bez tego urządzenia dziś nie istniejesz, to twój drugi PESEL. I niektórzy nazwą to jako obiektywny postęp. Inni jako zagrożenie dla społeczeństwa, wymieniając wszelkie minusy, łącznie z mediami społecznościowymi, które potrafią bardzo źle wpłynąć na dzieci, które np. więcej czasu spędzały że sobą w 4 oczy, a telefon służył wyłącznie do komunikacji. I teraz z tego wszystkiego powiedz mi ile jest obiektywności a ile subiektywności. Oglądnij sobie też „Is your Red the same as my Red” na yt.
I tak samo czy mój postęp to twój postęp, gdzie jedni chcą wrócić do życia wśród drzew, a miasta są skupiskiem ludzi, którzy niczego wartościowego nie produkują a tylko zżerają zasoby; niepotrzebne im samoloty ani sięganie do gwiazd, tylko czysta planeta bez CO² (no, najlepiej niech się uduszą), drudzy uwielbiają wszelkie nowalijki w technologii, teraz jeszcze dochodzi AI, które za nas skolonizuje Marsa. Tak samo jak są ci, którzy twierdzą, że jest 200 płci, a kobieta i mężczyzna to social construct… a na pytanie czym jest kobieta nie są w stanie odpowiedzieć. Ostatnio Neil DaGrasse Tyson stwierdził, że płeć znajduje się na/to spektrum, czy co on tam powiedział, a słyszeć coś takiego od naukowca? Własnoręcznie obalił całą wiedzę dot. biologi? I think not. Natura sama ustaliła, a reszta to choroby umysłu. A natury nie da się okiełznać, jest tak potężna, że w każdej chwili może zmieść nas z powierzchni ziemi. Także więc obiektywnie stwierdzę, że nie ma obiektywizmu, wszystko zależy od podejścia człowieka do tematu. Czas to też nas wymysł, by jakoś odróżnić jeden dzień od drugiego, wg jednego naukowca wszystko dzieje się w tym samym czasie i wszystko już się zdarzyło, próbował zobrazować to jako film, który możemy zatrzymać, ale wiemy jak się skończy, reszta się nie zmieni, i tak samo ponoć jest z nami, czyli ten determinizm znowu. I jest to obiektywne, czy jego subiektywne urojenia? Zgodzę się z determinizmem, ale że istniejemy w tym samym czasie co np. dinozaury itp. jest lekko niezrozumiałe, ale może prawdziwe, w końcu to on jest naukowcem.
Także to, co jest obiektywne dla jednych, jest subiektywne dla innych. Czy postęp w rozwoju technologii jest obiektywnie dobry? Zdawałoby się, że tak, ale dążymy może do Skynetu, samozagłady, więc czy możemy to w ogóle obiektywnie nazwać postępem?
Stoję przy swoim, wszystko jest subiektywnym odczuciem człowieka, czy są lepsze kultury od innych? Dla mnie tak, dla Ciebie może nie. Jako człowiek w głębokiej depresji, nic mnie nie cieszy ani nie śmieszy, wiem za to czy jest interesujące. Skąd wiesz, że stan głębokiej depresji to wcale nie choroba a obiektywnie po prostu odmienny stan bycia, tak jak bycie transem, to wg dzisiejszej nauki obiektywnie normalne, a nie choroba wynikająca przecież z dysforii?
Sorry za słowotok ale tak już mam, z powodu mojej zdiagnozowanej w 2006 głębokiej depresji.
Buahahaha!!! Jakieś tandetne indyki, obowiązkowy kotlet i cyberscum pierwsze miejsce…
Litości….
Nie wahaj się wrzucić tu swoją listę najlepszych gier roku, która nie będzie wzbudzać litości.
PS Cyberpunk nie jest na pierwszym miejscu. Można to poznać m.in. po czwórce przed tytułem. 🙂 Nasza lista ma jeszcze trzecią podstronę.
Tylko że Cyberscum jest lepsze niż większość syfu na rynku. Grałeś w niego chociaż po aktualizacji 2.0 razem z dodatkiem? Przelazłem od deski do deski, teraz wszystkie gigi, które mają lepszą fabułę, niż jakiekolwiek fetch questy w Skyrimie, a Far Cry 6 to się w ogóle chowa, łącznie z Assassin’s Creed Valhalla, gdzie główne questy nie dorastają do pięt większości gigom i jest liniowy, pomimo swej wielkiej, acz pustej mapy, gdzie wszystko wygląda tak samo i masz kobiety u wikingów, co jest niezgodne z historią, a ponoć miało uczyć historii…
I masz wiele takich gier wydmuszek. A Phantom Liberty dodaje nowy content, historię, którą możesz przejść bez przechodzenia oryginalnej historii, fajne misje, rozwija cały stworzony świat, dodaje nowe gigi i bardzo poprawiono system jazdy, policji i dodano strzelanie z samochodów jak i samymi autami, drzewko rozwoju zostało zrobione od nowa, po prostu naprawili wszystko jak leci.
Poszukaj sobie o CP77 jak zagraniczni rozpływają się nad tą grą chociażby na YT, ile to oni teorii nie wymyślają, które nawer mają sens. I jeśli gra się po angielsku (Keanu Reeves po polsku??? I think not). I to jest w tym wszystkim fajne, a inne gry, nie wliczając oczywiście BG3, mają coś takiego? Nie, innym jak projekt się nie uda, zostawiają go w takim stanie w jakim wyszedł, poza nielicznymi wyjątkami.
Przepraszam, ale padłem na tym fragmencie:
„masz kobiety u wikingów, co jest niezgodne z historią”
Jak powszechnie wiadomo, wikingowie rozmnażali się przez partenogenezę 😀
„a ponoć miało uczyć historii…”
I oczywiście nadal uczy, chocby przez dokladne odwzorowanie wielu elementow swiata, w oparciu o dzisiejsza wiedze historyczna, wiec wiele mozna z niej (i poprzednich czesci) wyniesc. Warunkiem jest swiadomosc, ze to nadal fikcyjna historia z kosmitami w tle a nie produkt The Learning Company. Zdaje sie tez, ze elementy edukacyjne sa wyraznie oznaczone, a w Odysei byl nawet tryb edukacyjny/wycieczkowy.
Dobra dobra, chodziło mi, że u wikingów nie było wojowniczek. Owszem, kobiety miały wtedy prawo posiadać ziemie, polowały itp. ale u siebie, wszystkie mogiły z wikingami-wojownikami miały tylko facetów. W Szwecji znaleziono wyjątek, jedną kobietę z mieczem obok, ale uważają, że to raczej symbolicznie + Wikingowie to Norwegowie, nie Szwedzi.
Historycy zgodnie twierdzą, że wikingów wojowniczek nie było.
Z kolei Lagertha, czy jak jej tam było, to legenda, i stanowiła ona dość poboczną postać, a główną postacią tej legendy był facet, imienia nie pamiętam.
Yo, czaję o co chodzi, po prostu zabawnie się to czytało 😉
Moja pierwsza trójka do Baldur’s Gate 3 (Larian dostarczył znakomitego RPG-ega), Alan Wake 2 (warto grę przejść dwukrotnie, zwłaszcza w trybie Final Destination, pewne elementy fabuły staną się wtedy bardziej zrozumiałe, ja tak zrobiłem i nie żałuję, zwłaszcza etapy z muzyką są tu zrobione z mistrzowskim wyczuciem) oraz Hogwart’s Legacy (naprawdę miłe zaskoczenie, że pierwszy duży projekt studia wyszedł tak dobrze).